Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Blue Sun
‹’73›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł’73
Wykonawca / KompozytorBlue Sun
Data wydania1992
NośnikWinyl
Czas trwania42:51
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Leif Falk, Niels Pontoppidan, Jan Kaspersen, Ole Nordenhof, Ole Kühl, Poul Ehlers, Bo Jacobsen
Utwory
Winyl1
1) Gryets vinger01:38
2) Blue Sun11:36
3) Tåreperseren04:02
4) Efterår04:38
5) Søn af solen05:51
6) Bladene falder04:51
7) Ivalo og Liza06:23
8) Solhverv (03:50
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Jak Feniks z popiołów…

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj włoski duńska formacja jazzrockowa Blue Sun.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Jak Feniks z popiołów…

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj włoski duńska formacja jazzrockowa Blue Sun.

Blue Sun
‹’73›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł’73
Wykonawca / KompozytorBlue Sun
Data wydania1992
NośnikWinyl
Czas trwania42:51
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Leif Falk, Niels Pontoppidan, Jan Kaspersen, Ole Nordenhof, Ole Kühl, Poul Ehlers, Bo Jacobsen
Utwory
Winyl1
1) Gryets vinger01:38
2) Blue Sun11:36
3) Tåreperseren04:02
4) Efterår04:38
5) Søn af solen05:51
6) Bladene falder04:51
7) Ivalo og Liza06:23
8) Solhverv (03:50
Wyszukaj / Kup
Zdecydowanie nie należeli do tytanów pracy, choć nie byli też wale tak leniwi, jak mogłoby się wydawać, patrząc na ich dyskografię. W ciągu dwunastu lat istnienia – pomiędzy końcem lat 60. a początkiem lat 80. XX wieku – wydali bowiem tylko trzy płyty długogrające. W rzeczywistości zdarzyło im się jednak zarejestrować jeszcze materiał, który ujrzał światło dzienne dopiero dekadę po ich artystycznej śmierci. A poza tym angażowali się także w liczne inne projekty. O kogo chodzi? O duńską formację Blue Sun (czy też – w oryginale – Blå Sol), którą w 1969 roku powołała do życia grupa kopenhaskich hipisów. Od samego początku łączyła ona w swojej twórczości bardzo różne style – od jazzu, poprzez rock i soul, aż po etniczną muzykę afrykańską. Porównywano ją – nie bez powodu – z innymi tuzami rocka jutlandzkiego tamtej epoki, jak chociażby Burnin’ Red Ivanhoe czy Rainbow Band (alias Midnight Sun). W pierwszym składzie Blue Sun znalazło się siedmiu artystów: wokalista i perkusjonalista Dale Smith, saksofoniści Søren Berggren i Jesper Zeuthen, gitarzysta solowy Niels Pontoppidan, pianista Jan Kaspersen, (kontra)basista Poul Ehlers oraz perkusista Bo Jacobsen. W tym zestawieniu grupa nagrała singla z piosenkami „Festival” i „Katedralen” oraz – w kwietniu 1970 roku w restauracji Tagskægget w Århus – zarejestrowała na żywo materiał na debiutancki longplay, który ujrzał światło dzienne pół roku później pod tytułem „Peace Be Unto You”.
Płyta przypadła do gustu słuchaczom, co sprawiło, że zespół nie czekał zbyt długo i już w ostatnich dniach tego samego roku – w składzie nieco uszczuplonym (bez Berggrena) – wszedł do studia, aby nagrać kolejny album. Nadano mu tytuł „Blue Sun”. I choć ponownie zawarta na nim muzyka została oceniona pozytywnie, kariera Duńczyków zaczęła wytracać impet. W efekcie doszło do zmian personalnych: odeszli Smith i Zeuthen, przyszli natomiast Leif Falk (za tego pierwszego), Ole Kühl (za drugiego) oraz drugi klawiszowiec Ole Nordenhof. Z nowymi ludźmi na pokładzie formacja dokonała kolejnych nagrań. Sesja odbyła się w 1973 roku w kopenhaskim studiu Rosenberg Sound (założonym zaledwie dwa lata wcześniej przez inżyniera dźwięku Ivara Rosenberga) i… z niezrozumiałego po latach powodu zamiast trafić na winylowy krążek, wylądowała w szufladzie (względnie na półce). To niepowodzenie wywołało niezadowolenie i swoisty bunt na pokładzie, w wyniku którego okręt opuścili Falk, Kaspersen i Kühl. Szukając frontmana, pozostali zdecydowali się na nawiązanie współpracy z wokalistką Lone Kellermann, wraz z którą do zespołu dołączył jeszcze perkusjonalista David Cadogan. Ten skład Blue Sun pozostawił po sobie tylko jednego świątecznego singla „2 Christianiasange” (z utworami „Christiania – sangen” oraz „Christiania – Lever du”). Na więcej sam sobie nie dał szans, ponieważ chwilę później poszedł w totalną rozsypkę.
