Wariacje literackie: Humor PolakówPublicystyka, która nudzi,to żadna publicystyka. Wychodząc z tego założenia Antoni Słonimski, autor nie tylko szkolnego wiersza „Alarm”, podporządkował swoją twórczość krytyczną surowym wymogom humoru. Co tam twórczość, także życie.
Michał FoersterWariacje literackie: Humor PolakówPublicystyka, która nudzi,to żadna publicystyka. Wychodząc z tego założenia Antoni Słonimski, autor nie tylko szkolnego wiersza „Alarm”, podporządkował swoją twórczość krytyczną surowym wymogom humoru. Co tam twórczość, także życie. W „Alfabecie wspomnień” Słonimski pisze,jak to kiedyś udał się z Witkacym i Augustem Zamoyskim do kina. Panowie znajdowali się w stanie wskazującym, a ponieważ obraz był niemy, postanowili samemu dorobić postaciom dialogi. Zabawa była przednia, ale nie dla wszystkich widzów. Po interwencji policjanta rozbawionych panów wyproszono z kina i poproszono o nazwiska. W odpowiedzi na żądanie policjanta padło: „Witkiewicz, Zamoyski”, a Słonimski „by nie obniżyć lotu” przedstawił się: „Sienkiewicz”. Najlepsza była jednak riposta policjanta: „To panowie mają u nas własne ulice, a nie potrafią się zachować w bioskopie”. Anegdotki o jednym z najlepszych polskich publicystów można mnożyć w nieskończoność. Zainteresowanych osobą Słonimskiego odsyłam do tekstu „Pan Antoni” w „Gazecie Wyborczej”, w którym Adam Michnik wspomina swoją znajomość z autorem „Załatwione odmownie”. (Naczelny „GW” był przez jakiś czas jego sekretarzem). Ja natomiast chciałbym się skupić na fenomenie twórczości Słonimskiego, zwłaszcza twórczości publicystycznej. Publicystyka to też literatura, chociaż rzadziej. Większość nawet bardzo dobrych artykułów czy esejów po krótkim czasie dezaktualizuje się. Spróbujmy przypomnieć sobie, ile tekstów z gazety przeczytanych w ostatnim półroczu utkwiło nam w głowie. Jeden, dwa, a może wcale? Prawdziwa sztuka polega na tym, by oprócz poruszenia bieżących spraw umieć także nadać wartość samemu tekstowi. Tak aby czytelnik z chęcią wracał do niego, nawet gdy opisywany problem straci na znaczeniu. Metody mogą być różne. Słonimskiemu udało się stworzyć formę wypowiedzi, która nie ulega łatwo przedawnieniu, o której nie zapomnimy po dwóch tygodniach od przeczytania. Kiedy przeglądam „Kroniki tygodniowe” z dwudziestolecia międzywojennego, czuję, że mają podobną siłę rażenia, co przed laty. Sekret kryje się w – wyliczmy po kolei – następujących składnikach:
O Słonimskim chodziły plotki, że potrafił zjechać jakąś sztukę teatralną tylko dlatego, że pasowało mu to do ukutego bon motu. To oczywiście przesada, ale faktem jest, że publicysta „Wiadomości literackich” nie przebierał w słowach, tworząc swoje teksty. Pisał z prawdziwą pasją, zamiłowaniem, którego współcześnie ze świecą szukać. Przyjrzyjmy się recenzji polskiego filmu „Tajemnica przystanku tramwajowego”: „Jest to przystanek, na którym zaiste nie warto by przystanąć, gdyby nie należało się po nim przejechać”, zaczyna krytyk. Trzeba dodać, że najczęściej Słonimski nabija się ze słusznych głupot, jak choćby słabych filmów produkcji krajowej. Albo pierwszej „aryjskiej” kawiarni w przedwojennej Warszawie, która, żeby było śmieszniej, przez ignorancję właścicieli nazwę otrzymała po bohaterze Marcela Prousta, Swannie (notabene Żydzie). Nieważne, czy autor „Załatwione odmownie” pisze recenzję książki telefonicznej, czy zajmuje się zagadnieniem tzw. salutu cywilnego, który chcieli za hitlerowcami wprowadzić endecy. Za każdym razem robi to posługując się ostrym jak brzytwa humorem. Zresztą, parafrazując powiedzenie księcia Józefa Poniatowskiego, Słonimski powiedział kiedyś: „Bóg powierzył mi humor Polaków”. I to nie tyko humor prześmiewczych primaaprilisowych numerów „Wiadomości literackich” albo szopek noworocznych pisanych wespół z Tuwimem. Poeta potrafił humor zaszczepiać publicystyce, jego cotygodniowe felietony, recenzje filmów czy sztuk teatralnych aż iskrzą od dowcipu. Był często za swoje złośliwości ganiony i krytykowany (np. przez Karola Irzykowskiego), a władze PRL-u wręcz bały się ciętego pióra Słonimskiego. Możliwe, że pan Antoni rzeczywiście czasami przesadzał, jednak z pewnością nie przynudzał. Czego nie można powiedzieć o jego oponentach. Jak sam kiedyś stwierdził: „Brak poczucia humoru nie zawsze jest dowodem powagi”. Tak sobie myślę, że recenzje powinno się oceniać nie po argumentach krytyka na temat omawianej książki, tylko po tym, czy udało mu się rozśmieszyć czytelnika. Bo jak powiedziała pewna mądra osoba: jak ktoś ma dobre samopoczucie, to niewiele może mu zaszkodzić. 8 marca 2009 |
Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?
więcej »Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.
więcej »Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wiewiórki Nabokova
— Michał Foerster
A momenty były?
— Michał Foerster
Jak nie zostałem wielkim pisarzem science fiction
— Michał Foerster
Dobry czytelnik
— Michał Foerster
Szaleńcy boży Flannery O’Connor
— Michał Foerster
Literatura a życie
— Michał Foerster
Dlaczego nie lubimy poezji
— Michał Foerster
Autor i słowo
— Michał Foerster
Zabawy z Carrollem
— Michał Foerster
Najlepsza książka 2009 roku
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Elektra
— Michał Foerster
Steve Jobs wielkim poetą był
— Michał Foerster
Notatki na marginesie „Mapy i terytorium”
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Błagalnice
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Dzieci Heraklesa
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Persowie
— Michał Foerster
Chociaż nie brzmi to zbyt oryginalnie
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Trachinki
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Ajas
— Michał Foerster
Popkultura i antyk: Filoktet
— Michał Foerster