Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

50 najlepszych filmów 2018 roku

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 5 »

Esensja

50 najlepszych filmów 2018 roku

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
20. Lady Bird
(2017, reż. Greta Gerwig)
„Lady Bird” to film bardziej na festiwal w Sundance niż na Oscary – to kameralna, skromna opowieść o dorastaniu, w której fabuła raczej podąża za szukającą siebie bohaterką, niż tworzy na jej drodze konkretne przeszkody. Podejście debiutującej w roli reżyserki Grety Gerwig bywa z tego względu niekiedy problematyczne (bo niektóre wątki aż proszą się o rozwinięcie), ale jest w nim też coś odświeżającego i szczerego, dojrzewanie to wszak okres, w którym hiperbolizujemy osobiste dramaty, a potem szybko o nich zapominamy. Najlepsza w „Lady Bird” jest przede wszystkim rozpisana po mistrzowsku relacja tytułowej bohaterki z matką, a także doskonały montaż, dzięki któremu ciekawe obserwacje zamieniają się w subtelne komediowe miniatury.
WASZ EKSTRAKT:
85,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
19. Iniemamocni 2
(2018, reż. Brad Bird)
Kiedy żona wskakuje na motocykl i rusza walczyć z przestępcami, mąż musi zająć się trójką dzieci. W konwencji przygodowo-rodzinnej mogłoby to zaowocować totalną demolką domu, a może nawet czyimś aresztowaniem, jednak scenarzysta uznał, że dość już było komedii o spektakularnych porażkach tatusiów, i zaserwował panu Iniemamocnemu problemy raczej zwyczajne: obrażoną córkę i walczącego z arytmetyką synka. Jedyną egzotyką są perypetie z najmłodszą latoroślą, której właśnie „wyrżnęła się pierwsza moc”, a raczej od razu kilka. Ojciec, z pomocą przyjaciół, jako-tako to ogarnia, tymczasem matka wpada na trop złoczyńcy hipnotyzującego ludzi za pomocą spiral wirujących na ekranach telewizorów.
I tu, jako widz, miałam zagwozdkę. Otóż motywacja Ekrantyrana jest czymś, pod czym tak naprawdę mogłabym się podpisać. O skuteczności superbohaterów w walce z przestępczością pospolitą już pisałam w recenzji „Tu potrzebne są rozwiązania systemowe”. W „Iniemamocnych 2” poruszony jest też problem poddawania się – lub nie – niesprawiedliwym lub bezsensownym przepisom, jednak, ponieważ to film teoretycznie dla dzieci, znika zanim się na dobre pojawił. Natomiast hasło, że ludzie zbyt dużo czasu spędzają przed telewizorami zamiast faktycznie coś przeżywać, jest niemal boleśnie aktualny – i to mimo faktu, że akcja dzieje się w realiach stylizowanych na lata 70, gdzie smartfony i tablety jeszcze nie istniały. Słowem: wygląda na to, że za kratki trafiła jedyna naprawdę trzeźwo myśląca osoba. Jeżeli coś z tego filmu na dłużej utkwi mi w pamięci, to właśnie to. Najlepiej wypadła sekwencja pościgu Elastyny za miejską kolejką oraz zapoznawanie się rodziny z ich nowym domem. Bardzo udaną postacią jest Evelyn – młoda wynalazczyni i współwłaścicielka wielkiej firmy komunikacyjnej. Postać raczej jak z lat 90., więc niekoniecznie pasująca do reszty filmu, ale za to interesująca, szkoda, że nie dano jej więcej „czasu antenowego”. No i jak zawsze Bob Parr mówiący głosem Piotra Fronczewskiego, to klasa sama w sobie!
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
18. Płomienie
(2018, reż. Chang-dong Lee)
Film zasadniczo bazuje na opowiadaniu „Płonąca stodoła” Harukiego Murakamiego, ale czerpie również z noweli Williama Faulknera pod tym samym tytułem, którą inspirował się japoński pisarz. Oba dzieła literackie mówią o zderzeniu klas, choć na płaszczyźnie fabularnej łączy je tylko wątek piromański, istotny także w adaptacji. Proste opowiadanie Murakamiego, z ledwie naszkicowanymi postaciami, reżyser znacznie rozbudowuje o rozmaite detale i motywacje. Od Faulknera pożycza zaś figurę skazanego ojca i związane z nią „dziedzictwo kulturowe”, które rzuca się cieniem na życie bohatera, pragnącego bezowocnie wypracować własną tożsamość.
