Zagraj to jeszcze raz Sam: Szwajcaria dla świataJest taki rodzaj filmów, o których mówi się, że są tak złe, że aż dobre. Dziś będzie o podobnym zjawisku, tyle, że w dziedzinie muzyki. A konkretnie chodzi o „We Are the World” zaśpiewany przez wyjątkowo malowniczy odpowiednik USA for Africa.
Piotr ‘Pi’ GołębiewskiZagraj to jeszcze raz Sam: Szwajcaria dla świataJest taki rodzaj filmów, o których mówi się, że są tak złe, że aż dobre. Dziś będzie o podobnym zjawisku, tyle, że w dziedzinie muzyki. A konkretnie chodzi o „We Are the World” zaśpiewany przez wyjątkowo malowniczy odpowiednik USA for Africa. W latach 80. istniał jeszcze żywy mit, mówiący o tym, że muzyka może zmienić świat. Jego przejawem były wielkie przedsięwzięcia artystyczne, zrzeszające licznych artystów pod wspólnym, doniosłym hasłem. Jednym z tego typu przedsięwzięć była efemeryczna grupa USA for Africa, złożona z 40 artystów, których w nocy 28 stycznia 1985 roku, po gali wręczenia American Music Awards, zaciągnięto do studia by nagrali charytatywną piosenkę, dochód z której przeznaczono by na pomoc głodującej Afryce. Tak powstał przebój „We Are the World”. Pomysłodawcą przedsięwzięcia był amerykański piosenkarz, aktor i społecznik Harry Belafonte, utwór napisali Michael Jackson i Lionel Richie, zaś wyprodukował go Quincy Jones. Wśród czterdziestki gwiazd znalazły się tak znamienite postacie, jak Steve Wonder, Ray Charles, Bruce Springsteen, Tina Turner, Diana Ross, Cyndi Lauper, czy Bob Dylan. Singel osiągnął niebywały sukces i stał się jednym z symboli lat 80. Od tamtego czasu powstało wiele kopii USA for Africa, niemniej jedną z najoryginalniejszych jest ta, zaśpiewana przez szwajcarskich muzyków zajmujących się szeroko pojętym rockiem (od metalu po punk). Nie mam pojęcia czy ich spotkaniu towarzyszyła głębsza myśl przewodnia, niemniej zaprezentowali w ten sposób prawdziwą, męską więź. Pod względem muzycznym i wokalnym nie są to wyżyny artyzmu (czasem autentycznie można poczuć fizyczny ból), niemniej luz z jakim panowie wykonują „We Are the World”, wymachując przy tym kubkami wypełnionymi złocistym napojem, sprawia, że gęba sama zaczyna się cieszyć. Pomimo wszelkich niedoskonałości ten cover i tak jest lepszy, niż wydumana wersja z 2010 roku „We Are the World 25 for Haiti” (o tym, jakiego poziomu dziś mamy gwiazdy niech świadczy fakt, że o tych z 1985 roku w większości wciąż się pamięta, a tych z 2010 z drobnymi wyjątkami się nie rozpoznaje). Dla zainteresowanych lista uczestników projektu: Elvis Trinkel (Hukedischt), Milio Heinz (Teenage Kings), Haso (The Peacocks), Chris (Tiger Tiger & Curbdogs), Nik (Catchpole), This (Slaine), Bob (Backwash), Ilo Dreher-Ferrari (Mirto Massaker), Alain (The Pukes, Vinyl Pirate), Andrew (Transmartha), Riema (The Pukes), Buddy Holiday (Rolo Tomaso), Tommi (MFA), Admiral James T., Yves (Snotty Cheekbones), Romek (Slartybartfast), Fredy Volvo (Pornole), Guttural Walt (Brutal God), Stan (Escalator Haters), William White, Fabe & Boris (Motordykes), Bisi (Cartilage), Siro & Boris (Karaoke From Hell), Grau (Fleisch), Josh (Millhouse), Rams (The Bucks). 16 maja 2018 |
Bardzo smakowita wersja.
Dodam tylko, że w 1986 r. na płycie "Bedtime for Democracy" amerykańskiej grupy punkowej Dead Kennedys pojawiło się szydercze nagranie "A Commercial" znane też jako "USA for South Africa". Oczywiście w tytule chodzi o Republikę Południowej Afryki i jego politykę Apartheidu.
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay, tym razem wydany w RFN, na którym Orkiestra Gustava Broma wykonuje utwory Pavla Blatnego.
więcej »W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Na ulicach Babilonu gaz
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Lament zniewolonego ludu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Perwersyjna poezja miłosna
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Gruby cover
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Z sąsiedzkim pozdrowieniem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Hardkorowa terapia
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ino wpierw ciulnę ją sztachelką
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ups… tak im wyszło
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Do góry, kangury!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Który miś dla której dziewczyny
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Sześćdziesiąt lat minęło…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Maj 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Napoleon i jego cień
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Przed właściwym wykonaniem musieli chyba odbyć kilka prób, każda z nich została zakończona płukaniem gardła złocistym napojem, dzięki temu tak znakomite zgranie. Ale "the best of the show"- dyrygent machający statywem z mikrofonem zamiast batuty.