WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić |
Najlepsze płyty koncertowe 2010Miniony rok wyjątkowo zaowocował w rodzime płyty koncertowe. I to bardzo dobre! Dlatego też wyjątkowo roczne podsumowanie Najlepszych Płyt Koncertowych podzieliłem na dwie listy – z wydawnictwami zagranicznymi i polskimi. Zabieg ten jest o tyle sprytny, że dzięki temu mamy dwóch liderów, co pozwoliło mi nie rozstrzygać, który z nich jest lepszy. Uff…
Piotr ‘Pi’ GołębiewskiNajlepsze płyty koncertowe 2010Miniony rok wyjątkowo zaowocował w rodzime płyty koncertowe. I to bardzo dobre! Dlatego też wyjątkowo roczne podsumowanie Najlepszych Płyt Koncertowych podzieliłem na dwie listy – z wydawnictwami zagranicznymi i polskimi. Zabieg ten jest o tyle sprytny, że dzięki temu mamy dwóch liderów, co pozwoliło mi nie rozstrzygać, który z nich jest lepszy. Uff… Polska:
Wyszukaj / Kup 5. „Psychodancing Live” Maciej Maleńczuk z zespołem Psychodancing Nie wiem, czy jest to spowodowanie starzeniem się, czy naukami Marka Kondrata, który twierdzi, że „mężczyzna musi zarabiać”, ale Maleńczuk porzucił na jakiś czas ostre granie i skupił się na bardziej popowej estetyce. Razem z zespołem Psychodancing wydał już dwie płyty z odświeżonymi leciwymi przebojami, a teraz wszystko to serwuje w postaci live. I to mu się chwali, bo na scenie czuje się jak ryba w wodzie, dzięki czemu repertuar dodatkowo zyskuje na atrakcyjności. Na plus należy zaliczyć również obecność kawałków z solowych płyt Maćka i obszernej reprezentacji püdelsowej klasyki. Bardzo udany krążek. Zespół Adama Nowaka postanowił zrobić sobie prezent z okazji 20 urodzin i wydał płytę nagraną z towarzyszeniem orkiestry. Trzeba przyznać, że wszystko wyszło bardzo zgrabnie, choć wydawałoby się, że muzyka Raz Dwa Trzy nie bardzo nadaje się, by ująć ją w sztywne ramy, wyznaczone batutą dyrygenta. Mimo to zespół gra na luzie, nie spina się i serwuje przebój za przebojem. Z orkiestrą symfoniczną postanowili zmierzyć się również muzycy Comy. I także wyszli z tego zwycięsko, zacierając złe wrażenie, jakie pozostawili tradycyjną koncertówką „Live”. Całość brzmi klarownie i masywnie, a muzykom na dobre wyszedł rygor orkiestry. Jedyne co przeszkadza, to dziwna maniera Piotra Roguckiego, który sprawia wrażenie, że śpiewa z ustami pełnymi kartofli i czasem ciężko go zrozumieć. Gigant – inaczej nie da się powiedzieć o tym wydawnictwie. Po pierwsze dlatego, że jest to rejestracja koncertu z katowickiego Spodka, gdzie Dżem zagrał dla 10000 fanów; po drugie, ponieważ zapis tego występu wydano w gustownym digipacku (3 DVD i 4 CD); a po trzecie, dlatego, że zespół zdecydował się pojawić w trzech odsłonach: akustycznej, z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej i wreszcie jako band bluesowo-rockowy. Tego po prostu trzeba posłuchać! Pierwsze po ponad dwudziestu latach koncertowe wydawnictwo Kultu i to jakie! Nie wyobrażałem sobie, że utwory Kazika i spółki mogą zabrzmieć tak wyśmienicie w konwencji akustycznej. Na pewno spory w tym udział odpowiedniego doboru repertuaru, czyli skupieniu się na balladach, nie na punkowych jazdach, ale najważniejsze, że zachował się specyficzny klimat „kultowego” koncertu. Jest zatem dużo śpiewania z publicznością, którą Staszewski zabawia pogadankami między kawałkami, ale przede wszystkim na płycie uwieczniono niesamowitą energię, jaką formacja może wytworzyć na scenie. Obok „MTV Unplugged” po prostu nie można przejść obojętnie. Świat: Dobrego rocka nigdy za wiele, a ten spod znaku Lynyrd Skynyrd jest po prostu pierwszej jakości. Znajdziemy tu nie tylko świetną interakcję z publiką i długie, natchnione solówki, ale przede wszystkim zestaw nieśmiertelnych utworów ze „Sweet Home Alabama” i „Free Bird” na czele. Czego chcieć więcej? Jak milczał, to milczał, a jak zaczął wydawać płyty, to od razu hurtem. Przecież ledwo rok temu zachwalałem w analogicznym zestawieniu koncertówkę Leonarda Cohena „Live in London”, a tu proszę, następna. Tym razem nie mamy do czynienia z rejestracją jednego występu, a kompilacją najlepszych momentów z ostatniej trasy artysty. W stosunku do poprzedniej płyty repertuar w zasadzie nie uległ zmian (jedynie został uszczuplony), ale kto by się tym przejmował, Cohen jest na tyle wytrawnym artystą, że nawet jeśli takie „Hallelujah” czy „Waiting for the Miracle” słyszało się już wcześniej w stu wersjach, to ta sto pierwsza i tak potrafi zachwycić. Ta płyta ukazała się co prawda jeszcze w 2009 roku, ale do naszego kraju trafiła dopiero kilka miesięcy później, dlatego też należy jej się miejsce w niniejszym rankingu. Zwłaszcza, że jest to potężna dawka (3 CD) rewelacyjnej muzyki. Grupa Dave’a Matthewsa nagrywa świetne albumy studyjne, ale tak naprawdę najlepiej się czuje na scenie. Luz, wigor i czysta zabawa graniem, to podstawowe atuty tego wydawnictwa. Rewelacja!
Wyszukaj / Kup 2. „Neon Nights: Live at Wacken” Heaven And Hell / „Dio at Donington UK: Live 1983 & 1987” Dio Po śmierci Ronniego Dio czyli „małego rycerza heavy metalu” ukazały się dwie koncertówki upamiętniające jego różne muzyczne wcielenia. Trudno wybrać tę lepszą, bo z jednej strony mamy szalony, rozpędzony repertuar zespołu Dio, z drugiej masywniejsze i bardziej dostojne brzmienie Heaven And Hell, a więc tak naprawdę Black Sabbath. Na przestrzeni lat nie zmieniło się jedno: wielka klasa artysty, którego głos brzmiał jak dzwon.
Wyszukaj / Kup 1. „Under Great White Northern Lights” The White Stripes The White Stripes na razie milczy (choć sam Jack White szaleje na innych frontach), ale na otarcie łez zaserwował nam koncertówkę z prawdziwego zdarzenia. Jest to popis jedynie dwójki muzyków, ale brzmiących niczym cała armia. To co White wyprawia z gitarą jest istną magią: wygrywa na niej megachwytliwe riffy, nieokrzesane solówki i powoduje kłujące uszy sprzężenia, tworząc w ten sposób rockowe misterium. Deep Purple mają „Made in Japan”, Led Zeppelin „The Song Remains the Same”, a The White Stripes „Under Great White Northern Lights”, którą to płytę można śmiało postawić na półce obok dwóch wyżej wymienionych. 21 stycznia 2011 |
Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Tak to leciało, czyli najpopularniejsze płyty 2010 roku według OLIS
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Prezenty świąteczne 2010: Wytoczyć działa!
— Esensja
Pot i Kreff: W dżinsach czy garniturze?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pot i Kreff: Muzyka warta swej ceny
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pot i Kreff: Korona w biało-czerwone paski
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Symfonia o Victorii
— Paweł Lasiuk
Nowy Cohen, stare (dobre) tematy
— Piotr Kilanowski
Esensja słucha: Drugi kwartał 2010
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień, Jacek Walewski, Mieszko B. Wandowicz
Pot i Kreff: 100 tysięcy jednakowych piosenek
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pot i Kreff – Made in Poland: Tańcz mną do końca PRL
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pot i Kreff: Kazik grać, k… mać!!!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Jest nowy Kult. Hura?
— Jakub Stępień
Pot i Kreff – Oni czasem wracają: Niebo i piekło
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pot i Kreff: Na pokładzie lotu „666”
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Diabeł, którego znacie
— Przemysław Dobrzyński
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Baldwin Trędowaty na tropie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Nie należy mylić zagubienia się w masie z tkwieniem w gównie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Nie zgodziłbym się z opisem koncertówki Comy. Moim zdaniem aranżacje symfoniczne są niestety słabe i na pewno nie wykorzystują w pełni potencjału utworów zespołu. Osobną sprawę stanowi wokal Roguckiego - w wielu momentach kompletnie niezrozumiały, przez cały czas wokalista śpiewa w niezwykle niechlujny sposób.