Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Veit Harlan
‹Kolberg›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKolberg
ReżyseriaVeit Harlan
ZdjęciaBruno Mondi
Scenariusz
ObsadaHeinrich George, Kristina Söderbaum, Otto Wernicke
MuzykaNorbert Schultze
Rok produkcji1945
Kraj produkcjiNiemcy
CyklKino totalitarne
Czas trwania111 min
Gatunekdramat, historyczny, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Kino totalitarne: „Festung Kolberg” broni się nadal
[Veit Harlan „Kolberg” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 »

Sebastian Chosiński

Kino totalitarne: „Festung Kolberg” broni się nadal
[Veit Harlan „Kolberg” - recenzja]

Latem 1806 roku mieszkańcy Kołobrzegu nie zdają sobie jeszcze sprawy z tego, co szykuje dla nich Cesarz Francuzów. Bawią się na głównym placu miasta oraz nad brzegiem morza. W tle zaś toczą się żarliwe dyskusje wywołane decyzją Napoleona o powołaniu do życia Związku Reńskiego. Dopiero późną jesienią docierają do nich nieco spóźnione pierwsze odgłosy wojny. W domu młodej i z aryjska uroczej Marii i jej wuja Joachima Nettelbecka zjawiają się długo oczekiwany brat Friedrich oraz jego kompan lejtnant Ferdinand von Schill, cudem ocaleli z pogromu pod Jeną. Spodziewając się rychłego przybycia wroga, von Schill zaczyna szkolić mieszkańców, by stworzyć z nich korpus ochotniczy. Nie podoba się to zbytnio komendantowi twierdzy pułkownikowi Ludwigowi von Lucadou, który uważa, że takie postępowanie może jedynie sprowokować Francuzów i ściągnąć ich zemstę na zacnych mieszkańców Kołobrzegu. W efekcie dochodzi do poważnego konfliktu między nim a ambitnym lejtnantem, którego – ku zaskoczeniu komendanta – popiera nawet burmistrz miasta Nettelbeck. Kiedy komendant rozkazuje aresztować burmistrza, pod jego siedzibą zbiera się rozzłoszczony tłum. Sytuacja robi się coraz bardziej napięta. Wówczas wkracza do akcji, dotychczas trzymająca się na uboczu, Maria. Gdy odwiedza wuja w areszcie, ten wręcza jej list kołobrzeżan adresowany do króla Fryderyka Wilhelma III z prośbą, by dziewczyna zawiozła pismo do Królewca. W dawnej stolicy Prus Książęcych Maria nie dostępuje wprawdzie zaszczytu spotkania z monarchą, który akurat debatuje z carem Aleksandrem I, ale za to ma honor stanąć przed obliczem uwielbianej przez wszystkich Niemców królowej Luizy. Ta zaś obiecuje przekazać list swojemu małżonkowi. Na efekty nie trzeba długo czekać. Nettelbeck zostaje wypuszczony na wolność, a miejsce pułkownika von Lucadou zajmuje ambitny major August Neidhardt von Gneisenau. Nowy komendant wprowadza swoje porządki – wszystko po to, by zdyscyplinować mieszkańców, zapobiec anarchii i przygotować się do skutecznej obrony twierdzy. Stawia wszystko na jedną kartę; każe szykować okopy, wydaje nawet rozkaz zalania okolicznych pól, by utrudnić Francuzom dostęp do miasta. Ta ofiara, jak się okaże, opłaci się. Napoleon pobije całe Prusy, ale Kołobrzegu nie zdobędzie. Cóż z tego jednak, skoro pokój podpisany w Tylży w lipcu 1807 roku i tak będzie dla Fryderyka Wilhelma III wyjątkowo niekorzystny.
Film Veita Harlana, zwłaszcza gdy nie zwraca się uwagi na jego propagandową otoczkę, od strony technicznej po dziś dzień robi wielkie wrażenie. Sceny batalistyczne wyprzedzają swoją epokę. Nigdy wcześniej i później, aż do lat 60. XX wieku, nikt nie pokazał tak realistycznie pola bitwy. Ostrzał artyleryjski miasta, szarże kawalerii – to pod każdym względem, zarówno wizualnym, jak i dźwiękowym, najprawdziwszy majstersztyk. Na dodatek Harlan pokazał to z wielu perspektyw; kamery umieszczane były bowiem nie tylko na lądzie, ale także na statkach i balonie. W ten sposób uzyskano rozmach, jakiego nie miał żaden film wojenny przed „Kolbergiem”. Reżyser nie epatował jednak przemocą; nie chciał przekraczać delikatnej granicy między wywołaniem u widza złości na wroga (w podtekście chodziło oczywiście o Sowietów i aliantów) a rezygnacją, gdyby zdał on sobie sprawę, że dalszy opór nie ma już większego sensu, bo jedyne, co może przynieść, to ból i cierpienie. Dlatego w obrazie tym nie ma praktycznie ofiar. Jedynymi, którzy tracą życie, są dwaj drugoplanowi bohaterowie: bohaterski Friedrich oraz muzyk Klaus, dla którego ważniejsze od bronienia miasta są skrzypce. Sceny ostrzeliwania twierdzy, realizowane w Babelsbergu, nakręcono z impetem, który został jeszcze dodatkowo podkreślony przez bardzo dynamiczny montaż. Widocznie Harlan miał świadomość, że musi w jakiś sposób zrównoważyć wcześniejsze, zdecydowanie przegadane, partie filmu. Nie mógł ich jednak pominąć, bo w większości były to fragmenty, które napisał lub przynajmniej ich powstanie inspirował… Joseph Goebbels. Po ukończeniu zdjęć natychmiast przystąpiono do post-produkcji. Montaż i udźwiękowienie trwały do zimy 1944 roku. Pierwszą wersję filmu zaprezentowano ministrowi propagandy na początku grudnia; potem – na jego żądanie – wprowadzano jeszcze poprawki. Ostatecznie prace zakończono w styczniu, niemal w tym samym czasie, kiedy Armia Czerwona rozpoczęła ofensywę zimową, mającą – jak się niebawem okazało – doprowadzić ją w ciągu nieco ponad trzech miesięcy aż do Berlina. Premierę nieprzypadkowo zaplanowano na 30 stycznia 1945 roku – tego bowiem dnia naziści obchodzili dwunastą rocznicę mianowania Hitlera kanclerzem Niemiec.
