Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Biskupin: prasłowiański mit

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Mit Biskupina został wykreowany przed drugą wojną światową w ściśle określonym celu. Jako prasłowiański gród warowny miał świadczyć o przynależności byłych ziem zaboru pruskiego do Polski. Po 1945 r. twórczo wykorzystały go komunistyczne władze PRL-u w celach propagandowych. Dziś jest miejscem najpopularniejszych festiwali archeologicznych w kraju. Kto „stworzył” Biskupin i dlaczego?

Michał Foerster

Biskupin: prasłowiański mit

Mit Biskupina został wykreowany przed drugą wojną światową w ściśle określonym celu. Jako prasłowiański gród warowny miał świadczyć o przynależności byłych ziem zaboru pruskiego do Polski. Po 1945 r. twórczo wykorzystały go komunistyczne władze PRL-u w celach propagandowych. Dziś jest miejscem najpopularniejszych festiwali archeologicznych w kraju. Kto „stworzył” Biskupin i dlaczego?
Część pierwsza: przed wojną
Zdjęcie lotnicze półwyspu ze strony południowo-zachodniej</br> Fot. www.muzarp.poznan.pl
Zdjęcie lotnicze półwyspu ze strony południowo-zachodniej
Fot. www.muzarp.poznan.pl
W 1933 r. w warszawskim „Tygodniku Ilustrowanym” ukazał się artykuł archeologa Stefana Krukowskiego „O najwybitniejszym pomniku pradziejów w Europie Środkowej”. Znany wówczas badacz nie miał bynajmniej na myśli odkrytego w tym samym roku Biskupina, a odsłoniętą jedenaście lat wcześniej neolityczną kopalnię krzemienia w Krzemionkach Opatowskich. Kto jednak dziś pamięta o Krzemionkach poza archeologami i grupą zapaleńców? To Biskupin stał się „polskimi Pompejami”, najpopularniejszym skansenem i miejscem największego festynu archeologicznego w kraju. Jednak mógł zaistnieć w tej formie tylko dlatego, że na przełomie XIX i XX wieku polska i niemiecka archeologia weszły na wojenną ścieżkę. A punktem zapalnym była kwestia, kto mieszkał nad Odrą i Wisłą wcześniej: Słowianie czy Germanie? Oczywiście, każda ze stron twierdziła co innego.
Niekulturalni Słowianie
Wszystko zaczęło się w 1902 r. Niemiecki archeolog z Berlina Gustaf Kossinna opublikował pracę pod skomplikowanym tytułem „Kwestia indogermańska wyjaśniona ze stanowiska archeologicznego”. Autor dowodził w niej, że Indoeuropejczycy (czyli przodkowie współczesnych Europejczyków) byli tak naprawdę Pragermanami i zamieszkiwali w przeszłości między innymi ziemie Polski. Czytelnik Kossinny mógł odnieść wrażenie, że Słowianie musieli być jakimś późniejszym, niezbyt ciekawym ludem, który przypadkowo zabłąkał się na tereny Europy Środkowej.
Północno-wschodni fragment grodu, widok z wieży obserwacyjnej</br> Fot. www.muzarp.poznan.pl
Północno-wschodni fragment grodu, widok z wieży obserwacyjnej
Fot. www.muzarp.poznan.pl
Na odpowiedź ze strony polskich archeologów nie trzeba było długo czekać. Krakowski archeolog Erazm Majewski pisał: „Traktat pozornie akademicki i czysto archeologiczny jest owocem zatrutym wybujałego do wprost potwornych kształtów szowinizmu narodowego i stanowi jedno z ogniw oraz narzędzi propagandy idei, streszczających się w pysznych i dumnych słowach: «Deutschland, Deutschland über Alles»”.
Tak naprawdę kwestia tego, kto mieszkał na terenach Polski i Niemiec w pradziejach, nie była akademickim dyskursem – chodziło o roszczenia polityczne. Na początku XX wieku niemieccy archeolodzy starali się wykazać prawo swojego państwa do zajmowania terenów zamieszkiwanych przez Polaków. Między innymi po to Kossinna stworzył tzw. metodę archeologii osadniczej (Siedlungsarchäologie). Jej celem było dowiedzenie, że począwszy od neolitu ziemie polskie należały do plemion pragermańskich, a Słowianie byli tylko przybłędami. Z tego też względu pisano o zaawansowanej kulturze i technice przodków Niemców i – z drugiej strony – o zacofaniu i głupocie Słowian. Kossinna rozpoczął jeden ze swoich wykładów słowami: „Teraz będziemy zajmować się kulturą, a właściwie brakiem kultury u Słowian”.
