Po dwóch filmach opowiadających o różnych aspektach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w kolejnym Aleksiej German postanowił cofnąć się w czasie do przedwojnia. Temat był drażliwy, albowiem druga połowa lat 30. XX wieku to w Związku Radzieckim okres Wielkiej Czystki i postępującej paranoi władz. Reżyser musiał zaś zmagać się z wymogami cenzury, która na pewno nie pozwoliłaby na powiedzenie prawdy. Z tych zmagań zrodził się „Mój przyjaciel Iwan Łapszyn”.
Aleksiej German: Świat w przededniu Apokalipsy
[Aleksiej German „Mój przyjaciel Iwan Łapszyn” - recenzja]
Po dwóch filmach opowiadających o różnych aspektach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w kolejnym Aleksiej German postanowił cofnąć się w czasie do przedwojnia. Temat był drażliwy, albowiem druga połowa lat 30. XX wieku to w Związku Radzieckim okres Wielkiej Czystki i postępującej paranoi władz. Reżyser musiał zaś zmagać się z wymogami cenzury, która na pewno nie pozwoliłaby na powiedzenie prawdy. Z tych zmagań zrodził się „Mój przyjaciel Iwan Łapszyn”.
Aleksiej German
‹Mój przyjaciel Iwan Łapszyn›
EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Mój przyjaciel Iwan Łapszyn |
Tytuł oryginalny | Мой друг Иван Лапшин |
Reżyseria | Aleksiej German |
Zdjęcia | Walerij Fiedosow |
Scenariusz | Eduard Wołodarski |
Obsada | Andriej Bołtniew, Nina Rusłanowa, Andriej Mironow, Aleksiej Żarkow, Zinaida Adamowicz, Aleksandr Filippienko, Jurij Kuzniecow, Walerij Fiłonow, Anatolij Sliwnikow |
Muzyka | Arkadij Gagułaszwili |
Rok produkcji | 1984 |
Kraj produkcji | ZSRR |
Czas trwania | 95 min |
Gatunek | dramat, kryminał, psychologiczny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Gdy Aleksiej Jurjewicz German zabierał się za pracę nad „Moim przyjacielem Iwanem Łapszynem”, „
Próba wierności” (1971) – drugi w ogóle, ale pierwszy samodzielnie nakręcony przez reżysera obraz – wciąż jeszcze zalegała półki Gosfilmofonda, czyli Państwowego Archiwum Filmowego. Publiczność znała więc artystę jedynie z adaptacji prozy Konstantina Simonowa, to jest „
Dwudziestu dni bez wojny” (1976). A na podstawie jednego tylko dzieła trudno było wyciągać wnioski co do talentu twórcy i nadziei, które ewentualnie należy z nim wiązać. Co prawda, po 1976 roku niektórzy reżyserzy przenosili na ekran scenariusze napisane przez Germana (do spółki z żoną Swietłaną Karmalitą), lecz widzowie – z powodu cenzorskiego zapisu – nie dowiadywali się z napisów (ani początkowych, ani końcowych), że również Aleksiej Jurjewicz maczał palce w powstaniu danego filmu. Sytuacja stawała się zatem z lekka schizofreniczna. Mimo to pod koniec lat 70. ubiegłego wieku szefostwo wytwórni „Lenfilm” zdecydowało się zaryzykować i dało artyście szansę na dokonanie ekranizacji jednej z powieści Jurija Pawłowicza Germana. Było to już zresztą drugie – po „
Próbie wierności” – podejście Aleksieja Jurjewicza do prozy ojca. Pierwsze okazało się artystycznie nad wyraz udane, choć dla władz Kraju Rad bardzo kontrowersyjne i niewygodne. Czy w przypadku kolejnego mogło stać się inaczej?
