Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Esensja ogląda: Październik 2012 (DVD i Blu Ray)
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Dziś kolejna część przeglądu tego, co oglądaliśmy w październiku - tym razem na małym ekranie. Od Potwornych Kamieni z Księżyca, poprzez Mordercze Opony, aż po fabularyzację zabójstwa Jacka Dębskiego w wykonaniu zdjęciowca Wong Kar-Waia.

Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Październik 2012 (DVD i Blu Ray)
[ - recenzja]

Dziś kolejna część przeglądu tego, co oglądaliśmy w październiku - tym razem na małym ekranie. Od Potwornych Kamieni z Księżyca, poprzez Mordercze Opony, aż po fabularyzację zabójstwa Jacka Dębskiego w wykonaniu zdjęciowca Wong Kar-Waia.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Apollo 18
Konrad Wągrowski [10%]
Gniot okropny. A tak ładnie się zapowiadało – wszak przecież w historii nieoficjalnego, ostatniego lotu załogowego na Księżyc jest niemały potencjał. Przecież słowa „kazano nam trzymać się z daleka od Księżyca” to świetny materiał na paranoiczno-spiskowy thriller science fiction, w którym można by jakoś mądrze rozegrać tematy ufologiczne. Tymczasem otrzymaliśmy „Blair Witch w kosmosie” – nudnawą historyjkę udającą niby dokumentalne zdjęcia, w której zamiast Kontaktu mamy jakieś kuriozalne księżycowe kamyki z nóżkami, histerycznych kosmonautów, rozedrgany obraz, nudę i bzdurę. Trzymajcie się od tego filmu z daleka.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Dom w głębi lasu
Daniel Markiewicz [80%]
Bardzo dobry, choć niepotrzebnie awizowany jako horror. Owszem, film momentami zmienia się w – nomen omen – pełnokrwisty slasher, ale jest przede wszystkim parodią obrazów spod znaku potwora i siekiery. Początkowy klimat płynący z typowego zawiązania akcji (grupka przyjaciół udaje się na odludzie) dość szybko zostaje złamany wątkami autotematycznymi, co momentalnie psuje zabawę widzom nastawionym na rzecz w typie „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną”. I jednocześnie zapewnia rozrywkę tym, którzy oczekiwali przede wszystkim zabawy z konwencją. Drew Goddard inteligentnie przepracowuje tradycyjne horrorowe motywy, prezentując poziom humoru o klasę wyższy niż choćby pierwszy „Straszny film”. Ponieważ wartością samą w sobie są tu właściwie wszystkie zagrywki scenariuszowe, dodam jeszcze tylko, że znakomicie wypadają zwłaszcza odniesienia do japońskiego kina grozy oraz zakończenie, a ostatnie dwadzieścia minut w ogóle to prawdziwy maraton smaczków i nawiązań do przeróżnych produkcji gatunkowych, pomysłowo spiętych ramą drugiej części Cube′a.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Kobieta w czerni
Daniel Markiewicz [50%]
Wybitnie nierówny horror, ale nierówny nie w sensie skokowego poziomu, bo ten cały czas jest mniej więcej podobny (czyli boleśnie średni), daje się natomiast zauważyć dużą różnicę między wykreowanym światem a fabułą. Scenografia i sceneria są tutaj świetne. Wiktoriańska Anglia, opuszczona posiadłość – to, przy zachowaniu odpowiedniej dbałości o detale, zawsze robi wrażenie. Gorzej z całą resztą. Historia owszem, ma potencjał, ale do jego wykorzystania zabrakło rozwinięcia elementów dramatu. Gatunkowo więcej jest tu niestety horroru, a „niestety” dlatego, że straszenie widza odbywa się metodą kopiuj-wklej z setek podobnych obrazów. Obecna jest cała gama chwytów w rodzaju fotelu samobujalnego, kamery typu ktoś-nas-chyba-obserwuje czy wreszcie najbardziej prostackiego środka, czyli nagłego pokazania komputerowo dorobionej zjawy przy jednoczesnym uderzeniu dźwiękiem. Sama historia jest za to logiczna, czego nie zawsze można powiedzieć o zachowaniu bohaterów. Zwłaszcza głównego, który jednego dnia widzi, że coś nie gra, do tego zachodzi „podejrzenie zjawy”, więc przy kolejnej wizycie radośnie oświadczy, że zostaje w wątpliwym domostwie na noc. Ostatecznie z seansu pozostają głównie śliczne obrazki i niewiele więcej. No, może jeszcze pocieszny widok Daniela Radcliffe′a uganiającego się za duchem ze świeczką i siekierą.
