Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Nie pan, więc ja: Pornokino

Esensja.pl
Esensja.pl
Moja wina! Przepraszam za swoje lenistwo, obiecuję poprawę. Czaiłem się z tym felietonem „od przed wojny”, szukałem kontekstu, jakiejś zapalnej premiery, a tu nagle Piotrek Dobry podprowadza mi tytuł „Duszno i porno” i przypomina, że są dwa filmy, o których pisano zdecydowanie za mało. To ja tak szybko, zza rogu, o kinie porno – niegdysiejszym i dzisiejszym.

Michał Walkiewicz

Nie pan, więc ja: Pornokino

Moja wina! Przepraszam za swoje lenistwo, obiecuję poprawę. Czaiłem się z tym felietonem „od przed wojny”, szukałem kontekstu, jakiejś zapalnej premiery, a tu nagle Piotrek Dobry podprowadza mi tytuł „Duszno i porno” i przypomina, że są dwa filmy, o których pisano zdecydowanie za mało. To ja tak szybko, zza rogu, o kinie porno – niegdysiejszym i dzisiejszym.
<b>Nie pan, więc ja</b><br>Felietony Michała Walkiewicza.
Nie pan, więc ja
Felietony Michała Walkiewicza.
W marcu roku Pańskiego 2008, w poznańskim DKF-ie „Kamera”, wymarzyliśmy sobie miesiąc erotyczno-artystowski. Tak się długo i niezgrabnie to ustalanie repertuaru toczyło, że w końcu zadzwoniła do mnie Gosia Kuzdra z kina „Muza” i mówi: „Jest, jest, spoko, ściągamy »Głębokie gardło«, jak chciałeś”. „Say what!? Jak to »Głębokie gardło«, przecież wyraźnie zaznaczałem, że chodzi o »Głęboko w gardle«, dokument Fentona Baileya i Randy’ego Barbaty”. Nie to, że widzowie nie mieliby radości i pożytku z najbardziej dochodowego pornosa w dziejach kina. Upierałem się przy dokumencie, bo to film rzadki – przemyślany, formalnie atrakcyjny, przekorny, niemający problemu z segregacją wątków i, jak słusznie wspomniał Piotrek, układający się w kolejną, tragikomiczną mozaikę Stanów Zjednoczonych. A ponadto z ledwo widocznym zakalcem. Gdy pornobiznes wkracza w lata osiemdziesiąte, a w sklepach pojawiają się odtwarzacze wideo, nad praszczurami przemysłu zbierają się czarne chmury. Dzieciaki pieprzą się na potęgę, nagrywają swoją gimnastykę, na domiar złego robią to za darmo. Dwie dekady później, gwiazdki porno łapane kamerą podczas rozdania jakichś tam Golden Cocków, nie wiedzą, kim była Linda Lovelace, patronka ich kariery. „To ta pani, która umarła?”. Film Barbaty i Baileya wpada w pewnym momencie w ton lekko (a jednocześnie zbyt) fatalistyczny. Skończyły się „złote czasy radia”, nie ma już naturalnych piersi i facetów z owłosionymi torsami. Została głupota, pustota, mózgi z plastiku, synapsy z silikonu i marketing.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Kręcąc te sceny pod wyraźną tezę, dokumentaliści nie wspomnieli, że zaczął się wtedy nowy rozdział w pornohistorii, który też miał swoje punkty zwrotne, nie był czarną dziurą wielkości Teksasu. Dokument „Gwiazdy XXX: Portret intymny” Timothy’ego Greenfielda-Sandersa, choć niedoskonały, przypomina o tym i w pewnym sensie dopełnia sens „Głęboko w gardle”. Domyślna przedakcja filmu ma swój początek w czasach upadku „artystycznego” (jakkolwiek by to nie brzmiało) kina porno. Mija lat dwadzieścia z hakiem i okazuje się nagle, że zdemonizowany przemysł zlepiony jest z ludzi, którzy czegoś tam chcą, o coś im chodzi, czasem wiedzą, kim jest Linda Lovelace, a czasem traktują swoją pracę w ramach naiwnie pojętej misji edukacyjnej. Czy ta naiwność różni się tak bardzo od naiwności kontrkulturowej, która wydała na świat zastępy porno-„filmowców” (określenie „film maker” odnosiło się właśnie do nich) w latach siedemdziesiątych? Czy odpowiedzi, których modelki i modele Greenfielda-Sandersa udzielają na pytanie „dlaczego porno?”, nie czynią ich w jakimś stopniu kontynuatorami tamtej, zakryjcie uszy, tradycji? Albo chociaż ludźmi godnymi filmowej uwagi? W filmie zabrakło weteranki Asii Carrery, która w wieku trzynastu lat zagrała koncert fortepianowy w Carnegie Hall, trzy lata później uczyła angielskiego w japońskiej szkole, a potem zdjęła trzewiki, przebrała kieckę i dała nogę z domu, by zostać striptizerką, a następnie gwiazdką porno. Materiał na biografię? Dlaczego nie, byłby to film równie ciekawy, co planowana kiedyś przez producenta Briana Grazera biografia Lovelace.