Jurij Pawłowicz German, o czym mieliśmy okazję wspomnieć już w poprzednich tekstach cyklu, jako pisarz wyspecjalizował się w przedstawianiu dwóch typów bohaterów – lekarzy oraz czekistów (milicjantów). Tym drugim właśnie poświęcił napisane i wydane w drugiej połowie lat 30. dłuższe opowiadania „Łapszyn” (1937) oraz „Żmakin” (1938). Po latach wrócił do nich, gruntownie przeredagował i w efekcie tej rekonstrukcji stworzył nową jakość – powieść „Jeden rok” (1959-1960). Okazała się ona na tyle chwytliwa, że po raz pierwszy została zekranizowana już w 1964 roku przez Władimira Berensztejna, Ilję Gurina oraz Leonida Łukowa (do polskich kin trafiła wówczas jako „Człowiek z przeszłością”). Rozliczeniowy film zrobił w Kraju Rad furorę (w ciągu następnych dwunastu miesięcy obejrzało go około czterdziestu milionów obywateli ZSRR), ale German senior był średnio z niego zadowolony. Być może właśnie dlatego dwa lata po śmierci ojca, czyli w 1969 roku, Aleksiej Jurjewicz postanowił ponownie sięgnąć po „Jeden rok”. Wtedy też powstała pierwsza wersja scenariusza, który miał – w założeniu – w większym stopniu oddawać realia epoki. Dwadzieścia cztery lata temu ukazała się w Moskwie poświęcona reżyserowi biograficzna książka Aleksandra Lipkowa „German, syn Germana”; zacytowano w niej następującą relację Aleksieja Jurjewicza: Przed wojną przychodził do Jurija Pawłowicza generał NKWD. Pewnego dnia… „Poprosił, żeby zamknąć drzwi na klucz i zaczął opowiadać o wszystkim, co działo się w kraju. Jesteście pisarzem – powiedział. – Powinniście o tym wiedzieć, ja tego już więcej nie mogę znieść. I przerzuciwszy ten ciężar na ojca (…) odszedł i popełnił samobójstwo”. I chyba właśnie przez pryzmat tego wspomnienia reżyser postanowił spojrzeć na powieść ojca i tamte ponure czasy, o których ona opowiadała.
Zanim jednak Aleksiej Jurjewicz mógł zabrać się za realizację filmu, minęło dziesięć lat; scenariusz był w tym czasie wielokrotnie przerabiany. German tak usprawiedliwiał dokonywane zmiany: „Mieliśmy przed sobą dwie drogi do wyboru – zrobić film przygodowy albo o trójkącie miłosnym. Nie wybraliśmy ani tego, ani tego, wymieszaliśmy oba wątki. Najważniejsza nie była dla nas ani intryga kryminalna, ani historia miłosna, lecz czasy. O nich zrobiliśmy film. Oddać realia epoki było naszym podstawowym i najtrudniejszym zadaniem”. Aby te realia były jak najbliższe prawdy, ekipa filmowa przeprowadzała bardzo sumienną kwerendę w archiwach – zbierano zdjęcia z lat 30., konsultowano się z milicjantami, którzy wtedy pracowali w służbach; aby lepiej poznać specyfikę ich zawodu, German i Karmalita przez miesiąc wizytowali zakłady karne, przyglądali się więźniom i pracy śledczych, ba! brali udział w przesłuchaniach. Wciąż jednak nie rozwiązano jednego, ale za to zasadniczego problemu – gdzie kręcić? Pomógł przypadek, a mówiąc dokładniej – zdjęcie odnalezione w gazecie sprzed ponad czterdziestu lat. Gdy na dodatek okazało się, że przedstawione na fotografii miejsce praktycznie się nie zmieniło, ostatni element układanki przypasowano do reszty i filmowcy udali się do położonego w delcie Wołgi, niedaleko brzegu Morza Kaspijskiego, Astrachania. Obraz Germana gotowy był już w 1982 roku; nosił tytuł „Szef grupy operacyjnej”. Cenzura zgłosiła jednak zastrzeżenia i trzeba było dokonać jeszcze pewnych przeróbek. Między innymi zmieniono tytuł. Gdy wreszcie Goskino, czyli Państwowy Komitet Kinematografii, wydało w czerwcu 1984 roku zgodę na dystrybucję kinową obrazu, na plakatach widniał napis: „Mój przyjaciel Iwan Łapszyn”.
Wydarzenia, które rozgrywają się w filmie poznajemy w formie retrospekcji – z punktu widzenia zaawansowanego już wiekiem mężczyzny, wspominającego ponure lata 30. XX wieku. Wtedy był chłopcem, może ośmio-, może dziesięcioletnim. Mieszkał wraz ze swoim ojcem w niewielkim prowincjonalnym mieście Uczansku, w typowej sowieckiej komunałce. Jednym z ich współlokatorów jest milicjant, naczelnik wydziału śledczego Iwan Michajłowicz Łapszyn. W jego pokoju często zbierają się inni funkcjonariusze (wśród nich jest Wasilij Okoszkin), którzy przy wódce i zakąsce debatują – choć były to już czasy, gdy mogło się to stać bardzo niebezpieczne – o codziennym życiu i niełatwej pracy; od czasu do czasu urozmaicają sobie popijawę jakąś mniej lub bardziej optymistyczną piosenką. Skutkiem przeciągniętej do nocy imprezy jest spóźnienie Łapszyna następnego dnia na umówione spotkanie w komendzie z aktorką miejscowego teatru Nataszą Adaszową. Na szczęście czekista dysponuje motorem i dogania tramwaj, którym kobieta zdążyła już odjechać; razem wracają do jego biura, gdzie czeka już na nich doprowadzona z aresztu Katierina, złodziejka. Natasza chce z nią porozmawiać, aby lepiej zrozumieć psychikę przestępczyni – taką bowiem rolę ma zagrać w najnowszym przedstawieniu. Iwan Michajłowicz, choć to człowiek bardzo zamknięty w sobie, próbuje nawiązać z Nataszą bliższe relacje. Nie stroni od udziału w imprezce zorganizowanej przez aktorów po wieczornym spektaklu w teatralnej garderobie. Z biegiem czasu znajomość przeradza się w głębsze uczucie; problem pojawia się jednak wtedy, gdy okazuje się, że Adaszowa platonicznie kocha innego.