Jarosław Loretz [60%]
To jeden z kilku zrealizowanych w ostatnich latach horrorów gotyckich, które dopracowaniem detalu i maestrią zdjęć potrafią wzbudzić po prostu zachwyt, choć już z samą konstrukcją fabuły miewają zauważalne problemy. „Kobieta w czerni” rozczarowuje przede wszystkim oparciem grozy nie na gęstym, mrocznym klimacie, którego tutaj momentami jest pod dostatkiem (ach, ta scena z powozem na bagnie), ile na ordynarnych, absolutnie dalekich od gotyku straszakach. Owszem, tu i ówdzie widz o słabszym sercu może zejść na zawał, ale przy takiej wizualnej elegancji aż się prosiło o bardziej dystyngowane straszenie, a nie frontalny atak na oczy i uszy widza. Co więcej, w budowaniu klimatu nie pomaga też zachowanie głównego bohatera, który siedząc samotnie po zmroku w wielkim, sypiącym się dworzyszczu absolutnie nie przejawia strachu wobec różnych podejrzanych dźwięków i ewidentnie nadprzyrodzonych zjawisk i prędzej pójdzie z siekierą zerknąć, co też tak hałasuje, niż zblednie i ucieknie, jak by to pewnie uczyniła w tej sytuacji większość z nas. Niestety, przynajmniej po części jest to wina samego Radcliffa, który postawił sobie za cel zagrać wszystko miną à la zbity pies. Całe szczęście, że w obsadzie znalazł się jeszcze Ciarán Hinds, bo bez niego mogłaby nastąpić prawdziwa katastrofa. W efekcie jednak film znacznie lepiej broni się jako podszyty grozą dramat, niż – jak to zapewne miało być wedle założeń – pełnoprawny horror umoczony w tragedii z przeszłości. Nadal jednak jest to kino eleganckie i warte uwagi.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Królewna Śnieżka i Łowca
Miłosz Cybowski [30%]
Nawet jeśli zrobienie z klasycznej bajki dla dzieci mrocznej baśni może wydawać się całkiem niezłym pomysłem, to w tym wykonaniu (chimeryczna śnieżka wyjęta ze „Zmierzchu” bez liftingu plus Łowca o wiecznie tej samej minie a’la Segal) nie ma w tym nic przekonującego. Filozoficzne dyskusje na temat życia, smutku i przeszłości w odmętach mrocznego lasu brzmią patetycznie, a scena z trollem pozostawia po sobie nieodparte wrażenie z cyklu WTF?! Wewnętrzne rozterki (Moje serce krwawi, bo nie powiedziałaś mi, że jesteś księżniczką) nadają bohaterom patetycznego uroku i mają, jak podejrzewam, dodawać im jakiejś szczególnej głębi – bez rezultatu. Realizatorzy za wszelką cenę chcieli udowodnić, że Śnieżka jest jednak piękniejsza od złej królowej, ale ich praca idzie na marne, bo Stewart do tej roli się zupełnie nie nadaje. Jak słusznie zauważył Konrad Wągrowski, druga część filmu wyraźnie zwalnia (nie żeby pierwsza była jakość szczególnie porywająca) i widać, że scenarzystom zabrakło pomysłu na rozwinięcie fabuły. Film jako całość, mimo pasujących do konwencji, przerysowanych złych postaci (z Theron stopniowo sięgającą po coraz mroczniejszą magię dla zachowania swojej urody) oraz krasnoludów (jakże odmiennych od radosnego, disneyowskiego pierwowzoru), znudził mnie niemiłosiernie.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Kot w butach
Jarosław Loretz [40%]
Przykro mi niezmiernie, ale zwyczajnie zaczyna mnie strach ogarniać, jak sobie pomyślę, że jeszcze któryś z pobocznych bohaterów „Shreka” może dostać swoje półtorej godziny. Bo Kot w butach był przesympatyczny, dopóki było go niewiele, zupełnie jak Wiewiór w „Epoce lodowcowej”. Jednak tutaj, w pełnometrażowej historii, rudzielec nagle przestaje być tak cudownie zabawny i zaczyna męczyć po szesnastym piruecie czy dwudziestym trzecim skoku. Tym bardziej, że typowo kocich zagrywek, tych z wielkimi oczami, łapaniem światełka czy reakcją na spryskiwacz, jest tutaj zaskakująco niewiele. Ewidentnie też widać, że twórcy nie mieli pomysłu na fabułę i film, tak naprawdę chłodny i niezbyt emocjonujący, ciągnie się jak stara guma, denerwując siermiężnie skrojonymi postaciami, nie potrafiącymi zaskarbić sobie przyjaźni widza tak zachowaniem, jak i charakterem. Co więcej, nadal nie wiem, czemu bohaterem uczyniono akurat jajo, a nie na ten przykład kostkę masła czy wylinkę węża. Aż się wierzyć nie chce, że studio mające na swoim koncie tyle świetnych opowieści mogło wypuścić tak rozczarowująco nijaki film, i to z bohaterem, który z łatwością powinien umieć podbić serca widzów.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Lęk wysokości
Daniel Markiewicz [60%]
Jeden z wielu filmów udowadniających, że polska kinematografia aktorów miewa znakomitych, zaś dobrych scenarzystów najwyraźniej wymiotła jakaś epidemia. Krzysztof Stroiński jako chory psychicznie ojciec wypada świetnie, zaś Marcin Dorociński rolę syna odgrywa na swoim zwyczajnym poziomie – a jego „zwyczajność” to nieosiągalny dla większości kolegów po fachu magnetyzm, pozwalający widzowi w miarę bezboleśnie przetrwać nawet fabularne miałkości. A te są całkiem wyraźne – bohater, by zmienić coś w relacjach z najbliższymi, musi zrezygnować z pracy w telewizji, bo – jak powszechnie wiadomo – telewizja to intelektualna i uczuciowa pustynia. Dekoracje w domu syna są do tego stopnia zimne i odpychające, jakby reżyser chciał drugi, trzeci i czwarty raz podkreślić nieprzesadnie duże zaangażowanie emocjonalne mieszkańców. Najbardziej w tym filmie przekonują sceny z udziałem Dorocińskiego i Stroińskiego w mieszkaniu postaci odgrywanej przez tego drugiego. Dorociński jest tu dość wycofany, oszczędną grą daje Stroińskiemu pole do popisu, które ten umiejętnie wykorzystuje. I to jego rola pozostaje po seansie najdłużej.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Mordercza opona
Daniel Markiewicz [40%]
Nudny, ale mimo wszystko nie do końca zły film. Już na początku jeden z bohaterów zwraca się do widzów tłumacząc, że obraz jest hołdem oddanym kinowemu bezsensowi. I w oddawaniu tego hołdu jest cholernie konsekwentny. Zawiera bodaj wszystkie najważniejsze elementy horroru, przy czym w roli złego charakteru ustawia tytułową oponę. Oczywiście z jakimkolwiek zawieszeniem niewiary u odbiorcy mowy być w tym momencie nie może, ale już bohaterowie nie widzą nic bezsensownego w tym, że ich przeciwnikiem jest całkiem pokaźnych rozmiarów kawałek gumy. Ciężko zresztą, by było inaczej, skoro ludzie w ich otoczeniu padają ofiarami brutalnych morderstw. Dla widza zabawa zaczyna się właśnie w chwili „odwieszenia” niewiary, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że owej zabawy zbyt wiele tu nie ma. Kilka dowcipnych scen na początku wynika właściwie tylko z samego faktu, że opona jest oponą. Zaś kolejne, nieliczne niestety humorystyczne momenty trafiają się zdecydowanie za rzadko i choć przyznaję, że wynikają z zabawy konwencją i nie miałyby racji bytu bez pełnowartościowej fabuły, nie zmienia to w niczym faktu, że akcja przede wszystkim nuży. Momenty były, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że wypadłoby to wszystko zdecydowanie bardziej przystępnie w parominutowym klipie. Który, nawiasem mówiąc, powstał – zwiastun zawiera dużą część smaczków.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Projekt X
Gabriel Krawczyk [50%]
Strach pomyśleć, jak wyglądałby wieczór kawalerski bohaterów „Kac Vegas”, gdyby do zabawy przyłączyli się młodzieńcy uczestniczący w „Projekcie X”. Mający mocno destrukcyjne ciągoty bohaterowie zapewne zawstydziliby twórców wszelkich armagedonów spod znaku „2012” udowodniając równocześnie, że patos i milionowe efekty specjalne nie muszą być warunkiem niezbędnym do zagłady Ziemi. Wystarczy trochę przestrzeni mieszkalnej, używek (tego trochę więcej) i muzyki – istotne, by była mało melodyjna i rytmiczna, tak, by również nieumiejący tańczyć byli w stanie zarazić się transową energią. Ku chwale nowych szlaków w podróży po filmowej apokalipsie. Określaniem „Projektu X” satyrą anarchistycznego pokolenia najmłodszych nie uratujemy filmu, który służyć ma czemuś zupełnie innemu. Usprawiedliwimy co najwyżej uciechę czerpaną z seansu – prawdziwie grzeszną, ekstatyczną przyjemność.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Warsaw Dark
Jarosław Loretz [10%]
Prawdziwy nawóz. Film, który ze względu na fatalne przyjęcie na paru zagranicznych festiwalach nie doczekał się kinowej dystrybucji i przez cztery lata gnił na półkach wytwórni, dopiero teraz wyszedł na DVD, i to po cichutku, ze zmienionym tytułem (pierwotny brzmiał „Izolator”). A i to jest nadmiar łaski, na który ten zbuk nie zasłużył, nawet mimo mocnej obsady (Anna Przybylska, Adam Ferency, Jan Frycz, Jerzy Bończak). W teorii miał to być thriller inspirowany sprawą zabójstwa Jacka Dębskiego. W praktyce Christopher Doyle, na co dzień zdjęciowiec Wong Kar-Waia, stworzył czysty bełkot, w którym nie sposób znaleźć bodaj jednego zrozumiałego elementu. Podczas gdy prostytutka (Anna Przybylska jako Ojka, czyli niby że Inka), która wywabiła z lokalu tłustego, zapitego polityka i była świadkiem jego zastrzelenia, jest przetrzymywana w nieznanym celu w jakimś mieszkaniu, dwóch mafiozów stoi nad rzeką i coś knuje, a kilku policjantów w sposób jawnie absurdalny biedzi się nad śledztwem. I tak do napisów końcowych. O co tak naprawdę tu chodzi? Po co to wszystko? Jak to się ma wiązać w całość? Chyba nigdy się nie dowiemy. Zwyczajnie szkoda, że na taką bździnę zmarnowano całkiem dobre zdjęcia i wysiłek niezłych przecież aktorów.
• • •
KINO ŚWIATA
Tony Takitani (2004)
Sebastian Chosiński [70%]
Muszę to zaznaczyć na samym początku, aby być uczciwym wobec tych, którzy moje słowa przeczytają: Haruki Murakami nie należy do moich literackich faworytów, nie zachwycam się kolejnymi powieściami oraz zbiorami opowiadań Japończyka, choć doceniam niepowtarzalny klimat jego prozy i egzotykę scenerii. Film zmarłego przed czterema laty Juna Ichikawy oparty został na opowiadaniu tytułowym, które miało swój pierwodruk w 1990 roku w czasopiśmie „The New Yorker”; pierwsze wydanie książkowe tego niezbyt obszernego tekstu ukazało się jednak dopiero szesnaście lat później – w znanym także w naszym kraju tomie „Ślepa wierzba i śpiąca kobieta”. To historia człowieka osobnego, introwertyka, ukształtowanego przez świat, którego nie rozumie i w który nie ma nawet szczególnej ochoty wnikać. Tony jest synem muzyka jazzowego Shozaburo Takitaniego (obu bohaterów zagrał Issey Ogata, znany między innymi