„Ostatni sprawiedliwy” w kraju bezprawia [Jo Nesbø „Upiory” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Harry’emu Hole wiatr zawsze wiał w oczy – i to zarówno w sprawach zawodowych, jak i osobistych. Chwile szczęścia i radości należały w jego życiu do bardzo rzadkich, znacznie częściej musiał użerać się z prześladującymi go demonami. Nie inaczej jest w „Upiorach” – dziewiątej powieści autorstwa Jo Nesbø z cyklu o teraz już ekskomisarzu policji w Oslo.
„Ostatni sprawiedliwy” w kraju bezprawia [Jo Nesbø „Upiory” - recenzja]Harry’emu Hole wiatr zawsze wiał w oczy – i to zarówno w sprawach zawodowych, jak i osobistych. Chwile szczęścia i radości należały w jego życiu do bardzo rzadkich, znacznie częściej musiał użerać się z prześladującymi go demonami. Nie inaczej jest w „Upiorach” – dziewiątej powieści autorstwa Jo Nesbø z cyklu o teraz już ekskomisarzu policji w Oslo.
Każde śledztwo prowadzone przez komisarza Harry’ego Hole obfitowało w dramatyczne, ba! makabryczne, zdarzenia, które nie pozostawały bez wpływu na jego kondycję psychiczną i fizyczną. Ale to, co Jo Nesbø zafundował mu w dwóch poprzednich powieściach serii – „ Pierwszym śniegu” (2007) i „ Pancernym sercu” (2009) – przekraczało już chyba wszystkie granice wytrzymałości nawet takiego superbohatera. Nic więc dziwnego, że po rozwiązaniu kolejnego dochodzenia, co zrobił jedynie na usilną prośbę czy wręcz z powodu nagabywania przez swego byłego szefa z Wydziału Zabójstw w Komendzie Okręgowej Policji w Oslo Gunnara Hagena, Harry postanowił ponownie opuścić Norwegię i udać się do odległego Hongkongu, gdzie już od jakiegoś czasu próbował sobie ułożyć – a nie, jak wielu uważało, spaprać – życie. Tym razem mogło się wydawać, że naprawdę mu się uda. Z dwóch powodów: znalazł stałą i przyzwoicie płatną pracę (co prawda, na niezbyt prestiżowym stanowisku windykatora długów) oraz nawiązał romans z pewną chińską bizneswoman z Szanghaju (mężatką, ale, jak się okazuje, nie stało to wcale na przeszkodzie w spędzaniu przez kochanków miło czasu). Z ojczyzną nie łączyło go już, po śmierci ojca, nic poza bolesnymi wspomnieniami. I oto pewnego dnia ekskomisarz Hole, który uciekł od dręczących go demonów na drugi kraniec świata, wraca do Oslo samolotem rejsowym z Bangkoku. Pierwsze kroki kieruje do podrzędnego hotelu w centrum miasta, po czym udaje się do Hagena – tym razem nie na jego wezwanie, ale jako petent. Gunnar, choć jest oczywiście zaskoczony pojawieniem się niewidzianego od trzech lat byłego podwładnego, domyśla się jednak od razu, co go sprowadziło na stare śmiecie. To sprawa zabójstwa dziewiętnastoletniego narkomana i dilera Gusta Hanssena, o które oskarżony został młodszy o rok od ofiary Oleg Fauke, syn Rakel, dawnej kochanki Harry’ego. Ich drogi rozeszły się pięć lat temu po tragicznych wydarzeniach opisanych w „ Pierwszym śniegu”, kiedy to niewiele brakowało, aby Oleg i jego matka padli ofiarami Bałwana, wyjątkowo inteligentnego i przebiegłego seryjnego zabójcy. Rakel wraz z synem, szukając równowagi psychicznej, wyjechała do Holandii, Hole – do Azji, gdzie pogrążył się w totalnej degrengoladzie. Olega zapamiętał jako bardzo sympatycznego, zapatrzonego w siebie (czytaj: w bohaterskiego, nieustraszonego policjanta) trzynastolatka, który nie byłby do zdolny do żadnych niezgodnych z prawem czynów. Co więc się stało? Czy młody Fauke rzeczywiście tak bardzo się stoczył, że był gotowy zabić swojego kumpla narkomana? Korzystając ze swoich kontaktów w policji, Harry’emu udaje się dostać do aresztu i porozmawiać z chłopakiem, który nie przyjmuje go życzliwie. Zarzuca mu brak zainteresowania nim i jego matką, co wzbudza w Hole mniej lub bardziej uzasadnione wyrzuty sumienia. Bo przecież naprawdę nie było go przy nich, gdy najbardziej go potrzebowali. Nie zastąpił Olegowi ojca, choć przez jakiś czas do tej właśnie roli u boku Rakel usilnie aspirował. Nic więc dziwnego nie ma w tym, że były policjant pragnie przyjrzeć się bliżej sprawie, która w pewnym sensie dotyka go bezpośrednio. Prosi o pomoc dawną współpracownicę i przyjaciółkę Beate Lønn, jednego z najlepszych techników kryminalistycznych w kraju, która umożliwia mu dostęp do dokumentów sprawy i miejsca zdarzenia. Od razu też jednak zaznacza – wszystkie dowody wskazują jednoznacznie na winę Olega! Ona w każdym razie nie ma wątpliwości, kto zabił Gusta Hanssena. Ale ma je Harry. Najpierw są to raczej jedynie pobożne życzenia, z biegiem czasu przybierają bardziej realną postać, wreszcie przychodzi moment, kiedy Hole pozbywa się wszelkich obiekcji – jest bowiem pewny niemal w stu procentach, że udowodni winę Faukego. By odkryć prawdę, Hole musi zagłębić się w ponury półświatek Oslo, gdzie roi się nie tylko od stojących już jedną nogą nad grobem narkomanów, ale także gangsterów trzymających w swoich rękach handel substancjami odurzającymi, skorumpowanych polityków i zdradzieckich policjantów, którzy szukając dodatkowych źródeł zarobku bądź możliwości awansu na skróty, gotowi są się „skundlić”. Szybko ustala, że najpoważniejszym – a z czasem wręcz jednym – graczem na rynku narkobiznesu w norweskiej stolicy jest niejaki Dubaj, posiadający siatkę dilerów, rozpoznawalnych po tym, że wszyscy noszą koszulki piłkarzy Arsenalu Londyn (na których widnieje logo linii lotniczych Zjednoczonych Emiratów Arabskich z siedzibą w Dubaju). Oleg i Gusto pracowali właśnie dla niego, sprzedając najnowszy hit – syntetyczny narkotyk zwany violiną, paskudnie uzależniający, ale jednocześnie zapewniający niezatarte wrażenia. Szef mafii zadbał jednocześnie o to, by nikt nie przeszkadzał mu w robieniu interesów – konkurentów eliminował w sposób bezwzględny. Jedyne, co zaskakiwało Hole, to fakt, że kazał ich zabijać w sposób typowy dla grup przestępczych z… Rosji (swoją drogą skutki, jakie pozostawia po sobie tak zwany „żuk” w pewnym sensie przypominają znane z poprzedniej powieści „pancerne serce”). Dochodzenie w sprawie śmierci Gusta zatacza coraz szersze kręgi, okazuje się bowiem, że młody chłopak, wychowujący się w rodzinie zastępczej, miał już sporo na sumieniu i wrogów mu nie brakowało. Jednym z nich mógł być tajemniczy Dubaj. Jak w każdej z wcześniejszych powieści, także w „Upiorach” Jo Nesbø nie oszczędza swojego bohatera; akcja tradycyjnie pędzi na złamanie karku, a Harry w tym czasie co rusz wdeptuje w bagienko, z którego udaje mu się wydostać z coraz większym trudem, nierzadko za sprawą szantażu. Strzelają do niego, próbują poderżnąć mu gardło, odstrzelić głowę z karabinka snajperskiego. Cóż, Hole wie doskonale, jak nadepnąć na odcisk ludziom, od których każdy normalny obywatel Oslo trzymałby się odpowiednio daleko. „Upiory” są powieścią wielowątkową. Dochodzenie mające na celu odsunięcie oskarżeń o popełnienie morderstwa od Olega odsłania kolejne warstwy fabuły, wywołuje efekt domina, w wyniku którego zagrożeni czują się nie tylko mafiosi, ale także współpracujący z nimi sprzedajni politycy i gliniarze. To także najmroczniejsza część całej serii. Norweski pisarz buduje tak grobowy nastrój, że czytelnik od pierwszej do ostatniej strony musi zdawać sobie sprawę, względnie wyczuwać to intuicyjnie, że rozwiązanie zagadki dla nikogo nie okaże się satysfakcjonujące. A ostatnią osobą, która będzie miała powody do radości – jest Harry Hole. Przez „Upiory” nie przebija nawet cień nadziei; także wtedy, gdy Nesbø zaczyna rozsnuwać przed bohaterami szanse na rozpoczęcie nowego, lepszego życia, od razu widać gromadzące się nad ich głowami czarne, burzowe chmury. Hole to klasyczny bohater tragiczny – cokolwiek zrobi, i tak ostatecznie obróci się to przeciwko niemu. Tak było również w poprzednich powieściach, w najnowszej jednak odczuwa się to od samego początku w jeszcze większym stopniu. Tytuł książki ma znaczenie symboliczne. Upiorami są Oleg i Gusto, którym narkotyki odebrały nie tylko godność, lecz także człowieczeństwo; budzącą przerażenie zjawą jest też Dubaj, którego skutki działalności widać na ulicach Oslo, ale o nim samym nie wiadomo nic; wreszcie dla wielu widmem jawi się sam Hole – niezwykle groźny z powodu swojej inteligencji i przenikliwości, sprawności i skuteczności, lecz przede wszystkim – nieustępliwości. Ale przecież takim właśnie musi być ten „ostatni sprawiedliwy” w kraju bezprawia. W przeciwnym wypadku nie rozwiązałby żadnego śledztwa – nie pojmałby ani „człowieka-nietoperza”, ani Bałwana, nie wyjaśniłby sprawy Toma Waalera, wreszcie nie odgadłby, że Gusta Hanssena zamordował… Właśnie: Kto? Ta odpowiedź na pewno Was zadziwi. A jeśli jakimś cudem wpadniecie na to wcześniej, to i tak będziecie kompletnie zaskoczeni sposobem, w jaki Norweg rozwiązał finał „Upiorów”.
|
Właśnie skończyłem to czytać i faktycznie mnie zaskoczył finał, to co Harry robi na końcu jest tak porażająco głupie, że prawie wypuściłem książkę z ręki.