Batman na zasłużonej emeryturze [Jay Oliva „Batman DCU: Mroczny rycerz - Powrót, czesc 1” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Kiedy w 1986 roku Frank Miller opublikował „Powrót Mrocznego Rycerza”, odmienił świat komiksowego Batmana. Choć należy podkreślić fakt, że nie tyle chodziło o postać Człowieka-Nietoperza, ile o rewolucyjną, jak na tamte czasy, formę narracji. Ponad ćwierć wieku później na podstawie komiksu powstał film animowany Jaya Olivy, który już tak nowoczesne się nie wydaje. Ba! jego plusem jest zachowany klimat lat 80. XX wieku.
Batman na zasłużonej emeryturze [Jay Oliva „Batman DCU: Mroczny rycerz - Powrót, czesc 1” - recenzja]Kiedy w 1986 roku Frank Miller opublikował „Powrót Mrocznego Rycerza”, odmienił świat komiksowego Batmana. Choć należy podkreślić fakt, że nie tyle chodziło o postać Człowieka-Nietoperza, ile o rewolucyjną, jak na tamte czasy, formę narracji. Ponad ćwierć wieku później na podstawie komiksu powstał film animowany Jaya Olivy, który już tak nowoczesne się nie wydaje. Ba! jego plusem jest zachowany klimat lat 80. XX wieku.
Jay Oliva ‹Batman DCU: Mroczny rycerz - Powrót, czesc 1›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Batman DCU: Mroczny rycerz - Powrót, czesc 1 | Tytuł oryginalny | Batman: The Dark Knight Returns, Part 1 | Reżyseria | Jay Oliva | Scenariusz | Bob Kane, Frank Miller, Klaus Janson, Bob Goodman, Bill Finger, Jerry Robinson, John Sikela | Obsada | Peter Weller, Ariel Winter, David Selby, Wade Williams, Carlos Alazraqui, Dee Bradley Baker, Paget Brewster, Maria Canals-Barrera | Muzyka | Christopher Drake | Rok produkcji | 2012 | Czas trwania | 76 min | Gatunek | akcja, animacja, przygodowy | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Przyznajmy uczciwie: komiksowy „Powrót Mrocznego Rycerza”, choć ceniony przez krytyków, nie jest wcale uznawany za najwybitniejszy album o Batmanie. Zaproponowany przez Franka Millera styl narracji był bowiem tyleż nowatorski (dla jednych), co irytujący (dla drugich). Ceną, jaką autor musiał w wielu momentach zapłacić za innowacyjność, była utrata mrocznego (gotyckiego) klimatu, jak również zerwanie z linearnością fabuły, co rusz rwanej wstawkami z telewizyjnych wiadomości. Opowieść Millera ukazała się pierwotnie w czterech zeszytach wydanych pomiędzy lutym a czerwcem 1986 roku. Przyglądając się im bliżej, można jednak dojść do wniosku, że w zasadzie są to dwie powiązane ze sobą rozbudowane historie. I tak też postanowili potraktować je twórcy animowanej wersji „Powrotu…”, którzy – zamiast jednego – nakręcili dwa, mające premierę w odstępie czterech miesięcy, filmy. Część pierwsza trafiła do sprzedaży we wrześniu 2012, a druga – w styczniu 2013 roku. Scenariusz filmu wyszedł spod ręki Boba Goodmana, który oprócz animacji ma także swój udział w powstaniu takich aktorskich seriali, jak fantastycznonaukowy „Magazyn 13” (2009-2014) oraz opowiadający o perypetiach mieszkającego współcześnie w Nowym Jorku Sherlocka Holmesa kryminalny „Elementary” (2012-2017). Reżyserem „Powrotu…” (obu części) jest natomiast zaprawiony w produkcji superbohaterskich „kreskówek” Jay Oliva, twórca powstałych we współpracy z innymi: „Doktora Strange’a” (2007), „Next Avengers: Heroes of Tomorrow” (2008) czy „Green Lantern: Szmaragdowi wojownicy” (2011) oraz – zrealizowanych już w pełni samodzielnie – „Liga Sprawiedliwości: Wojna” (2014), „Batman kontra Robin” (2015) i „Batman: Bad Blood” (2016). Ale nie można zapominać również o „Ataku na Arkham” (2014), który swoimi nazwiskami podpisali Oliva i Ethan Spaulding, reżyser omawianego nie tak dawno na naszych łamach całkiem udanego „ Syna Batmana” (2014). Filmowy „Powrót…” jest bardzo wierną adaptacją komiksu. Kto więc czytał dzieło Franka Millera (i na dodatek ma je dobrze w pamięci), będzie wiedział, czego się spodziewać. I na pewno nic go nie zaskoczy. Co oczywiście nie