Wariacje literackie: Etymologia i labiryntJednym z najciekawszych, a jednocześnie najmniej chyba docenianych rodzajów książek jest słownik. Mało kto zdaje sobie sprawę, że leksykon czy encyklopedia oprócz funkcji rezerwuaru wiedzy może być… dziełem sztuki. Na dodatek dużo ciekawszym od wielu powieści sensacyjnych.
Michał FoersterWariacje literackie: Etymologia i labiryntJednym z najciekawszych, a jednocześnie najmniej chyba docenianych rodzajów książek jest słownik. Mało kto zdaje sobie sprawę, że leksykon czy encyklopedia oprócz funkcji rezerwuaru wiedzy może być… dziełem sztuki. Na dodatek dużo ciekawszym od wielu powieści sensacyjnych. Polskim patronem twórców słowników powinien zostać Władysław Kopaliński, człowiek, który wiedział chyba wszystko o wszystkim. Wśród legend o niezwykłym słownikarzu (albo leksykografie – jak sam siebie nazywał) jedna z najciekawszych jest taka, że fiszki, na podstawie których tworzył swoje leksykony, trzymał w… pudełkach po butach. Inna, już bardziej prawdziwa, głosi, że autor „Słownika wyrazów obcych” wymyślił i pierwszy użył słowo „nastolatki”. Kopaliński był postacią niezwykłą, a z pisania leksykonów udało mu się zrobić prawdziwą sztukę. Jak sam wyznał w rozmowie z Joanną Szczęsną: „Trzeba suchemu typowi prozy nadać jakiś pozór życia. Najważniejsze, żeby słownik miał jakieś cechy ludzkie, osobiste”. Przyznam, że nigdy specjalnie nie fascynowały mnie leksykony. Zakładałem, że ich jedynym zadaniem jest dostarczenie niezbędnych informacji. Tak było do momentu, kiedy zetknąłem się ze „Słownikiem etymologicznym języka polskiego” po raz pierwszy wydanym w 1927 roku w Krakowie. Jego autor, Aleksander Brückner, był całkowitym przeciwieństwem lapidarnego stylu Kopalińskiego – przez tekst „Mitologii polskiej”, „Dziejów kultury polskiej” czy „Starożytnej Litwy” trzeba się przedzierać, styl jest chropowaty, pełen powtórzeń, a nawet kalk z języka niemieckiego. Podobno Brückner większość źródeł podawał z głowy, przez co często zdarzało mu się przekręcać cytaty. A jednak badaczowi udało się osiągnąć założony cel – jego praca to jak sam pisze: „rodzaj poradnika językowego; niech się nią bawi nie tylko filolog-polonista, lecz historyk i literat, i kogo język zajmuje”. Zenon Klemensiewicz we wstępie do reprintu „Słownika…” ostrzega czytelnika, aby ten „nie uległ bezkrytycznie […] sugestywnemu sposobowi podania interesujących i kształcących wiadomości”. A ulec jest łatwo, bowiem mimo trudnego języka Brückner potrafi czarować, zwłaszcza kiedy w krótkich hasłach przedstawia historię danego wyrazu. Do jednego z moich najbardziej ulubionych przykładów zaliczam etymologię słowa „zbrodnia”. Jest szczególnie smakowita: zbrodnia, zbrodzień, zbrodniarz, zbrodniczy, ‘co zbacza z brodu (p. brnąć), t. zn. z prawa, normy’; to samo co zdrożny, zdrożność, o ‘zbaczaniu z drogi (prawa)’. [pisownia oryginalna] Po przeczytaniu takiego hasła łatwo wyobrazić sobie pierwszego zbrodniarza – zbójcę napadającego podczas przeprawy przez bród albo na gościńcu. Ciekawe jest także to, że słowo pierwotnie określające konkretne zajęcie („fachowca od brodów”) w końcu stało się metaforą, określeniem wspólnym dla ludzi występujących przeciw prawu. Jorge Luis Borges, wielki miłośnik przenośni, twierdził, że w języku dochodzi do czegoś, co roboczo można nazwać demetaforyzacją. To znaczy, z czasem metafora traci swój pierwotny sens i staje się zwykłym słowem. Tak jest na przykład ze źródłem historycznym, które wymyślone przez historyków na określenie materiału, z którego korzystają, używane jest dzisiaj dosłownie. Albo słowo „styl”. Pochodzi z łaciny – stilus oznacza rylec do pisania. W przypadku zbrodni i zbrodniarza mielibyśmy do czynienia z procesem odwrotnym. Najpierw był rabuś siedzący w rzece (pewnie miał reumatyzm), a potem dopiero ogólne określenie na człowieka łamiącego prawo. Podany powyżej przykład jest tylko jednym z wielu. Często łapię się na tym, że zamiast szukać w „Słowniku…” Brücknera interesującego hasła, zaczynam błądzić po innych. No bo zbrodnia odsyła do drogi („pierwotne drogi znaczenie ‘rysa’”), ta z kolei ma kilkanaście odsyłaczy do innych wyrazów, a dalej… Przychodzi na myśl kosmiczna biblioteka wypełniona nieskończoną ilością książek z opowiadania „Biblioteka Babel” wspomnianego już Borgesa. Język jest prawdziwym labiryntem, kłączem Gillesa Deleuze’a i Feliksa Guattaria. Może autor „Słownika…” nie stworzył wyczerpującego, kompletnego opracowania problemu, może miał dziwaczny język i lubił forsować na siłę własne koncepcje, ale udało mu się stworzyć książkę, która potrafi zaczarować czytelnika. Oczywiście, trzeba być – zgodnie z założeniem Brücknera – tym kimś, „kogo język obchodzi”. 14 grudnia 2008 |
Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?
więcej »Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.
więcej »Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wiewiórki Nabokova
— Michał Foerster
A momenty były?
— Michał Foerster
Jak nie zostałem wielkim pisarzem science fiction
— Michał Foerster
Dobry czytelnik
— Michał Foerster
Szaleńcy boży Flannery O’Connor
— Michał Foerster
Literatura a życie
— Michał Foerster
Dlaczego nie lubimy poezji
— Michał Foerster
Autor i słowo
— Michał Foerster
Zabawy z Carrollem
— Michał Foerster
Najlepsza książka 2009 roku
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Elektra
— Michał Foerster
Steve Jobs wielkim poetą był
— Michał Foerster
Notatki na marginesie „Mapy i terytorium”
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Błagalnice
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Dzieci Heraklesa
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Persowie
— Michał Foerster
Chociaż nie brzmi to zbyt oryginalnie
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Trachinki
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Ajas
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Filoktet
— Michał Foerster