Gwiezdne wojny: Po ludzku o „Klonach”Michał Chaciński, Artur Długosz, Leszek ’Leslie’ Karlik, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski, Grzegorz Wiśniewski
Michał Chaciński, Artur Długosz, Leszek ’Leslie’ Karlik, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski, Grzegorz WiśniewskiGwiezdne wojny: Po ludzku o „Klonach”ER: Zasadniczo muzyki filmowej nie słyszę, ale temat pary AA całkiem mi mile bębenki połechtał. Pozytywy wg mnie - kolor, budynki, klimat, sceny i tempo. Bardzo przyjemna sinusoida niosąca widza od świetnych scen akcji i przepychająca go przez rozlazłe nieco sceny romansowe. KW: A dla mnie brakowało troszeczkę utworu na miarę Marszu Imperialnego, czy „Duel of the Fates”. Natomiast inna rzecz spodobała mi się ogromnie - delikatne wprowadzanie motywu Marsza Imperium w scenach, w których trzeba było zasygnalizować opanowywanie Anakina przez Ciemną Stronę i drogę Republiki ku Imperium, aż do niczym nieskrępowanej melodii przy wmaszerowywaniu klonów na transportowce. Aż dreszcz po plecach przechodzi… MCh: No właśnie to miałem na myśli. To dźwięki Williamsa robią w tych scenach główne wrażenie… GW: Williams się sprawił, zgoda. Soundtrack z "Ataku klonów” plasuje się na trzecim miejscu wśród muzyki z gwiezdnej sagi. Dziwi mnie jednak pewien dysonans - na całym soundtracku odciska piętno temat miłosny „Across the Stars”, tymczasem w filmie wątek miłosny całkowicie ginie. MCh: Ale to chyba nie zarzut? Na płycie te spokojniejsze motywy pasują bardzo ładnie. Za to gdyby w filmie pojawiło się więcej romansowych scen, to pewnie wszyscy obniżalibyśmy ocenę o kilka punktów. JS: Skupiliście się na muzyce, ale przecież są również efekty dźwiękowe. Nie będę zdziwiona, jeśli „Atak” zgarnie za nie Oskara. Te miny w pasie asteroid po prostu wgniatały w fotel. A co do muzyki - zazwyczaj w czasie filmu nie zwracam na nią uwagi. Jednak podczas słuchania płyty ze ścieżką dźwiękową zauważyłam wykorzystanie gitary elektrycznej w niektórych motywach. Nie jestem specjalistką, ale wydaje mi się, że w dziedzinie „Gwiezdne wojny: muzyka do” jest to całkiem niezła rewolucja. JL: A ja się wyłamię z szeregu i stwierdzę, że muzyka Williamsa strasznie mnie rozczarowała - wyrobnictwo i żerowanie na kawałkach skomponowanych lata temu. Williams po prostu osiadł na laurach i łaskawie, na odczepnego, skompilował starą muzykę i podkleił ją w odpowiednich miejscach, po czym odebrał czek z kasy. Jak dla mnie to zdecydowanie za mało jak na tak utytułowanego kompozytora. W "Ataku Klonów” muzyka przestała być sztuką samą w sobie, doskonale słyszalną i docenianą, a stała się jedynie tłem, które NIEKIEDY jest dostrzegalne. Szkoda. A z pozytywów? Eee… Efekty? Tak. Chyba tak. Nawet zdecydowanie zerknąwszy na długoszyje stworzenia nadzorujące produkcję klonów. No może jeszcze dźwięki. Natomiast za zdecydowany pozytyw uznaję puszczenie przed „Atakiem Klonów” reklamówki „Epoki lodowcowej”. Wiem już, na co iść w pierwszej kolejności. ; ) LK: Mi najbardziej w całym filmie podobały się drobne akcenty przeznaczone dla fanów. Symbol Republiki na myśliwcu Obi-Wana i zbrojach Szturmowców Republiki na przykład - to przecież imperialna „zębatka”, chociaż z ośmioma, a nie sześcioma wypustkami! Zresztą ogólnie cała armia klonów jest mniamuśna - pancerze jak u Szturmowców, tylko z innym hełmem (ale oficerowie mają żółte i czerwone naramienniki, zupełnie jak u Szturmowców Imperium), walkery jako wsparcie, transportowce stanowiące wyraźny pierwowzór Niszczycieli Gwiezdnych klasy Imperator… po prostu cudne. Imperial Royal Guards (ci goście w czerwonych pancerzach) stojący w gabinecie Kanclerza Palpatine to też śliczny akcent. No i reklamy w dolnych warstwach Coruscant też były świetne. W końcu w świecie Gwiezdnych Wojen zobaczyliśmy jakieś reklamy! CAMP MCh: Nie wiem, czy odebraliście to tak samo, ale dla mnie w "Klonach” pojawiło się zaskakująco dużo humorystycznych elementów w takim stylu, który dla „Gwiezdnych wojen” jest