Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grigorij Aleksandrow
‹Wołga, Wołga›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWołga, Wołga
Tytuł oryginalnyВолга-Волга
Dystrybutor Epelpol
ReżyseriaGrigorij Aleksandrow
ZdjęciaWłodzimierz Nielsen, Borys Pietrow
Scenariusz
ObsadaLubow Orłowa, Igor Iljińskij, Paweł Olieniew, Andriej Tutyszkin, Władimir Wołodin, Maria Mironowa
MuzykaIzaak Dunajewski
Rok produkcji1938
Kraj produkcjiZSRR
CyklKlasyka Kina Radzieckiego
Czas trwania104 min
EAN5908223772702
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Ulubiona komedia Stalina
[Grigorij Aleksandrow „Wołga, Wołga” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Grigorij Aleksandrow – dawny współpracownik Siergieja Eisensteina – przeszedł do historii kinematografii radzieckiej jako autor bezpretensjonalnych komedii muzycznych kręconych w latach 30. i 40. XX wieku na zlecenie samego Józefa Stalina. Jedną z najpopularniejszych była „Wołga – Wołga”, opowieść o dwóch rywalizujących ze sobą zespołach muzycznych, zmierzających do Moskwy na olimpiadę sztuki amatorskiej.

Sebastian Chosiński

Ulubiona komedia Stalina
[Grigorij Aleksandrow „Wołga, Wołga” - recenzja]

Grigorij Aleksandrow – dawny współpracownik Siergieja Eisensteina – przeszedł do historii kinematografii radzieckiej jako autor bezpretensjonalnych komedii muzycznych kręconych w latach 30. i 40. XX wieku na zlecenie samego Józefa Stalina. Jedną z najpopularniejszych była „Wołga – Wołga”, opowieść o dwóch rywalizujących ze sobą zespołach muzycznych, zmierzających do Moskwy na olimpiadę sztuki amatorskiej.

Grigorij Aleksandrow
‹Wołga, Wołga›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWołga, Wołga
Tytuł oryginalnyВолга-Волга
Dystrybutor Epelpol
ReżyseriaGrigorij Aleksandrow
ZdjęciaWłodzimierz Nielsen, Borys Pietrow
Scenariusz
ObsadaLubow Orłowa, Igor Iljińskij, Paweł Olieniew, Andriej Tutyszkin, Władimir Wołodin, Maria Mironowa
MuzykaIzaak Dunajewski
Rok produkcji1938
Kraj produkcjiZSRR
CyklKlasyka Kina Radzieckiego
Czas trwania104 min
EAN5908223772702
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Dzisiaj nazwisko Grigorija Wasiliewicza Aleksandrowa – wespół z aktorką Lubow Orłową (prywatnie żoną reżysera) oraz kompozytorem Izaakiem Dunajewskim – kojarzone jest przede wszystkim z realizowanymi w czasach stalinowskiego „kultu jednostki” komediami muzycznymi, nawiązującymi formą i stylem do popularnych w tamtych czasach na całym świecie hollywoodzkich musicali. „Świat się śmieje” (w oryginale „Wiesiołyje riebjata”, 1934) oraz „Wołga – Wołga” (1938) biły w Związku Radzieckim rekordy popularności, czyniąc z autorów tych filmów nieomal bożyszcza sowieckiej kinematografii. Mało kto jednak pamięta, że pochodzący z prowincjonalnego – jak na rosyjskie warunki oczywiście – Jekaterynburga (w Kraju Rad nazywanego Swierdłowskiem) Aleksandrow pierwsze kroki stawiał na scenie Proletkultu, awangardowego teatru, którego jednym z reżyserów był Siergiej Eisenstein. Obu twórców połączyła przyjaźń i artystyczna współpraca trwająca przez długie lata. Razem pracowali przy „Strajku” (Grigorij Wasiliewicz jako aktor), „Pancerniku Potiomkinie” (jako asystent reżysera), wreszcie przy „Październiku” oraz „Starym i nowym” (które podpisał już wspólnie z Eisensteinem). Razem też wyjechali w 1929 roku do Europy Zachodniej, a następnie Stanów Zjednoczonych i Meksyku, gdzie zetknęli się z najwybitniejszymi twórcami Hollywood. To właśnie wtedy Aleksandrow miał okazję przyjrzeć się amerykańskim musicalom, których formułę, dopasowaną oczywiście do nowych – czytaj: postępowych – treści przeniósł na grunt radziecki. Po wymuszonym przez Stalina powrocie do ojczyzny drogi Grigorija Wasiliewicza i Eisensteina zaczęły się rozchodzić. Ten pierwszy podjął dość ryzykowną grę z Wielkim Wodzem, z jednej strony realizując kolejne – zarówno dokumentalne, jak i fabularne – filmy na jego zlecenie i pod jego kontrolą, z drugiej – starając się zachować artystyczną autonomię, co z biegiem czasu okazywało się coraz trudniejsze.
„Świat się śmieje” – najsłynniejsza komedia Aleksandrowa i zarazem jeden z najpopularniejszych radzieckich filmów w historii kinematografii Kraju Rad – powstał z bezpośredniej inspiracji Stalina. O jego wielkim sukcesie zdecydował przede wszystkim wartki scenariusz, wpadające w ucho piosenki oraz rozbrzmiewający z ekranu jazz. Film miał też jednak swoją ponurą tajemnicę. W trakcie jego realizacji w 1933 roku aresztowani zostali przez NKWD (za antypaństwowe satyryczne i parodystyczne wiersze) dwaj współautorzy scenariusza – Nikołaj Erdman oraz Władimir Mass. Zamiast więc cieszyć się zasłużoną sławą, Erdman wywieziony został najpierw do Jenisejska, a następnie Tomska. Dopiero po trzech latach pozwolono mu wrócić do europejskiej części Rosji. Zamieszkał wówczas między innymi w Kalininie (dzisiejszym Twerze), później zaś w Riazaniu. Umożliwiło mu to jednak podjęcie dalszej współpracy z Aleksandrowem, w efekcie czego stał się współscenarzystą „Wołgi – Wołgi”. W międzyczasie Grigorij Wasiliewicz zrealizował następną komedię muzyczną – „Cyrk” (1936). Pod nieobecność Erdmana autorami scenariusza byli wyśmienici pisarze Ilja Ilf, Jewgienij Pietrow oraz Walentin Katajew (rodzony brat Pietrowa). Tyle że w trakcie pracy nad filmem reżyser dokonał tak daleko idących zmian w jego treści, że pisarskie trio postanowiło ostatecznie wycofać swoje nazwiska z napisów początkowych. I chyba nie żałowali później swojej decyzji. Film spotkał się bowiem z krytyką władz. Towarzyszowi Stalinowi najbardziej nie podobał się fakt, że główną bohaterką była… Amerykanka. Dlatego też kiedy Grigorij Wasiliewicz przystąpił do kręcenia „Wołgi – Wołgi”, Ojciec Narodu żywo interesował się postępem prac. Na bieżąco śledził zmiany scenariusza, a ponoć nawet sam zmieniał tekst słynnej „Pieśni o Wołdze”. Nie powinno to dziwić, bo przecież w młodości Stalin był – ponoć całkiem niezłym – poetą. Jego wiersze ukazały się nie tylko w czasopiśmie „Iweria” („Gruzja”), ale również w antologii poezji gruzińskiej, którą w końcu XIX wieku przygotował uznawany za największego poetę tego narodu książę Ilja Czawczawadze.