Tym innym jest Chanin – pisarz i dziennikarz, oddelegowany z Moskwy na prowincję, aby lepiej przyjrzał się pracy organów ścigania i tym samym zdobył materiał poglądowy do napisania nowej książki. W mieście był już wcześniej (może nawet parokrotnie), dzięki temu poznał i Łapszyna, i Adaszową. Kolejny przyjazd znaczony jest jednak osobistą tragedią literata, kilka dni wcześniej zmarła z powodu dyfterytu jego żona. Nie mogąc pogodzić się z tą stratą, w chwili załamania próbuje popełnić samobójstwo; próba, na szczęście, jest nieudana. Iwan Michajłowicz, chcąc pomóc przyjacielowi, a przynajmniej oderwać go od czarnych myśli, wciąga Chanina w śledztwo, które akurat prowadzi – stara się dorwać bandytę Tatarina, który terroryzuje okoliczną ludność, zastrasza i zabija. Akcja milicyjna skierowana przeciwko niemu kończy się tragedią, w której swój udział mają zarówno Łapszyn, jak i Chanin. Wbrew pozorom, akcja filmu – co by nie powiedzieć, o proweniencji kryminalno-sensacyjnej – nie gna na złamanie karku. Wręcz przeciwnie, German prowadzi bardzo powoli narrację, pewnych rzeczy w ogóle nie przedstawia na ekranie, zmuszając widzów do wyciągania samodzielnych wniosków i wypełniania luk fabularnych na własną rękę. Te niedopowiedzenia sprawdzają się zresztą znakomicie, wpływają bowiem na klimat filmu, choć pewnie można odebrać je także jako swoistą grę z cenzorami, bez większych problemów zrozumiałą dla mieszkańców ówczesnego Związku Radzieckiego. Pytanie tylko, czy współcześni odbiorcy również nie będą mieli problemów z odczytaniem reżyserskiego zamierzenia?
Obraz Germana od strony artystycznej jest bardzo ascetyczny (kolorowe zdjęcia zostały wykorzystane jedynie w kilku ujęciach), by nie rzec – minimalistyczny. Mocno wycofane jest też aktorstwo. Odtwórcy głównych ról grają nader oszczędnie, bez zbędnych słów, zamiast nich – przemawiać ma obraz. Rację miał więc Aleksiej Jurjewicz, twierdząc, że podczas pracy nad „Moim przyjacielem Iwanem Łapszynem”, bardziej niż bohaterowie ojcowskiej powieści, interesowały go czasy, w których przyszło im żyć, a więc połowa lat 30. XX wieku – okres bezpośrednio poprzedzający Wielką Czystkę. I choć na ekranie nie ma o niej mowy (z przyczyn cenzuralnych zwyczajnie być nie mogło), German starał się oddać duszną atmosferę poprzedzającą stalinowskie prześladowania i represje. Stąd wszechobecna w filmie aura nieufności i podejrzliwości, szerzące się donosicielstwo (gospodyni komunałki, w której mieszka Łapszyn, grozi lokatorowi niepłacącemu czynszu, że powiadomi o tym towarzysza Kalinina, on odpłaca jej pięknym za nadobne i odpowiada, że na nią też coś napisze; na Tatarina też ktoś doniósł, dzięki czemu milicja mogła podjąć próbę jego pojmania), brak perspektyw na lepsze jutro… Trudno dzisiaj ustalić, kiedy dzieło Germana po raz pierwszy pokazano w Związku Radzieckim: jedne źródła wskazują na styczeń 1985, inne – na lipiec tego samego roku, natomiast na stronie internetowej reżysera widnieje data 26 września 1986 roku. W każdym razie to właśnie wtedy zaczęły na twórców dzieła sypać się laury. Nagrodę Państwową imienia Braci Wasiljewów otrzymali między innymi reżyser, scenarzysta, operator oraz odtwórcy dwóch głównych ról – Łapszyna i Adaszowej. Z kolei na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym we włoskim Locarno w 1986 roku „Mój przyjaciel Iwan Łapszyn” otrzymał Brązowego Lamparta oraz nagrodę FIPRESCI, a rok później w Rotterdamie – nagrodę krytyków.