Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Słuchaj i patrz: Konotacje

Esensja.pl
Esensja.pl
„Losing my religion” jest najbardziej znanym utworem grupy R.E.M – przyczynił się do tego także oryginalny i zapadający w pamięć teledysk.

Beatrycze Nowicka

Słuchaj i patrz: Konotacje

„Losing my religion” jest najbardziej znanym utworem grupy R.E.M – przyczynił się do tego także oryginalny i zapadający w pamięć teledysk.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Religijna symbolika nierzadko bywa wykorzystywana w teledyskach – czasem jej obecność wydaje się wynikać jedynie z chęci wywołania skandalu, na szczęście są też i takie, w których przydaje ona głębi, albo przynajmniej intryguje. Spośród klipów, które zaliczyłabym do tej drugiej grupy, wybrałam na dziś ten nakręcony do „Losing my religion” amerykańskiej grupy R.E.M.
Jego reżyserem jest pochodzący z Indii Tarsem Singh. Gdy zaproponowano mu współpracę z R.E.M. nie miał dużego doświadczenia w branży filmowej, co z powodzeniem nadrobił entuzjazmem i niebanalnymi pomysłami. Na teledysk złożyły się bardzo różnorodne inspiracje – od kina z ojczyzny reżysera, przez „Ofiarowanie” Andrieja Tarkowskiego, obrazy Caravaggia, fotografie francuskiego duetu Pierre’a Commoy’a i Gillesa Blancharda, plakaty propagandowe, aż po opowiadanie Gabriela Garcii Marqueza o starym aniele-rozbitku, znalezionym przez wieśniaków i wystawianym za pieniądze w charakterze lokalnego kuriozum (miałam okazję je przeczytać w niewielkiej antologii fantastycznej prozy południowoamerykańskiej, niestety tytuł zbiorku zatarł się w mej pamięci).
Przy tak karkołomnej mieszance istniało spore ryzyko, iż efekt końcowy okaże się niewypałem, tak się jednak nie stało. Teledysk został doceniony zarówno przez odbiorców, jak i krytyków – za jednym zamachem zgarnął aż sześć nagród MTV w różnych podkategoriach (m. in. teledysk roku, teledysk przełomowy, najlepsza reżyseria, najlepszy montaż) oraz nagrodę Grammy.
Przy okazji postanowiłam przypomnieć coś z naszego podwórka, czyli klip do „Po prostu bądź” Maanamu.
koniec
29 listopada 2017

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Stara miłość i najnowsze odkrycia
— Beatrycze Nowicka

Weź głęboki oddech
— Beatrycze Nowicka

Koniec dzieciństwa
— Beatrycze Nowicka

Garstka na Nowy Rok
— Beatrycze Nowicka

Uzbierane
— Beatrycze Nowicka

Rozmaitości ciąg dalszy
— Beatrycze Nowicka

Myślą, że nie dzieje się nic
— Beatrycze Nowicka

Z przymrużeniem oka
— Beatrycze Nowicka

Rozmaitości
— Beatrycze Nowicka

Szarpnąć strunę
— Beatrycze Nowicka

Tegoż twórcy

R.E.M. wyszli z fazy REM
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Krótko o książkach: Kąpiel w letniej wodzie
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.