Zapraszamy do kolejnej edycji przeglądu krótkich recenzji filmowych.
Esensja ogląda: Kwiecień 2016 (2)
[ - recenzja]
Zapraszamy do kolejnej edycji przeglądu krótkich recenzji filmowych.
Niewygodna prawda(2015, reż. James Vanderbilt)
Dziennikarstwo przez duże D ma we współczesnym kinie nienajgorszy okres. Po oscarowym „Spotlight” na rodzimych ekranach gości „Niewygodna prawda” Jamesa Vanderbilta, ukazująca kolejną fazę odchodzenia czwartej władzy od ideałów i zasad wypracowanych jeszcze za czasów wielkiego Edwarda Murrowa. W „Niewygodnej…” dziennikarze legendarnego i flagowego programu CBS „60 minut”, pod przewodnictwem Mary Mapes(Cate Blanchett) tropią przebieg służby w Gwardii Narodowej ówcześnie urzędującego prezydenta George’a W. Busha. W świetle odnalezionych podczas researchu dokumentów odbiega ona od jakichkolwiek militarnych standardów. Jest rok 2004, podniosła atmosfera walki z terroryzmem na wszelkich frontach już dawno przestała być atutem, i gdyby nie późniejsze kontrowersje co do autentyczności odnalezionych materiałów, rzucenie mocno niekorzystnego światła na głównego dowodzącego armii USA mogłoby kosztować Busha reelekcję na drugą kadencję prezydentury. W filmie Vanderbilta nie ma miejsca na wyważanie racji. W odpowiedzi na postawione dwa kluczowe pytania: czy dokumenty faktycznie zostały sfabrykowane i o słabnącą pozycją wnikliwego i stającego pod prąd dziennikarstwa wobec dzisiejszej tabloidowej pogoni za łatwą sensacją, sugerowana jest jedynie słuszna wersja historii. Zresztą w zgodzie ze źródłowym materiałem bazującym na książce Mapes, o wydarzeniach wokół „dokumentów Kiliana” mówi się tu tylko z jednej perspektywy i trochę szkoda, że Vanderbilt wykorzystując scenariusz jako nowe medium opowiedzenia kontrowersyjnej historii, nie wzbogacił go o więcej niż jedno spojrzenie. Nie zmienia to jednak faktu, że reżyserski debiut scenarzysty m.in. „Zodiaka” to wartki dramat w rytmie pośpiesznie prowadzonego dziennikarskiego śledztwa, w którym obrazowo odmalowuje się reguły panujące w dzisiejszym dziennikarstwie. Sensacja stoi przed rzetelnością, brutalne prawa komercyjnego rynku nad docieraniem do prawdy, a ochrona dobrego imienia medialnej korporacji przed atakami z innych stron winna być niejako wpisana w przykazania każdego dziennikarza. Bowiem polityka, zależności i układy to punkt wyjścia każdego, kto marzy o wybiciu się w jakimkolwiek prasowo-telewizyjnym medium. I jak tu skutecznie walczyć z propagandową tubą?
O-jej. Przylecieli roboty na Ziemię, wzięli od niemowlęcia po starca w swoje metalowe rączęta i nawiercili im u nasady czaszki długie na pięć i szerokie na dwa centymetry otwory, po czym wsadzili w nie metalowe gizma z żaróweczkami. A następnie kazali wszystkim ludziom – pięciu miliardom – siedzieć grzecznie w domu i oglądać w tv komunikaty. Kto roznosi ludziom żywność? Tzw. ochotnicy. Ilu ich jest? Garstka. Skąd biorą żywność? Ze scenariusza. Kto – za przeproszeniem – gówna wywozi, skoro z domu wyjść nie wolno od czterech lat? Na co nadzorcom ochotników przyobiecane przez roboty setki mil kwadratowych gruntu, skoro nie będzie cywilizacji po odlocie robotów? Któż tam wie… Ten film jest jest jak rzeszoto – logika wycieka każdą możliwą sceną, zostawiając bezsens, koślawą psychologię postaci, tandetnie animowane roboty rozmaitego sortu oraz niesmak z gry Bena Kingsleya, który za punkt honoru przyjął pokazanie widzom, jak bardzo żałuje udziału w tym żenującym przedsięwzięciu. W fabularnej potrawce z gumofilców, starych skarpet i niklowanych dekli daje się jednak odłowić od czasu do czasu sympatyczny koncept, a i nuda zbyt mocno podczas seansu nie doskwiera. Można też zobaczyć, jak wygląda dzisiaj Gillian Anderson. I to chyba wszystko z „zalet” tego tworu, prawem kaduka puszczonego swego czasu do kinowej dystrybucji…
Mężczyzna idealny(2015, reż. Yann Gozlan)
Sebastian Chosiński [60%]
