W „pokojowej” atmosferze… [Lisa Langseth „Hotel” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Wielkie nieszczęście osobiste może dotknąć każdego – i biednego, i bogatego. Tyle że osoba majętna ma większe możliwości, aby z przeciwnościami losu sobie poradzić. Jak chociażby Erika Ramén, bohaterka „Hotelu” Lisy Langseth, która leczy traumę przenosząc się, wraz z innymi bliskimi sobie nieszczęśnikami, z jednego miejsca w drugie. Poszukuje w ten sposób tego właściwego pokoju, w którym nareszcie poczuje się bezpiecznie.
W „pokojowej” atmosferze… [Lisa Langseth „Hotel” - recenzja]Wielkie nieszczęście osobiste może dotknąć każdego – i biednego, i bogatego. Tyle że osoba majętna ma większe możliwości, aby z przeciwnościami losu sobie poradzić. Jak chociażby Erika Ramén, bohaterka „Hotelu” Lisy Langseth, która leczy traumę przenosząc się, wraz z innymi bliskimi sobie nieszczęśnikami, z jednego miejsca w drugie. Poszukuje w ten sposób tego właściwego pokoju, w którym nareszcie poczuje się bezpiecznie.
Lisa Langseth ‹Hotel›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Hotel | Tytuł oryginalny | Hotell | Dystrybutor | Aurora Films | Data premiery | 29 sierpnia 2014 | Reżyseria | Lisa Langseth | Zdjęcia | Simon Pramsten | Scenariusz | Lisa Langseth | Obsada | Alicia Vikander, David Dencik, Anna Bjelkerud, Mira Eklund, Henrik Norlén, Simon J. Berger, Lisa Carlehed, Johan Jonason | Muzyka | Johan Berthling, Andreas Söderström | Rok produkcji | 2013 | Kraj produkcji | Dania, Szwecja | Czas trwania | 97 min | WWW | Polska strona | Gatunek | dramat, komedia | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Z jakiegoś powodu „Hotel” klasyfikowany jest jako komediodramat, wspomina się też o elementach czarnego komedii, a w materiałach prasowych można znaleźć informację, że widownia szwedzka na seansach „zaśmiewała się” z niektórych żartów. Może to kwestia różnic kulturowych, a może zupełnie innego poczucia humoru, jakie charakteryzuje Polaków i Skandynawów, ale w obrazie Lisy Langseth naprawdę trudno znaleźć momenty ewidentnie zabawne, takie, które usprawiedliwiałyby wybuchnięcie w sali kinowej śmiechem. Owszem, parę scen może przywołać lekki uśmieszek na twarzy, ale to chyba wszystko, nic ponad to. Co jednak wcale nie oznacza, że obraz pochodzącej ze Sztokholmu reżyserki nie zasługuje na uwagę. Wręcz przeciwnie. To bardzo interesujący poradnik tego, jak radzić sobie z traumą. Ale pod warunkiem, że można na ten cel przeznaczyć niemal nieograniczone środki finansowe. Bohaterkę „Hotelu” na to stać, jest bowiem typową przedstawicielką skandynawskiej klasy średniej. Lisa Langseth urodziła się w 1975 roku; studiowała scenariopisarstwo i dramaturgię. Dzisiaj uprawia oba te zawody – jest cenioną w Szwecji autorką sztuk scenicznych, pisze również scenariusze do filmów, które następnie sama reżyseruje. Zadebiutowała przed ośmioma laty krótkometrażówką „Godkänd”, trzy lata później natomiast zrealizowała swoją pierwszą kinową fabułę – melodramat psychologiczny „Till det som är vackert”. Jego główną bohaterką była młoda, dwudziestoletnia kobieta zafascynowana muzyką Mozarta, która wdaje się w z lekka perwersyjny romans z dyrygentem orkiestry. Przy okazji pracy nad tym obrazem Langseth po raz pierwszy spotkała się na planie z, zachwycającą urodą, aktorką Alicią Vikander (rocznik 1988), która wcieliła się w postać Katariny. Pięć lat później panie postanowiły odświeżyć znajomość na niwie służbowej i Vikander została zatrudniona przy „Hotelu”; zarezerwowano dla niej główną postać – Eriki Ramén. Takie zaufanie nie dziwi, albowiem w ciągu minionych lat Alicia zyskała sporą renomę, błyszcząc przede wszystkim w dwóch kostiumowych melodramatach: angielskiej wersji „Anny Kareniny” (2012) w reżyserii Joego Wrighta oraz w nominowanym do Oscara „Kochanku królowej” (2012) Nikolaja Arcela. Erika, będąca kolejną znaczącą rolą w artystycznej biografii Vikander, jest kobietą przed trzydziestką. Wydaje się spełniona – zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym. Pracuje jako architekt wnętrz, co, jak możemy się domyślać, zapewnia jej więcej niż przyzwoity dochód. Ma kochającego ją męża Oskara (w tej roli Simon J. Berger), z którym oczekują właśnie narodzin pierwszego dziecka. Dwa tygodnie przed