WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Hobbit: Bitwa Pięciu Armii |
Tytuł oryginalny | The Hobbit: The Battle of the Five Armies |
Dystrybutor | Forum Film |
Data premiery | 26 grudnia 2014 |
Reżyseria | Peter Jackson |
Zdjęcia | Andrew Lesnie |
Scenariusz | Fran Walsh, Philippa Boyens, Guillermo del Toro, Peter Jackson |
Obsada | Luke Evans, Evangeline Lilly, Hugo Weaving, Cate Blanchett, Elijah Wood, Martin Freeman, Benedict Cumberbatch, Ian McKellen, Christopher Lee, Ian Holm, Andy Serkis, James Nesbitt |
Muzyka | Howard Shore |
Rok produkcji | 2014 |
Kraj produkcji | USA |
Cykl | Hobbit |
Gatunek | fantasy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Pacjent zmarł, po czym wstał jako zombieŁukasz Bodurka, Jakub Gałka, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Adam Kordaś, Michał Kubalski, Beatrycze Nowicka, Jarosław Robak
Łukasz Bodurka, Jakub Gałka, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Adam Kordaś, Michał Kubalski, Beatrycze Nowicka, Jarosław RobakPacjent zmarł, po czym wstał jako zombieAdam Kordaś: Problem z „Bitwą pięciu armii” widzę głównie w tym, że jest to najmniej autonomiczny, a przy tym najbardziej monotematyczny film z całej sagi Jacksona. Myślę, że gdyby z „Pustkowia Smauga” i „Bitwy pięciu armii” zmontować jeden obraz, ogólne wrażenie byłoby o wiele lepsze – oczywiście trochę akrobacji i maślanych spojrzeń by wyleciało, ale można by je przecież dodać do „wersji reżyserskiej”. A tak, właściwie poza smoczym początkiem domykającym „Pustkowie Smauga” i zakończeniem spinającym w całość „Hobbita” z „Władcą pierścieni”, dostajemy jedynie dłuuugą bitwę, którą starano się mniej lub bardziej udanie uczynić jak najbardziej efektowną tak w skali ogólnej, jak i w szczegółach – próbując przy tym przebić to, co widzowie zapewne już zobaczyli w trylogii „Władca pierścieni”. Abstrahując od zagadnień logiczno/taktycznych takiego starcia reżyserowi udało się ukazać istotę każdej wielkiej bitwy – chaos. Tylko że to niespecjalnie przysłużyło się filmowi… Wątek fabularny gdzieś się w tym chaosie gubi – bohaterowie walczą to tu, to tam, nijak nie ogarniając całości wydarzeń. Właściwie poza pojedynkami toczonymi ze znaczącymi przedstawicielami „ciemnej strony” przez Thorina i Legolasa, pozostali starają się jedynie jakoś przetrwać owo starcie. A bitwa jak to bitwa – sroży się, trup się ściele gęsto, aż nagle okazuje się, że to już koniec, bo jedna ze stron wzięła nogi za pas… Cóż, w prawdziwym świecie nie raz się zdarzało, że po bitwie obie strony wiały w przeciwnych kierunkach i zwycięstwo przypadało tej, która się pierwsza zatrzymała. Jest też kwestia celu całej tej rzezi – we „Władcy pierścieni” wieńcząca trylogię bitwa była „o wszystko” i każdy jej uczestnik na ekranie oraz każdy widz o tym wiedział. Bitwa pod Samotną Górą to starcie, z którego wielkiego znaczenia dla Śródziemia zdają sobie sprawę nieliczni jej uczestnicy (Gandalf), a i zapewne niewielu widzów. Bowiem na pierwszy rzut oka wygląda ona na festiwal chciwości krasnoludów, ludzi i elfów, na który bardzo energicznie wprosili się orkowie, tylko przypadkiem jednocząc owe trzy ludy (gotowe jeszcze chwilę wcześniej rzucić się sobie do gardeł). Tak więc chaos, w którym rozcieńczono już i tak marną fabułę tej części, to chyba główny zarzut. Mnie drażni też obecna już we „Władcy pierścieni” bojowa „mechaniczność” elfów porównywalna w „Bitwie…” tylko z podobnym zachowaniem krasnoludów – te niezliczone hufce wykonujące te same