Akcja filmu rozpoczyna się w prowincjonalnym, położonym nad tytułową rzeką, Miełkowodzku. Życie płynie tam wyjątkowo radośnie, na co olbrzymi wpływ ma fakt, że zdecydowana większość mieszkańców jest artystycznie utalentowana. Działa chór śpiewający pieśni ludowe, orkiestra grająca muzykę klasyczną oraz zespoły taneczne, nie brakuje też zdolnych artystów ludowych, nawet dzieci w przedszkolu śpiewają i pląsają, jakby dopiero co wyszły z próby w Teatrze Bolszoj. Nie wszystkim jednak w smak są oddolne inicjatywy. Kompletnym brakiem zrozumienia dla potrzeb obywateli Miełkowodzka wykazuje się tępy biurokrata i karierowicz, kierownik zakładu produkującego bałałajki, towarzysz – choć, biorąc pod uwagę jego postawę, zdecydowanie na ten zaszczytny tytuł nie zasługuje – Bywałow. Kiedy z Moskwy dociera do niego telegram z prośbą o skierowanie miejscowego zespołu na olimpiadę dla artystów-amatorów, każe odpowiedzieć krótko, że „nie może uczestniczyć we współzawodnictwie z powodu braku talentów”. Wywołuje to niemal bunt mieszkańców, którzy gotowi są wybrać się do stolicy nawet wbrew Bywałowowi. Na to jednak nie może on pozwolić i wreszcie ulega. Organizuje też parowiec, którym ekipa ma dopłynąć na olimpiadę. Szybko jednak rodzi się problem, kto ma reprezentować region w Moskwie. Chór, w którym śpiewa listonoszka Dunia Pietrowa, przez przyjaciół nazywana Striełką, czy zespół muzyki klasycznej, w którym gra zakochany w niej rachmistrz z fabryki bałałajek Alosza Trubyszkin? Młodzi, choć wzdychają do siebie głęboko, nie potrafią zawrzeć kompromisu. Alosza gardzi muzyką ludową i w pierwszym odruchu wyśmiewa nawet zaśpiewaną mu przez Striełkę pieśń, która notabene stanie się motywem przewodnim całego filmu. Dunia też zresztą nie pozostaje mu dłużna – śmieje się z jego instrumentu oraz poważnego, oderwanego od codziennego życia w Kraju Rad repertuaru (Wagnera, Schuberta, Beethovena). W efekcie dochodzi między nimi do kłótni. Rozstrzyga ją Bywałow, który postanawia zabrać na parowiec „Jesiotr” jedynie zespół ze swego resortu, czyli Aloszę i jego kompanów. Ambitna Striełka jednak nie rezygnuje; jej chór, wspomagany przez ludowych muzyków, rusza do Moskwy na własną rękę trochę inną drogą. Obie ekipy spotkają się niebawem na Wołdze, co stanie się zalążkiem wielu następnych perypetii.
„Wołga – Wołga” to mariaż musicalu i komedii romantycznej. Wszystko musi więc zmierzać prosto do szczęśliwego finału. Nawet jeżeli w trakcie bohaterom rzucane będą pod nogi kłody, widz ani przez chwilę nie będzie miał wątpliwości, że ostatecznie i tak zwycięży miłość. Miłość i socjalizm, reprezentowany w filmie przez siłę kolektywu. Nie jest bowiem wielką tajemnicą, że w drodze do Moskwy dojdzie ostatecznie do połączenia obu zespołów, które w finale wspólnie wykonają „Pieśń o Wołdze”. Spora część akcji rozgrywa się na rzece. I choć przygód Striełka i Alosza przeżyją całą masę, ta część obrazu będzie się, niestety, nieco dłużyć. Kilka udanych gagów i zabawnych dialogów to będzie bowiem zbyt mało, by przez cały czas utrzymać odpowiednie napięcie. Uczucie znużenia spotęguje również powtarzany w nieskończoność muzyczny motyw przewodni. Dla kompozytora Izaaka Dunajewskiego zapewne interesującym wyzwaniem było parokrotne przerabianie melodii i zmienianie aranżacji, jednak dla widza, który słyszy ją po raz któryś z kolei – nawet jeżeli w nieco zmienionej formie i z trochę innym tekstem – takie atrakcyjne już to nie jest. Tym bardziej że sama pieśń, choć zrobiła furorę, nie zalicza się mimo wszystko do najwybitniejszych osiągnięć Dunajewskiego… Cały film jest zresztą bardzo nierówny. Może wynikało to z ingerencji w scenariusz – choćby samego Stalina – jeszcze w trakcie realizacji obrazu, a może sami twórcy nie potrafili wyzwolić się z gorsetu nałożonego im przez władzę i, bojąc się odrzucenia, rezygnowali z niektórych, zwłaszcza bardziej nowatorskich, pomysłów. Skutek jest taki, że fragmenty bardzo zabawne, do których bezsprzecznie zaliczyć należy sceny z nadętym Bywałowem, przeplatają się z wyjątkowo schematycznymi i drażniącymi swym moralizatorstwem. W dialogach nie brakuje też odniesień do radzieckiej rzeczywistości Anno Domini 1938. Z perspektywy czasu, gdy wiadomo już dobrze, co wtedy się działo w Związku Radzieckim, należy je odczytywać jako wyjątkowo niesmaczne i cyniczne. Choć twórcy filmy mogli sobie z tego nie do końca zdawać sprawę.
Film wszedł na ekrany w kwietniu 1938 roku i przedstawiał świat, który w rzeczywistości – poza wszechobecną propagandą – nie istniał. „Beztroscy” mieszkańcy Kraju Rad w tym samym czasie, gdy rodziła się i kwitła miłość Striełki i Aloszy, poddawani byli bezlitosnemu terrorowi, rozpętanemu przez Stalina w 1934 roku po dokonanym na jego osobiste zlecenie zabójstwie Siergieja Kirowa. Najstraszniejsze był jednak właśnie lata 1937-38, kiedy to – według, zazwyczaj zaniżonych, danych szacunkowych – w Związku Radzieckim aresztowano nawet do 8 milionów ludzi, spośród których dużo ponad 3 miliony zostało rozstrzelanych bądź zmarło w łagrach. Poniekąd można więc zrozumieć, że obywatele sowieckiego „raju” masowo chodzili do kina na „Wołgę – Wołgę”. Ten film pozwalał im przynajmniej na półtorej godziny zapomnieć o straszliwym świecie, w którym żyli. Inna sprawa, jak musieli się czuć realizatorzy tego dzieła, kręcący wesołą komedyjkę w kraju, który stał się jednym wielkim obozem koncentracyjnym. Co musiał myśleć Nikołaj Erdman, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej wciągał do płuc ostre syberyjskie powietrze? Jakie refleksje towarzyszyły drugiemu scenarzyście Michaiłowi Wolpinowi, który lata 1933-1937 spędził w łagrze na dalekiej północy Rosji?
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wystrzały, które wciąż jeszcze słychać
— Sebastian Chosiński

Kino totalitarne: Amerykanie – przyjaciele nazistów
— Sebastian Chosiński

Rewolucja – parowóz dziejów!
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.