zaplanowanym terminem porodu Erika, nie mogąc poradzić sobie z ogromnym bólem, ląduje w szpitalu. I rodzi syna, Alexandra. W momencie przyjścia chłopca na świat coś jednak poszło nie tak, z powodu niedotlenienia ma on uszkodzony mózg. Wszystko wskazuje na to, że może nigdy nie osiągnąć pełnej sprawności. Lekarze nie są nawet pewni, czy słyszy. Dla kobiety to ogromna tragedia – długo wyczekiwana radosna chwila, staje się początkiem jej wielkiej udręki. Przerażona sytuacją, nie jest nawet w stanie zbliżyć się do zamkniętego w inkubatorze i podłączonego do specjalistycznego sprzętu dziecka. Po powrocie do domu nie chce nawet słyszeć o odwiedzinach w szpitalu. Z jej punktu widzenia to wszystko, co tak skrzętnie budowała przez lata z Oskarem – ich rodzinne szczęście – właśnie legło w gruzach. Idąc za radą pani psycholog, Ramén zapisuje się do terapeutycznej grupy wsparcia, gdzie poznaje ludzi tak samo poturbowanych przez życie jak ona. W milczeniu przysłuchuje się ich wspomnieniom, ale sama nie potrafi się otworzyć. Odmienia ją dopiero uwaga luźno rzucona przez młodziutką Ann-Sofi, że najchętniej rzuciłaby wszystko, oderwała się od nieprzyjaznej rzeczywistości i wyjechała gdzieś, gdzie nie musiałaby myśleć o tym, co ją spotkało. Erika, myśląca dokładnie tak samo, pod wpływem impulsu zaprasza członków swojej grupy na taką właśnie wyprawę – w żadne konkretne miejsce, po prostu przed siebie. Tak zaczyna się ich podróż od hotelu do hotelu, w poszukiwaniu symbolicznego „pokoju”, w którym poczują się bezpiecznie. Widz z kolei poznaje przy okazji także bagaż doświadczeń pozostałych bohaterów; uzyskuje wgląd w psychikę Rikarda (świetny David Dencik, znany z serii „Millennium” i amerykańskiej „Dziewczyny z tatuażem”), który zatrzymał się na etapie wiecznego dziecka; podstarzałej Pernilli (uhonorowana za tę rolę szwedzkim Oscarem, czyli nagrodą Guldbagge, Anna Bjelkerud), obwiniającej siebie za zmarnowane życie; Henkego (Henrik Norlén, znany z serialu „Johan Falk” i thrillera „ Wyjście”), który wyraźnie ukrywa coś przed pozostałymi; wreszcie Ann-Sofi (Mira Eklund), próbującej dojść do siebie po brutalnym gwałcie. Nagle też okazuje się, że choć żaden z nich nie jest w stanie samodzielnie wykaraskać się z problemów życiowych, staje się to możliwe, gdy znajduje oparcie w pozostałych. Na bohaterów „Hotelu” patrzymy przede wszystkim oczyma zdystansowanej, zamkniętej w sobie Eriki, która, mając niejako wszystkich pod opieką, poczuwa się z czasem do odpowiedzialności za nich. Odkrywa w sobie instynkt opiekuńczy i zaczyna zdawać sobie sprawę, że przecież wcale nie musi się to różnić tak bardzo od opieki nad chorym Alexandrem. Jakkolwiek przemiana Ramén może wydawać się nazbyt filmowa, niekoniecznie bliska tego, z czym mielibyśmy do czynienia w rzeczywistości, trzeba przyznać, że Lisa Langseth przedstawiła ją w sposób wiarygodny i satysfakcjonujący od strony psychologicznej. Duża w tym zasługa Alicii Vikander, która – mimo wciąż młodego wieku – udźwignęła ciężar roli, zapewne niełatwej dla każdej aktorki. Bez popadania w przesadę, epatowania skrajnościami, zdołała pokazać najpierw rozpad, a następnie stopniowe odbudowywanie więzi emocjonalnych, to trywialne „dochodzenie do siebie po przejściach”. Kręcąc „Hotel”, szwedzka reżyserka zdecydowała się na realizatorski ascetyzm; stąd wiele „zagrywek” będących pozostałością po manifeście Dogmy, jak chociażby kręcenie zdjęć w naturalnych plenerach, bez dodatkowych efektów, nierzadko „z ręki” (co rzuca się w oczy zwłaszcza w scenie hotelowej na zamku, w której następuje „przesilenie” Eriki). Pojawiająca się muzyka (autorstwa duetu Johan Berthling – Andreas Söderström), bardzo skromna, wręcz minimalistyczna, też nie odwraca uwagi od gry aktorskiej; słychać ją zresztą rzadko, głównie w momentach, gdy osamotnieni bohaterowie zmagają się z własnymi myślami i przeżyciami. Do tego stanu rzeczy dostosował się również operator Simon Pramsten (pracujący już z Langseth przy „Till det som är vackert”), starający się raczej podglądać aktorów na planie, niż do spółki z reżyserką kierować ich poczynaniami. W efekcie „Hotel” okazuje się filmem niełatwym w odbiorze, ale wdzięcznym dzięki swemu przesłaniu. Podnoszącym na duchu, chociaż pozbawionym jednoznacznego happy endu.
|