Był kiedyś taki polski niemy film – oparty na powieści Stanisława Przybyszewskiego „Mocny człowiek” (1929) Henryka Szaro. Jego bohater, Henryk Bielski, kiepski pisarz, marzący jednak o sławie i bogactwie, morduje swego kolegę po fachu, Jerzego Górskiego, a zabrany z jego mieszkania rękopis powieści wydaje pod własnym nazwiskiem. Książka robi furorę, a Henryk zdobywa to, na czym tak bardzo mu zależało. Nie potrafi jednak poradzić sobie z trawiącymi go wyrzutami sumienia. „Mężczyzna idealny” Yanna Gozlana (to drugi pełnometrażowy obraz w jego dorobku) podejmuje podobny temat. Ale tylko „podobny”, fabuła różni się bowiem w szczegółach. Za podstawę scenariusza, napisanego do spółki z Guillaume’em Lemansem, Gozlan wziął dwie książki: „Le mort saisit le vif” (1942) Henriego Troyata (a w zasadzie Lwa Tarasowa, ponieważ autor był emigrantem z Rosji) oraz „Lila, Lila” (2004) Szwajcara Martina Sutera. Główną postacią dramatu uczynił Mathieu Vasseura (w tej roli Pierre Niney, odtwórca tytułowej roli w biograficznej opowieści „Yves Daint Laurent”), młodego mężczyznę, który od paru lat próbuje swych sił jako prozaik. Nic mu jednak nie wychodzi; kolejne powieści, które śle do wydawnictw, są odrzucane; w efekcie musi utrzymywać się z kiepsko płatnych dorywczych prac. Aż pewnego dnia uśmiecha się do niego szczęście. Sprzątając mieszkanie po zmarłym staruszku, znajduje rękopis, w którym opisał on swoją służbę wojskową w Algierii w latach 50. XX wieku. Mathieu bez zastanowienia zabiera oprawiony w skórę zeszyt, a potem przepisuje go i pod własnym nazwiskiem proponuje wydawcy. Recenzje są entuzjastyczne; książka ukazuje się pod tytułem „Czarny piasek” i czyni z Vasseura gwiazdę współczesnej literatury francuskiej. To z kolei otwiera mu drogę do znajomości z krytyczką Alice Fursac (gra ją Ana Girardot, czyli Sophie z „Poza wszelkim podejrzeniem”), która pochodzi z bardzo bogatej i wpływowej rodziny. Problemy zaczynają się pojawiać, kiedy wydawca, kredytujący Mathieu przez kolejne dwa lata, stanowczo domaga się od niego następnej książki. Ale i to tak nic w porównaniu z pojawieniem się w jego życiu tajemniczego człowieka, który podaje się za towarzysza broni zmarłego weterana z Algierii. Gozlan umiejętnie pokazuje, jak młodzian o narcystycznym usposobieniu, żądny popularności, pogrąża się w psychicznej degrengoladzie, by ratować iluzję szczęśliwego życia. Jego los zatacza tym samym wielkie koło, co z kolei skłania widza do postawienia sobie kilku istotnych pytań natury moralnej. I w tym momencie wracamy tak naprawdę do punktu wyjścia – polskiego filmu sprzed prawie dziewięćdziesięciu lat.
Sebastian Chosiński [70%]
Trzeci pełnometrażowy film fabularny francuskiego reżysera Cédrika Angera to całkiem udane połączenie dramatu psychologicznego z thrillerem policyjnym. Opowiada on, opartą na faktach, historię Alaina Lamare’a, żandarma, który pomiędzy majem 1978 a kwietniem 1979 roku w pikardyjskim departamencie Oise na północy kraju zamordował (bądź usiłował zamordować) kilka nastoletnich kobiet. Jego przypadek opisali przed kilkunastoma laty dwaj dziennikarze śledczy, Yvan Stefanovitch oraz Martine Laroche; Anger, tworząc scenariusz „Poza wszelkim podejrzeniem”, oparł się właśnie na ich książce. Przy okazji zmienił personalia i wiek głównego bohatera, ale poza tym starał się pozostać wierny faktom. Główną postacią dramatu jest mniej więcej czterdziestoletni Franck Neuhart (gra go Guillaume Canet, znany z „Niebiańskiej plaży”, „Nieba nad Saharą” czy „Lepszego życia”), oficer żandarmerii, którego życie osobiste i zawodowe to w ostatnim czasie pasmo udręk. Opuszczony przez kobietę, marzy o tym, by wyjechać z Francji, ale jego kolejne podania o zgodę na pracę za granicą zostają odrzucone. W efekcie narasta w nim frustracja, która w połączeniu z nieunormowanym życiem seksualnym sprawia, że Franck – na co dzień cichy, spokojny i sympatyczny – zamienia się w potwora, mordującego młode dziewczyny. Jako żandarm, przez nikogo – przynajmniej do czasu – niepodejrzewany bierze udział w polowaniu na… siebie samego. Wykazuje się przy tym wielką odpornością psychiczną, choć przychodzi taki moment, gdy sytuacja zaczyna mu się wymykać spod kontroli. Anger nie ukrywa, kto jest sprawcą zbrodni – widz dowiaduje się tego już w pierwszych minutach filmu. Dzięki temu reżyser może skupić się na aspekcie psychologicznym sprawy, coraz głębiej wnikając w skomplikowaną psychikę zabójcy. Sposób, w jaki Neuhart zostaje przedstawiony, sprawia, że zaczynamy mu wręcz współczuć. Jesteśmy skutecznie wodzeni za nos; niemal zmuszani do kibicowania Franckowi, by wreszcie ustatkował się i stworzył udany związek z prasującą mu koszule za pieniądze Sophie (w tej roli Ana Girardot z „Mężczyzny idealnego”). Ale, jak wiadomo, ta historia nie może mieć pozytywnego zakończenia.