ruchy, jak dobrze zaprogramowane roboty, są wręcz przerażające. Tak jakby to były pozbawione indywidualności jakieś organizmy zbiorowe mające wspólną inteligencję. To paradoksalnie sprawia, że jakoś tak trudno się emocjonalnie zaangażować, widząc starcie tych „maszynek do zabijania” z podobnymi (choć jakby bardziej rozregulowanymi) „maszynkami do zabijania” drugiej strony. No i orły… Tyle zachodu i siekaniny, a tu one tak jak we „Władcy pierścieni” – wtem przylatują i zamiatają sytuację. Beatrycze Nowicka: Też zwróciłam uwagę na oddziały elfów i ich idealną koordynację w przegrupowywaniu się, odwracaniu. Straszliwie sztucznie to wyglądało. Czytałam niedawno powieść fantasy „Tysiąc imion”, której autor inspirował się pamiętnikami żołnierzy z czasów wojen napoleońskich. Jest tam scena, gdzie oddział około setki nieprzeszkolonych ludzi ustawiony, nie pomnę w 3-4 rzędy, usiłuje wykonać jednocześnie zwrot i wszyscy zaczynają na siebie wpadać. Ja rozumiem, że elfy żyły tysiące lat (choć nie wiem, czy pożytkowały je na ćwiczenie musztry), ale nawet jeśli, to przecież niemożliwe jest, by setki wojowników poruszały się idealnie tak samo. Śmieszna była też scena (ktoś chyba wspomniał o niej wyżej), gdzie krasnoludy ustawiły mur tarcz, o który miała się rozbić orkijska armia, a elfy przeskoczyły po nich i hajda na wroga. Sensu w tym za grosz. Niezbyt epicka była też scena, gdzie krasnoludy zostają przyparte do bram Ereboru i wydaje się, że szala zwycięstwa przechyla się na stronę orków, a tu Thorin z kumplami wybiegają z krzykiem w kilkunastu naprzeciw przeważającemu liczebnie wrogowi i naraz losy bitwy się odmieniają. Michał Kubalski: Ta scena była bardzo epicka. Ale w tym kiepskim znaczeniu – patetyczna, wyolbrzymiona, a połączona z kuzynowskim uściskiem i pogawędką – wręcz śmieszna. Beatrycze Nowicka: Tu nie mogę nie wspomnieć o rozmowie, jaką prowadziliśmy ze znajomymi – koleżanka zauważyła bezsens tej sceny, na co znajomy rzucił uwagę o Spartanach (choć po prawdzie towarzyszy Leonidasa jednak było 300 i bronili wąskiego wąwozu). Na co usłyszał odpowiedź (zapewne odnoszącą się do filmu Zacka Snydera): „Ale wiesz, Spartanie, każdy jeden: sześciopak, majty z bobra i byli gotowi na wszystko.” Rechotaliśmy przez najbliższe kilka minut. A skoro już wypowiadam się na temat stroju: kiedy Thorin i jego towarzysze zawalili bramę i szykowali do obrony złota, z wielkim pietyzmem pozakuwali się w płytówki… by potem wyruszyć na bitwę w swoim zwyczajnym odzieniu. I racja – ta bitwa o złoto nie ma takiej siły oddziaływania, jak bitwa w „Powrocie króla”. Ot, rzezamy orki dla skarbu i PDków. Hobbit Peter Jackson |
WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Hobbit: Niezwykła podróż |
Tytuł oryginalny | The Hobbit: An Unexpected Journey |
Dystrybutor | Forum Film |
Data premiery | 28 grudnia 2012 |
Reżyseria | Peter Jackson |
Zdjęcia | Andrew Lesnie |
Scenariusz | Peter Jackson, Fran Walsh, Philippa Boyens, Guillermo del Toro |
Obsada | Martin Freeman, Ian McKellen, Hugo Weaving, Graham McTavish, William Kircher, James Nesbitt, Stephen Hunter, Stephen Fry, Adam Turner, Peter Hambleton, Ian Holm, Cate Blanchett, Orlando Bloom, Elijah Wood, Richard Armitage, Christopher Lee, Andy Serkis, Saoirse Ronan |
Muzyka | Howard Shore |
Rok produkcji | 2012 |
Kraj produkcji | USA |
Cykl | Hobbit |
WWW | Polska strona Strona |
Gatunek | fantasy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Zgadzam się z wieloma zarzutami, ale dwóch rzeczy nie rozumiem.