Gra pozorów między trojgiem protagonistów jest intrygująco rozpisana i sportretowana, ze szczególnym uwzględnieniem postaci Bena. Strzałem w dziesiątkę okazało się zatrudnienie do tej roli Stevena Yeuna, jedynego w obsadzie aktora wychowanego w Ameryce. Kiedy jego Ben po raz pierwszy pojawia się na ekranie w scenie na lotnisku w Seulu, od razu daje się odczuć, również na poziomie metafilmowym, że to zarazem rdzenny Koreańczyk, jak i przybysz z innego świata. Gwiazdor serialu „The Walking Dead” kapitalnie odgrywa zblazowanego socjopatę, przypominającego wypadkową Toma Ripleya z kryminałów Patricii Highsmith i Jake’a Gatsby’ego z powieści F. Scotta Fitzgeralda.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
17. Lato
(2018, reż. Kirył Sieriebriennikow)
Nie ma na świecie nudniejszego gatunku filmowego niż biografia słynnych muzyków. Ileż razy można oglądać trudne początki, narodziny talentu, kłody rzucane pod nogi przez zazdrośników, wreszcie wspinanie się na szczyt i spodziewany triumf? Jeśli biografie znanych grup i piosenkarzy wyglądają, jakby wszystkie były grane na auto-tunie, to opowiadający o kaliningradzkich zespołach Kino i Zoopark Kiriłł Sieriebriennikow ostentacyjnie rezygnuje z tego prostackiego rozwiązania, by zatopić się w fantazjach i marzeniach młodych muzyków szukających dla siebie miejsca w Kaliningradzie lat osiemdziesiątych – te eksplodują w „Lecie” pod postacią na poły onirycznych, na poły teledyskowych scen, podczas których bohaterowie odlatują do świata Talking Heads czy Iggy’ego Popa, a szare ulice rubieży ZSRR zmieniają się w plac zabaw dla wyobraźni. Dzięki temu „Lato” jest nie tylko oryginalne, ale też intymne, piękne i zaskakujące, a opowieść o znanych artystach ogląda się jak film o dzieciach zamkniętych w ciałach dorosłych.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
16. Mission: Impossible - Fallout
(2018, reż. Christopher McQuarrie)
Z cyklem „Mission Impossible” jest trochę tak, jak z kryminałami Agathy Christie: po pewnym czasie odbiorca jest już w stanie przewidzieć co najmniej połowę zwrotów akcji. Co zresztą nie przeszkodziło mi bawić się doskonale – po pierwsze, satysfakcja z przejrzenia ich trików jest wciąż świeżym doznaniem, po drugie – na przygody Ethana i spółki chodzę głównie po to, żeby oglądać efektowne sceny akcji oraz, może przede wszystkim, działania doskonale zgranej i ufającej sobie trójki bohaterów. Szczególnie świetny jest Simon Pegg jako Benji, ze swoim ślicznym akcentem oraz umiarkowanie dozowanymi humorystycznymi wpadkami. Scena z nawigowaniem Ethana za pomocą mapy odwróconej do góry nogami wymiata. Do tego dołóżmy równie sympatycznego i wierzącego w nich przełożonego (w tej roli uroczy Alec Baldwin), co samo w sobie jest miłą odmianą w porównaniu do większości filmów szpiegowskich. Nieskorumpowane szefostwo doceniające agenta, który gotów jest zaprzepaścić misję, żeby uratować przyjaciela? To prawie bajka! Ale przygody członków IMF trochę właśnie taką bajką są. Mnóstwo przygód i narażania życia, ale widz wie, że wszystko jak najlepiej się skończy. No i jak zwykle jest na co popatrzeć: najpierw desant spadochronowy nad Paryżem, potem zażarty pościg samochodowy tamże, a na koniec helikopterowa walka w cudownych pejzażach dolin Himalajów. Tom Cruise słynie z własnoręcznego wykonywania nawet najbardziej karkołomnych akrobacji (jak na przykład chodzenie po fasadzie najwyższego na świecie drapacza chmur na jakimś przyprawiającym o zawrót głowy piętrze), a więc jego abordaż na startujący z kaszmirskiej wsi helikopter ma w sobie coś z National Geographic i Cirque du Soleil w jednym. Słowem – idealna recepta na przyjemne spędzenie dwóch godzin i dwudziestu siedmiu minut.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
15. Tajemnice Silver Lake
(2018, reż. David Robert Mitchell)
Chłodne przyjęcie na festiwalu w Cannes, nigdy dobrze nie wróżąca kilkukrotnie przekładana premiera w USA (do kinowej dystrybucji ma trafić tam dopiero… w kwietniu 2019 roku!) – to wszystko powinno zapowiadać katastrofę. Ekscentryczny kryminał Davida Roberta Mitchella (reżysera „Coś za mną chodzi”) pewnie nie spodoba się każdemu, a narzekać będą zwłaszcza ci, którzy na hasło „postmodernizm” reagują alergicznie. Tymczasem to gotowy materiał na kino kultowe: zakręcony thriller, który ogląda się jak ekranizację nieistniejącej powieści Thomasa Pynchona, „Big Lebowskiego” dla młodszego pokolenia. Tak mógłby wyglądać film Hitchcocka, gdyby ten nakręcił kiedyś stoner comedy. Bohaterem „Tajemnic Silver Lake” jest Sam (Andrew Garfield), dwudziestokilkuletni wałkoń, którego nie