Chata z centralnie umieszczonym paleniskiem</br> Fot. www.muzarp.poznan.pl
Chata z centralnie umieszczonym paleniskiem
Fot. www.muzarp.poznan.pl
Tak było do 1918 r. Ale w wyniku I wojny światowej i zmian na mapie Niemcy stwierdzili nagle, że ich wschodnie ziemie znalazły się w rękach potomków owych „niekulturalnych Słowian”. Co więcej, polscy archeolodzy mogli teraz zupełnie otwarcie atakować tezy swoich zachodnich kolegów.
Wykładów Kossinny słuchał polski student Józef Kostrzewski, zwolennik Romana Dmowskiego i endecji. Kostrzewski był jednym z najlepszych uczniów berlińskiego archeologa, ale też jego najzagorzalszym wrogiem. Świetnie opanował metodę osadniczą, przenosząc ją na rodzimy grunt. W 1914 r. obronił doktorat w Berlinie, a w 1919 zaczął wykładać na nowo powstałym Uniwersytecie Poznańskim. Można powiedzieć, że Kossinna nieświadomie wyhodował na własnym łonie żmiję, która po odzyskaniu przez Polskę niepodległości zaczęła go boleśnie kąsać.
Archeologiczna schizofrenia
Rok 1918 był przełomowy – archeolodzy przystąpili do batalii o byłe ziemie zaboru pruskiego: Wielkopolskę, Pomorze i Śląsk. Kossinna opublikował w Gdańsku pracę „Kraj nad Wisłą – prastara ziemia ojczysta Germanów”. Inny archeolog, Bolko von Richthofen, napisał tekst „Czy Śląsk jest polską ziemią?”. Na odpowiedź Polaków nie trzeba było długo czekać.
Chaty przy ulicy okrężnej</br> Fot. www.muzarp.poznan.pl
Chaty przy ulicy okrężnej
Fot. www.muzarp.poznan.pl
Kostrzewski wytoczył ciężkie działa – pracę „O prawach naszych do Śląska w świetle pradziejów tej dzielnicy”. Dowodził, że na podstawie znalezisk archeologicznych można stwierdzić przynależność terytorialną Śląska do Polski. Prawda była taka, że na podstawie tych samych odkryć polscy i niemieccy archeolodzy wysnuwali diametralnie odmienne wnioski. To, co dla Kostrzewskiego było słowiańskie, Kossinna traktował jako germańskie.
W 1933 r. do władzy doszedł Adolf Hitler. Nowa władza potrzebowała naukowych dowodów na słuszność prowadzonej polityki – nie tylko „germańskiej” swastyki i elementów mitologii, ale porządnych prac historyków czy archeologów. Dlatego wypowiedzi Kossinny i pokrewnych mu badaczy szybko wykorzystała propaganda. Zaczęto organizować wystawy i prelekcje, publikowane były prace naukowe, w których ziemie Polski przedstawiane były jako odwieczna część Heimatu. Wydawało się, że Polacy zostaną zepchnięci do defensywy. Kostrzewski pisał w 1935 r.: „[…] niedawny artykuł Fritza Steinigera w urzędowym miesięczniku narodowo-socjalistycznym dla Pomeranji: «Das Sollwerk», gdzie otwarcie wyznaje się, że mapy prehistorycznego osadnictwa mają w danym razie służyć jako podstawa do rewizji granic […]”.
Zdjęcie balonowe 8. ulicy poprzecznej</br> Fot. www.muzarp.poznan.pl
Zdjęcie balonowe 8. ulicy poprzecznej
Fot. www.muzarp.poznan.pl
Ale nie tylko Niemcy żądali zmiany granic. Ten sam Kostrzewski w artykule „Polonia irredenta” opublikowanym w „Kurierze Poznańskim”, wielkopolskim dzienniku mocno związanym z endecją, z 1 czerwca 1919 pisał: „Możemy chwilowo nie mieć sił i możności odzyskania nie przyznanych nam ziem kresowych, ale dążenie do połączenia ich z macierzą będzie świętym przykazaniem każdego Polaka i przyjdzie czas, że z bronią w ręku upomnimy się o kresy utracone”.