Po pierwsze, dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na to, co Jackson zrobił w "Hobbbitach" dobrze? I nie chodzi mi o tak oczywiste rzeczy, jak zatrudnienie Freemana, który pobił swoją grą wszystkich innych hobbitów, ale o różne pożądane w stosunku do książki zmiany. Chciałbym, żeby ktoś nakręcił wierną ekranizację "Hobbita", bo może wtedy ludzie doceniliby dobre rzeczy w tej wersji. Bo jak wyglądałaby taka ekranizacja? Bard pojawiłby się w niej na pięć minut, pierwszy raz jakieś 30 sekund przed zabiciem Smauga; Gandalf pomagałby krasnoludom... w sumie nie wiadomo czemu; elfy byłyby niezróżnicowaną zgrają, której król nie ma nawet imienia; Gandalf znikałby na długie okresy z ekranu z bliżej niewyjaśnionych powodów; krasnoludy różniłyby się tylko kolorami kapturów (możecie narzekać, że teraz też zlewają się w masę, ale to nie do końca prawda: oprócz Thorina, jeszcze przynajmniej Balin, Dwalin, Killi i i Bofur mają jakieś tam osobowości). Skoro robicie dyskusję podsumowującą, to chyba warto wymienić minusy i PLUSY?
Po drugie, skąd ta opinia, że wątek z Sauronem jest "na siłę"? Akurat ze wszystkich dodatków Jacksona i scenarzystek (pamiętajmy, że to głównie Boyens i Walsh odpowiadają za scenariusz) to właśnie ten jest najbardziej uzasadniony. Po pierwsze, tłumaczy, czemu Gandalf opuszcza w pewnym momencie kompanię. Po drugie, został wprowadzony przez samego Tolkiena. Tak już wygląda historia Śródziemia, że w czasie wyprawy krasnoludów doszło również do starcia z Sauronem w Dol Guldur, poza tym Tolkien chciał nawet w późniejszym okresie uzasadnić, dlaczego wygrana bitwa o Erebor pokrzyżowała szyki Sauronowi. Czy to się komuś podoba czy nie - starcie z Sauronem w Dol Guldur jest już częścią mitologii Śródziemia i właściwie nie wiadomo, czemu Jackson miałby tego nie respektować (tylko proszę nie wyskakujcie z argumentami w stylu "Bo ja kiedyś tam czytałem taką książeczkę, Hobbit miała w tytule, i tam tego nie było").
No wiesz "a", a potem się okazuje, że Galadriela jest takim koksem, by w pojedynkę pogonić Saurona :P. (Generalnie nie zostawiam na "Hobbicie" ani jednej suchej nitki. Na plus mogę policzyć co najwyżej dobór aktora do roli Bilba, Smauga i mocne osadzenie w historii Śródziemia).
Poza tym sądzę, że poważne zmiany w fabule były niezbędne, by zachować spójność z filmowym "Władcą". Pierwsza - wywalić połowę krasnoludów.
"wywalić połowę krasnoludów"
No to by dopiero się Jacksonowi dostało, że zmienia klasykę, żeby przykroić ją do hollywodzkich standardów ("Amerykanie są za głupi, żeby połapać się z tyloma krasnoludami, więc trzeba było zmniejszyć ich liczbę" - jestem niemal pewien, że pojawiałby się takie zarzuty).
