Wariacje literackie: Pisarze i snyIstnieje grupa pisarzy, dla których sen jest narzędziem pracy. Choćby Howard Philips Lovecraft. Jego koszmary do dzisiaj uważane są za jedne z najlepszych osiągnięć literatury grozy. Albo Jorge Luis Borges, Bruno Schulz, Edgar Alan Poe, Marcel Proust. Autorzy ci w niewytłumaczalny (przynajmniej, dla zwykłego czytelnika) sposób potrafili przekuwać swoje sny w literaturę.
Michał FoersterWariacje literackie: Pisarze i snyIstnieje grupa pisarzy, dla których sen jest narzędziem pracy. Choćby Howard Philips Lovecraft. Jego koszmary do dzisiaj uważane są za jedne z najlepszych osiągnięć literatury grozy. Albo Jorge Luis Borges, Bruno Schulz, Edgar Alan Poe, Marcel Proust. Autorzy ci w niewytłumaczalny (przynajmniej, dla zwykłego czytelnika) sposób potrafili przekuwać swoje sny w literaturę. Od jakiegoś już czasu rozmyślałem o twórcach korzystających w swojej pracy z nocnych podróży. Zastanawiałem się, co to naprawdę znaczy spisywać swoje sny, jak powiedział Borges (chyba w „Rzemiośle poezji”). Całkiem prawdopodobne, że zbyt długo roztrząsałem ten problem, aż w końcu na stałe zadomowił się w mojej podświadomości. No i „kładłem się spać wcześnie”. Skutkiem tego był dość dziwny sen, który nawiedził mnie pewnej nocy. Chociaż teraz, kiedy nad tym się zastanawiam, wydaje mi się, że zaliczyć go trzeba do tych wydarzeń rzeczywistych, które jedynie przez przypadek albo jakieś niedopatrzenie nie miały miejsca na jawie. Otóż, śniło mi się, że do drzwi mojego mieszkania zadzwonił jakiś starszy, dobrze ubrany mężczyzna. W pierwszej chwili nie poznałem go. Kiedy otworzyłem drzwi, powiedział: – Przepraszam bardzo. Miałem się tu z kimś spotkać. Wprowadziłem go do środka, a następnie zaprosiłem do kuchni, która była chyba jedynym miejscem w całym mieszkaniu względnie nadającym się do podejmowania gości. Wtedy też zdałem sobie sprawę, że ów starszy pan to Borges. Oczywiście, we śnie było to całkiem naturalne, tak samo jak naturalny był język polski, którym władał. Dzisiaj myślę, że przecież mógł się go nauczyć od czasu swojej śmierci (w ostatnich latach życia studiował przecież japoński). Zaproponowałem Borgesowi kawę, a on zaczął się rozwodzić nad różnicami w kulturze wśród narodów pijących ten napój ze szklanki albo filiżanki. Pamiętam, że nie uważał wcale picia czarnego trunku ze szklanki za coś wulgarnego, czy też objaw kulturowego barbarzyństwa. Trochę mnie to zaskoczyło – zawsze wydawało mi się, że to jeden z gorszych zwyczajów mojego narodu. Poza tym miałem ochotę zapytać Borgesa o tak zwane fundamentalne tematy – Boga czy życie po śmierci (zdawałem sobie sprawę, że pisarz od dawna przebywa w zaświatach). Nic z tego. Uwiódł mnie łagodny styl wypowiedzi Borgesa, zwłaszcza kiedy autor „Księgi piasku” rozwodził się nad Whitmanem i Emersonem. Dopiero po jakimś czasie udało mi się zadać pytanie – dlaczego pan, panie Borges, znalazł się w moim mieszkaniu? – Tak – rzekł. – No cóż, przypuszczam, że podobne wydarzenia nie przytrafiają się często, prawda? Jednak, jeśli spojrzeć z punktu widzenia nieskończoności... – (Myślę, że w obecnym stanie Borges był jak najbardziej uprawniony do takiej wypowiedzi). – Jeśli więc spojrzeć z punktu widzenia nieskończoności, miejsce to jest idealne dla naszych celów. Podobnie, rzecz jasna – dodał po chwili – jak wszystkie inne miejsca. Otóż Borges miał spotkać się z