Patrząc z dzisiejszej perspektywy, wydaje się, że wojna archeologów miała cechy ostrej schizofrenii. Bo z jednej strony Polacy oburzali się na Niemców, że ci nie chcą zaakceptować zmian po I wojnie, z drugiej sami snuli marzenia o korektach granic na korzyść Rzeczpospolitej. Wciąż jednak brakowało Polakom porządnego archeologicznego argumentu.
Przełom nastąpił w 1933 r. W rękach polskich archeologów pojawił się poważny oręż, prawdziwa naukowa Wunderwaffe. Odkryto Biskupin.
Wunderwaffe
Umocnienia grodu – wał i falochron</br> Fot. www.muzarp.poznan.pl
Umocnienia grodu – wał i falochron
Fot. www.muzarp.poznan.pl
Kiedy w 1932 r. Walenty Szwajcer objął posadę nauczyciela w małej wiosce koło Żnina, z pewnością nie spodziewał się, że to dzięki niemu o Biskupinie usłyszy cała Europa. Z nadania kuratora trafił do małej, biednej wsi otoczonej jeziorami, położonej około 80 km od granicy z Rzeszą i 300 od Berlina. Z przyjazdem Szwajcera zbiegła się regulacja rzeki Gąsawki – głównego dopływu Jeziora Biskupińskiego. Na skutek obniżenia poziomu wody wyłoniły się drewniane pale, które Szwajcerowi skojarzyły się z słynnym wówczas odkryciem w Szwajcarii. Nauczyciel próbował zainteresować swoim odkryciem lokalne władze – bez powodzenia. Dopiero za radą policjanta 1 października 1933 r. napisał list do Kostrzewskiego z informacją o znalezisku. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać.
W swoich wspomnieniach Kostrzewski pisze: „Jesienią 1933 r. doniósł mi Walenty Schweitzer […] o odkryciu przez siebie dachów zatopionych domów na półwyspie jeziora biskupińskiego. Przybywszy na miejsce stwierdziłem, że nie są to oczywiście zatopione domy, lecz […] falochron”.
Falochron w kesonie z roku 1934</br> Fot. www.muzarp.poznan.pl
Falochron w kesonie z roku 1934
Fot. www.muzarp.poznan.pl
Bardzo szybko odkryciem zajęła się prasa. Już w listopadzie 1933 r. „Kurier Poznański” podał pierwsze informacje o Biskupinie. W 1934 r. na miejsce przyjechał Karol Prausmüller z „Ilustracji Polskiej”, o odkryciu pisały także „Ilustrated London News”. Wykopaliska pod kierownictwem Kostrzewskiego ruszyły w czerwcu następnego roku.
Odkrycie Biskupina prawie natychmiast stało się „ostatecznym dowodem” na odwieczną przynależność pradziejowej osady i okolicznych ziem do przodków Polaków. Prawda była oczywista – to Prasłowianie zamieszkiwali byłe ziemie zaboru pruskiego, a Germanie byli jedynie dzikimi najeźdźcami z północy. Polscy archeolodzy natychmiast przeszli do kontrofensywy.
18 sierpnia 1935 r. na łamach „Kuriera Poznańskiego” można było przeczytać artykuł Antoniego Bechczyc-Rudnickiego: „Na terenie wykopalisk w Biskupinie przekonać się możemy naocznie, jak oczernili nas wrogowie naszego narodu. Nie byli przodkowie nasi bynajmniej dzikusami, skoro poziomem swej kultury dorównywali najbardziej kulturalnym narodom im współczesnym. […] Jeśli więc po dobie rozkwitu kultury prasłowiańskiej przychodzi jej zmierzch, a raczej zahamowanie, zawdzięczamy to właśnie owym włóczącym się rabusiom germańskim, którzy, nęceni zamożnością naszego pracowitego przodka – rolnika, nachodzili go dla łupieży przez tyle stuleci i dziś jeszcze patrzą okiem łakomem na nasze dziedziny odwieczne, na których siedzimy już czwarte tysiąclecie. Z wytrwałości przodków naszych, którzy nie dali się ani zepchnąć, ani wytępić, czerpać możemy otuchę i wiarę, że na naszej granicy zachodniej skończył się raz na zawsze pochód niemiecki w głąb słowiańszczyzny”.
1 2 »

Komentarze

03 XI 2010   08:37:59

Miałkość niemieckich dowodów potwierdza fakt, że Kostrzewski musiał ukrywać się przed Gestapo. Czego nie zdołali udowodnić niemieccy uczeni, mieli rozstrzygnąć niemieccy siepacze.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.