Generalnie uważam, że sprawa z krasnoludami była bez wyjścia. Niemożliwe było nadanie wszystkim jakichś odrębnych, zapadających w pamięć tożsamości. Wyrzucenie kilku z nich spotkałoby się z wielkim oburzeniem. Jedno mnie zastanawia. U Tolkiena poza Thorinem wszystkie inne krasnoludy zlewają się w jedną masę. Większość osób nie narzeka. U Jacksona - wielkie żale (choć jak napisałem w filmach wygląda to jednak trochę lepiej niż w książce).
http://tolkiengateway.net/wiki/Were-worms - tyle o wereworms jest u Tolkiena. Może dlatego nie włączają się do bitwy, że Tolkien musiałby o nich wspomnieć w kontekście walki, a tego nie robi. Więc Jackson zatrzymał je daleko od pola bitwy. Chociaż uzasadnienia dla ich wprowadzenia nadal brak.
"proszę nie wyskakujcie z argumentami w stylu "Bo ja kiedyś tam czytałem taką książeczkę, Hobbit miała w tytule, i tam tego nie było"" - ok, nie wyskoczę, zwłaszcza że mam też Hobbita z dodatkami i tam jest m.in. The Quest of Erebor
http://tolkiengateway.net/wiki/The_Quest_of_Erebor
Zatem zgadzam się, że wątek Saurona nie był w filmie całkiem od czapy.
Artykuł o robakołakach na TolkienGateway całkiem ciekawy. Zwłaszcza fragmenty z pierwszych, najstarszych wydań Hobbita. "Wild Wire worms" z pustyni Gobi? Skojarzyło mi się to z wielkimi "dżdżownicami", które rzekomo mieszkają na Gobi i potrafią razić prądem. Może to je Tolkien miał na myśli, kiedy o nich pisał?
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Weekendowa Bezsensja: Jak poradzić sobie z brakiem dostępu do fryzjera, czyli 10 filmów z niesfornymi włosami
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Prezenty świąteczne 2015: Film
— Esensja
Do kina marsz: Kwiecień 2015
— Esensja
Porażki i sukcesy 2014
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Jarosław Robak, Grzegorz Fortuna, Jacek Walewski, Konrad Wągrowski, Krystian Fred, Kamil Witek, Miłosz Cybowski, Adam Kordaś
Karuzela wrażeń
— Gabriel Krawczyk
Jak dobrze wyglądać na łosiu, czyli bitwa w Śródziemiu
— Anna Kańtoch
Prezenty świąteczne 2014: 25 filmów na Gwiazdkę
— Esensja
Do kina marsz: Grudzień 2014
— Esensja
Do kina marsz: Listopad 2014
— Esensja
Do kina marsz: Kwiecień 2014
— Esensja
Wojna, która zakończy wszystkie wojny
— Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Kwiecień 2013
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Tomasz Kujawski, Małgorzata Steciak, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
12. T-Mobile Nowe Horyzonty: Dzień trzeci
— Patrycja Rojek, Kamil Witek, Zuzanna Witulska
SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (14)
— Jakub Gałka
Ckliwość zamiast nostalgii
— Tomasz Rachwald
Nowe szaty króla Konga
— Konrad Wągrowski
Przygoda dobiegła końca
— Tomasz Kujawski
Radość i żal
— Agnieszka Szady
DVD: Władca Pierścieni: Dwie Wieże
— Konrad Wągrowski
Nowości: Wrzesień 2003
— Konrad Wągrowski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Baldwin Trędowaty na tropie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Nie należy mylić zagubienia się w masie z tkwieniem w gównie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Diabeł rozbiera się u Prady
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Co do pytania skąd wzięły się "czerwie" - otóż wzięły się z Tolkiena. W filmie nazwano je robakołakami, a ta nazwa pojawia się również na początku książki, tak w wersji oryginalnej (were-worms), jak i w tłumaczeniu Skibniewskiej. Można o tym nie pamiętać, ale to fakt. A że taka jedna mała wzmianka wystarczyła Jacksonowi do przeniesienia jej w bardziej namacalnej formie na ekran nie powinno chyba nikogo dziwić.
Tajemnicą pozostanie, dlaczego ich rolą było tylko i wyłącznie wydrążenie tuneli dla orków, a nie wykorzystanie w bitwie. Mój kuzyn po seansie wyszedł z propozycją, że robakołaki po prostu nie dały się kontrolować w większym stopniu. Ot, stworzenia zbyt prymitywne, żeby moc Saurona była w stanie mieć na nie większy wpływ. Moim zdaniem próba wyjaśnienia całkiem ciekawa.