Piątek, trzynastego – ostatni dzień życia [Kjell Ola Dahl „Mężczyzna w oknie” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Coś intrygującego jest w tym schemacie: Policjant po pięćdziesiątce, wdowiec lub rozwodnik, safanduła, nie do końca rozumiejący współczesny świat. A przy tym – piekielnie inteligentny i upierdliwy. Może nie aż w takim stopniu jak porucznik Columbo, lecz blisko. Od podobnych gliniarzy roi się w skandynawskich kryminałach. Kolejnego dorzucił Kjell Ola Dahl. To inspektor Gunnarstranda, bohater „Mężczyzny w oknie”.
Piątek, trzynastego – ostatni dzień życia [Kjell Ola Dahl „Mężczyzna w oknie” - recenzja]Coś intrygującego jest w tym schemacie: Policjant po pięćdziesiątce, wdowiec lub rozwodnik, safanduła, nie do końca rozumiejący współczesny świat. A przy tym – piekielnie inteligentny i upierdliwy. Może nie aż w takim stopniu jak porucznik Columbo, lecz blisko. Od podobnych gliniarzy roi się w skandynawskich kryminałach. Kolejnego dorzucił Kjell Ola Dahl. To inspektor Gunnarstranda, bohater „Mężczyzny w oknie”.
Kjell Ola Dahl ‹Mężczyzna w oknie›Zapoczątkowana w 1993 roku seria kryminalna pięćdziesięcioczteroletniego obecnie Norwega Kjella Oli Dahla o inspektorze Gunnarstrandzie (którego imię pozostaje dla czytelników nieznane) i jego najbliższym współpracowniku, asystencie Franku Frølichu, liczy już sobie osiem tomów (najnowszy to wydana przed rokiem powieść „Isbaderen”). W Polsce Wydawnictwo Czarne rozpoczęło publikację cyklu od części drugiej, czyli „ Małego złotego pierścionka” (2000) – prawdopodobnie dlatego, że to najbardziej uhonorowana przez krytyków (a więc w domyśle również najlepsza) książka między innymi byłego nauczyciela i doradcy zawodowego w szkole średniej w Askim. Kilka miesięcy później do księgarń nad Wisłą trafił trzeci wolumin – „Mężczyzna w oknie” (2001), a następnie piąty w kolejności „Czwarty napastnik” (2005). Niektórych może to dziwić, ale akurat w tym przypadku nie ma to większego znaczenia, albowiem w fabułach powieści brak jest w zasadzie nawiązań do wcześniejszych perypetii obu policjantów; tym samym znajomość z Gunnarstrandą i Frølichem można rozpocząć w dowolnym momencie, chociażby od „Mężczyzny w oknie”. W przeciwieństwie do „ Małego złotego pierścionka”, którego akcja rozgrywała się u progu lata, tym razem Dahl serwuje nam intrygę kryminalną wpisaną w wyjątkowo mroźną porę. Jest trzynasty dzień stycznia, piątek (dla osób przesądnych może to mieć znaczenie), prawie osiemdziesięcioletni Reidar Folke Jespersen, nie żegnając się z młodszą od siebie o ćwierć wieku żoną (drugą już) Ingrid, co jest złamaniem codziennego rytuału, wychodzi z domu i udaje się do restauracji, w której nigdy wcześniej nie bywał. Ingrid jest trochę tym faktem zdziwiona, ale nie roztrząsa go zbyt długo, ponieważ piątkowe przedpołudnie to pora jej spotkań z byłym uczniem, a obecnie kochankiem Eyolfem Strømstedem, z którym bardzo regularnie, raz w tygodniu, zdradza Reidara od trzech lat. Folke Jespersen domyśla się tego, dlatego śledzi małżonkę; restauracja, którą wybrał, znajduje się naprzeciwko kamienicy będącej miejscem schadzek Ingrid i Eyolfa. Jakie to schematyczne, prawda? Lecz nie do końca. Zyskawszy pewność co do niewierności kobiety, Reidar dzwoni na numer domowy Strømsteda, prosi żonę do telefonu i żąda od niej natychmiastowego zakończenia romansu. Przecież nie każdy „rogacz” znalazłby w sobie zarazem tyle stanowczości, co i zimnej krwi. A to dopiero początek niecodziennych przeżyć Folke Jespersena tego dnia. Około południa spotyka się on ze swoimi młodszymi braćmi, Arvidem i Emmanuelem, którzy od dłuższego już czasu, mając chęć na dodatek do emerytury, namawiają go na sprzedaż będącego ich wspólną własnością sklepu z antykami. Reidar też się ku temu skłania, ale gdy dochodzi do spotkania z potencjalnymi kupcami, Hermannem Kirkenærem i jego żoną Iselin Varås, nagle zmienia zdanie i staje się bardzo agresywny. Po zerwaniu transakcji udaje się do biura i magazynu, gdzie wkrótce odwiedza go młoda kobieta. Po niezbyt długim tête-à-tête wraca do domu, czeka go tam bowiem kolacja rodzinna – z synem Karstenem (na co dzień pracującym w sklepie, który mieści się na parterze kamienicy Reidara) oraz jego żoną Susanne i ich dziećmi. Przed drzwiami dopada go jeszcze niejaki Jonny Stokmo, wieloletni współpracownik, z którym Folke Jespersen rozstał się niedawno w – podobno – dość niemiłych okolicznościach. Starzec nie ma najmniejszego zamiaru rozmawiać z awanturującym się mężczyzną, w zamian za co ten rzuca mu w plecy wyzwiska takie, jak „złodziej” i „pierdolony faszysta”. Pomimo dramatycznych zdarzeń w ciągu dnia, wieczerza upływa w zdumiewającym spokoju. Po dojedzeniu posiłku Karsten ze swoimi najbliższymi udają się do domu na przedmieściu Oslo, a Ingrid idzie do łóżka. Jakież jest zdziwienie ich wszystkich, gdy następnego dnia okazuje się, że Reidar nie żyje! I żeby chociaż była to śmierć naturalna! Skądże. Folke Jespersen został bowiem we własnym sklepie zakłuty bagnetem (zabytkowym zresztą), następnie rozebrano go do naga, a ciało zaciągnięto przed okno wystawowe i usadzono w fotelu (można mniemać, że również znajdującym się na wyposażeniu). Na klatce piersiowej ktoś – morderca? – wypisał niebieskim flamastrem „J195”, a na czole zrobił trzy krzyżyki. Ten makabryczny widok ukazał się w sobotę o szóstej rano oczom dorabiającej sobie jako roznosicielka gazet gospodyni domowej Helgi Kvisvik – i to właśnie ona powiadomiła policję. Wkrótce na miejscu zdarzenia pojawiają się Gunnarstranda i Frølich. Nieprawdą byłoby jednak stwierdzenie, że od samego początku, dzięki ich nieprzeciętnym zdolnościom, śledztwo nabiera rozmachu. Raczej przeciwnie. Kiedy policjantom udaje się ustalić kilka dodatkowych faktów z ostatnich dwudziestu czterech godzin życia Folke Jespersena, są jeszcze bardziej zdezorientowani – puzzle zamiast do siebie pasować, układają się w obraz, z którego niewiele wynika. Ale tylko do czasu. Momentem przełomowym w dochodzeniu okazuje się pogrzeb Reidara, na którym pojawia się wyzywająco ubrana tajemnicza kobieta. To ona, nieświadomie, wskazuje inspektorowi Gunnarstrandzie trop, którym powinien podążyć. A trop ten wiedzie w odległą przeszłość – w czasy drugiej wojny światowej, kiedy to wielu Norwegów, mimo okupacji niemieckiej, współpracowało z nazistami. „Mężczyzna w oknie” różni się od „ Małego złotego pierścionka” – i nie chodzi tu tylko o to, że Gunnarstranda i Frølich rozpracowują zupełnie inną sprawę. W przeciwieństwie do poprzedniej części cyklu, gdzie mieliśmy do czynienia z intrygą, upraszczając nieco, współczesną (z uwagi na młodych, w przeważającej części, bohaterów), tym razem zafundowano nam porcję bardzo staroświeckiej opowieści detektywistycznej. Czytając „Mężczyznę…” nie sposób było nie dopatrzeć się inspiracji kryminałami Miki Waltariego („ Kto zabił panią Skrof?”, „ Błąd komisarza Palmu”, „ Tak mówią gwiazdy, panie komisarzu”). Przecież Gunnarstranda to niemal wykapany komisarz Frans Palmu, a Frølich – przynajmniej jeśli chodzi o łączące go z przełożonym relacje, nie zaś przymioty umysłu – pod wieloma względami przypomina Toiva Virtę. Także sposób, w jaki oba policyjne duety dochodzą do prawdy, wykazuje wiele podobieństw – te niekończące się rozmowy i oficjalne przesłuchania, porównywanie zeznań i poszukiwanie dokumentów z przeszłości, które mogą rzucić nieco światła na obecne wydarzenia. Czytelnikom przyzwyczajonym do szybkiej akcji i wielu dramatycznych jej zwrotów (vide Jo Nesbø, Mons Kallentoft, Jens Lapidus, nawet Camilla Läckberg i Henning Mankell) proza Dahla może wydać się tym razem przesadnie staromodna, by nie rzec – nudna. Ale w tym właśnie tkwi jej siła. Tak przecież pisali Edgar Allan Poe i Arthur Conan Doyle, Agatha Christie oraz Maj Sjöwall i Per Wahlöö, a przecież nikt o zdrowych zmysłach nie będzie dzisiaj z tego powodu dyskredytował ich dokonań. I jeszcze jedna uwaga na koniec: To kolejny skandynawski kryminał, którego autor podejmuje wątek kolaboracji z nazistami (patrz: „ Powrót nauczyciela tańca” Mankella, „ Niemiecki bękart” Lackberg, „ Czerwone Gardło” Nesbø, „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” Stiega Larssona). Oj, gryzie sumienie, gryzie.
|