Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Peter Jackson
‹Hobbit: Bitwa Pięciu Armii›

WASZ EKSTRAKT:
60,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułHobbit: Bitwa Pięciu Armii
Tytuł oryginalnyThe Hobbit: The Battle of the Five Armies
Dystrybutor Forum Film
Data premiery26 grudnia 2014
ReżyseriaPeter Jackson
ZdjęciaAndrew Lesnie
Scenariusz
ObsadaLuke Evans, Evangeline Lilly, Hugo Weaving, Cate Blanchett, Elijah Wood, Martin Freeman, Benedict Cumberbatch, Ian McKellen, Christopher Lee, Ian Holm, Andy Serkis, James Nesbitt
MuzykaHoward Shore
Rok produkcji2014
Kraj produkcjiUSA
CyklHobbit
Gatunekfantasy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Pacjent zmarł, po czym wstał jako zombie

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 »
Adam Kordaś: Problem z „Bitwą pięciu armii” widzę głównie w tym, że jest to najmniej autonomiczny, a przy tym najbardziej monotematyczny film z całej sagi Jacksona. Myślę, że gdyby z „Pustkowia Smauga” i „Bitwy pięciu armii” zmontować jeden obraz, ogólne wrażenie byłoby o wiele lepsze – oczywiście trochę akrobacji i maślanych spojrzeń by wyleciało, ale można by je przecież dodać do „wersji reżyserskiej”. A tak, właściwie poza smoczym początkiem domykającym „Pustkowie Smauga” i zakończeniem spinającym w całość „Hobbita” z „Władcą pierścieni”, dostajemy jedynie dłuuugą bitwę, którą starano się mniej lub bardziej udanie uczynić jak najbardziej efektowną tak w skali ogólnej, jak i w szczegółach – próbując przy tym przebić to, co widzowie zapewne już zobaczyli w trylogii „Władca pierścieni”. Abstrahując od zagadnień logiczno/taktycznych takiego starcia reżyserowi udało się ukazać istotę każdej wielkiej bitwy – chaos. Tylko że to niespecjalnie przysłużyło się filmowi… Wątek fabularny gdzieś się w tym chaosie gubi – bohaterowie walczą to tu, to tam, nijak nie ogarniając całości wydarzeń. Właściwie poza pojedynkami toczonymi ze znaczącymi przedstawicielami „ciemnej strony” przez Thorina i Legolasa, pozostali starają się jedynie jakoś przetrwać owo starcie. A bitwa jak to bitwa – sroży się, trup się ściele gęsto, aż nagle okazuje się, że to już koniec, bo jedna ze stron wzięła nogi za pas… Cóż, w prawdziwym świecie nie raz się zdarzało, że po bitwie obie strony wiały w przeciwnych kierunkach i zwycięstwo przypadało tej, która się pierwsza zatrzymała. Jest też kwestia celu całej tej rzezi – we „Władcy pierścieni” wieńcząca trylogię bitwa była „o wszystko” i każdy jej uczestnik na ekranie oraz każdy widz o tym wiedział. Bitwa pod Samotną Górą to starcie, z którego wielkiego znaczenia dla Śródziemia zdają sobie sprawę nieliczni jej uczestnicy (Gandalf), a i zapewne niewielu widzów. Bowiem na pierwszy rzut oka wygląda ona na festiwal chciwości krasnoludów, ludzi i elfów, na który bardzo energicznie wprosili się orkowie, tylko przypadkiem jednocząc owe trzy ludy (gotowe jeszcze chwilę wcześniej rzucić się sobie do gardeł). Tak więc chaos, w którym rozcieńczono już i tak marną fabułę tej części, to chyba główny zarzut. Mnie drażni też obecna już we „Władcy pierścieni” bojowa „mechaniczność” elfów porównywalna w „Bitwie…” tylko z podobnym zachowaniem krasnoludów – te niezliczone hufce wykonujące te same ruchy, jak dobrze zaprogramowane roboty, są wręcz przerażające. Tak jakby to były pozbawione indywidualności jakieś organizmy zbiorowe mające wspólną inteligencję. To paradoksalnie sprawia, że jakoś tak trudno się emocjonalnie zaangażować, widząc starcie tych „maszynek do zabijania” z podobnymi (choć jakby bardziej rozregulowanymi) „maszynkami do zabijania” drugiej strony. No i orły… Tyle zachodu i siekaniny, a tu one tak jak we „Władcy pierścieni” – wtem przylatują i zamiatają sytuację.
Beatrycze Nowicka: Też zwróciłam uwagę na oddziały elfów i ich idealną koordynację w przegrupowywaniu się, odwracaniu. Straszliwie sztucznie to wyglądało. Czytałam niedawno powieść fantasy „Tysiąc imion”, której autor inspirował się pamiętnikami żołnierzy z czasów wojen napoleońskich. Jest tam scena, gdzie oddział około setki nieprzeszkolonych ludzi ustawiony, nie pomnę w 3-4 rzędy, usiłuje wykonać jednocześnie zwrot i wszyscy zaczynają na siebie wpadać. Ja rozumiem, że elfy żyły tysiące lat (choć nie wiem, czy pożytkowały je na ćwiczenie musztry), ale nawet jeśli, to przecież niemożliwe jest, by setki wojowników poruszały się idealnie tak samo. Śmieszna była też scena (ktoś chyba wspomniał o niej wyżej), gdzie krasnoludy ustawiły mur tarcz, o który miała się rozbić orkijska armia, a elfy przeskoczyły po nich i hajda na wroga. Sensu w tym za grosz. Niezbyt epicka była też scena, gdzie krasnoludy zostają przyparte do bram Ereboru i wydaje się, że szala zwycięstwa przechyla się na stronę orków, a tu Thorin z kumplami wybiegają z krzykiem w kilkunastu naprzeciw przeważającemu liczebnie wrogowi i naraz losy bitwy się odmieniają.
Michał Kubalski: Ta scena była bardzo epicka. Ale w tym kiepskim znaczeniu – patetyczna, wyolbrzymiona, a połączona z kuzynowskim uściskiem i pogawędką – wręcz śmieszna.
Beatrycze Nowicka: Tu nie mogę nie wspomnieć o rozmowie, jaką prowadziliśmy ze znajomymi – koleżanka zauważyła bezsens tej sceny, na co znajomy rzucił uwagę o Spartanach (choć po prawdzie towarzyszy Leonidasa jednak było 300 i bronili wąskiego wąwozu). Na co usłyszał odpowiedź (zapewne odnoszącą się do filmu Zacka Snydera): „Ale wiesz, Spartanie, każdy jeden: sześciopak, majty z bobra i byli gotowi na wszystko.” Rechotaliśmy przez najbliższe kilka minut. A skoro już wypowiadam się na temat stroju: kiedy Thorin i jego towarzysze zawalili bramę i szykowali do obrony złota, z wielkim pietyzmem pozakuwali się w płytówki… by potem wyruszyć na bitwę w swoim zwyczajnym odzieniu. I racja – ta bitwa o złoto nie ma takiej siły oddziaływania, jak bitwa w „Powrocie króla”. Ot, rzezamy orki dla skarbu i PDków.
Hobbit