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Przemysł porno w końcu porzucił marzenia o połączeniu się z wielkim Hollywood. Mrzonki pionierów o mariażu dwóch sposobów na kino i skrajnych pomysłów na erotykę zostały tylko mrzonkami. Nogę rozpędzonym zapaleńcom podłożyła rządowa administracja i krzyżowcy-hipokryci w rodzaju Roya Cohna, prawicowego prawnika, który zmarł na AIDS. Jednak pytanie, co by się stało, gdyby do tej fuzji doszło, dalej pozostaje aktualne. Sanders ustawia aparat i fotografuje trzydzieści gwiazd porno w ubraniu i w negliżu, w identycznych, neutralnych, niemal aseksualnych pozach. Mimochodem odwraca kulturową kliszę. Francisco Goya szukał seksu pod skorupą konwenansów, będącą efektem procesu socjalizacji. Żeby rozebrać swoją Mayę, najpierw musiał namalować ją ubraną. Fotograf z kolei widzi swoje pornogwiazdy tak, jak widzą je tysiące, czyli nagie. Wszywa nie tyle seks i erotykę, ale właśnie porno w coś, co nazywa się kulturową świadomością. Ubierając Jennę Jameson czy Terę Patrick, pyta retorycznie, czy takie chcemy je widzieć, ale robi też coś ważniejszego – pokazuje, że estetyka porno mogłaby przeniknąć do naszej rzeczywistości popkulturowej i być przedmiotem nie tylko ideologicznych sporów, ale również analizy, z brandzlowaniem się metaforycznym, intelektualnym, a nie dosłownym.
Z tej estetyki od dawna korzysta kino arthouse’owe. W jego kontekście mówi się często o zdemitologizowaniu i oddemonizowaniu naturalistycznie podanych obrazów seksu (chyba, że jest się Andrzejem Żuławskim, który nie może patrzeć na najnowszy film Anga Lee, ponieważ „oni się tam naprawdę pierdolą, a on w nią naprawdę wchodzi”). Filmoznawcy i krytycy filmowi piszą o konieczności poznawania wroga, boimy się przecież tego, czego nie rozumiemy. Nie nazwałbym tego remedium na seksualne dysfunkcje społeczeństwa, ale to dobry początek. Do pokazu „Głęboko »w« gardle” ostatecznie doszło. Zrobiłem prelekcję, średnia wieku na sali była bliska pięćdziesiątki, ale zdarzały się pary o wiele starsze. Po projekcji starsi ludzie podchodzili i rozpływali się w zachwytach nad filmem. Czy to ten sam elektorat bereciarzy, na którym liberalne środowiska postawiły krzyżyk?
Czytaj pozostałe felietony Michała Walkiewicza:
koniec
25 sierpnia 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja na wakacje: Duszno i porno
— Piotr Dobry

Z tego cyklu

Zapping
— Michał Walkiewicz

Jak pisać o „nowej” sztuce?
— Michał Walkiewicz

Życzenia noworoczne 2
— Michał Walkiewicz

Mam talent!
— Michał Walkiewicz

Gdynia, dogrywka
— Michał Walkiewicz

Bój się wspomnień
— Michał Walkiewicz

Aktoreczki
— Michał Walkiewicz

Tępa piła, ostry kult
— Michał Walkiewicz

Tegoż autora

Przed seansem: Marzec 2009
— Michał Walkiewicz

Przed seansem: Luty 2009
— Michał Walkiewicz

Przed seansem: Grudzień 2008
— Michał Walkiewicz

Przed seansem: Listopad 2008
— Michał Walkiewicz

Przed seansem: Październik 2008
— Michał Walkiewicz

Przed seansem: Sierpień 2008
— Michał Walkiewicz

Przed seansem: Lipiec 2008
— Michał Walkiewicz

Dawid i Goliat
— Michał Walkiewicz

Cień Byrona
— Michał Walkiewicz

Przed seansem: Kwiecień 2008
— Michał Walkiewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.