z roli cesarza Hirohito w dramacie Aleksandra Sokurowa „Słońce”), który przed wybuchem drugiej wojny światowej grywał w klubach nocnych Szanghaju. Za kontakty ze światem przestępczym trafił nawet do ciężkiego chińskiego więzienia; szczęśliwym trafem udało mu się, jako jednemu z nielicznych, opuścić jego mury i wrócić do ojczyzny. W Japonii założył wreszcie rodzinę, poślubiając daleką krewną; z tego związku narodził się Tony. Niestety, matka chłopca zmarła krótko po porodzie, a ojciec nie wykazywał szczególnego zainteresowania wychowaniem syna, uciekając od codziennych problemów w długie trasy koncertowe. Najbliższym druhem Takitaniego juniora stała się więc samotność, z którą nauczył się żyć, ba! oswoił ją do tego stopnia, że z trudem przychodziło mu zaakceptować pojawienie się w jego życiu innych ludzi. A jednak pewnego dnia poznaje kobietę, która potrafi skruszyć mur oddzielający go od świata. Piękna Eiko (w którą wcieliła się aktorka i walcząca przez długie lata z anoreksją wzięta modelka Rie Miyazawa) daleka jest od ideału, ale ma w sobie to coś, co sprawia, że Tony po raz pierwszy w życiu pragnie dzielić z kimś codzienne troski. Los jednak nie ma wcale zamiaru im sprzyjać… Ichikawa nakręcił film bardzo eteryczny; dialogi ograniczył do minimum, oddając głos wszechwiedzącemu narratorowi. Co dzięki temu osiągnął? Nierzeczywistość świata przedstawionego. Stworzył bohaterów, co do których możemy mieć wątpliwości, czy w ogóle istnieją. Którzy lada chwila mogą rozpłynąć się we mgle. Mimo tej nierealności, w ślad za Murakamim, reżyser przekazał też pewną prawdę na temat stanu umysłu Japończyków, którzy dorastali z brzemieniem okupacji amerykańskiej na barkach (vide imię nadane Tony’emu pod wpływem jankeskiego żołnierza). „Tony Takitani” największe laury zebrał na festiwalu filmowym w Locarno w 2004 roku, gdzie zgarnął nagrody jury oraz FIPRESCI, ale na Złotego Lamparta już nie zasłużył. I słusznie, bo aż tak zachwycającym dziełem mimo wszystko nie jest.
koniec
31 października 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja ogląda: Grudzień 2012 (DVD i BR)
— Sebastian Chosiński, Krystian Fred, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Listopad 2012 (DVD i Blu-Ray)
— Sebastian Chosiński, Krystian Fred, Jakub Gałka, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Czerwiec 2012
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Mateusz Kowalski, Alicja Kuciel, Małgorzata Steciak, Agnieszka Szady

Tym razem na Gapcia nie liczcie
— Konrad Wągrowski

Giń, amerykański nastolatku!
— Ewa Drab

I co teraz, chłopie?
— Patrycja Rojek

Strachy z lamusa?
— Grzegorz Fortuna

Błoto i stare koronki
— Mateusz Kowalski

Kot ma wielkie oczy
— Konrad Wągrowski

Filmy Nowych Horyzontów 2011 (2/3)
— Ewa Drab, Karol Kućmierz, Urszula Lipińska, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Zuzanna Witulska

Z tego cyklu

Marzec 2018 (2)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski

Marzec 2018 (1)
— Piotr Dobry, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Luty 2018 (2)
— Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Luty 2018 (1)
— Marcin Mroziuk, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Styczeń 2018 (1)
— Jarosław Loretz

Grudzień 2017 (4)
— Konrad Wągrowski

Grudzień 2017 (3)
— Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Grudzień 2017 (2)
— Sebastian Chosiński

Grudzień 2017 (1)
— Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Listopad 2017 (3)
— Jarosław Loretz, Kamil Witek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.