Peter Jackson
‹Hobbit: Niezwykła podróż›

WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułHobbit: Niezwykła podróż
Tytuł oryginalnyThe Hobbit: An Unexpected Journey
Dystrybutor Forum Film
Data premiery28 grudnia 2012
ReżyseriaPeter Jackson
ZdjęciaAndrew Lesnie
Scenariusz
ObsadaMartin Freeman, Ian McKellen, Hugo Weaving, Graham McTavish, William Kircher, James Nesbitt, Stephen Hunter, Stephen Fry, Adam Turner, Peter Hambleton, Ian Holm, Cate Blanchett, Orlando Bloom, Elijah Wood, Richard Armitage, Christopher Lee, Andy Serkis, Saoirse Ronan
MuzykaHoward Shore
Rok produkcji2012
Kraj produkcjiUSA
CyklHobbit
WWW
Gatunekfantasy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski: Mamy więc domknięte przeniesienie dwustustronicowej książeczki dla dzieci na blisko osiem godzin epickiego fantasy. Jak w sumie udał się cały ten przeszczep? Czy dobrym pomysłem było kręcenie „Hobbita” w poważniejszej poetyce „Władcy pierścieni"? Czy w ogóle była inna opcja?
Michał Kubalski: Wydaje mi się, że jeszcze dwa filmy byłyby do strawienia, zaś trzy to za dużo. Chociaż z drugiej strony mam wrażenie, że niektóre sceny z zakończenia „Bitwy Pięciu Armii” Jackson specjalnie zachował do rozszerzonej edycji (która z pewnością powstanie) – choćby to, co się stało ze skarbem Smauga czy objęcie władzy pod Górą przez Daina Żelazną Stopę. Billy Connolly jako Dain miał w kinowej wersji malutką rólkę, podejrzewam, że w wersji na płytach będzie to postać bardziej widoczna.
Czy dałoby się nakręcić „Hobbita” jako wesołą powiastkę łotrzykowską? Pewnie dałoby się. Pierwsza część „Hobbita” miała taki potencjał (krasnoludy u Bilba, awantura z trollami), ale szybko skręciła w stronę epickich starć i losów świata. Chęć powiązania całości i uwypuklenia sprawy Pierścienia przesądziła o kierunku całej ekranizacji.
Jakub Gałka: Można sobie gdybać, czy dałoby się, czy nie (oczywiście, że by się dało), ale chyba ważniejszy jest efekt. A pomijając jakość poszczególnych filmów, idea spójnej poetyki zdała egzamin w 100% – to jest ten sam świat, częściowo ci sami bohaterowie. Lubimy przecież wracać do tych miejsc, które znamy. Oczywiście o ile idea była słuszna, to już wykonanie poszło w stronę absurdu: kręcenie kolejnej trylogii (dzisiaj można już stwierdzić z całą pewnością, że trzy filmy to co najmniej o jeden za dużo), wciskanie na siłę wątków związanych z powrotem Saurona. Podsumowując: poetyka tak, ale już łączenie na siłę historii i wątków – zdecydowanie nie.
Beatrycze Nowicka: Mnie też poetyka pasowała. Co do trzech filmów – wydaje mi się, że byłoby możliwe nakręcenie udanej filmowej trylogii opartej na motywach z „Hobbita”, ale trzeba by naprawdę dobrych pomysłów na fabułę oraz udanego splecenia całkowicie wymyślonych wątków z wyprawą Thorina.
Konrad Wągrowski: Też się zgadzam, że zamysł prequela w zbliżonej stylistyce był dobry. Jackson jednak w takiej konwencji czuje się najlepiej, widzowie też pewnie niekoniecznie łyknęliby coś odstającego stylistycznie. Dało się to też zamknąć w trzech filmach i wcześniej nie miałem problemów z rozciąganiem opowieści. Myślę jednak, że przesadzono w długości – Jackson po prostu nie nadaje się na nowego Tolkiena, który dopisze nowe wątki spójne z całością i równie zajmujące. To nie powinny być trzy dwuipółgodzinne filmy, to mogłoby być trzy filmy stuminutowe. Wyleciałyby wtedy na siłę dodane wątki budzącego się Saurona (można by to ewentualnie zasugerować), królików Radagasta, Legolasa, który nie ma fabularnie większego sensu, a wyraźnie został wklejony, bo Orlando Bloom potrzebował powrotu do postaci, która niegdyś rozkręciła jego przygasającą obecnie karierę. Można by wtedy wywalić sceny efekciarskie – sandwormy, spadające kamienie, przeciągnięte walki z orkami, można by usunąć zbędne postacie (jak irytujący i nic nie wnoszący do całości Alfrid) i powstałoby dużo spójniejsze dzieło. Zdaje się zresztą, że fani zmontowali już czterogodzinnego „Hobbita” i jest to dzieło jako całość lepsze od oryginału.
Michał Kubalski: Przyznam, że jestem bardzo ciekaw efektu – bez Legolasa i Tauriel, ze skróconymi wątkami (np. walki z goblinami) i bez prologu. Ponoć w tej wersji historię napadu Smauga poznajemy razem z Bilbem z opowieści krasnoludów, a cały film skupia się na tym, na czym powinien – czyli na hobbicie i jego przemianie.
Beatrycze Nowicka: Alfrida faktycznie można by usunąć bez większej szkody dla całości. Ani ten humor nie jest najwyższych lotów (czy potrzebny), a tylko głupie się wydaje, że ktokolwiek powierza mu jakieś zadania. Objawienie się Saurona psuje wrażenie spójności, choć powiem, że scena jego manifestacji w części drugiej była jedną z najefektowniejszych w całym filmie.
Adam Kordaś: Mnie również odpowiada utrzymanie w „Hobbicie” spójnej stylistyki z „Władcą pierścieni”. Zresztą nie wyobrażam sobie innego podejścia – przecież w skali czasu dominującej w Śródziemiu (nieśmiertelne elfy, mocno długowieczne krasnoludy, ponad śmiertelni czarodzieje i nieumarłe zło) wyprawa Froda i drużyny pierścienia będzie miała miejsce dosłownie „chwilę” po przygodach Bilba, Gandalfa i „krasnoluda zbiorowego”. Zgadzam się też, że rozciągnięcie „Hobbita” aż w trylogię nie było najlepszym pomysłem artystycznym – choć pewnie niezłym marketingowym. Dwa filmy chyba by w zupełności wystarczyły – całość nabrałaby wtedy spójności oraz zapewne większej emocjonalnej mocy. Z drugiej strony, gdyby owa skondensowana wersja miała nadal zawierać krasnoludzko-elfie amory, „przelegolasowanie” i wszędobylskiego „Jasia Alfrida” (to jest faktycznie zupełnie zbędna kuriozalna postać w stylu Jar Jar Binksa) raczej ciężko by było o „Hobbicie” Jacksona wypowiadać się pozytywnie. Stan obecny pozwala chyba na spokojne stwierdzenie, że co prawda nie bez pewnych znaczących zgrzytów, ogólnie rzecz biorąc przeniesienie „Hobbita” na ekran się Jacksonowi raczej bardziej udało niż nie udało.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

28 I 2015   15:15:47

Co do pytania skąd wzięły się "czerwie" - otóż wzięły się z Tolkiena. W filmie nazwano je robakołakami, a ta nazwa pojawia się również na początku książki, tak w wersji oryginalnej (were-worms), jak i w tłumaczeniu Skibniewskiej. Można o tym nie pamiętać, ale to fakt. A że taka jedna mała wzmianka wystarczyła Jacksonowi do przeniesienia jej w bardziej namacalnej formie na ekran nie powinno chyba nikogo dziwić.
Tajemnicą pozostanie, dlaczego ich rolą było tylko i wyłącznie wydrążenie tuneli dla orków, a nie wykorzystanie w bitwie. Mój kuzyn po seansie wyszedł z propozycją, że robakołaki po prostu nie dały się kontrolować w większym stopniu. Ot, stworzenia zbyt prymitywne, żeby moc Saurona była w stanie mieć na nie większy wpływ. Moim zdaniem próba wyjaśnienia całkiem ciekawa.

28 I 2015   17:32:50

Zgadzam się z wieloma zarzutami, ale dwóch rzeczy nie rozumiem.

Po pierwsze, dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na to, co Jackson zrobił w "Hobbbitach" dobrze? I nie chodzi mi o tak oczywiste rzeczy, jak zatrudnienie Freemana, który pobił swoją grą wszystkich innych hobbitów, ale o różne pożądane w stosunku do książki zmiany. Chciałbym, żeby ktoś nakręcił wierną ekranizację "Hobbita", bo może wtedy ludzie doceniliby dobre rzeczy w tej wersji. Bo jak wyglądałaby taka ekranizacja? Bard pojawiłby się w niej na pięć minut, pierwszy raz jakieś 30 sekund przed zabiciem Smauga; Gandalf pomagałby krasnoludom... w sumie nie wiadomo czemu; elfy byłyby niezróżnicowaną zgrają, której król nie ma nawet imienia; Gandalf znikałby na długie okresy z ekranu z bliżej niewyjaśnionych powodów; krasnoludy różniłyby się tylko kolorami kapturów (możecie narzekać, że teraz też zlewają się w masę, ale to nie do końca prawda: oprócz Thorina, jeszcze przynajmniej Balin, Dwalin, Killi i i Bofur mają jakieś tam osobowości). Skoro robicie dyskusję podsumowującą, to chyba warto wymienić minusy i PLUSY?

Po drugie, skąd ta opinia, że wątek z Sauronem jest "na siłę"? Akurat ze wszystkich dodatków Jacksona i scenarzystek (pamiętajmy, że to głównie Boyens i Walsh odpowiadają za scenariusz) to właśnie ten jest najbardziej uzasadniony. Po pierwsze, tłumaczy, czemu Gandalf opuszcza w pewnym momencie kompanię. Po drugie, został wprowadzony przez samego Tolkiena. Tak już wygląda historia Śródziemia, że w czasie wyprawy krasnoludów doszło również do starcia z Sauronem w Dol Guldur, poza tym Tolkien chciał nawet w późniejszym okresie uzasadnić, dlaczego wygrana bitwa o Erebor pokrzyżowała szyki Sauronowi. Czy to się komuś podoba czy nie - starcie z Sauronem w Dol Guldur jest już częścią mitologii Śródziemia i właściwie nie wiadomo, czemu Jackson miałby tego nie respektować (tylko proszę nie wyskakujcie z argumentami w stylu "Bo ja kiedyś tam czytałem taką książeczkę, Hobbit miała w tytule, i tam tego nie było").

