Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Z filmu wyjęte: Telewizja cię zje!

Esensja.pl
Esensja.pl
Świąteczny czas to wzmożone zagrożenie konsumpcyjne – można się niebezpiecznie przejeść, ale również i zostać zjedzonym. Na przykład przez telewizor.

Jarosław Loretz

Z filmu wyjęte: Telewizja cię zje!

Świąteczny czas to wzmożone zagrożenie konsumpcyjne – można się niebezpiecznie przejeść, ale również i zostać zjedzonym. Na przykład przez telewizor.
Oczywiście przesadzam, bo telewizory – wbrew opiniom różnych cwanych grafficiarzy1) – na ogół ludzi nie jedzą. Co najwyżej ich wchłaniają, wypluwając w… innym miejscu. Najczęściej jako postaci w rozmaitych programach telewizyjnych („Zostań na tej fali” z 1992 roku), filmach (rodzime „Smacznego, telewizorku” z 1993 roku) czy czarno-białym serialu retro (przeurocze „Miasteczko Pleasantville” z 1998). Zdarza się jednak, że do telewizora dorwie się byt mniej przyjazny. I jeszcze pal licho, gdy będzie się jedynie bawił wypuczaniem ekranu („Videodrome” z 1983). Gorzej, gdy użyje go jako swego rodzaju portalu, wtedy bowiem zaczyna się najczystszy horror – gdy coś z telewizora wylezie („The Ring – Krąg” z 1998), albo gdy sięgnie łapą i wciągnie za łeb.
Ten ostatni przypadek – szczerze mówiąc jeden z wcześniejszych, ale i zarazem głupszych w kinematografii – przytrafił się pechowemu telewidzowi w praktycznie nieznanym poza Indonezją, swego czasu bardzo tam popularnym horrorze „Misteri janda kembang” (oficjalnie „Mystery of the Merry Widow”, czyli „Tajemnica wesołej wdówki”, ale w rzeczywistości raczej „Tajemnica kwiatu rozwódki”). Ba! Żebyż telewizor tylko wciągnął delikwenta do pudła. Otóż – co widać na załączonym kadrze – urządzenie nie tylko odhodowało sobie od strony kineskopu kończynę, ale i dochrapało się umiejętności lewitacji. Wciągnięcie telewidza razem z kapciami nie stanowiło jednak zakończenia sceny. Zaraz potem nieszczęśnik został tajemniczym sposobem wypluty na zamontowaną na dachu domu instalację antenową. Już martwy. Z jednej strony cała scena jest pociesznie kuriozalna, z drugiej jednak jej wykonanie jest zadziwiająco solidne. Nie widać nigdzie dykty, drutów czy kryjącego się gdzieś za telewizorem faktycznego właściciela ręki.
Horror, z którego pochodzi niniejszy kadr, jest zresztą sam w sobie bardzo ciekawy. Przede wszystkim – to jeden z nielicznych horrorów indonezyjskich nakręconych przed nastaniem XXI wieku. Co więcej, ma on mocne zacięcie społeczne, dotykające spraw przez długi czas wstydliwie zmiatanych pod prawny dywan. Sednem fabuły jest tragiczny los młodej dziewczyny, która podczas randki z chłopakiem została wystawiona jego kumplom do zbiorowego gwałtu. Ukrywający całą sprawę rodzice szybko wydali dziewczynę za mąż za pierwszego lepszego faceta, ale że ten zorientował się podczas nocy poślubnej, iż wybranka nie jest dziewicą, wyrzucił ją z domu. Co skończyło się rozwodem i samobójstwem dziewczyny. Wówczas jej rodzice ściągnęli kapłana i nakłonili go do wezwania ducha córki, żeby zemścił się na gwałcicielach. Odtąd dziewczyna – w seksownej, czerwonej sukni i w towarzystwie czarnego psa – krąży po okolicy i eliminuje niegodziwców, używając do tego m.in. telewizora.
Inne warte zwrócenia uwagi aspekty filmu to dość bezpośrednie, nie zostawiające żadnych złudzeń ukazanie gwałtu, a także mocno wyczuwalna nutka erotyzmu, zazwyczaj nieobecna w grzecznych, wyczuwalnie religijnych filmach z tamtego rejonu. Do kompletu dochodzi finalna walka dwóch kapłanów – dobrego i złego – toczona na magiczne sztuczki kojarzone wyłącznie z kinem made in Hong Kong. Owszem, są to raczej ubodzy krewniacy, wykonani wyraźnie nieporadnie, ale jak na nadnaturalny horror rodem z Indonezji i tak jest to coś niespotykanego. Żeby jednak nie było za różowo – film egzystuje w sieci w nędznej kopii, a i nie ma do niego napisów w zrozumiałym języku. Część zdarzeń trzeba więc brać na wiarę…
koniec
26 grudnia 2018
1) – pamiętam widniejące swego czasu na jednym z bloków warszawskiego Gocławia antyreżimowe graffiti, wymalowane z szablonu jakoś tak u schyłku PRL-u. Przedstawiało telewizor, trzymający w dorysowanych łapkach widelec i nóż, oraz znajdujący się przed nim talerz z rysunkiem ludzika. Całość zaś była okraszona użytym przeze mnie w tytule hasłem: „Telewizja cię zje!”

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.