Z filmu wyjęte: Muzyka na kościachKto by pomyślał, że walające się po świecie ludzkie kości można wykorzystać w tak pożyteczny sposób…
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Muzyka na kościachKto by pomyślał, że walające się po świecie ludzkie kości można wykorzystać w tak pożyteczny sposób… Dzisiaj sięgnę raz jeszcze do opisywanej w zeszłym odcinku indyjskiej „Kaashmory”. Tym razem proponuję rzut oka na ekipę wykonującą jedną z dwóch czy trzech wciśniętych w fabułę piosenek. Ta konkretna ma dość mroczną, nietuzinkową aranżację, z grupą tancerzy wymalowanych na biało i wyposażonych w przesadnych rozmiarów rogi wystające… no cóż, chyba z włóczkowych czapek. Jednak tym, co najbardziej rzuca się w oczy, są trzymane przez tancerzy gitary. Z korpusem wykonanym z ludzkiej klatki piersiowej, z gryfem złożonym z szeregu kości. Oczywiście, nie ma co się łudzić, że cokolwiek w tych gitarach jest prawdziwe. Wszystkie ich elementy tchną plastikiem, nie sposób też dopatrzeć się strun. Nadal jednak robią wrażenie, zwłaszcza gdy widzi się takich gitar kilkanaście, i to trzymanych przez grupę demonicznych muzyków. Zdaję sobie sprawę, że to swego rodzaju jeleń na rykowisku (znaczy się potworny kicz), ale czy występ takiej grupy – ale już z prawdziwymi gitarami (no dobrze, może nie na prawdziwych kościach) – nie wyglądałby atrakcyjnie na scenie, podczas koncertu…? 1 czerwca 2020 |
Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…
więcej »Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz