Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wariacje literackie: Czego pragną czytelnicy

Esensja.pl
Esensja.pl
Co decyduje o tym, którą książkę zdejmiemy z półki podczas wizyty w księgarni? Czy kierujemy się własną, autonomiczną decyzją, czy też raczej jesteśmy podatni na wpływ reklam, przeczytanych recenzji albo sugestie znajomych? Przed kolejną wyprawą do księgarni warto zastanowić się, czego właściwie oczekujemy, jaką pozycję i dlaczego chcielibyśmy przeczytać.

Michał Foerster

Wariacje literackie: Czego pragną czytelnicy

Co decyduje o tym, którą książkę zdejmiemy z półki podczas wizyty w księgarni? Czy kierujemy się własną, autonomiczną decyzją, czy też raczej jesteśmy podatni na wpływ reklam, przeczytanych recenzji albo sugestie znajomych? Przed kolejną wyprawą do księgarni warto zastanowić się, czego właściwie oczekujemy, jaką pozycję i dlaczego chcielibyśmy przeczytać.
Wybieranie książek to bardzo poważna sprawa. Jest przynajmniej kilkanaście sposobów, które można stosować podczas zakupów – ja zajmę się tylko paroma. Bodajże Jerzy Pilch pisał kiedyś, że zawsze musi przeczytać minimum dziesięć stron tekstu, zanim zdecyduje się na kupno danej pozycji. To dość dużo, biorąc pod uwagę, że większość czytelników zadowala się tylko pierwszym zdaniem i tzw. blurbem na okładce. Może właśnie dlatego tylu pisarzy uważa, że dobra powieść powinna zaczynać się w nietypowy sposób, że musi przyciągać już w pierwszych słowach.
Przykładem takiego podejścia może być choćby „Przez ciemne zwierciadło” Philipa K. Dicka: „Był sobie kiedyś facet, który przez cały dzień nie robił nic innego, tylko wytrząsał z włosów owady”. Taki wstęp, trzeba przyznać, jest intrygujący i zachęca do dalszego czytania. Z pierwszego zdania stworzył wręcz metodę Jonathan Carroll, dla którego jest ono czymś w rodzaju fetyszu. To znaczy, musi brzmieć niezwykle, dziwacznie, osobliwie; nawet jeśli nie będzie miało żadnego związku z powieścią. Pierwsze zdanie zaklina całą powieść. Zobaczmy na przykład „Całując ul” Carrolla: „Nie lubię samotnych posiłków i między innymi dlatego właśnie stałem się sławny”. Nie dość dziwne? No to może początek „Dziecka na niebie”: „Zanim mój najlepszy przyjaciel Philip Strayhorn zastrzelił się, zadzwonił do mnie, aby porozmawiać o kciukach”. Zostawmy Carrolla, oto przykład z polskiego podwórka – początek „Słowa i ciała” Teodora Parnickiego: „Daruj mi, Markio, kochanie, ale nie wierzę w to, że Chrystus zawarł był z tobą układ wzajemnej pomocy”. Albo pierwsze zdanie „Lodu” Jacka Dukaja, albo… Przykładów jest naprawdę wiele. Ostatnio jednym z lepszych pierwszych zdań, jakie przeczytałem, było: „W Imię Ojca i Syna, i Ducha Opowieści, Amen”. To z „Marszu Polonii” wzmiankowanego już Pilcha. Swoją drogą znamienne jest, że większość gniotów literackich zaczyna się od błahych spostrzeżeń albo prościutkich opisów. Jakby autorzy od samego początku rezygnowali nawet z próby przekonania czytelnika, że ich dzieło jest czymś innym, aniżeli tylko grafomanią.
Pierwsze zdanie książki ma w sobie jakąś dziwną moc przyciągania, co zauważyli już komentatorzy Tory. Otóż przez długi czas rabini zastanawiali się, dlaczego święta księga zaczyna się od litery bet, a nie alef, która jest przecież pierwsza w alfabecie. No, a pierwsze słowa Księgi Rodzaju brzmią: „Bereszit Elohim” (czyli: „Na początku Bóg stworzył”). Ale dlaczego akurat „b”? Może to jakaś niekonsekwencja ze strony Autora? Wytłumaczenie jest bardzo proste – doszli do wniosku komentatorzy – w języku hebrajskim bet jest pierwszą literą w słowie „błogosławieństwo”, natomiast od alef zaczyna się słowo „przekleństwo”. Rabini komentujący Torę stwierdzili zatem, że księga napisana przez Boga nie może zaczynać się od przekleństwa.