Przez grupę przeszło prawdziwe tornado, które wymiotło niemal wszystkich jej członków. W efekcie na straży zgromadzonego dotychczas dobytku pozostał jedynie Poul Ehlers, który w 1975 roku stworzył Blue Sun niejako od nowa. Teraz znaleźli się w nim: wokalistka Jytte Pilloni, wokalista i skrzypek Richard Greenwood, gitarzyści Preben Eriksen i Torben Bruun, klawiszowiec Stefan Borum oraz perkusista Bo Thrige Andersen. Pierwszym przejawem ich działalności był singiel z piosenkami „On a Cream Candy Cloud” i „Afraid” (1975), drugim (i ostatnim) – pełnowymiarowy album „It’s All Money Johnny” (1976). Zespół dość rozpaczliwie próbował wpisać się w nowe czasy, w których królowała już muzyka znacznie mniej skomplikowana i bardziej taneczna. Wypadło to kiepsko i w zasadzie przyczyniło się do powolnej, trwającej jeszcze kilka lat agonii Blue Sun. Co ciekawe, w tym samym czasie dużo lepiej wiodło się tym, którzy w odpowiednim momencie opuścili szeregi formacji. Jak chociażby perkusiście Bo Jacobsenowi, który w 1978 roku nagrał całkiem przyzwoitą jazzrockową (z elementami muzyki latynoamerykańskiej) płytę „Nada”. Nie dość, że trafiły na nią kompozycje z lat 1970-1973, a więc powstałe jeszcze na potrzeby Blue Sun, to na dodatek w jej realizacji wzięli udział między innymi Ehlers, Zeuthen, Kühl, Pontoppidan i Nordenhof.
Na tej bazie rok później Jacobsen stworzył własną grupę, którą ochrzcił tytułem swej solowej płyty. Z Nadą wydał dwa albumy: w 1979 roku – „Nada” (na którym ponownie usłyszeć można Ehlersa, Zeuthena, Pontoppidan oraz Kaspersena), a trzy lata później – „African Flower” (w nagraniu której wspomogli go Zeuthen i Berggren). Jeśli więc krytycy widzą w zespole Bo kontynuację Blue Sun, trzeba przyznać, że mają w tym naprawdę dużo racji. Tymczasem minęły kolejne lata; zrodziła się moda na sięganie do archiwów i w jej efekcie na światło dzienne wychynęły nagrania sprzed lat. Na początku lat 90. firma Danish Music Archives zdecydowała się wreszcie opublikować wzmiankowaną już zapomnianą sesję z 1973 roku; z kolei przed dziewięcioma laty ukazał się – złożony z fragmentów dwóch koncertów – album „Live 1970” (w składzie identycznym jak na debiutanckim „Peace Be Unto You”). Nas dzisiaj interesować będzie jednak tylko pierwszy materiał, będący de facto w dyskografii Duńczyków płytą numer trzy (a jeśli weźmiemy pod uwagę jedynie te studyjne, to nawet numer dwa).
Pod pewnym względem „’73” zaskakuje już wtedy, gdy spogląda się na jego tracklistę, a właściwie na nazwiska kompozytorów. Osiem utworów wyszło bowiem spod ręki aż sześciu autorów. w takim przypadku raczej trudno utrzymać spójność stylistyczną; każdy ma przecież własne fascynacje i ciągnie go w swoją stronę. I to w tych nagraniach słychać wyraźnie. Nawet jeśli zespołowi zależy na tym, aby znaleźć wspólny mianownik, różnice są aż nazbyt słyszalne i – chcąc nie chcąc – mimo wszystko osłabiają siłę przekazu. „Gryets vinger” Kaspersena to tak naprawdę jedynie introdukcja, króciutki wstęp, stanowiący zapowiedź tego, czego mniej więcej można się spodziewać. Pobrzmiewa więc akustyczny fortepian, saksofon i pojawiająca się w tle, grająca folkowy motyw, gitara; z początku delikatnie, z czasem robi się jednak coraz mocniej i bardziej rockowo. By na koniec przejść w utwór, który mimo że pojawia się na otwarcie, można z miejsca uznać za opus magnum albumu – „Blue Sun” (autorstwa Leifa Falka). To prawdziwy psychodeliczny killer – i wcale nie dlatego, że zabija potęgą, raczej niezwykłym klimatem, hipnotycznym rytmem i przebijającym z niego niepokojem. Świetnie sprawdzają się w nim zwłaszcza duety: otwierające go bas i perkusja, później brzmiące unisono wokal i saksofon, a w części drugiej – fortepian raz wchodzący w interakcję z perkusjonaliami, to znów z saksofonem.