nowy. Nie mówię o jednolinijkowych komentarzach Obi-Wana, bo tego typy odzywki mieliśmy już kiedyś, tylko o elementach praktycznie w stylu camp - na przykład strojach Amidali. W pierwszej trylogii, mimo że dziś niektóre elementy wyglądają dość śmiesznie (te fryzury!), to jednak w czasie premiery filmów, były raczej normalne. Tymczasem w "Klonach” są rzeczy, które już dziś od razu wywołały mój uśmieszek rozbawienia. Mówię na przykład o stroju sado-maso Amidali w scenie przy kominku, czy o jej późniejszym „outficie” a la Britney Spears w czasie bitwy na arenie. KW: Uwierzysz, ze nie zwróciłem uwagi na ten strój w scenie kominkowej? Gapiłem się na kominek… :-) Natomiast moje szczere gratulacje za dobór stroju Amidali w drugiej części filmu - absolutny strzał w dziesiątkę. Przynajmniej w tej kwestii Lucas się czegoś nauczył od czasów „Gwiezdnych Wojen”. :-) GW: Owszem, niektóre elementy świata przedstawionego sprawiały wrażenie kiczu tak dojmującego, że chyba zamierzonego. Jednak ja nigdy nie uwierzę, że George Lucas świadomie poszedł w camp. Sądzę, że kiedy George miał naradę, ktoś musiał podsiąść go w fotelu reżyserskim. Szkoda, że nie na stałe. MCh: Ach, bo Ty ciągle traktujesz tego faceta jak największe niebezpieczeństwo dla Świetej Sagi. Podkreślę jeszcze raz, że też nieszczególnie za nim przepadam, ale wydaje mi się, że on jednak dużo rzeczy robi bardziej świadomie, niż nam się wydaje. No nikt nie sądzi chyba, że dorosły facet traktuje te wszystkie inspirujące go opowiastki o Flashu Gordonie bez campowego podejścia? Moim zdaniem campowe motywy w "Klonach” są jak najbardziej zamierzone. Jeśli się mylę, to znaczy, że Lucas naprawdę już tetryczeje… Ale myślę, że się nie mylę. JL: Owszem, humoru trochę zagościło na ekranie, ale co z tego? Wyglądał zupełnie tak, jakby miał maskować miałkość fabuły. Mam wrażenie, że Lucasowe kino się kończy. Że GW powoli staczają się w kierunku zwykłego, choć drogiego i okraszonego perfekcyjnymi efektami specjalnymi, kina. Cała nadzieja w ostatniej części - wtedy okaże się, czy będzie należało zapomnieć o pierwszej trylogii, czy może raz na parę lat jednak ją oglądać… MCh: Jeśli uważasz, że Lucasowi Gwiezdne wojny powoli staczają się w kierunku zwykłego komercyjnego kina, to gratuluje optymizmu :) Mam wrażenie, że jesteśmy w tym zwykłym komercyjnym kinie od czasu „Powrotu Jedi”. Tyle że po prostu sentyment z dzieciństwa każe nam gloryfikować wszystkie trzy filmy z pierwszej trylogii, mimo że, na przykład dla mnie, bardzo wysoki poziom w całej sadze trzyma tylko „Imperium kontratakuje”. Ale sądzę, że nawet jeśli po kolejnym filmie cała nowa trylogia nie okaże się dla nas powtórzeniem przeżyć sprzed lat, to jednak nic nie powinno nam mocno przeszkadzać w cieszeniu się kolejnymi seansami starych filmów. A jak widać po przebiegu dyskusji, niektórzy będą się też cieszyć kolejnymi seansami nowych filmów :) I tym optymistycznym… |
Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.
więcej »Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.
więcej »Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
10 najlepszych scen nowych „Gwiezdnych wojen”
— Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Dziś Star Wars Day!
— Esensja
Wojny klonów: Gwiezdne wojny w Esensji
— Esensja
Zrób to szybciej i intensywniej!
— Marcin Osuch, Eryk Remiezowicz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Ciemna Strona Mitu
— Piotr ‘cct’ Bielatowicz
„Gwiezdne wojny” w Esensji i Framzecie
Gwiezdne wojny: Długie nocne Polaków rozmowy o epizodzie II
— Esensja
Transmisja z Wrocławia: Jediowski łeb do interesów
— Paweł Pluta
Atak krytyków
— Leszek ’Leslie’ Karlik
Klonowanie wyobraźni
— Grzegorz Wiśniewski
Druga szansa
— Magdalena Stawniak
Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Status quo
— Kamil Witek
Bardzo mroczne widmo galaktycznego Imperium
— Konrad Wągrowski
Kroniki odległej galaktyki
— Konrad Wągrowski
Z filmu wyjęte: Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz