Zagraj to jeszcze raz Sam: Szyku, szyku… feel good… szyku, szykuNiektórzy uważają, że dobra piosenka, to taka, którą da się zagrać przy ognisku na gitarze. Problem zaczyna się wtedy, kiedy utwór przesiąknięty jest elektroniką, a na dobrą sprawę wykonuje go wirtualny zespół. Taki jak Gorillaz i jego „Feel Good Inc.”.
Piotr ‘Pi’ GołębiewskiZagraj to jeszcze raz Sam: Szyku, szyku… feel good… szyku, szykuNiektórzy uważają, że dobra piosenka, to taka, którą da się zagrać przy ognisku na gitarze. Problem zaczyna się wtedy, kiedy utwór przesiąknięty jest elektroniką, a na dobrą sprawę wykonuje go wirtualny zespół. Taki jak Gorillaz i jego „Feel Good Inc.”. Gorillaz to pionierski projekt Damona Albarna (Blur) i Jamie Hawletta (rysownik komiksowy, tworzący m.in „Tank Girl” i „Sędzia Dredd”). Jako pierwsi skorzystali z możliwości, jakie daje rozwój techniki i wykreowali wirtualny zespół, którego fikcyjni członkowie pojawiają się na okładkach płyt i w wideoklipach (a nawet na koncertach). Prawdopodobnie to by nie wystarczyło aby odnieść międzynarodowy sukces, ale na szczęście wizualnej otoczce i konceptowi towarzyszyła świetna muzyka z pogranicza rocka, elektroniki i hip-hopu. Jednym z najlepszych utworów formacji jest pochodzący z jej drugiego krążka „Demon Days” (2005) „Feel Good Inc.”. Nagrany został z towarzyszeniem De La Soul i idealnie łączył wspomniane wyżej style. O tyle, o ile melancholijny refren kompozycji całkiem zgrabnie nadaje się do wykonania na gitarze, to już towarzysząca rapowanej partii sekcja rytmiczna może przysporzyć sporo kłopotów. Chyba, że jest się Lucą Stricagnolim, genialnym gitarzystą z Włoch, który karierę zrobił na Youtube, prezentując nietypowe covery znanych utworów. Do ich prezentowania używa jedynie gitary, ale bardzo niezwykłej, trzygryfowej, zrobionej na specjalne zamówienie. Dzięki temu robi za jednoosobową orkiestrę. Odtwarzając „Feel Good Inc.” nie tylko płynnie wpasowuje się w partie śpiewane przez Albarna, ale także imituje nawijkę w zwrotkach, jednocześnie dbając o to, by nie zgubić charakterystycznej partii basu i beatu. Jakby tego było mało, dba również o skrecze („szyku, szyku… feel good… szyku, szyku). W wypadku Stricagnoliego przyjemnością jest nie tylko słuchanie pomysłowej aranżacji, ale także oglądanie z jaką zręcznością operuje swoim instrumentem. Choć są to karkołomne wyczyny, wymagające niespotykanej wręcz koordynacji i skupienia, ma się wrażenie, że wszystko przychodzi mu z łatwością. Dzięki niezależnej wytwórni Candyrat Records Luca dorobił się dwóch albumów, na których prezentuje swoje wirtuozerskie możliwości, bazując na znanych motywach. Pierwszy krążek zatytułowany po prostu „Luca Stricagnoli” z 2015 roku skupia się na muzyce ilustracyjnej, sięgając po tematy z filmów „Braveheart”, „1492. Wyprawa do Raju” i „Ostatni Mohikanin” (choć trafiają się także „Thunderstruck” AC/DC i „Seven Nation Army” The White Stripes). Drugim i jak na razie ostatnim dokonaniem muzyka jest pochodzący z zeszłego roku „What if?”, na którym znalazły się omawiany tu „Feel Good Inc.”, ale również „Can’t Stop” Red Hot Chili Peppers, „Sweet Child O’Mine” Guns N’Roses, czy „Thriller” Michaela Jacksona. 6 czerwca 2018 |
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay, tym razem wydany w RFN, na którym Orkiestra Gustava Broma wykonuje utwory Pavla Blatnego.
więcej »W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Na ulicach Babilonu gaz
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Lament zniewolonego ludu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Perwersyjna poezja miłosna
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Gruby cover
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Z sąsiedzkim pozdrowieniem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Hardkorowa terapia
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ino wpierw ciulnę ją sztachelką
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ups… tak im wyszło
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Do góry, kangury!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Który miś dla której dziewczyny
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Sześćdziesiąt lat minęło…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Maj 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Napoleon i jego cień
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Robi wrażenie! Jak ja lubię takich ludzi - kreatywnych, zdolnych, świetnych w tym co robią :)