stać na mieszkanie w Los Angeles – co nie przeszkadza mu jeździć Fordem Mustangiem i wkręcać się na hollywoodzkie imprezy (grunt to zachowywać pozory i zawsze być tam, gdzie najłatwiej o gwiazdkę z nieba). Codzienność bohatera to głównie filmy, trawka i komiksy (jeden superbohaterski tytuł bardzo nieprzypadkowo pojawia się przez chwilę w kadrze). Gdy w tajemniczych okolicznościach znika piękna sąsiadka Sama, ten, niczym postać z czarnego kryminału, rozpoczyna śledztwo (sprawa okaże się o wiele bardziej skomplikowana, obejmując m.in. zagadkową śmierć pewnego milionera, zaszyfrowane w tekstach piosenek wiadomości oraz nocną zjawę polującą na mieszkańców Miasta Aniołów). Intryga w „Tajemnicach Silver Lake” jest tak zagmatwana, że „Wielki sen” wydaje się przy niej wzorem klarowności – ale też nie o rozwiązanie zagadki kryminalnej Mitchellowi chodzi. Reżyser woli pokazywać, jak popkultura – media, celebryci, kino, komiks, muzyka – kształtują świadomość, formują fantazje o sobie i o świecie. W pewnym sensie „Tajemnice Silver Lake” okazują się wisielczym rewersem „La La Landu” – nie tylko mówiąc o tych, którym nie udało się odnieść sukcesu, ale także obrazując, jak kultura popularna napędza nie tylko marzenia, ale także paranoję.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
14. Whitney
(2018, reż. Kevin Macdonald)
Dokument biograficzny poświęcony słynnej piosenkarce autorstwa Kevina MacDonalda, twórcy takich filmów jak „Ostatni król Szkocji”, „Stan gry” czy „Czekając na Joe”. Nie jest to może osiągnięcie na miarę znakomitej „Amy” Asifa Kapadii, ale historia życia Whitney Houston jest tyleż burzliwa, co smutna, film nie ma więc problemów, by widza zaangażować i poruszyć. Nie ma tu może narracyjnych fajerwerków, wielkich sensacji, to bardzo dobrze zrealizowany obraz biograficzny, precyzyjnie ukazujący losy swej bohaterki, przybliżający ją widzom i wciąż szukający powiązań przyczynowo skutkowych między życiem, rodziną, środowiskiem Whitney, a jej przyszłym upadkiem. Nie ma w tej historii może zbyt wiele świeżo odsłoniętych tajemnic, zaskoczeń, to opowieść w gruncie rzeczy dobrze znana, ale precyzyjna narracja dokumentu pozwala dobrze poukładać sobie wszystkie fakty i skłonić do refleksji. A do tego oczywiście wszystko pięknie zilustrowane jest muzyką i fenomenalnym głosem swej tytułowej bohaterki.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
13. Bergman – rok z życia
(2018, reż. Jane Magnusson)
W 2018 roku minęło 100 lat od urodzin Ingmara Bergmana, z tej okazji powstało wiele przedsięwzięć, prac i filmów celebrujących tę rocznicę. Jednym z takich wydarzeń jest film dokumentalny „Bergman – rok z życia” w reżyserii Jane Magnusson. W swoim założeniu autorka przygląda się kluczowemu dla życia i twórczości Bergmana rokowi 1957, kiedy to powstały tak znaczące jego dzieła, jak: „Siódma pieczęć”, „Tam, gdzie rosną poziomki” oraz wielkie projekty teatralne, jak wielogodzinna adaptacja
dramatu „Peer Gynt”. Wychodząc z tego punktu, autorka sięga do przeszłości oraz przyszłości mistrza i rozkłada jego życie i twórczość na czynniki pierwsze. Robi to w sposób bardzo przemyślany, wręcz fascynujący i filmowo zachwycający. Dokumentalnych biografii znanych filmowców, czy samego Bergmana, było mnóstwo, ale tak ciekawie przybliżających i badających dokonania i życie autora, już mniej. „Bergman – rok z życia” jest bowiem utkany z archiwalnych materiałów, ale bez zbędnej celebracji dokonań mistrza, przekazanych w dynamiczny i przystępny sposób. Mam takie wrażenie, że wiele z zaprezentowanych zdjęć czy archiwalnych zapisów ma wielką historyczną wartość i wcale nie było łatwo do nich dotrzeć. Ja przynajmniej, nigdy wcześniej nie miałem z nimi do czynienia, wydają mi się unikatowe i bardzo ważne w badaniu dokonań i życia Bergmana. Cenne są też wypowiedzi współpracowników Bergmana, bardzo różnie opisujące postawę mistrza w pracy i życiu prywatnym. Fajne są anegdoty z planu, zakulisowe smaczki, utarczki i starcia. Takie podejście nadaje filmowi lekkości, co sprzyja zgłębianiu twórczości autora, którego dokonania z pewnością do zabawnych nie należały.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
12. Winni
(2018, reż. Gustav Möller)
„Winni” są przykładem gatunkowego kina o skali emocji, o której w dużej mierze decyduje osobiste zaangażowanie i wyobraźnia widza. Zamknięty w niewielkiej przestrzeni dramat rozgrywa się niemal w całości w naszych głowach, gdzie reżyserska&montażowa sprawność, jak i aktorski kunszt mogą przechylić naszą opinię o filmie na jedną czy drugą stronę. W tym swoistym „One Man Show” obserwujemy z bliska pracę policjanta przydzielonego do przyjmowania telefonów alarmowych. Spektrum połączeń jest oczywiście szerokie: od osób, które zaliczyły nieco za mocną imprezę po całkowite pomyłki. „Winni” nie są jednakże komedyjką o zabawnych telefonach, które mogłyby być znakomitą pożywką na śmieszkowatym kanale na YouTubie. Wśród mieszaniny różnorakich zdarzeń, przytrafia się oczywiście i taki telefon, który ma znaczenie: dzwoniąca kobieta właśnie została porwana, i błagalnie prosi o pomoc. Akcja z miejsca przyspiesza, montaż i malujące się emocje na twarzy bohatera nabierają dynamicznego wigoru. Podczas tego ledwie półtoragodzinnego seansu właściwie nie ma miejsca na żaden oddech. Fabuła jest bowiem wypełniona twistami, które uniemożliwiają zbyt szybkie rozwikłanie stojącej w jej centrum zagadki. Ogromna w tym zasługa wykreowanej przez Jakoba Cedergrena wielowymiarowej postaci. Z wierzchu aroganckiego policjanta, przekonanego o swoim znacznie ważniejszym powołaniu niż tylko siedzenie za biurkiem. Zarazem w środku trawionego przez traumę z przeszłości człowieka, którego dossier najeżone jest licznymi osobistymi porażkami. Choćby dlatego słuchamy jego słów i obserwujemy z wypiekami na twarzy wspierającą je paletą gestów i mimiki, niemal do samego końca.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
11. Piękna i bestie
(2017, reż. Kaouther Ben Hania)
Trzeba przyznać, że chociaż fabuła filmu nie jest w sumie przesadnie skomplikowana, to twórcy niezwykle skutecznie grają na naszych emocjach. Główną bohaterkę poznajemy w trakcie przygotowań do studenckiej imprezy. Najpierw obserwujemy metamorfozę Mariam, jaką przechodzi za sprawą pożyczonej od koleżanki sukni wieczorowej, która eksponuje kobiece wdzięki bohaterki. Jednak nic nie zapowiada jeszcze tragedii, jaka spotka dziewczynę po wyjściu na zewnątrz z poznanym na imprezie Youssefem. To nie on jednak będzie sprawcą gwałtu na Mariam, a jego winą będzie jedynie to, że nie potrafi obronić dziewczyny przed trzema napastnikami podającymi się za policjantów. Początkowo zresztą nie jesteśmy pewni, czy tak rzeczywiście było, gdyż samego momentu popełnienia przestępstwa nie zobaczymy na ekranie. Przebieg wydarzeń będziemy mogli odtworzyć jedynie obserwując gehennę, przez którą przechodzi Mariam próbując dochodzić sprawiedliwości. Przeciwko dziewczynie są zarówno bezduszne procedury, jak i obojętni, a nawet wręcz wrogo nastawieni ludzie. Zdobycie zaświadczenia lekarskiego o dokonanym gwałcie wydaje się graniczyć z cudem, a złożenie doniesienia na policji niczego nie załatwia, a nawet pogarsza sytuację Mariam i Youssefa. W tym momencie ujawnia się bowiem źle pojęta solidarność zawodowa, a co gorsza okazuje się, że Youssef wcześniej miał na pieńku z funkcjonariuszami ze względu na swoje zaangażowanie polityczne.
Historia przedstawiona w „Pięknej i bestiach” mogłaby być tematem dokumentu interwencyjnego ukazującego, jak wielką traumą dla kobiety może się okazać nie tylko sam gwałt, ale również wydarzenia po nim następujące. Aspekt fizyczny okazuje się tutaj wręcz drugorzędny wobec psychicznych tortur, których doświadcza Mariam w szpitalu czy na posterunku policji. A chociaż umiejscowienie tej historii (notabene opartej na faktach) w Tunezji jeszcze wzmacnia jej wymowę ze względu na kontekst polityczny (akcja rozgrywa się już po arabskiej wiośnie), to przecież zdajemy sobie sprawę, że równie dobrze mogłoby się to zdarzyć w dowolnym kraju, także europejskim. Końcowym efektem jest zaś to, że pozbawiony nadzwyczajnych fajerwerków, ale w pełni przemyślany scenariusz w połączeniu z doskonałą grą aktorską Mariam Al Ferjani w roli jej imienniczki oraz doskonałą pracą reżyserki sprawiają, że rozwój wydarzeń na ekranie obserwujemy z zapartym tchem. Wszystko to sprawia, że „Piękna i bestie” to obraz bez wątpienia wart obejrzenia.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