oznacza, że seans nie sprawi mu przyjemności. Przejdźmy jednak do fabuły. Mija właśnie dziesięć lat od zniknięcia Batmana. Samozwańczy obrońca Gotham tak samo nagle jak pojawił się na ulicach miasta, rozpłynął się w niebycie, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Miało to związek z tragiczną śmiercią Jasona Todda, jednego z Robinów, która przelała czarę goryczy i sprawiła, że starzejący się Bruce Wayne postanowił przejść na emeryturę. Pamięć o Mrocznym Rycerzu zaczęła powoli zanikać – do tego stopnia, że młode pokolenie żyje teraz w przeświadczeniu, iż Batman to postać… legendarna. Z nieobecności Mrocznego Rycerza korzystają głównie przestępcy, a zwłaszcza coraz bardziej zuchwały, terroryzujący mieszkańców Gotham dwadzieścia cztery godziny na dobę, gang Mutantów. Nie ma dnia, by stacje telewizyjne nie donosiły o kolejnych aktach przemocy. Bruce Wayne w tym czasie, choć oczywiście nie codzienne, popija wino z również zbliżającym się do emerytury komisarzem Jimem Gordonem i bierze udział w wyścigach samochodowych. Bawi się również w hojnego filantropa; między innymi finansuje leczenie psychiatryczne i operację twarzy byłego prokuratora Harveya Denta, od lat zamkniętego w Azylu Arkham. W pewnym sensie właśnie dzięki jego wsparciu Dent – zdrowy już na umyśle (tak przynajmniej twierdzą lekarze) – może opuścić szpital i zacząć nowe, normalne życie. Jedno tylko pozostaje w życiu Wayne’a niezmienne – dręczące go koszmary. Wciąż nie może pogodzić się zarówno z bezsensowną śmiercią swoich rodziców, jak i tragedią, która spotkała Jasona. To w połączeniu z coraz bardziej alarmistycznymi relacjami mediów sprawia, że Wayne postanawia w końcu zrezygnować z wygodnego życia miliardera (a może już nawet bilionera) i na nowo przywdziać czarny kostium Nietoperza. Dzieje się to w najlepszym momencie, albowiem z jednej strony charyzmatyczny Lider Mutantów grozi, że opanuje miasto i przy okazji zabije stojącego mu na drodze do władzy nad Gotham Jima Gordona (co już wróży źle), z drugiej zaś – znika gdzieś uwolniony z Arkham Two Face (co każe się domyślać, że szykuje coś nawet jak na niego wyjątkowo paskudnego). Jakby tego było mało, burmistrz postanawia pozbyć się komisarza i zastąpić go osobą wrogą Batmanowi. Mroczny Rycerz nie dość, że musi borykać się z problemami natury fizycznej (jest przecież o dziesięć lat starszy!), to jeszcze może z dnia na dzień stracić najważniejszego sojusznika w szeregach policji. Bob Goodman starał się z wielkim pietyzmem zaadaptować na potrzeby filmu fabułę wymyśloną przez Franka Millera, a swoje dorzucił jeszcze Jay Oliva i cała grupa animatorów, którzy dołożyli starań, abyśmy oglądając „Powrót…”, myśleli, że to film powstały nie w drugiej dekadzie XXI wieku, lecz trzydzieści lat wcześniej. O tych ciągotkach świadczy przede wszystkim strona graficzna filmu, przywodząca na myśl animacje w stylu lat 80., trochę toporne (wystarczy przyjrzeć się kanciastym fizjonomiom bohaterów), ale mające za to posmak retro. Z epoki jest też – a raczej tak brzmi – ścieżka dźwiękowa autorstwa Christophera Drake’a (specjalisty od soundtracków do gier komputerowych), pełna syntezatorowo-popowych brzmień w stylu Johna Carpentera z takich obrazów, jak „Ucieczka z Nowego Jorku” (1981), „Książę ciemności” (1987) czy „Oni żyją” (1988). W filmie jest ona niestety dość mocno schowana, ale jeżeli komuś przypadnie do gustu, zawsze może zaopatrzyć się w wydane przez WaterTower Music płyty kompaktowe. Podsumowując: komiksowy „Powrót…” arcydziełem mimo wszystko nie był, trudno zatem oczekiwać tego od animacji Olivy. Kilka elementów może jednak przypaść widzom do gustu, jak chociażby scena pojedynku Batmana (notabene mówiącego głosem Petera Wellera, aktora znanego chociażby z dwóch części „RoboCopa” i „Nagiego lunchu”) z Liderem Mutantów czy opancerzony batmobil, którym można by się udać nawet na prawdziwą wojnę.
|