Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Gene Wolfe
‹Na wodach Błękitu›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNa wodach Błękitu
Tytuł oryginalnyOn Blue′s Water
Data wydania2003
Autor
PrzekładWojciech Szypuła
Wydawca MAG
CyklKsięga Krótkiego Słońca
ISBN83-89004-52-6
Format378s. 115×185mm
Cena29,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Przeczytaj to jeszcze raz: Szukając i oszukując siebie
[Gene Wolfe „Na wodach Błękitu”, Gene Wolfe „W dżunglach Zieleni”, Gene Wolfe „Powrót do Whorla” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Księga Krótkiego Słońca”, na którą składają się „Na wodach Błękitu”, „W dżunglach Zieleni” i „Powrót do Whorla”, stanowi interesującą, choć wymagającą lekturę. Specyficzny styl Gene′a Wolfe’a zapewne nie każdemu przypadnie do gustu.

Beatrycze Nowicka

Przeczytaj to jeszcze raz: Szukając i oszukując siebie
[Gene Wolfe „Na wodach Błękitu”, Gene Wolfe „W dżunglach Zieleni”, Gene Wolfe „Powrót do Whorla” - recenzja]

„Księga Krótkiego Słońca”, na którą składają się „Na wodach Błękitu”, „W dżunglach Zieleni” i „Powrót do Whorla”, stanowi interesującą, choć wymagającą lekturę. Specyficzny styl Gene′a Wolfe’a zapewne nie każdemu przypadnie do gustu.

Gene Wolfe
‹Na wodach Błękitu›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNa wodach Błękitu
Tytuł oryginalnyOn Blue′s Water
Data wydania2003
Autor
PrzekładWojciech Szypuła
Wydawca MAG
CyklKsięga Krótkiego Słońca
ISBN83-89004-52-6
Format378s. 115×185mm
Cena29,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Pod słońcem innego świata
W trylogii Krótkiego Słońca Gene Wolfe ponownie stosuje formę, którą nadał pięcioksięgowi o Severianie – stylizuje powieści na zapiski głównego bohatera, od czasu do czasu używając również konstrukcji szkatułkowej. Oba cykle łączy to samo uniwersum, pojawiają się także na krótko postaci znane z „Księgi Nowego Słońca”. Początkowo bardziej zwracają uwagę podobieństwa – pełna dygresji narracja pierwszoosobowa, to że główny bohater spisuje swoje wspomnienia, będąc osobą dzierżącą władzę, czy nawet taka kwestia, jak wspólna dla Roga i Severiana słabość do kobiet. Przy bliższym przyjrzeniu okazuje się jednak, że Wolfe poszedł o kilka kroków dalej.
Nazwałam relację katowskiego czeladnika niechronologiczną, czasami niepełną, obfitującą we wtrącenia i refleksje – ale w porównaniu z opowieścią Roga wydaje się ona nad wyraz uporządkowana i konsekwentna. Główny bohater „Księgi Krótkiego Słońca”, snując swoją opowieść w jeszcze większym stopniu opiera się na luźnych skojarzeniach, nie dba o właściwą kolejność zdarzeń, czy pozostawia niektóre rozmowy niedokończone. O ile z początku narrator zasadniczo trzyma się głównego wątku, im dalej w cykl, tym bardziej pogmatwana staje się jego relacja. Do tego Róg nie dysponuje znakomitą pamięcią Severiana – myli się, przeczy sobie, plącze się w zeznaniach i przemilcza niektóre niewygodne dla niego kwestie. Ma także denerwujący zwyczaj pobieżnego i wyrywkowego opisywania najbardziej dramatycznych i dynamicznych wydarzeń. Dodać do tego należy liczne odwołania do czterotomowej „Księgi Długiego Słońca”, której „Księga Krótkiego Słońca” jest kontynuacją. W efekcie powstały utwory nieustannie stawiające czytelnikowi zagadki i każące mu samodzielnie rekonstruować fabułę – co intryguje, ale też czyni lekturę męczącą. Wolfe prowadzi także swoistą grę z oczekiwaniami odbiorcy, dzięki czemu „Księga Krótkiego Słońca” wyłamuje się z typowych fantastycznych schematów. Zasadniczo należy uznać to za zaletę, ale czasami bywa rozczarowujące – choćby wtedy, gdy czytelnik spodziewa się opisu walki, czy przedzierania się przez dżunglę a zamiast tego dostaje ledwie strzępki informacji na ten temat, za to narrator szczegółowo relacjonuje swoją rozmowę ze sklepikarzem.
Trudno także zaklasyfikować te powieści. Ich akcja toczy się na kolonizowanych przez ludzi planetach – Błękicie i Zieleni oraz ogromnym, wielopokoleniowym statku kosmicznym (zwanym Whorlem Długiego Słońca). W trylogii pojawiają się inne rozumne rasy i pozostałości obcej cywilizacji. Z drugiej strony postaciom objawiają się bogowie i duchy a niektóre umiejętności bohaterów zasługują na miano magii. Niektóre pomysły zawiązane z konstrukcją świata są zupełnie nieprawdopodobne z naukowego punktu widzenia.
Główny wątek stanowią poszukiwania, na które wyruszył wspominany wyżej Róg, poproszony przez innych kolonistów o sprowadzenie na Błękit sławnego przywódcy politycznego i religijnego – Jedwabia, przypuszczalnie przebywającego wciąż we „Whorlu”. Od czasu opuszczenia statku przez Roga minęły już dziesięciolecia i Jedwab stał się postacią niemal mityczną. Główny bohater decyduje się jednak pozostawić dom i rodzinę w imię swojej niepewnej misji. Zapewne dlatego, że Jedwab jest dla niego kimś więcej niż tylko legendą, czy autorytetem moralnym – jest jego Mistrzem i jednocześnie symbolem utraconej młodości. Można powiedzieć, że przy takich założeniach przedsięwzięcie z góry skazane jest na niepowodzenie i przytoczyć cytat o dwukrotnym wstępowaniu do tej samej rzeki. Można także zastanowić się nad innym, mówiącym, że droga i cel są jednym.
Wyprawa
„Na wodach Błekitu” składa się w zasadzie z dwóch równoległych opowieści. Na pierwszą składają się wspomnienia Roga z początków jego wyprawy, drugą zaś stanowią wydarzenia spisywane przez narratora „na bieżąco”. Historia morskiej podróży wydała mi się znacznie ciekawsza – Wolfe wpisuje się nią w popularną w literaturze fantastycznej konwencję drogi. Wędrówka bohatera jest świetną okazją do pokazania osobliwości świata przedstawionego – plastycznie odmalowywanych miejsc, dziwnych zwierząt, tajemniczych zjawisk. Równie niezwykli bywają napotkani przez Roga ludzie i inne istoty. Całość przenika specyficzny nastrój, kojarzący się z myślami snutymi tuż przed zaśnięciem. „Mógłbym zamknąć oczy i odtworzyć pod powiekami obraz tamtej rzeki (…). Widzę ją wtedy i słyszę – szept słabego nurtu, wąską łódkę z samotnym wioślarzem, żałobny lament morskich ptaków o wężowych szyjach (…) mgłę unoszącą się znad wody, odległe wycie dzikowilka. Pamiętam, jaka była szeroka, gładka, samotna i pusta.” Z kolei wątek „bieżący” opisuje rządy narratora w mieście-państwie Gaon. W tym przypadku relacja jest bardziej fragmentaryczna, przede wszystkim zaś nasuwa się pytanie jak i dlaczego Róg zyskał władzę.

Gene Wolfe
‹W dżunglach Zieleni›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułW dżunglach Zieleni
Tytuł oryginalnyIn Green’s Jungles
Data wydania14 lipca 2006
Autor
PrzekładWojciech Szypuła
Wydawca MAG
CyklKsięga Krótkiego Słońca
ISBN83-7480-028-3
Format416s. 115×185mm
Cena29,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Skoro już o bohaterze mowa – trzeba zaznaczyć, że Wolfe stworzył postać odmienną od Severiana, co z pewnością nie było łatwe przy tak drobiazgowych portretach psychologicznych. Pojawiają się wspólne dla obydwu bohaterów motywy – dysponowanie cudzymi wspomnieniami, pełnienie (w pewnym momencie) roli autorytetu religijnego, czy to że obydwaj ulegają wyraźniej przemianie. Więcej jest jednak różnic – od charakteru i podejścia do życia począwszy, na sposobie postrzegania i opisywania świata skończywszy. W „Księdze Krótkiego Słońca” Wolfe nadał swojemu narratorowi kilka imion i rozpisał dla niego wiele ról – ojca rodziny, mężczyzny cierpiącego na syndrom wieku średniego, wędrowca, władcy, sędziego, filozofa, czy kapłana. Każda z nich przedstawia sobą zaledwie część prawdy. Zresztą, sam narrator wydaje się zagubiony – niemal na samym początku tomu pierwszego określa swoją wyprawę jako porażkę. Mnie jednak ważniejsze wydaje się nie to, czego nie odnalazł, ale to, co utracił – bliskich, ustabilizowane życie i wreszcie takiego siebie, jakim był, zanim wyruszył w podróż.
Dwie planety
Opis wyprawy Roga w tomie pierwszym kończył się odlotem z Błękitu – można by się zatem spodziewać, że „W dżunglach Zieleni” zgodnie z tytułem opisywać będzie losy bohatera po dotarciu na tytułową planetę. Zamiast tego Wolfe zmienia proporcje – tym razem „bieżące” zapiski narratora zdecydowanie dominują. W nich zaś protagonista trafia do miasta-państwa Blanko, zaprzyjaźnia się z jego nieformalnym przywódcą i zostaje wciągnięty w wojnę toczoną z sąsiednim Soldo. Imiona, nazwy własne i sama koncepcja wojujących miast kojarzy się silnie z Włochami z czasów kondotierów. W części drugiej, podobnie jak w „Cytadeli Autarchy”, pojawia się motyw konkursu na opowieści, stanowiący pretekst do umieszczenia kilku zagnieżdżonych historii, w mniejszym bądź większym stopniu korespondujących z bardziej „zewnętrznymi” wątkami i wpasowujący się we „włoski” klimat poprzez skojarzenia z „Dekameronem”.1) Róg, czy może raczej Incanto – bo tak nazywają go mieszkańcy Blanko – również przedstawia swoje historie i to z nich można najwięcej wywnioskować na temat tego, co wydarzyło się na Zieleni. Te dosyć krótkie fragmenty zawierają kilka poruszających scen (np. tę z udziałem Kraita), choć więcej trzeba samemu sobie dopowiedzieć. W dalszej części książki narrator odkrywa, że w szczególnych okolicznościach może podróżować duchem w odległe miejsca i zabierać tam innych – co stanowi okazję dla kilku dalszych opisów Zieleni oraz wizyty na Urth (zwanej przez bohaterów „whorlem czerwonego słońca”).
Wydaje mi się, że równie istotne jak to, co zawarto w powieści, jest to, co nie zostało w niej opisane. Czy trauma, jakiej doświadczył bohater na Zieleni była tak duża, że potem nie potrafił o tym mówić, czy może wolał przemilczeć niektóre kwestie? Podczas lektury „Na wodach Błękitu” i „W dżunglach Zieleni” ani na chwilę nie opuszczało mnie uczucie niekompletności. Przede wszystkim nieopowiedziana historia pierworodnego syna Roga zdawała mi się odczuwalnym brakiem.
Wolfe’owi udaje się rzecz bardzo trudna – przedstawia wszystko z punktu widzenia swojego bohatera, ale jednocześnie potrafi pokazać, jak bardzo postać ta bywa zaślepiona i uprzedzona.2) Najwyraźniej widać to w kwestii Jedwabia, ale relacja narratora z synem jest kolejnym znakomitym przykładem. Właściwie nie wiadomo dlaczego Róg tak bardzo nienawidzi Ścięgna, gdyż bohater nie podaje powodów, ogranicza się tylko do wylewania goryczy, gróźb i iście paranoicznych obaw. Na podstawie dialogów można wysnuć wniosek, że narrator jest osobą apodyktyczną, surowo oceniającą swoje dzieci, oczekującą posłuchu, szacunku i przyjęcia jego punktu widzenia. Przechodzący okres młodzieńczego buntu Ścięgno nie chce zginać karku. Widać jednak, że zależy mu na ojcu i chciałby zyskać jego akceptację – co okazuje się niemożliwe, gdyż każdy przyjazny gest zostaje zinterpretowany jako akt wrogości (vide krótka, ale jak wiele mówiąca scena odpłynięcia Roga z Jaszczurki). Nawet podążenie za ojcem do piekła Zieleni nie okazuje się wystarczającym dowodem uczuć. Głównemu bohaterowi prościej jest pokochać żywiącego się ludzką krwią obcego niż własnego syna – być może dlatego, że inhumi istotnie jest kimś w rodzaju potwora, tak, jak jest postrzegany, mordercze zapędy Ścięgna istnieją natomiast tylko w wyobraźni narratora. Wolfe pozostawia tę sprawę nierozstrzygniętą, niejako wbrew zasadom opowieści, ale zgodnie z tym, jak tego rodzaju sprawy często wyglądają w życiu. Z drugiej strony Ścięgno i Kraita łączy więcej, niż się początkowo wydaje, więc wątek inhumiego można uznać za przewrotne nawiązanie do wątku najstarszego syna.

Gene Wolfe
‹Powrót do Whorla›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPowrót do Whorla
Tytuł oryginalnyReturn to the Whorl
Data wydania11 czerwca 2007
Autor
PrzekładWojciech Szypuła
Wydawca MAG
CyklKsięga Krótkiego Słońca
ISBN978-83-7480-062-4
Format408s. 115×185mm
Cena32,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Pojawiająca się w powieściach rasa wampirycznych zmiennokształtnych jest interesującym pomysłem a fragmenty dotyczące relacji tych istot z ludźmi są w moim odczuciu najlepszymi w całej trylogii. Obcy nie tylko żerują na kolonistach, ale też przejmują ludzką osobowość, uczucia i sposób myślenia. Nierzadko próbują wtopić się w społeczność przybyszów, choć oznacza to także ryzyko rozpoznania. Najgłębszym pragnieniem inhumich jest naprawdę stać się ludźmi. Róg poznaje bliżej kilku obcych i wikła się w dziwaczne układy, będące mieszanką wzajemnej nieufności, wrogości, przywiązania i troski. Wątki obcych służą także ponownemu postawieniu pytań o istotę człowieczeństwa.
Powrót narratora
„Powrót do Whorla”, choć najdłuższy, zaskakuje najmniej. Rozwiązań dwóch istotnych zagadek – czyli podwójnej tożsamości narratora oraz sekretu inhumich można się było domyślić już z poprzedniej części. Również tutaj przeplatają się dwie równoległe historie, szkoda, że obydwie tak samo nudne. Część dotycząca powrotu narratora do rodziny jest wyjątkowo chaotyczna. Zarówno to, że wszystko coraz bardziej strzępi się i sypie, jak i skupianie się na nieistotnych szczegółach w rodzaju opisów przedmiotów codziennego użytku ma swoje uzasadnienie, jednak trudno nazwać lekturę satysfakcjonującą. Podobnie wątek pobytu bohatera we Whorlu – tym razem przedstawiany za pomocą narracji trzecioosobowej – ogranicza się przede wszystkim do kolejnej wędrówki i niekończących się rozmów o bogach. Wolfe w kilku miejscach oddał także głos innym postaciom. Całość sprawia przez to wrażenie kolażu – oderwane sceny mieszają się ze snami, wizjami, wspomnieniami i rozważaniami teologicznymi.
Główny bohater snuje długie wywody okraszone jeszcze dłuższymi dygresjami a maniera, z jaką się wypowiada staje się wręcz nieznośna. W zasadzie od początku narrator budził we mnie niechęć – ze względu na stosunek do rodziny, hipokryzję, łamanie obietnic, wreszcie to, że tak łatwo zabijał, a potem pogrążał się w wewnętrznych monologach spod znaku „co ja zrobiłem” po to tylko, by następnym razem zareagować podobnie. Krygowanie się na pokornego przy jednoczesnym pozowaniu na autorytet irytowało mnie niepomiernie. Choć uważam, że jeśli postać denerwuje czytelnika tak, że miałby on ochotę się z nią pokłócić jest to znak, że autorowi udało się stworzyć wiarygodnego bohatera.
Myśli i słowa
Wracając zaś do porównań – nie sądzę, by styl Wolfe’a zmienił się od czasu „Księgi Nowego Słońca”, zatem różnicę należałoby raczej przypisać tłumaczom. Cenię Wojciecha Szypułę, jednak przekład cyklu o Severianie autorstwa Nakoniecznika był po prostu piękny. Sprawiał, że czytało się te książki także dla kontemplowania samej urody języka. W przypadku „Księgi Krótkiego Słońca” tak nie jest. Brakuje ducha, który przenikał pięcioksiąg o kacie, swego rodzaju dostojeństwa, wrażenia kryjącej się za słowami mądrości. Ponadto, Wolfe chciał zindywidualizować sposób mówienia niektórych postaci, co niestety w przekładzie wypada nieco sztucznie. Wreszcie, jeśli Hiacynt jest imieniem kobiety, to wydaje mi się, że sensowniej byłoby zrezygnować z deklinacji właściwej temu rzeczownikowi (np. zdania w rodzaju „Jedwab kochał Hiacynta” brzmią myląco).
„Księga Krótkiego Słońca” nie obfituje w złote myśli tak, jak cykl o kacie, ale kilka udało mi się wybrać: „Paradoksy wszystko wyjaśniają. Dlatego ich samych nie można wytłumaczyć”, „Nie należy zbyt lekko rozstawać się z symbolami”, „Oszukujemy się, myśląc, że możemy sami sobie wymierzyć sprawiedliwość”, „Iluzja umiera ostatnia”, „Jeśli praca jest dobrą rzeczą, to czemu bogaci nie biorą jej dla siebie?”, „Wszystkie opowieści są zmyślone, a najbardziej te, które mają uchodzić za prawdziwe.”, „Nie ma nic złego w tworzeniu (…) wizerunków [boga] (…) dopóki nie zaczniemy wierzyć, że (…) naprawdę wygląda [on] tak, jak go przedstawiamy”, „Nie szczęścia zresztą powinniśmy szukać w życiu. Chociażby dlatego, że znajdują je tylko ci, którzy szukają czegoś innego.”
Trylogia Wolfe’a jest ciekawa, lecz to rzecz zdecydowanie nie dla każdego i nie na każdy nastrój. Czytelnikom nie znającym twórczości amerykańskiego pisarza, radziłabym rozpocząć od „Księgi Nowego Słońca”. Ci natomiast, którzy rozsmakowali się w cyklu o kacie, sięgnąwszy po „Księgę Krótkiego Słońca”, nie powinni poczuć się zawiedzeni.
koniec
22 października 2012
PS. W jednym z ostatnich rozdziałów pojawia się dwuwiersz – słowa, które sprowadziły na bohatera oświecenie: „Mimo że zdeptany pod butem pasterza, dziki hiacynt rozkwita na ziemi.” W trylogii pojawiają się rozmaite nawiązania – zapewne tak jest i w tym przypadku. Ciekawa jestem tylko, czy to autorska parafraza, czy też różnice w tłumaczeniu, gdyż znany mi fragment wiersza Safony w przekładzie Nikosa Chadzinikolau brzmi: „Jak hiacynt, który w górach depczą pasterze, a jego kwiat purpurowy krwawi”. Inna wymowa – ale jak dobrze ta różnica wpisuje się w historię Roga, będącą także opowieścią o zmianach znaczeń i przewrotności losu.

1) O formę mi chodzi, nie o tematykę.
2) Z podobnym sposobem przedstawiania świata przez pryzmat postrzegania bohatera, ale tak, by czytelnik dostrzegł znacznie więcej niż narrator spotkałam się w „Cierpieniach młodego Wertera” (choć tu trzeba powiedzieć, że omawianie utworu w szkole doprowadza zazwyczaj do spłycenia całej historii, z której robi się nieodmiennie ilustrację pojęcia „miłość romantyczna” zamiast dostrzec dramat człowieka, który przez całe życie oszukiwał sam siebie i nie potrafił żyć dłużej niż jego iluzje).

Komentarze

22 X 2012   11:22:04

Wolfe jest niesamowity, jak już się polubi jego książki to nie ma przebacz, polecam jego mniej znane w PL powieści "Peace" i "Piątą Głowę Cerbera", które doczekały się niemalże teologiczno-alchemicznych interpretacji :) Cykle solarne też bardzo lubię, ostatnio skończyłem Księgę Długiego Słońca (recenzja tutaj: http://neuroreader.blogspot.com/2012/09/deus-ex-machina-czyli-bogowie-z-luster.html), więc za Krótkie Słońce też muszę w końcu się wziąć :)

22 X 2012   14:32:11

Zajrzałam pod wskazany link - recenzja bardzo ciekawa i - jak sądzę na podstawie innych dzieł Wolfe'a - trafna. Cytaty wybrane mi się bardzo podobają - ten o paradoksach jak widać pojawia się w obu cyklach (ech, sądząc z samych cytatów, trochę kusi, by sięgnąć po tekst w oryginale). Co do mnie jestem na etapie, w którym proza Wolfe'a trafia do mnie częściowo to znaczy bardziej intelektualnie niż emocjonalnie. Pozdrawiam!

22 X 2012   20:41:40

Mój osobisty "wolfianizm" osiągnął ostatnio niebezpiecznie wysoki poziom po lekturze wspomnianej powieści "Peace", którą uważam za arcydzieło nie tylko w ramach fantastyki, ale literatury w ogóle, bardzo polecam - mistyczna opowieść, pozornie prosta, ale z pułapkami i labiryntami w środku :). Na recenzję zbieram odwagę, chyba będzie konieczna ponowna lektura... Wolfe bardzo zainteresował mnie jako człowiek, jako niezwykle oryginalna postać w fantastyce (inżynier piszący tak złożone, filozoficzne opowieści...), uważam że to człowiek z wielką głębią, dlatego zacząłem inaczej czytać jego książki, inaczej na nie patrzę. Osobiście polecam też bardzo powieści Swanwicka (niedługa MAG wyda reedycję "Córki żelaznego smoka", oby wydali znów "Stacje Przypływu") i Johna Crowleya (magiczne "Małe, duże") - to też autorzy takiej innej, dziwnej, oszałamiającej fantastyki :). Pozdrawiam i bardzo się cieszę Esensja przypomni wielu osobom o tak unikalnym autorze, w Polsce chyba trochę zapomnianym...

22 X 2012   20:46:59

Ach żeby nie było że filozoficzną fantastykę mogą pisać tylko humaniści (sam większość czasu spędzam nad cyframi, arkuszami i parametrami, a czytać i pisać lubię :D), po prostu ciekawe jest że u Wolfe technika, technologie przyszłości etc., nawet jeśli się pojawiają, są tylko tłem do rozważań na temat tego co drzemie w duszach i umysłach :)

23 X 2012   11:55:53

Skoro tak chwalicie to "Peace", to tym bardziej się cieszę, że ukaże się w Uczcie Wyobraźni. Zresztą, o "Stacjach przypływu" też była mowa.

23 X 2012   18:47:40

Faktycznie się ukaże, to fantastyczna wiadomość, brawo dla wydawnictwa MAG za promowanie takich skarbów :)))) za "Stacje..." trzymam kciuki, książka fenomenalna

25 X 2012   10:12:02

Podziękowania za ciekawą recenzje i skoro już ktoś wspomniał o "Peace" to się wtrącę. Jestem wielkim fanem tego pisarza i do tej pory myślałem że Wolfe już mnie nie zaskoczy, bo wcześniej czytałem zarówno KNS i KDS (jeszcze tylko Księgi Krótkiego Słońca przede mną).
Długo zwlekałem z sięgnięciem po przykurzony stareńki egzemplarz "Peace", ale jak już zacząłem to przyznam że ten dziwny świat starego człowieka opisującego swoje losy wciągnął mnie całkowicie. Niby to tylko opowieści "zgryźliwego tetryka", ale tak daje do myślenia że nawet po jednym czytaniu mocno zapada w pamięć.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Kto zamordował Kallego?
— Sebastian Chosiński

Czcij bliźniego swego!
— Sebastian Chosiński

Tak nieprawdopodobne, że aż przerażające
— Sebastian Chosiński

Zetrzeć uśmiech z twarzy niegodziwca
— Sebastian Chosiński

Biali i czarni – bohaterowie i kanalie
— Sebastian Chosiński

Wallander kontra komunistyczni fundamentaliści
— Sebastian Chosiński

Gliniarz po i w trakcie przejść
— Sebastian Chosiński

Eddie, Gino i Tony
— Sebastian Chosiński

Gliniarz na rowerze
— Sebastian Chosiński

Pozornie bez związku, niemal bez trupa
— Wojciech Gołąbowski

Tegoż twórcy

Cień i Pazur: Czeladnik małodobry i jego miecz
— Miłosz Cybowski

Esensja czyta: Sierpień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Suma całej pamięci
— Jarosław Loretz

Wszystko i nic
— Beatrycze Nowicka

W stronę Nowego Słońca: Namnożyło się tych postaci a wszystko to ty
— Beatrycze Nowicka

W stronę Nowego Słońca: Wędrówką życie jest człowieka
— Beatrycze Nowicka

W stronę Nowego Słońca: Przypadek ojca Zosimy
— Beatrycze Nowicka

W stronę Nowego Słońca: A jak królem, a jak katem będziesz
— Beatrycze Nowicka

„Ciemna strona Długiego Słońca” – recenzja
— Wojciech Gołąbowski

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Krótko o książkach: Kąpiel w letniej wodzie
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.