kilkoma osobami. Wśród nich, o ile pamiętam, był Poe, Lovecraft, a także – co już mniej pasuje do mojej koncepcji pisarzy korzystających ze snów – Teodor Parnicki. Trzeba przyznać, dość dziwna zbieranina. Z drugiej jednak strony, choć mogę się oczywiście mylić, wszyscy autorzy w pewnym sensie zajmują się spisywaniem swoich marzeń. W każdym razie, we śnie wydawało mi się to bardzo logiczne. Oto autorzy, którzy za życia, czy to ze względu na czas, czy też przestrzeń nie mogli się spotkać, teraz będą rozmawiać twarzą w twarz. Choćby w niewyraźnym zwierciadle mojego snu. – Ludzie wielokroć pragnęli móc wpływać na własne sny – powiedziałem, kiedy Borges objaśnił mi cel swojej podróży. – Teraz widzę, że jest to możliwe. Przynajmniej, w pana przypadku. – Tak – odrzekł. – Mnie jednak, muszę przyznać, nic prócz snu nie pozostało. Jestem w tym względzie podobny nieco do kota, który wprawdzie istnieje w rzeczywistym świecie, lecz tylko fizycznie. Wystarczy przyjrzeć mu się kiedy śpi. Metafora kota wydała mi się bardzo trafnym obrazem pracy twórczej. Cóż, w końcu wymyślił ją Borges. Pomyślałem wówczas (a może tylko dzisiaj tak mi się zdaje?), że to właśnie najbardziej łączy pisarzy – jednoczesne istnienie w wielu wymiarach, wzajemne przenikanie się rzeczywistości i marzeń sennych. Jest też drugie odczytanie metafory. Kotem jest czytelnik, który dzięki literaturze może brać udział w snach pisarzy. Przecież nie spotkałem wcale Borgesa – od wielu lat nie ma go już wśród żywych. A jednak widzę się z nim ilekroć sięgam po „Księgę piasku”, „Rzemiosło poezji”, „Złoto tygrysów” czy inne książki. Jego sny stają się moimi snami, jego marzenia trafiają do mojej głowy. Być może literatura jest najlepszym sposobem na wymienianie się snami. Sen się skończył i nigdy więcej nie powtórzył. Nie doczekałem spotkania pisarzy, ani nie zadałem najważniejszych pytań Borgesowi. Nie wiem więc, czy udało mu się porozmawiać z Parnickim, wszelako przypuszczam, że moje nagłe odejście (budzik) nie zakłóciło w żadnym stopniu snu Borgesa. Teraz myślę, że to ja byłem jego gościem, a nie odwrotnie. Tak jak zawsze: sięgam po tekst i trafiam do Krainy Snów. 12 października 2008 |
Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?
więcej »Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.
więcej »Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wiewiórki Nabokova
— Michał Foerster
A momenty były?
— Michał Foerster
Jak nie zostałem wielkim pisarzem science fiction
— Michał Foerster
Dobry czytelnik
— Michał Foerster
Szaleńcy boży Flannery O’Connor
— Michał Foerster
Literatura a życie
— Michał Foerster
Dlaczego nie lubimy poezji
— Michał Foerster
Autor i słowo
— Michał Foerster
Zabawy z Carrollem
— Michał Foerster
Najlepsza książka 2009 roku
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Elektra
— Michał Foerster
Steve Jobs wielkim poetą był
— Michał Foerster
Notatki na marginesie „Mapy i terytorium”
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Błagalnice
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Dzieci Heraklesa
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Persowie
— Michał Foerster
Chociaż nie brzmi to zbyt oryginalnie
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Trachinki
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Ajas
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Filoktet
— Michał Foerster