Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Słuchaj i patrz: Światło

Esensja.pl
Esensja.pl
Czas na powrót do mocniejszego grania, czyli dwa zespoły, które zrobiły karierę na początku XXI wieku.

Beatrycze Nowicka

Słuchaj i patrz: Światło

Czas na powrót do mocniejszego grania, czyli dwa zespoły, które zrobiły karierę na początku XXI wieku.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
W chwili, w której piszę te słowa, w komentarzach pod recenzją jednej z nowszych płyt Linkin Park wciąż trwa dyskusja dotycząca oceny twórczości zespołu. Jeśli o mnie chodzi, wciąż pamiętam chwilę, gdy w moich rękach znalazła się „Hybrid Theory”, podrzucona mi przez kolegę ze studiów. Był to moment, kiedy zaczynałam już obawiać się, że „rock is dead”, że nic ciekawego w temacie szerzej pojętego mocnego grania wymyślić nie można. A tu proszę – panowie z Linkin Park udowodnili, że wciąż można tworzyć coś świeżego, interesującego zarówno w warstwie muzycznej, jak i tekstowej.
Jako że „Hybrid Theory” poznałam kilka lat po premierze, nie musiałam długo czekać na „Meteorę”, która również zrobiła na mnie jak najlepsze wrażenie. Niestety, mdła „Minutes to Midnight” okazała się ogromnym rozczarowaniem – przesłuchałam jej może raz i po kolejne nie sięgałam. Teraz, przeglądając teledyski nakręcone do nowszych piosenek zespołu nie mogłam się zmusić, by żadnej wysłuchać do końca. Trudno, wciąż pozostają dwie pierwsze płyty.
Do znajdujących się na nich piosenek powstało całkiem sporo teledysków, z których kilka lubię – przede wszystkim ten do „In the End” nagrodzony przez MTV jako najlepszy klip do utworu rockowego, te nakręcone do „Numb”, „From the Inside”, „Somewhere I Belong”, czy animowany klip do zremiksowanej wersji „Points of Authority”. Dziś jednak zdecydowałam się wybrać coś innego.
Teledysk powstały do „Faint” różni się od pozostałych. Przede wszystkim jest w pewien sposób oszczędny – przez cały czas pokazywani są jedynie muzycy wykonujący swój kawałek i wiwatujący tłum. Teledysk wyróżnia jednak pomysłowe wykorzystanie koloru – sepia kojarzy się zwykle ze starymi obrazami i pożółkłymi zdjęciami, nostalgią, a nie energią i dynamiką koncertu – oraz operowanie światłem. Panele reflektorów stanowią wyrazisty motyw, przez większość czasu widzimy jedynie sylwetki muzyków filmowane od tyłu, na tle oświetlenia. Manipulowanie natężeniem światła pozwala osiągnąć dodatkowe efekty. Co ważne, zastosowane rozwiązanie pasuje do wykonywanej muzyki, a ujęcia zostały tak dobrane, by korespondować ze zmianami tempa utworu.
Za reżyserię teledysku odpowiada wielokrotnie nagradzany reżyser Mark Romanek, który w swojej karierze współpracował z bardzo wieloma artystami m.in. Dawidem Bowie, Madonną, Michaelem Jacksonem, Lennym Kravitzem, Red Hot Chilli Peppers, czy U2. Nakręcił także kilka filmów pełnometrażowych, w tym „Nie opuszczaj mnie” z Keirą Knightley.
Poza Linkin Park drugim zespołem, który podbudował moją wiarę w mocne brzmienia, był debiutujący nieco wcześniej System of a Down. Uwagę moją zwrócił przede wszystkim charakterystyczny wokal Serja Tankiana. Wokalista o ormiańskich korzeniach śpiewa zupełnie inaczej, zastanawiam się czy to nie kwestia czerpania z odmiennej tradycji muzycznej. Dlatego zamieszczam tu także klip do „Aerials”, choć ideologicznie tekst jest mi dość odległy (kolejna wersja romantycznego przeciwstawiania się „szkiełku i oku”), a w kwestii teledysku, trudno mi nawet teoretyzować na temat tego, co twórca mógł mieć na myśli.
A w dniu, w którym dopisuję te słowa, gruchnęła wiadomość o samobójczej śmierci Chestera Benningtona, wokalisty LP. Słuchanie muzyki oznacza współdzielenie emocji, więc nawet, jeśli on był daleko, wcale nie słuchałam późniejszych nagrań, ani nie interesowałam się zbytnio dalszymi poczynaniami zespołu i jego członków, w pewien sposób nie był mi obcy. Z niektórych fragmentów wyzierał tak autentyczny ból. Potrafiłam cenić tę autentyczność, a przecież nigdy nie zastanowić się głębiej nad jej źródłem i możliwymi konsekwencjami. W głowie tłuką się gorzkie słowa śpiewane przez Benningtona w „In the End” – na początku sądziłam, że to o upływającym czasie i traconym życiu. Potem zrozumiałam, że to piosenka o końcu miłości. A teraz, kropka nad i.
„I tried so hard and got so far
But in the end, it doesn’t even matter
I had to fall to lose it all
But in the end, it doesn’t even matter”
koniec
4 października 2017

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Koncert marzeń: Linkin Park
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Z tego cyklu

Stara miłość i najnowsze odkrycia
— Beatrycze Nowicka

Weź głęboki oddech
— Beatrycze Nowicka

Koniec dzieciństwa
— Beatrycze Nowicka

Garstka na Nowy Rok
— Beatrycze Nowicka

Uzbierane
— Beatrycze Nowicka

Rozmaitości ciąg dalszy
— Beatrycze Nowicka

Myślą, że nie dzieje się nic
— Beatrycze Nowicka

Z przymrużeniem oka
— Beatrycze Nowicka

Rozmaitości
— Beatrycze Nowicka

Szarpnąć strunę
— Beatrycze Nowicka

Tegoż twórcy

In the End
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Drepcząc po własnych śladach
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pot i Kreff – Made in Poland: Dwa światy w Chorzowie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Krótko o książkach: Kąpiel w letniej wodzie
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.