W rzeczywistości jednak wszystkim pozostałym „kradnie” ten utwór Niels Pontoppidan, który gdy już wybija się na plan pierwszy, najpierw gra (w bardzo stonowany sposób) konkretną melodię, aby następnie wkroczyć na wyższy poziom abstrakcji, popuścić wodze wyobraźni i pozwolić sobie na tak wspaniałą, rozbudowaną, wielowątkową solówkę, że… klękajcie narody! W „Tåreperseren” (ponownie Kaspersena) można za to liczyć na chwilę oddechu – jazz miesza się tutaj bowiem z popem, pojawia się nawet taneczny rytm, a nawiązania w partii fortepianu do „Let It Be” The Beatles są aż nazbyt słyszalne. Nie inaczej dzieje się w „Efterår” (pod nim jako kompozytor podpisał się Ole Nordenhof), który rozbrzmiewa tak subtelnymi dźwiękami saksofonu, gitary, fortepianu i Hammondów, że oczywiste staje się zakwalifikowanie tego utworu do easy listening. To samo da się powiedzieć o kolejnym numerze, pierwszym ze strony B winylowego krążka – „Søn af solen” (autorstwa Falka i Poul Ehlers). Choć w nim akurat pojawiają się nowe elementy, w tym „czarny”, soulowy wokal Leifa oraz – dla niektórych wielbicieli rocka może to już być przesada – dancingowa aranżacja. Należy jednak podkreślić, że mimo tych ukłonów w stronę mniej wymagających fanów, całość brzmi bardzo smakowicie i bogato. I na pewno nikogo nie obraża.
Z zupełnie innej półki jest za to „Bladene falder” Bo Jacobsena, stanowiący powrót do psychodelicznego oblicza grupy. Od pierwszych sekund ton nadaje saksofon, w tle zaś pojawia się powtarzający jego motyw z lekkim opóźnieniem fortepian. Ale dopiero gdy zespół przyspiesza i sprawy bierze w swoje ręce Pontoppidan, robi się naprawdę wystrzałowo. Na dodatek Ole Kühl serwuje nostalgiczną solówkę na saksofonie, która przypomina trochę Włodzimierza Nahornego w „Na drugim brzegu tęczy” Breakoutu. Psychodelicznie, lecz i mocno soulowo, jest również w „Ivalo og Liza” Falka. Energetyczny fortepian, pulsująca sekcja rytmiczna, a nade wszystko głos wokalisty sprawiają, że numer ten na długo zapada w pamięć. To połączenie rocka i soulu nie było jednak w tamtym czasie niczym szczególnie odkrywczym, wcześniej znakomicie spełniała się w takiej roli chociażby zachodnioniemiecka (ale wspomagana przez artystów pochodzenia czeskiego i polskiego) formacja Emergency. Duńczycy nie wypadają na jej tle lepiej, ale też – w dużej mierze dzięki gitarzyście i saksofoniście – wcale nie gorzej. Album wieńczy niespełna czterominutowy „Solhverv” (autorstwa Pontoppidana) – i ponownie jest to powrót do brzmień easy listening, choć zdarzają się tu i mocniejsze akcenty. Płyta „’73” prezentuje zespół, który znalazł się na artystycznym rozdrożu i w tym kontekście trudno dziwić się temu, co spotkało Blue Sun paręnaście miesięcy później. Z popiołów odrodziło się nowe Błękitne Słońce. Szkoda jedynie, że już bez tak oczywistych inklinacji psychodelicznych.
koniec
10 września 2016
Skład:
Leif Falk – śpiew, konga
Niels Pontoppidan – gitara elektryczna
Jan Kaspersen – organy Hammonda, fortepian
Ole Nordenhof – organy Hammonda, fortepian
Ole Kühl – saksofon tenorowy, saksofon sopranowy
Poul Ehlers – kontrabas elektryczny, gitara basowa
Bo Jacobsen – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Siła jazzowych orkiestr
Sebastian Chosiński

4 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay z serii Supraphonu „Interjazz” z nagraniu dwóch czechosłowackich orkiestry pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.