« 1 2
26 I 2019   12:19:12

Wszystkie nasze rankingi są układane przez głosowanie członków działu filmowego.

26 I 2019   14:21:12

Kato: Ranking został przygotowany jakieś dwa tygodnie przed ogłoszeniem nominacji oscarowych.

26 I 2019   19:10:00

Będę się jednak upierać, że w latach wcześniejszych znacznie więcej dużo lepszych filmów znajdowało się na liście, ale może to zwyczajnie kwestia posuchy w roku ubiegłym w którym próżno szukać wyróżniających się filmów jak dla mnie.

26 I 2019   19:13:31

I przede wszystkim wydaje mi się, że Wasze typy były bardziej zbliżone w latach poprzednich do typów czytelników tego portalu. A nie wydaje mi się aby nagle stałym czytelnikom ten gust się diametralnie zmienił i odstawał od tego z lat ubiegłych.

05 II 2019   23:12:35

a gdzie "Suspiria"?

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Pościg z drągiem za pociągiem
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Lutnią w łeb, albo magia, miecz i rodzina
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

East Side Story: Zbrodnia założycielska
— Sebastian Chosiński

Wspomnienia z wakacji: W blasku słońca
— Marcin Knyszyński

Przesilenie
— Kamil Witek

Jasne oblicze Zła i mroczna strona Dobra
— Sebastian Chosiński

Bogowie zawsze umierają młodo. Bywa że latem…
— Sebastian Chosiński

Koniec podróży
— Kamil Witek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.