Pisarze na różnorakie sposoby starają się przyciągnąć czytelników; ciekawy początek to tylko jeden z nich. Bardzo istotną rolę odgrywa przy zakupie okładka. Wiem, że to banał. Jednak ilekroć wybieram się do księgarni, to wygląd książki przede wszystkim decyduje, czy po nią sięgnę. Z takiego podejścia naśmiewał się James P. Blaylock w powieści „Znikający karzeł”: „Jonathan zapuścił dyskretnie żurawia, sprawdzając tytuł woluminu. Zawsze ciekawiło go, co kto czyta i często ledwo spojrzawszy na okładkę potrafił ocenić, czy warte jest uwagi. […] Tak, okładka miała dlań pierwszorzędne znaczenie”. Wydawałoby się, że kwestia okładki jest w gruncie rzeczy mało istotna przy odbiorze dzieła. To tylko zwykły marketing, który nie zmyli wytrawnego czytelnika. Nie do końca. Wystarczy tylko przywołać kazus H. P. Lovecrafta albo – ze współczesnych autorów – Teda Chianga. Autorzy ci, mimo że tworzą (tworzyli) świetną literaturę, zepchnięci i zaszufladkowani zostali do gatunku spod znaku maszkaronów na okładce (tudzież statków kosmicznych). A, co za tym idzie, z trudem zauważani są przez czytelnika literatury poważnej. Dlatego pewnym zaskoczeniem dla odbiorców była zapewne książka Michela Houellebecqa, poświęcona autorowi „Koloru z przestworzy” czy „Zewu Cthulhu”. Jeden z największych współczesnych francuskich pisarzy zafascynowany jakimś twórcą horrorów?
Ale okładka, pierwsze zdanie (czy nawet pierwszych dziesięć zdań) to tylko elementy szerszego procesu, który zachodzi w głowie potencjalnego czytelnika. Jest jeszcze jeden, bardzo ważny, może najistotniejszy element tej układanki – oczekiwania. Nawet udając się do księgarni bez sprecyzowanego przekonania, co chcemy przeczytać, mamy podświadomie zakodowany pewien „projekt” przyszłej lektury. Przez to określenie rozumiem podatny grunt, na którym może wyrosnąć potem pragnienie przeczytania danej książki, powiedzmy, przygodowej. To pragnienie z kolei może przerodzić się jeszcze później na przykład w chęć wygrzebania w antykwariacie jakiejś pozycji Antoniego Marczyńskiego albo lekturę „Wyspy skarbów” w oryginale. Ale najpierw jest projekt głęboko ukryty w naszym umyśle. O jego istnieniu można się przekonać w stosunkowo łatwy sposób.
Jakiś czas temu przeglądałem w księgarni powieści dla młodzieży – głównie po to, aby przekonać się, jakie są najnowsze tytuły tego gatunku. Zupełnie przypadkowo trafiłem na „Wiejemy do lasu” Lyn Gardner. Raz tylko obejrzałem okładkę, rzuciłem pobieżnie wzrokiem na blurb i… poszedłem do kasy. Można powiedzieć – zwykły impuls. Tyle że za impulsami kryją się zazwyczaj konkretne, choć często nieuświadamiane, powody. W tym przypadku powodem była chęć przeczytania powieści dla młodzieży bazującej lub nawiązującej do baśni braci Grimm. Uświadomiłem to sobie dopiero później, kiedy zacząłem analizować sytuację. Zdałem sobie wtedy sprawę, że to właśnie wskutek ukrytego „projektu” przeglądałem regał z literaturą młodzieżową. Takie sytuacje pokazują, że obok normalnego, świadomego czytelnika tkwi w nas jakaś dziwna, mało znana osoba, która potrafi w tajemniczy sposób wpływać na nasze decyzje. A gdyby dało się z nią porozmawiać – czy dowiedzielibyśmy się, jakie książki chciałaby przeczytać? Może wtedy łatwiej byłoby dotrzeć do tych powieści, na które czekamy całe życie i nie możemy ich nigdzie odnaleźć. Z drugiej strony to niezbyt przyjemna myśl – naszymi czytelniczymi poczynaniami kierują jakieś tajemnicze impulsy i nieuświadamiane pragnienia. Chyba przydałby się jakiś literacki Zygmunt Freud do rozwiązania tego zagadnienia.
koniec
21 września 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiewiórki Nabokova
— Michał Foerster

A momenty były?
— Michał Foerster

Jak nie zostałem wielkim pisarzem science fiction
— Michał Foerster

Dobry czytelnik
— Michał Foerster

Szaleńcy boży Flannery O’Connor
— Michał Foerster

Literatura a życie
— Michał Foerster

Dlaczego nie lubimy poezji
— Michał Foerster

Autor i słowo
— Michał Foerster

Zabawy z Carrollem
— Michał Foerster

Najlepsza książka 2009 roku
— Michał Foerster

Tegoż autora

Popkultura i antyk: Elektra
— Michał Foerster

Steve Jobs wielkim poetą był
— Michał Foerster

Notatki na marginesie „Mapy i terytorium”
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Błagalnice
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Dzieci Heraklesa
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Persowie
— Michał Foerster

Chociaż nie brzmi to zbyt oryginalnie
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Trachinki
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Ajas
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Filoktet
— Michał Foerster

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.