Zagraj to jeszcze raz Sam: Kapela ze wsi SzczecinMy tu gadu-gadu, a pod bokiem wyrosła nam prawdziwa międzynarodowa sensacja, ściśle związana z utworem „Enjoy the Silence” grupy Depeche Mode.
Piotr ‘Pi’ GołębiewskiZagraj to jeszcze raz Sam: Kapela ze wsi SzczecinMy tu gadu-gadu, a pod bokiem wyrosła nam prawdziwa międzynarodowa sensacja, ściśle związana z utworem „Enjoy the Silence” grupy Depeche Mode. W 1990 roku Depeche Mode wkroczyli do ścisłej superligi największych zespołów świata. Stało się to za sprawą przebojowego albumu „Violator”, a zwłaszcza dwóm pochodzącym z niego singlom – „Personal Jesus” i interesującym nas „Enjoy the Silence”. Nie były to zwykłe przeboje, a prawdziwe hymny, które zostały z nami na zawsze, czego dowodem jest ich stała reprezentacja w corocznym zestawieniu Top Wszech Czasów radiowej Trójki. Zespół wielokrotnie odwiedzał nasz kraj i wie, że ma u nas oddanych fanów. Być może stąd dowiedział się o czterech niewiastach, ubranych w tradycyjne stroje ludowe, które umieściły w internecie amatorski film, na którym wykonują na folkową modłę ich sztandarowy przebój. Cover podobno tak zachwycił Martina Gore’a i kolegów, że umieścili go na swoim fanpage’u. O śpiewających paniach nagle zrobiło się głośno. Entuzjastyczne wpisy pod nagraniem zachęciły wytwórnie płytowe, by się nimi także zainteresowały. W ten sposób szczecinianki (Joanna Sinkiewicz, Dominka Siepka, Patrycja Nowicka i Tulia Biczak) zaczęły działać pod wspólnym szyldem Tulia. Przygotowały także bardziej profesjonalną wersję „Enjoy the Silence”, a także klimatyczny klip, mający coś w sobie z oryginalnego obrazu, jaki towarzyszył piosence Depeche Mode, ale z wyraźnym piętnem słowiańszczyzny. Piosenkarki bowiem od dziecka zajmują się białym, folkowym śpiewem i w tym kierunku się kształciły. Nie są zatem amatorkami. Niemniej nagranie ma w sobie sporo świeżości i nie brzmi, niczym gala pięćdziesięciolecia zespołu Mazowsze (nie umniejszając dorobku Mazowsza) dla emerytów z polonii w Chicago. Intrygującemu, swojskiemu akcentowaniu tekstu towarzyszy mroczna muzyka, w której mieszają się elementy współczesne z instrumentami ludowymi, typu lira korbowa, piszczałka wielkanocna, czy suka biłgorajska. Na 25 maja wyznaczono premierę debiutanckiego albumu Tulii. Mają się na niego składać utwory własne, jak i covery klasyków, pokroju Metalliki, Kate Bush, Leonarda Cohena, R.E.M. i Coldplay. Przyznam, że jestem niezmiernie ciekaw tego projektu, zwłaszcza, że ich wersja „Nieznajomego” Dawida Podsiadły podoba mi się co najmniej tak samo, jak oryginał (a może i bardziej). Być może szykuje nam się eksportowy następca zasłużonej dla krewienia na świecie polskiej kultury Kapeli Ze Wsi Warszawa. 9 maja 2018 |
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay, tym razem wydany w RFN, na którym Orkiestra Gustava Broma wykonuje utwory Pavla Blatnego.
więcej »W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Na ulicach Babilonu gaz
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Lament zniewolonego ludu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Perwersyjna poezja miłosna
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Gruby cover
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Z sąsiedzkim pozdrowieniem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Hardkorowa terapia
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ino wpierw ciulnę ją sztachelką
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ups… tak im wyszło
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Do góry, kangury!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Który miś dla której dziewczyny
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Sześćdziesiąt lat minęło…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Maj 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Napoleon i jego cień
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski