Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

George Lucas
‹Gwiezdne wojny: część IV – Nowa nadzieja›

WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGwiezdne wojny: część IV – Nowa nadzieja
Tytuł oryginalnyStar Wars: Episode IV – A New Hope
Dystrybutor Syrena
Data premiery21 marca 1997
ReżyseriaGeorge Lucas
ZdjęciaGilbert Taylor
Scenariusz
ObsadaMark Hamill, Harrison Ford, Carrie Fisher, Peter Cushing, Alec Guinness, Anthony Daniels, Kenny Baker, Peter Mayhew, David Prowse, James Earl Jones
MuzykaJohn Williams
Rok produkcji1977
Kraj produkcjiUSA
CyklGwiezdne wojny
Czas trwania125 min
WWW
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Klasyka pod lupę: Jak Lucas zmienił wszystko

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 5 6 10 »

Michał Chaciński

Klasyka pod lupę: Jak Lucas zmienił wszystko

Lucas zakończył kolejną (trzecią) wersję scenariusza na początku sierpnia 1975 roku. W wersji tej znalazła się już m.in. postać Hana Solo, wzorowana przez Lucasa dokładnie na postaci Francisa Coppoli – sprytnego, charyzmatycznego cwaniaka, który dzięki talentowi wykorzystuje system dla swoich własnych celów, nie stroniąc od dużego ryzyka i nie bojąc się przegranej, jednak często potrzebuje pomocy spełniającego ważną misję młodego Luke’a. Nie potrzeba dyplomu z analizy literackiej, aby w scenariuszu dostrzec, że Luke jest odpowiednikiem samego Lucasa. Wzajemna rywalizacja i przyjaźń Luke’a i Hana jest najwyraźniej wyidealizowaną wersją marzeń Lucasa o relacji z Coppolą (i o swojej w tym związku roli – namaszczonego przywódcy, który ratuje pozostałych od zguby). Lucas zaprezentował tę wersję scenariusza znajomym, prosząc o opinie. Usłyszał głównie krytyczne uwagi pod adresem dialogów i ujęcia tematu. W tej sytuacji poprosił o pomoc dwójkę wcześniejszych współpracowników, małżeństwo scenarzystów Willarda Huycka (cóż za niefortunne nazwisko do odmiany przez przypadki) i Glorię Katz – autorów scenariusza m.in. do „American Graffiti”. Studio Fox było już mocno zniecierpliwione i zaniepokojone problemami Lucasa, toteż ten poprosił Katz i Huycka, aby nikomu nie zdradzali, że poprawiają scenariusz. W zamian obiecał obojgu po jednym punkcie procentowym ze swojej puli udziałów. Poprawiony scenariusz przedstawiono Foksowi wraz ze zweryfikowanym budżetem – 8,5 miliona dolarów. Alan Ladd Jr. był przekonany, że zarząd studia odrzuci projekt po takim wzroście kosztów, ale okazało się, że z zatwierdzeniem nie było żadnych problemów. Lucas mógł natychmiast wchodzić na plan filmowy. A raczej mógłby, gdyby miał z kim.
Zabawki...
Zabawki...
Jesienią 1976 roku Lucas wybrał się z San Francisco do Los Angeles, aby rozpocząć kompletowanie obsady. Tak się złożyło, że równolegle Brian De Palma miał kręcić swój pierwszy większy film dla hollywoodzkiego studia („Carrie” dla United Artists), toteż obaj postanowili przeprowadzić casting wspólnie. Obaj byli przeciwni wykorzystywaniu w filmach gwiazd (typowe dla reżyserów Nowego Hollywood). W siedzibie Goldwyn Studios spotykali się dziennie z 30-40 aktorami i aktorkami, oceniając na oko, kto pasuje do horroru o nastolatkach, a kto do filmu fantastycznonaukowego. O tych przesłuchaniach do dziś krążą legendy. Podobno obaj reżyserzy uzupełniali się w sposób dość komiczny: Lucas jak zawsze był nieśmiały, spięty i cichy, De Palma jak zawsze pewny siebie i hałaśliwy. Lucas rozpoczynał każde przesłuchanie kilkoma zdaniami wstępu, a De Palma kończył kilkoma zdaniami podsumowania. Z tym, że gdy De Palma nie był zadowolony z pretendenta lub pretendentki w momencie ich wejścia na salę, żegnał się z nimi jeszcze zanim Lucas zdążył na dobre zakończyć powitanie. Z czasem Lucas w ogóle przestał się odzywać, pozostawiając cały proces De Palmie.
Kto dobrze zna oba filmy, może się zastanowić, jak zmieniłyby się, gdyby reżyserzy podjęli po tym castingu nieco inne decyzje: o rolę Luke’a Skywalkera ubiegał się m.in. William Katt; Hanem Solo mógł zostać Christopher Walken; w roli księżniczki Lei rozważano młodą Jodie Foster, Sissy Spacek i Amy Irving. Irving stała się zresztą ważną osobą w tym środowisku – bardzo podobała się Lucasowi jako aktorka i zapewne dostałaby rolę Lei, gdyby nie fakt, że sama zainteresowana była mocno osobą De Palmy. Z jakiegoś powodu De Palma, uchodzący za wielkiego kobieciarza, nieszczególnie interesował się Irving jako kobietą, jednak również chciał widzieć ją w swoim filmie. Wreszcie Fred Roos, doradzający Lucasowi podczas castingu, pomyślnie zasugerował mu obsadzenie nieznanej 19-latki, Carrie Fisher, zamiast Irving. De Palma obsadził Irving w „Carrie” (czyli niejako każdy dostał swoją „Carrie”), po czym… towarzysko „sprzedał” ją Stevenowi Spielbergowi, który dał jej się owinąć wokół palca na długie lata. Lucas zdołał również nie ugiąć się pod naciskiem studia, które chciało w głównej roli zobaczyć gwiazdę, i obsadził w niej nieznanego 24-latka, Marka Hamilla. Główny trzon ekipy uzupełnili akorzy brytyjscy, m.in. Alec Guinness i Peter Cushing, oraz znany już Lucasowi Harrison Ford (zagrał jedną z ról w „American Graffiti” i w czasie produkcji naraził się Lucasowi, a mimo to podobno trzeba było ponownie przedstawić go reżyserowi – co może świadczyć o tym, jak mało ważni byli wówczas dla Lucasa jego aktorzy).
25 marca 1976 roku rozpoczęły się zdjęcia do filmu. Lucas chciał kręcić jak najdalej od studia i jego szefów, pamiętając nienajlepsze doświadczenia przy poprzednich filmach własnych i Coppoli. W rezultacie większość zdjęć we wnętrzach nakręcono w londyńskim Elstree Studios, zaś zdjęcia w naturalnych lokalizacjach również w Afryce Północnej, w Tunezji. Dla Lucasa okres kręcenia filmu okazał się jeszcze bardziej koszmarny niż faza pisania scenariusza. O ile nad maszyną do pisania ślęczał sam, walcząc jedynie z własnym ograniczeniem jako scenarzysty, na planie filmowym musiał kontrolować ponad 130- osobową ekipę. Jak można się było spodziewać, współpraca układała się fatalnie. Lucas alienował dużą część techników, nie rozpoznając, kto jest kim lub oczekując realizacji słabo wyjaśnianych zadań; traktował ludzi bardzo chłodno, prawie do nikogo się nie odzywał, a gdy już dochodziło do kontaktu, kończyło się na krzyku. Lucas był przekonany, że ekipa sabotuje jego pracę, świadomie opóźniając realizację filmu. Częściowo miał zresztą rację – np. autor zdjęć, Gilbert Taylor, uważał, że Lucas nie ma pojęcia o zdjęciach filmowych i za jego plecami kontaktował się z wytwórnią Fox prosząc o wskazówki, co robić (Lucas bał się zwolnić Taylora w obawie, że odejdzie z nim duża część brytyjskiego zespołu). O dodatkowych problemach, związanych z afrykańskim klimatem (deszcze, wiatry, choroby) można przeczytać w dowolnym oficjalnym przewodniku po filmie, zatem nie będę tutaj głębiej wdawać się w szczegóły realizacyjne.
