Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

10 największych rozczarowań muzycznych 2017

Esensja.pl
Esensja.pl
Jak każdy rok i 2017, poza płytami ciekawymi, przyniósł także garść rozczarowań. Przyjrzyjmy się dziesięciu największym z nich.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

10 największych rozczarowań muzycznych 2017

Jak każdy rok i 2017, poza płytami ciekawymi, przyniósł także garść rozczarowań. Przyjrzyjmy się dziesięciu największym z nich.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
10. At The Drive-In „In•ter a•li•a”
Powiedzmy to od razu – nie jest to krążek zły, ale jak na pierwszy od siedemnastu lat album grupy, która w niektórych kręgach uchodzi za kultową, to stanowczo za mało. Wiem, że Cedric Bixler i Omar Rodriguez wciąż są bardzo aktywni twórczo z lepszym bądź gorszym skutkiem, ale skoro sięgnęli po tak zacny szyld, powinni mieć ku temu ważny artystycznie powód. Takiego zabrakło.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
9. Mike Oldfield „Return to Ommadawn”
Uwielbiam płytę „Ommadawn”, którą stawiam na równi z „Dzwonami rurowymi”. Powrót Oldfielda do jej klimatów po dekadach wydawał się więc intrygujący, zwłaszcza, że nie tworzył dłuższych suit od lat 80. Niestety za wielkimi planami nie poszły pomysły na muzykę. Ta bowiem jest wtórna i nie umywa się do klasycznego oryginału. I jeszcze ta okładka. Niby ok, ale jednak całkiem nie współgra z projektem pierwszego „Ommadawn”. Szkoda, bo kazus „Tubular Bells” dowodził, że Mike potrafi nagrywać ciekawe kontynuacje.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
8. Dr Misio „Zmartwychwstaniemy”
Zajawka w postaci singla „Pismo” była obiecująca. Niewątpliwie to obok „Mentolowych papierosów” najbardziej przebojowy utwór w dorobku drużyny Arkadiusza Jakubika. Promocji pomógł także mały skandal związany z występem na festiwalu w Opolu. Niestety całości zabrakło punkowego sznytu, jaki cechował poprzednie dwie propozycje zespołu. Okazuje się, że produkcja Olafa Deriglasoffa idealnie wpasowywała się w misiową twórczość i zrezygnowanie z jego usług było błędem. Ale to nie jedyny problem – drugim jest brak pomysłu na większość kompozycji, a i przyciężkie teksty Vargi nie pomogły w odbiorze.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
7. Dua Lipa „Dua Lipa”
I co z tego, że dziewczyna jest młoda, zgrabna i ładna, a do pracy nad albumem zatrudniono pułk producentów. Singel „Be the One” faktycznie zapowiadał, że może tym razem z gwiazdeczki wyrośnie nam muzyczna gwiazda, kiedy finalnie ze wszystkiego wyszła lipa. Ot, porcja 11 zapychaczy, dołączonych do jednego przeboju. Stary patent. Dziwi mnie tylko mnogość nominacji do różnych branżowych nagród, jakbyśmy mieli do czynienia co najmniej z objawieniem na miarę Lady Gagi.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
6. Haim „Something to Tell You”
Haim miały wszystko, by zabłysnąć w muzycznym świecie – urodę, wdzięk, talent i przede wszystkim świetne kompozycje utrzymane w przyjaznym uchu, stonowanym indie rockowym klimacie. Niestety na ich drugim albumie brakuje tego ostatniego elementu. Podejrzewam, że zadziałały tu siły sprawcze wytwórni, ponieważ z ciekawego, eterycznego zespołu, Haim zamienił się w jeden z wielu popowych tworów, które spokojnie mogą umilać życie, jako muzyka tła, ale absolutnie się ich nie pamięta.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
5. Paramore „After Laughter”
Choroba nijakości w 2017 roku dopadła wyjątkowo wielu artystów. Jej kolejną ofiarą jest poprockowa grupa Paramore, dowodzona przez charyzmatyczną (dotąd) wokalistkę Hayley Williams. Na „After Laughter” nie zostało nic z jej zadziorności. Muzyka została skrojona pod radiowe standardy, a utwory wygładzone brzmieniowo. W efekcie o dzisiejszym Paramore można mówić tylko ze względu na wyciek do internetu nagich zdjęć wokalistki, a nie dokonań artystycznych. Szkoda, bo poprzedni krążek zespołu był bardzo udany.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
4. Prophets of Rage „Prophets of Rage”
To się nie mogło nie udać. Połączone siły członków formacji Rage Against the Machine, Public Enemy i Cypress Hill pod wspólnym szyldem Prophets of Age miały nagrać najbardziej gniewną płytę roku, oikazując malkontentom o co tak na prawdę chodzi w rap metalu. A jednak z wielkiej armaty padł wystrzał kapiszonu. Zdecydowanie coś nie wyszło. Debiut tej supergrupy nie porywa i w zestawieniu z dziełami RATM czy Audioslave wypada po prostu blado.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
3. Anita Lipnicka „Na osi czasu”
A tu mi się serce kraje. Uwielbiam głos Anity od czasu jej współpracy z Varius Manx i bardzo cieszyłem się na jej pierwszą płytę koncertową, na której poza solowymi rzeczami pojawiły się także nagrania z czasów współpracy z zespołem Roberta Jansona. Nie wiem co się stało, czy to trema, czy słabe zgranie się z muzykami, czy po prostu gorszy dzień, ale pomijając dziwne aranże niektórych utworów, burzących ich strukturę, to sama wokalistka nie potrafiła się w nich odnaleźć, niejednokrotnie zbliżając się do granicy fałszu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
2. Shania Twain „Now”
Jeden z najbardziej reklamowanych powrotów zeszłego roku. Pierwszy od czternastu lat krążek Shani Twain. Kobiety pięknej, obdarzonej specyficznym głosem, która niegdyś podbijała listy przebojów hitami pokroju „Ka-Ching!” czy „That Don’t Impress Me Much”. Pomimo swojego wieku Shania wciąż wygląda świetnie, a warunki wokalne pozostały bez zmian, niestety „Now” jest jednostajne, nijakie i niemiłosiernie się dłuży. A przecież to tylko 41 minut, co sprawia, że jest najkrótszym krążkiem Twain od czasu debiutu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
1. Linkin Park „One More Light”
Wiem, że o zmarłych nie powinno się źle mówić, ale „One More Light” to bezdyskusyjny zwycięzca nie tylko w kategorii „największe rozczarowanie”, ale także „najgorszy album roku”. Nie wiem jakim cudem panowie z Linkin Park zgodzili się przejść na ciemną stronę mocy i zaczęli grać miałki pop, ale nawet to im nie wyszło. Czuć, że nie odnajdują się w tej stylistyce. Jednocześnie dają do ręki argument wszystkim tym, którzy zawsze postrzegali zespół jak boysband. Choć starałem się bronić LP przed takimi określeniami, tym razem muszę niestety przyznać rację krytykom.
koniec
30 stycznia 2018

Komentarze

01 II 2018   00:28:13

Nowy album At The Drive-In nie jest aż taki zły. Większym rozczarowaniem jest choćby nowy album Eminema (Revival).
Natomiast najgorszym "wydawnictwem" 2017 roku jest Daddy's Boy: Into The Closet Part 1 (uwaga - słuchać na własną odpowiedzialność) https://daddysboywantsu.bandcamp.com/album/daddys-boy-into-the-closet-part-1

01 II 2018   13:33:47

No ja nie wiem, z tym "najgorszym" (chyba, żę bierzecie pod uwagę tylko zagraniczne płyty) - w 2017 ukazał się przecież kolejny album Closterkellera. Ja ich kiedyś nałogowo słuchałam, ale po "Graphite" tendencja była spadkowa. Przedostatnią ich płytę - "Bordeaux" dałam radę przesłuchać jeno 3 razy (nadzieja, że może się mylę i coś w tmy jest na tyle mi starczyła). Co do najnowszej ich produkcji to przyznam szczerze, nie byłam w stanie dosłuchać na Tubce do końca kawałka promującego, więc moje obawy odnośnie jakości reszty są dość silne.

01 II 2018   20:51:59

Dua Lipa - album przeciętny, ale że są tam same wypełniacze to się nie zgodzę, "New Rules” wyróżnia się korzystnie na tle współczesnej popowej papki.
Pełna zgoda co do Prophets of Rage, zdziadzieli nam panowie - chcieliby a nie mogą.
Brakuje mi w zestawieniu U2 - pozer Bono i The Edge ze stępionym gitarowym ostrzem zasługują na dziesiątkę jak mało kto.

02 II 2018   09:11:40

@zyx - U2 genialne nie jest, ale ponieważ wypada lepiej niż "Songs of Innocence", daje radę;

@Beatrycze - nigdy nie byłem fanem Closterkellera, ale dziwią mnie tak ostre opinie o nowych albumach grupy. Zwłaszcza "Aurum" wg mnie może konkurować z krążkami z lat 90. "Virivian" jest trochę za długie i ma mielizny, ale generalnie daje się słuchać.

02 II 2018   12:25:54

W poprzednich płytach, może wyjąwszy same początki podobały mi się zwykle wszystkie piosenki (choć może już po prostu na etapie wydania tych płyt wyrastałam z bezkrytycznego uwielbienia), w "Aurum" są takie, które zawsze przewijam. Choć jest tam też sporo dobrych piosenek. Podobnie "Nero" ma lepsze i gorsze momenty.
Ale "Bordeaux" to jest koszmar na krążku... Brr
Nie skuszę się już na następną.

02 II 2018   13:06:05

@Pi
No tak, ale ja przyrównuję ich ostatnie płyty do ich najlepszych, jak "War" i wtedy widać, że jednak nie dają rady.
Do tego Bono w tej swojej pozie zbawiciela świata stał się już dawno swoja własna karykaturą. Niby nie powinno to wpływać na odbiór samej muzyki, ale jednak...
Co do Closterkellera - nie znam dobrze ich ostatniej twórczości, ale kiedyś bardzo podobała mi się płyta "Cyan". Chwilami grzali tam jak prawdziwi metalowcy i jednocześnie super melodyjne to było.

02 II 2018   13:17:18

@zyx - Do klasyków typu "War", czy "Achtung Baby" to nawet nie ma co porównywać. Ale coś jest na rzeczy z tą pozą Bono, bo ostatnim albumem, który mi się podobał jest "No Line on the Horizon", ale nie wracam do niego prawie wcale. I właśnie nie wiem, czy to nie ma czegoś wspólnego z tą pozą, o której mówiłeś.

02 II 2018   14:42:07

@zyx
"Cyan" była pierwszą płytą Clostera, jaką słuchałam i od niej się zaczęło moje zainteresowanie zespołem. Chyba najbardziej lubię właśnie ją, prócz tego "Scarlet" i "Graphite" (choć na tej ostatniej trochę za dużo elektroniki, jak dla mnie)("Violet" jakoś mniej, choć sama nie wiem, czemu).

03 II 2018   13:24:41

Daddy's Boys- próbowałem to odsłuchać- nie da się. Początkowo myślałem że to jakiś noise/core, ale nie, nawet tam nie słychać żadnego zgrania między muzykami.
Dua Lipa- umknęło im "ż" na okładce, domyślcie się gdzie
"Aurum"- nie jest aż takim rozczarowaniem, u Anji już od dłuższego czasu słychać zmęczenie materiału, na szczęście nie zrobiła tego co Chylińska, ale może jak Nosowska- powinna zrobić sobie dłuższą przerwę.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

In the End
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po płytę marsz: Styczeń 2017
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż twórcy

Wyznania człowieka spełnionego
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Esensja słucha: Październik 2013
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna

Siostry na wznoszącej fali
— Michał Perzyna

W stronę dojrzałości
— Dawid Josz

Esensja słucha: Październik 2012
— Sebastian Chosiński, Paweł Lasiuk, Michał Perzyna, Przemysław Pietruszewski

Drepcząc po własnych śladach
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pot i Kreff – Made in Poland: Dwa światy w Chorzowie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pot i Kreff – Made in Poland: Polskie dzwony rurowe
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Dzwony rurowe IV
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Baldwin Trędowaty na tropie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Nie należy mylić zagubienia się w masie z tkwieniem w gównie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.