28 I 2015   22:35:24

No wiesz "a", a potem się okazuje, że Galadriela jest takim koksem, by w pojedynkę pogonić Saurona :P. (Generalnie nie zostawiam na "Hobbicie" ani jednej suchej nitki. Na plus mogę policzyć co najwyżej dobór aktora do roli Bilba, Smauga i mocne osadzenie w historii Śródziemia).

Poza tym sądzę, że poważne zmiany w fabule były niezbędne, by zachować spójność z filmowym "Władcą". Pierwsza - wywalić połowę krasnoludów.

28 I 2015   22:48:06

"wywalić połowę krasnoludów"

No to by dopiero się Jacksonowi dostało, że zmienia klasykę, żeby przykroić ją do hollywodzkich standardów ("Amerykanie są za głupi, żeby połapać się z tyloma krasnoludami, więc trzeba było zmniejszyć ich liczbę" - jestem niemal pewien, że pojawiałby się takie zarzuty).

Generalnie uważam, że sprawa z krasnoludami była bez wyjścia. Niemożliwe było nadanie wszystkim jakichś odrębnych, zapadających w pamięć tożsamości. Wyrzucenie kilku z nich spotkałoby się z wielkim oburzeniem. Jedno mnie zastanawia. U Tolkiena poza Thorinem wszystkie inne krasnoludy zlewają się w jedną masę. Większość osób nie narzeka. U Jacksona - wielkie żale (choć jak napisałem w filmach wygląda to jednak trochę lepiej niż w książce).

29 I 2015   10:53:02

http://tolkiengateway.net/wiki/Were-worms - tyle o wereworms jest u Tolkiena. Może dlatego nie włączają się do bitwy, że Tolkien musiałby o nich wspomnieć w kontekście walki, a tego nie robi. Więc Jackson zatrzymał je daleko od pola bitwy. Chociaż uzasadnienia dla ich wprowadzenia nadal brak.

"proszę nie wyskakujcie z argumentami w stylu "Bo ja kiedyś tam czytałem taką książeczkę, Hobbit miała w tytule, i tam tego nie było"" - ok, nie wyskoczę, zwłaszcza że mam też Hobbita z dodatkami i tam jest m.in. The Quest of Erebor
http://tolkiengateway.net/wiki/The_Quest_of_Erebor
Zatem zgadzam się, że wątek Saurona nie był w filmie całkiem od czapy.

29 I 2015   11:38:36

Artykuł o robakołakach na TolkienGateway całkiem ciekawy. Zwłaszcza fragmenty z pierwszych, najstarszych wydań Hobbita. "Wild Wire worms" z pustyni Gobi? Skojarzyło mi się to z wielkimi "dżdżownicami", które rzekomo mieszkają na Gobi i potrafią razić prądem. Może to je Tolkien miał na myśli, kiedy o nich pisał?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Weekendowa Bezsensja: Jak poradzić sobie z brakiem dostępu do fryzjera, czyli 10 filmów z niesfornymi włosami
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Prezenty świąteczne 2015: Film
— Esensja

Do kina marsz: Kwiecień 2015
— Esensja

Porażki i sukcesy 2014
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Jarosław Robak, Grzegorz Fortuna, Jacek Walewski, Konrad Wągrowski, Krystian Fred, Kamil Witek, Miłosz Cybowski, Adam Kordaś

Karuzela wrażeń
— Gabriel Krawczyk

Jak dobrze wyglądać na łosiu, czyli bitwa w Śródziemiu
— Anna Kańtoch

Prezenty świąteczne 2014: 25 filmów na Gwiazdkę
— Esensja

Do kina marsz: Grudzień 2014
— Esensja

Do kina marsz: Listopad 2014
— Esensja

Do kina marsz: Kwiecień 2014
— Esensja

Tegoż twórcy

Wojna, która zakończy wszystkie wojny
— Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Kwiecień 2013
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Tomasz Kujawski, Małgorzata Steciak, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

12. T-Mobile Nowe Horyzonty: Dzień trzeci
— Patrycja Rojek, Kamil Witek, Zuzanna Witulska

SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (14)
— Jakub Gałka

Ckliwość zamiast nostalgii
— Tomasz Rachwald

Nowe szaty króla Konga
— Konrad Wągrowski

Przygoda dobiegła końca
— Tomasz Kujawski

Radość i żal
— Agnieszka Szady

DVD: Władca Pierścieni: Dwie Wieże
— Konrad Wągrowski

Nowości: Wrzesień 2003
— Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Baldwin Trędowaty na tropie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Nie należy mylić zagubienia się w masie z tkwieniem w gównie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Diabeł rozbiera się u Prady
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.