Trzeba jednak dodać, że podobne problemy komunikacyjne dotyczyły aktorów, którzy narzekali, że na planie nie mogą się z Lucasem dogadać. Carrie Fisher i Mark Hamill byli może zbyt młodzi, żeby zgłaszać pretensje, ale Harrison Ford miał już na koncie kilka mniejszych ról (m.in. u Coppoli i Antonioniego), a po „American Graffiti” miał również doświadczenie we współpracy z Lucasem, toteż pozwalał sobie na głośniejsze komentarze. Do historii przeszła jego krytyczna uwaga na temat bodaj najsłabszej strony pisarstwa Lucasa, czyli dialogów: „George, takie gówno da się napisać, ale w żadne sposób nie da się go powiedzieć.” (Aktorzy zresztą wielokrotnie proponowali Lucasowi, żeby sam spróbował w przekonujący sposób wymówić kolejne kwestie). Podobnie jak w kontaktach towarzyskich, Lucas był w kontaktach z aktorami małomówny i zamknięty w sobie. Jak wspominali po latach, jego uwagi podczas kręcenia ograniczały się do „Dobra, jeszcze raz to samo, ale lepiej” i „Szybciej, intensywniej”. Do tego przed zdjęciami Lucas poinformował ekipę, że zależy mu na sposobie gry w stylu filmów przygodowych z lat 30. i 40. – lekko przesadzonym, pozbawionym subtelności, za to bardzo czytelnym nawet dla najmłodszych widzów. To również było dla aktorów, zwłaszcza początkujących, mało zrozumiałe, a dla doświadczonych członków ekipy aktorskiej, takich jak Alec Guinness, wręcz nie do zniesienia, szczególnie w połączeniu z dziwacznymi dialogami. Guinness uznał zresztą w trakcie realizacji filmu, że decyzja o udziale w przedsięwzięciu była błędem i poprosił Lucasa o zmianę koncepcji swojej roli i „wypisanie” go w jakiś prosty sposób z tej opowieści. Zawsze powtarzał później, że koncepcja uśmiercenia Obi-Wana Kenobiego była jego własnym pomysłem. Do śmierci wypowiadał się o „Gwiezdnych wojnach” z niesmakiem, którego nie zmienił nawet fakt, że 2,25% udziały w zyskach filmu przysporzyło mu sporej fortuny.
Plakat z 'Gwiezdnych Wojen'
Plakat z 'Gwiezdnych Wojen'
Willard Huyck i Gloria Katz złożyli Lucasowi wizytę w Londynie i to, co zastali, opisywali później w apokaliptycznych słowach: „George siedział co rano na brzegu swojego łóżka (miał jakieś nieprzyjemne zapalenia skóry stóp). Siadaliśmy razem z nim. Wyglądało na to, że nie jest nawet w stanie dowlec się na plan. Chodziliśmy wokół niego i próbowaliśmy przekonywać, że nie powinien popełniać samobójstwa. Był potwornie rozczarowany, że nie udaje mu się zrealizować tego, co zamierzał, a w dodatku ekipa stroiła sobie z niego żarty (…). George powtarzał ’Nie dam rady’, a myśmy tylko rzucali: ’Daj spokój, George, poradzisz sobie. Tylko wstań i idź na plan’. Naprawdę był wtedy w ciężkim stanie. Zupełnie dobiło go, gdy ostatniego dnia na planie ekipa brytyjska miała głosować, czy zgadzają się na kilka nadgodzin pracy. Zagłosowali, że się nie zgadzają”.
Lucas był w tak złym stanie, że Steven Spielberg, traktujący go w towarzystwie jak jednego z najbliższych przyjaciół (obaj dla zewnętrznego świata wyglądali na podobnych sobie nudziarzy nie potrafiących rozmawiać o niczym prócz filmów), zaproponował mu pomoc. Chciał kierować drugim zespołem realizacyjnym i obiecał wymyślić jakiś atrakcyjny wizualnie sposób uśmiercania żołnierzy Imperium (jedna z koncepcji Spielberga: powinni umierać w obłoku zielonej pary). Lucas nie zgodził się na pomoc z dość charakterystycznego dla siebie powodu: jego ukrywaną ambicją było pobicie świeżego rekordu kasowego „Szczęk” i nie chciał w tym niczyjej pomocy, tym bardziej od kolegi, z którym we własnej głowie konkurował. Do tego Spielberg naraził się Lucasowi, komentując jego metody realizacji. Sugerował podobno Lucasowi, że nie można tak po prostu bez sensu stawiać kamery filmowej byle gdzie i zaczynać filmowania biegających przed nią aktorów.
« 1 2 3 4 5 6 10 »