Film pokazano jednocześnie w Berlinie oraz… twierdzy La Rochelle nad Zatoką Biskajską, gdzie w czasie drugiej wojny światowej mieściła się jedna z niemieckich baz łodzi podwodnych. Niezapomniane musiało to być wrażenie dla uczestniczących w tym pokazie żołnierzy. Nad głowami latały im alianckie bomby, a oni oglądali najdroższy nazistowski film, wzywający do oporu za wszelką cenę i do samego końca. Gdy „Kolberg” powstawał, Goebbels miał nadzieję, że zobaczą go miliony Niemców (podobnie jak było to przed laty z „Żydem Süssem”). Przeliczył się. Zimą 1945 roku obrazu Harlana nie było już w zasadzie gdzie pokazywać. Większość kin w Rzeszy była zniszczona, a do tych, które ocalały, nikt już prawie nie chodził. Nie mógł więc nawet pomóc przyznany „Kolbergowi” przez ministerstwo Goebbelsa zaszczytny tytuł Filmu Narodu (Film der Nation), którym honorowano najwybitniejsze propagandowe dzieła nazistowskie (wcześniej wyróżniono w ten sposób „Ohm Krügera” Hansa Steinhoffa, „Powrót do ojczyzny” Gustava Ucicky’ego, „Die Entlassung” Wolfganga Liebeneinera oraz „Der große König” Harlana). Reżysera spotkało tym samym wielkie rozczarowanie; jego opus magnum powędrowało na półki i pozostawało na nich przez następnych dwadzieścia lat. Areszt zdjęto dopiero w 1964 roku, a więc już po śmierci autora. W przeciwieństwie do „Żyda Süssa”, „Kolberg” był pokazywany w telewizji (na emisję zdecydował się francusko-niemiecki kanał „Arte”), wydano go także na DVD (w Stanach Zjednoczonych w cyklu „International Historic Films”). Czy słusznie? Trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Skoro jednak w dzisiejszej Rosji bez problemu kupić można płyty DVD ze sztandarowymi dziełami stalinowskiej kinematografii (vide „Obrona Carycyna”, „Bitwa stalingradzka”, „Upadek Berlina”), a propagandowe obrazy Siergieja Eisensteina „Aleksander Newski” i „Iwan Groźny” wciąż uznawane są, zresztą jak najbardziej słusznie, za arcydzieła światowej kinematografii – dlaczego skazywać na niebyt „Kolberg” Harlana? Mimo że powstał on na zlecenie Goebbelsa, nie niesie ze sobą takiego zagrożenia, jak wspomniane wcześniej Filmy Narodu. A przy odpowiednim komentarzu historyka mógłby on spełnić nawet funkcję edukacyjną. Poza tym, co tu kryć, to kawał znakomitego kina (nie tylko wojennego), swym inscenizacyjnym rozmachem nieustępujący nawet legendarnemu „Przeminęło z wiatrem”.
Z jakiegoś powodu jednak minister propagandy Rzeszy wiązał z dziełem Harlana wielkie nadzieje. Prawdopodobnie Goebbelsowi najbardziej przypadły do gustu te partie filmu, które współczesnemu widzowi wydałyby się szczególnie niestrawne, czyli – przemowy (które notabene po części sam pisał). Bohaterowie „Kolberga” gadają bez ustanku. Słowo „ojczyzna” (w domyśle: Niemcy – III Rzesza) praktycznie nie schodzi z ich ust. Wszystko po to, by zagrzać do boju i oporu przeciwko Francuzom zrezygnowanych już nieco mieszkańców kołobrzeskiej twierdzy. Oracje te są tak przekonujące, że ostatecznie odnoszą pożądany skutek. Chłopi godzą się potulnie na zatopienie swoich pól, a mieszczanie dają się zagnać do kopania rowów. Wszyscy mają świadomość, że rezygnacja doprowadzi do wydania ich na pastwę bezlitosnego wroga. W pamięci pozostają przede wszystkim dwa wystąpienia: lejtnanta von Schilla do ochotników swego korpusu oraz majora von Gneisenaua do wszystkich mieszkańców Kołobrzegu. Ich tonacja, ekspresja i gestykulacja nie pozostawiają wątpliwości, że wzorem dla Harlana (i Goebbelsa) były przemówienia Adolfa Hitlera. I o to właśnie chodziło. Niemiecki widz Anno Domini 1945 miał usłyszeć z ekranu wezwanie swego Führera do dalszej, nieustępliwej walki. Po wyjściu z kina miał tym chętniej chwytać za broń i strzelać – do Rosjan, Polaków, Francuzów, Anglików i Amerykanów, którzy wielkimi krokami zbliżali się już do Berlina, stolicy Tysiącletniej Rzeszy. Trochę strach pomyśleć, jaki skutek mógłby odnieść „Kolberg”, gdyby do dystrybucji trafił nie w styczniu 1945 roku, ale – powiedzmy – rok wcześniej. Harlan, choć generalnie w swym filmie nie kłamie, niektóre fakty historyczne jednak przemilcza. Nie wspomina na przykład o tym, że u boku Francuzów o Kołobrzeg walczyli również Polacy (którzy nie odstępowali wojsk napoleońskich na krok) i – co musiało być dla twórców obrazu szczególnie niewygodne – Sasi. Z polskich jednostek na Pomorzu wyróżnił się zwłaszcza 1. pułk piechoty Legii Poznańskiej, którym dowodził pułkownik Antoni Sułkowski. Autorzy nie wspominają też ani słowem o około ośmiuset siedemdziesięciu ofiarach, jakie ponieśli obrońcy… Co ciekawe, miesiąc po premierze dzieła historia zatoczyła wielkie koło i Festung Kolberg po raz drugi musiała bronić się przed szturmem wroga. Tym razem jednak szczęście obrońcom nie dopisało – 18 marca 1945 roku do niemal całkowicie zniszczonego miasta wkroczyły jednostki 1. Armii Wojska Polskiego pod dowództwem „pełniącego obowiązki Polaka” sowieckiego generała Stanisława Popławskiego i wojska I Frontu Białoruskiego, na czele którego stał marszałek Gieorgij Żukow.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Gdy miłość szczęścia nie daje…
Sebastian Chosiński

1 V 2024

W trzecim odcinku tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bensiona Kimiagarowa doszło do fabularnego przesilenia. Wszystko, co mogło posypać się na budowie kanału – to się posypało. W czwartej odsłonie opowieści bohaterowie starają się więc przede wszystkim poskładać w jedno to, co jeszcze nadaje się do naprawienia – reputację, związek, plan do wykonania.

więcej »

Fallout: Odc. 5. Szczerość nie zawsze popłaca
Marcin Mroziuk

29 IV 2024

Brak Maximusa w poprzednim odcinku zostaje nam w znacznym stopniu zrekompensowany, bo teraz możemy obserwować jego perypetie z naprawdę dużym zainteresowaniem. Z kolei sporo do myślenia dają kolejne odkrycia, których Norm dokonuje w Kryptach 32 i 33.

więcej »

East Side Story: Ucz się (nieistniejących) języków!
Sebastian Chosiński

28 IV 2024

W czasie eksterminacji Żydów w czasie drugiej wojny światowej zdarzały się niezwykłe epizody, dzięki którym ludzie przeznaczeni na śmierć przeżywali. Czasami decydował o tym zwykły przypadek, niekiedy świadoma pomoc innych, to znów spryt i inteligencja ofiary. W przypadku „Poufnych lekcji perskiego” mamy do czynienia z każdym z tych elementów. Nie bez znaczenia jest fakt, że reżyserem filmu jest pochodzący z Ukrainy Żyd Wadim Perelman.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.