Zagraj to jeszcze raz Sam: Maaammaaa Juhuuu!Są takie utwory, których podstawowa wersja jest tak ikoniczna, że nie sposób zaakceptować żadnej innej. Czasem jednak potrzeba po prostu innego spojrzenia. Tak też się stało w przypadku „Bohemian Rhapsody” grupy Queen.
Piotr ‘Pi’ GołębiewskiZagraj to jeszcze raz Sam: Maaammaaa Juhuuu!Są takie utwory, których podstawowa wersja jest tak ikoniczna, że nie sposób zaakceptować żadnej innej. Czasem jednak potrzeba po prostu innego spojrzenia. Tak też się stało w przypadku „Bohemian Rhapsody” grupy Queen. Operowo-rockowy utwór grupy Freddie’go Mercuryego to absolutna klasyka światowej muzyki rozrywkowej i jeden z najważniejszych utworów wszech czasów (przez niektórych uważany też za najlepszy). Pochodzi z płyty, która stała się magnum opus Queen „A Night at the Opera” z 1975 roku. Podobno w czasie nagrywania partii chóru nałożono na siebie 200 ścieżek, a ponieważ ówczesny sprzęt grający przewidywał jedynie 24 ścieżki, ciągłe przewijanie taśmy, by dogrywać kolejne podejścia, spowodowało jej kompletne wytarcie się. Trud się jednak opłacił. Pierwsze miejsca na listach przebojów i popularność, która wywindowała Queen na sam szczyt rockowej ekstraklasy. Wielu próbowało zmierzyć się z „Bohemian Rhapsody”, ale niewielu udało się wrócić z tego boju nawet na tarczy. Częściej ich muzyczne truchła pozostawały rzucone w trawę na polu bitwy. I nie chodzi tylko o to, że sama konstrukcja jest bardzo skomplikowana. Problem z wykonaniem swojego największego przeboju mieli sami autorzy, którzy zmuszeni byli posiłkować się w czasie koncertów nagraniem z taśmy. Przede wszystkim jest on tak przesiąknięty osobowościami muzyków, że ich zastąpienie jest wręcz niemożliwe. Okazało się, że aby przekonująco wcielić się w rolę Queen trzeba być Muppetem. W 2009 roku w internecie pojawiło się wideo, na którym kultowe pacynki stworzone przez Jima Hensona zmierzyły się ze stroną wokalną utworu. Za podkład muzyczny służyło oryginalne nagranie muzyki, udostępnione przez członków Queen. Brian May stwierdził nawet, że normalnie nie zgadza się na tego typu wykorzystywanie spuścizny, ale tym razem po prostu nie mógł zaoponować i że Freddy na pewno by się z nim zgodził. Oczywiście Muppety do zadania podeszły po swojemu. Choć całość zaczyna się podobnie, potem w tekście następują liczne prześmiewcze i często abstrakcyjne zmiany. Mamy więc Misia Fazziego, który chciałby opowiedzieć dowcip, Gonza wraz z chórem kur, kucharza, śpiewającego po szwedzku, „subtelną” wokalizę Miss Piggy i obowiązkowe mana-mana (choć inaczej zaakcentowane). Wszystkich jednak przebija Zwierzak z fragmentem, w którym śpiewa: „mama”. To trzeba usłyszeć. Zresztą tak jak i całe nagranie, do czego gorąco zachęcam. 5 września 2018 |
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay, tym razem wydany w RFN, na którym Orkiestra Gustava Broma wykonuje utwory Pavla Blatnego.
więcej »W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Na ulicach Babilonu gaz
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Lament zniewolonego ludu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Perwersyjna poezja miłosna
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Gruby cover
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Z sąsiedzkim pozdrowieniem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Hardkorowa terapia
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ino wpierw ciulnę ją sztachelką
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ups… tak im wyszło
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Do góry, kangury!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Który miś dla której dziewczyny
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Sześćdziesiąt lat minęło…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Maj 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Napoleon i jego cień
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski