Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tritonus
‹Far in the Sky – Live at Stagge’s Hotel 1977›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFar in the Sky – Live at Stagge’s Hotel 1977
Wykonawca / KompozytorTritonus
Data wydania20 listopada 2015
NośnikCD
Czas trwania78:12
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Peter K. Seiler, Rolf Dieter Schnapka, Arthur Weiss
Utwory
CD1
1) Between the Universes10:10
2) Gliding14:29
3) Escape and No Way Out10:44
4) The Trojan Horse Race14:29
5) The Day Awakes07:08
6) The Day Works06:17
7) Far in the Sky14:56
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Pierwszy syntezator na Księżycu

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (zachodnio)niemiecka grupa Tritonus.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Pierwszy syntezator na Księżycu

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (zachodnio)niemiecka grupa Tritonus.

Tritonus
‹Far in the Sky – Live at Stagge’s Hotel 1977›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFar in the Sky – Live at Stagge’s Hotel 1977
Wykonawca / KompozytorTritonus
Data wydania20 listopada 2015
NośnikCD
Czas trwania78:12
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Peter K. Seiler, Rolf Dieter Schnapka, Arthur Weiss
Utwory
CD1
1) Between the Universes10:10
2) Gliding14:29
3) Escape and No Way Out10:44
4) The Trojan Horse Race14:29
5) The Day Awakes07:08
6) The Day Works06:17
7) Far in the Sky14:56
Wyszukaj / Kup
Od końca lat 60. XX wieku, czyli momentu, w którym amerykański kosmonauta Neil Armstrong stanął jako pierwszy człowiek na powierzchni Księżyca, mieszkańcy Ziemi z coraz większym zainteresowaniem unosili głowy ku górze i spoglądali w niebo, zastanawiając się, co jeszcze tam znajdziemy, kogo spotkamy, ewentualnie: co nas stamtąd czeka. Te fascynacje kosmosem i Wszechświatem znalazły swoje odzwierciedlenie w sztuce – głównie w literaturze i muzyce. Podobne myśli towarzyszyły młodemu studentowi Peterowi K. Seilerowi z niemieckiego Mannheim, który pod wpływem brytyjskiego tria Emerson, Lake & Palmer postanowił nauczyć się grać na instrumentach klawiszowych i nawet, jako jeden z pierwszych muzyków w Niemczech, sięgnął po syntezator Mooga. Niebawem – miało to miejsce w 1972 roku – wzorem swoich mistrzów, skompletował zespół, który nazwał Tritonus, a w którym, poza nim, znaleźli się jeszcze: gitarzysta, basista i wokalista Ronald J. D. Brand oraz perkusista i perkusjonalista Charlie Jöst. Rok później za władne pieniądze grupa nagrała i wydała pierwszą w swej dyskografii płytkę – singla, na którym znalazły się dwie kompozycje: „The Way of Spending” oraz „Kite”.
Niestety, siła rażenia tych nagrań była znikoma; między innymi dlatego lider formacji postanowił spróbować sił w karierze solowej i w 1974 roku, zapraszając do współpracy Branda oraz saksofonistę i flecistę Gerda Köthego, zarejestrował debiutancki album zatytułowany „Keyboards & Friends”. Zawarta na nim muzyka znacznie różniła się od tego, co proponował Tritonus – awangarda mieszała się w niej z jazzem, a rock elektroniczny spod znaku szkoły berlińskiej z easy listening. I chociaż ten album także nie wywindował Seilera na szczyty popularności, przydał mu jednak pewności siebie; artysta przetarł także szlaki, którymi chwilę później powędrował z całym zespołem. Dzięki nowym znajomościom Petera kilka miesięcy później trio zamknęło się na parę tygodni w Tonstudio Bauer w Ludwigsburgu, gdzie zarejestrowało materiał na debiutancki longplay, któremu nadano mało oryginalny tytuł „Tritonus”. Krążek ujrzał światło dzienne, nakładem firmy BASF, w 1975 roku i sprawił, że o muzykach z Mannheim wreszcie zaczęło robić się w Niemczech głośno. Warto jeszcze dodać, że na płytę, oprócz własnych kompozycji, trafił jeden cover – „Lady Madonna” z repertuaru The Beatles.
Po publikacji „Tritonusa” grupa wreszcie mogła rozwinąć skrzydła. Liczne koncerty, występy na festiwalach sprawiły, że zespół znalazł się na fali wznoszącej. Jego pozycją nie zachwiała nawet istotna zmiana personalna – Charliego Jösta zastąpił, nieśmiało próbujący wcześniej kariery solowej, Bernhard Schuh (dodatkowo grający na wibrafonie). Ten skład od marca do lipca 1976 roku w studiu Walldorf w miasteczku Mörfelden niedaleko Frankfurtu nad Menem pracował nad materiałem, który ostatecznie trafił na drugi, znacznie dojrzalszy i ciekawszy od debiutu, longplay „Between the Universes”. W nagraniu utworu tytułowego, który zyskał nawet miano przeboju, wspomógł muzyków Tritonusa Geff Harrison, mieszkający w RFN wokalista rodem z Wysp Brytyjskich, znany z takich progresywno-psychodelicznych formacji zachodnioniemieckich, jak 2066 & Then, Demon Thor czy Kin Ping Meh. Żałować tylko można, że w innych numerach na płycie śpiewa już nie on, ale Ronald J. D. Brand.
Płyta, choć prezentowała się świetnie, wielkiego sukcesu komercyjnego nie odniosła. Boom na rok progresywny i symfoniczny powoli przechodził do historii; nadciągała zupełnie inna epoka znaczona ogromną popularnością z jednej strony muzyki punkrockowej, z drugiej – dyskotekowej. To pociągnęło za sobą kolejne roszady personalne w Tritonusie. Najpierw odszedł Brand, na miejsce którego Seiler przyjął innego śpiewającego basistę, Rolfa Dietera Schnapkę. Z nim jako głównym wokalistą trio nagrało drugiego (i ostatniego) singla w karierze; znalazły się na nim przebojowe z założenia piosenki „The Trojan Horse Race” oraz „Timewinds”, które jednak rozgłośni radiowych ani tym bardziej parkietów dyskotekowych nie podbiły. W efekcie podziękował kolegom za współpracę Bernhard Schuh. Jego odejście było ciosem, ale Peter postanowił się nie poddawać i podjął jeszcze jedną próbę ratowania zespołu, przyjmując do składu Arthura Weissa. To jednak tylko przedłużyło agonię. Kolejne wcielenie Tritonusa, nawet jeśli muzycy pracowali nad nowym repertuarem, nie pozostawiło po sobie żadnych nagrań studyjnych.
Na koncertach natomiast grali jedynie kompozycje z wcześniej wydanych płyt, czego dowodem opublikowany przed dwoma miesiącami kompakt „Far in the Sky”, na którym znalazł się występ tria z 14 października 1977 roku w Stagge’s Hotel w prowincjonalnym, powiatowym, dolnosaksońskim mieście Osterholz-Scharmbeck, położonym około dwudziestu kilometrów na północ od Bremy. W tym miejscu pojawiały się zresztą również inne ówczesne zespoły spod znaku szeroko rozumianego rocka progresywnego, czego dowodzi uruchomiona przed kilkunastoma miesiącami przez firmę Sireena Records (działającą od 2000 roku w Lubece) seria wydawnicza; w jej ramach, poza Tritonusem, ukazały się do tej pory jeszcze albumy grup Thirsty Moon („Lunar Orbit – Live at Stagge’s Hotel 1976”) oraz Mythos („SuperKraut – Live at Stagge’s Hotel 1976”). Wszystkie mają ogromny walor archiwalny i w zasadzie tylko jeden, ale za to znaczący mankament – jakość techniczna nagrań nie wykracza poza tak zwany „official bootleg”. Słychać od razu, że koncerty były rejestrowane prawdopodobnie do celów hobbystycznych, nikt nie zakładał te niemal czterdzieści lat temu, że kiedyś komuś może wpaść do głowy pomysł ich upublicznienia.
Co znalazło się na płycie Tritonusa? Siedem rozbudowanych utworów, których czas trwania sięga w sumie prawie osiemdziesięciu (bez dwóch) minut. Niestety, nie trafiła tam żadna kompozycja, która nie byłaby wcześniej znana. Trzy pochodzą z debiutanckiego longplaya („Gliding”, „Escape and No Way Out”, „Far in the Sky”), trzy z drugiej płyty długogrającej („Between the Universes”, „The Day Awakes”, „The Day Works”), siódma to singlowy przebój „The Trojan Horse Race”. Peter K. Seiler zdecydował się rozpocząć koncert w Stagge’s Hotel, jak pewnie wszystkie inne w tym okresie, od najbardziej rozpoznawalnego numeru tria, czyli „Between the Universes”, który – oczywiście pod nieobecność Geffa Harrisona – zaśpiewał pełniący obowiązki wokalisty Rolf Dieter Schnapka. A że Niemiec nie dorównywał w tym względzie talentem Brytyjczykowi, brzmi to słabiej niż na płycie studyjnej. Na szczęście jednak w świetnej formie, co słychać wyraźnie, jest lider Tritonusa, a to przecież na nim – pod nieobecność w składzie gitarzysty solowego – spoczywał obowiązek przykuwania uwagi słuchaczy. Z czego zresztą wywiązywał się znakomicie.
Wystarczy wsłuchać się w otwierające „Between…” pompatyczno-kosmiczne syntezatory Mooga, które – potrzebna jest do tego tylko odrobina wyobraźni – przenoszą nas w odległy Wszechświat. I choć w dalszym ciągu zespół skręca w stronę motorycznego hard proga, odpowiedni nastrój towarzyszy obecnym w sali koncertowej do samego końca utworu. „Gliding” rozpoczyna długa, prawie pięciominutowa introdukcja syntezatorowa (w której Seilera wspiera Schnapka), z której – po dołączeniu się do kolegów Weissa – wyłania się progresywno-soulowa kompozycja z lekko funkowym zacięciem. W tym utworze lider po raz kolejny daje także dowody swych nieprzeciętnych umiejętności, serwując dwie solówki – najpierw na organach Hammonda, następnie na syntezatorze Mooga. W tym czasie członkowie sekcji rytmicznej pozwalają sobie na charakterystyczne jazzrockowe improwizacje w tle. „Gliding” płynnie przechodzi w „Escape and No Way Out”. Praktycznie cały ten numer oparty jest na brzmieniach syntezatorowych, ale trzeba oddać Peterowi, że stara się je różnicować; mamy więc do czynienia zarówno z fragmentem bardzo melodyjnym, wpadającym w ucho, jak i z pełnymi eksperymentów poszukiwaniami, które jednak po paru minutach zaczynają zwyczajnie nużyć. Dopiero w drugiej części, gdy na plan pierwszy wybija się Arthur Weiss, robi się dynamiczniej i po prostu ciekawiej.
O „The Trojan Horse Race” niewiele dobrego da się napisać. Także w wersji koncertowej utwór ten nie zachwyca, choć oczywiście znacznie różni się od studyjnej. Czy jednak może być inaczej, skoro rozciągnięty został, nie wiedzieć czemu, do ponad czternastu minut? Muzycy pozwalają tu sobie na niczym nieskrępowane improwizacje, którym ton nadaje przesterowany bas Schnapki. „The Day Awakes” i „The Day Works” to dwie (z trzech) części suity „Suburban Day”: pierwsza – jak przystało na początek dnia, o którym opowiada – urzeka psychodeliczną zwiewnością i delikatnością, druga jest zagrana znaczniej energiczniej, choć i w niej znajduje się miejsce na melodyjną linię wokalną i emfatyczne Hammondy w stylu Keitha Emersona. Najsłabiej, nie licząc nieszczęsnego „The Trojan Horse Race”, wypada kompozycja wieńcząca album – tytułowe „Far in the Sky” (również sztucznie rozciągnięte do prawie piętnastu minut, w oryginale muzykom wystarczyło ich bowiem aż o sześć mniej). Nie czas trwania jednak jest grzechem pierworodnym tego utworu, ale bijąca z niego nuda. To, co ratuje go przed totalną katastrofą, jest perkusyjne solo Arthura Weissa, który mimo że nie zalicza się do wirtuozów tego instrumentu, sprawia, że występ Tritonusa nabiera rumieńców.
Kilka miesięcy przed trasą, której epizodem był koncert w Stagge’s Hotel, miało miejsce inne ważne wydarzenie w historii Tritonusa. W kwietniu 1977 roku Seiler, Schnapka i Weiss zostali zaproszeni do udziału w programie kolońskiej stacji radiowo-telewizyjnej Westdeutscher Rundfunk „Nachtmusik im WDR”, gdzie zagrali z towarzyszeniem chóru i organów piszczałkowych. Występ ten został zarejestrowany i wyemitowany. Całkiem możliwe więc, że wciąż jeszcze znajduje się w archiwach WDR i prędzej czy później – oby prędzej! – zostanie opublikowany na płycie. Trochę przykro byłoby bowiem, gdyby jedynym śladem po bogatej koncertowej działalności zespołu był średnio przecież udany „Far in the Sky – Live at Stagge’s Hotel 1977”. Kilka miesięcy później Peter K. Seiler definitywnie rozwiązał Tritonusa, by skupić się na karierze solowej. Wydawał kolejne płyty, które zainteresować powinny już nie tyle wielbicieli progresu, co rocka elektronicznego, ambientu i New Age. Ale to już zupełnie inna historia.
koniec
23 stycznia 2016
Skład:
Peter K. Seiler – organy Hammonda, syntezator Mooga, String Ensemble
Rolf Dieter Schnapka – śpiew, gitara basowa
Arthur Weiss – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.