Komentarze

« 1 2
10 XII 2015   12:58:27

@Konrad
Artykuł jest faktycznie z roku 2002, a odpowiednia funkcjonalność się znalazła. Już wszystko gra. :-)

10 XII 2015   14:10:51

Racja, tekst poszedł przed premierą "Ataku klonów", a mi się wydawało, że przed "Zemstą Sithów".

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Dziś Star Wars Day!
— Esensja

Najlepsze filmy SF – wybór czytelników
— Esensja

100 najlepszych filmów science fiction wszech czasów
— Esensja

10 najbardziej obciachowych scen starych „Gwiezdnych wojen”
— Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Wojny klonów: Gwiezdne wojny w Esensji
— Esensja

Zrób to szybciej i intensywniej!
— Marcin Osuch, Eryk Remiezowicz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Ciemna Strona Mitu
— Piotr ‘cct’ Bielatowicz

„Gwiezdne wojny” w Esensji i Framzecie

Kanon filmów fantastycznych „Framzety” – rozstrzygnięcie
— Konrad Wągrowski

Z tego cyklu

Biegnij, Blady, biegnij czyli legenda Blade Runnera
— Michał Chaciński, Konrad Wągrowski

Jak Kubrick stworzył ekranowy mit
— Michał Chaciński

Tegoż twórcy

Status quo
— Kamil Witek

Bardzo mroczne widmo galaktycznego Imperium
— Konrad Wągrowski

Kroniki odległej galaktyki
— Konrad Wągrowski

Atak krytyków
— Leszek ’Leslie’ Karlik

Klonowanie wyobraźni
— Grzegorz Wiśniewski

Tegoż autora

Co nam w kinie gra: 2001: Odyseja kosmiczna
— Konrad Wągrowski, Michał Chaciński

Tydzień z Wesem Andersonem: Tragikomedie dla dziwaków, czyli „Genialny klan”
— Michał Chaciński

Tydzień z Wesem Andersonem: Danie dla smakoszy, czyli „Rushmore”
— Michał Chaciński, Konrad Wągrowski

„Ten film był dnem dna”, czyli historia ekranizacji prozy Stanisława Lema
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Krystian Fred, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Great Scott!
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Alicja Kuciel, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Władca Pierś Ceni, czyli edycja specjalna alternatywnych ekranizacji
— Michał Chaciński

Z Archiwum X: Spisek, mumbo-jumbo i potwory tygodnia
— Urszula Baluta, Michał Chaciński, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Konrad Wągrowski

Porażki i sukcesy A.D. 2007
— Michał Chaciński, Piotr Dobry, Ewa Drab, Urszula Lipińska, Łukasz Twaróg, Kamil Witek, Konrad Wągrowski

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (1)
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.