Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Zagraj to jeszcze raz Sam: Sułtan swingu

Esensja.pl
Esensja.pl
Ponieważ jest to czterdziesty odcinek niniejszej rubryki, chciałbym uczcić go jakimś mocniejszym akcentem. Dlatego dziś sprawdzimy co mają wspólnego utwory „Mr. Sandman”, spopularyzowany przez grupę The Chordettes, oraz „Enter Sandman” Metalliki.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zagraj to jeszcze raz Sam: Sułtan swingu

Ponieważ jest to czterdziesty odcinek niniejszej rubryki, chciałbym uczcić go jakimś mocniejszym akcentem. Dlatego dziś sprawdzimy co mają wspólnego utwory „Mr. Sandman”, spopularyzowany przez grupę The Chordettes, oraz „Enter Sandman” Metalliki.
To znaczy wiadomo co mają wspólnego – sen i tytułowego Piaskowego Dziadka. Zdecydowanie różnią się jednak ekspresją. „Mr. Sandman” to oniryczna melodia, która w wersji The Chordettes jest tak słodka, że od samego słuchania można dostać próchnicy. Dodam więc, że pierwszym wykonawcą tego, skomponowanego przez Pata Ballarda, utworu jest Vaughn Monroe, który nagrał go, jako stronę B singla „They Were Doin’ the Mambo” z 1954 roku, czyli rok wcześniej, niż dokonały tego panie z The Chordettes. Warto też pamiętać, że niemal równolegle z nimi po utwór sięgnęli panowie z The Four Aces. Takie to były czasy.
Kwestia tego kto napisał i pierwszy wykonywał „Enter Sandman” jest o wiele prostsza. Jako autorzy utworu z jednym z gitarowych riffów wszech czasów zostali wpisani James Hetfield, Kirk Hammett i Lars Urlich. Wydano go w 1991 roku, jako pierwszy singel promującym album zatytułowany po prostu „Metallica” (choć fani wolą mówić o nim, jako o „Czarnym albumie”).
Oba przeboje doczekały się setek, jeśli nie tysięcy przeróbek. Jednak bez wątpienia jedną z najciekawszych, która łączy słodki nastrój „Mr. Sandman” z mrokiem „Enter Snadman” jest ta w wykonaniu Richarda Cheese’a. Ten wokalista i aktor komediowy od blisko dwóch dekad zajmuje się przerabianiem znanych utworów, głównie rockowych i metalowych, na modłę swingu i muzyki barowej, modnej na przełomie lat 50. i 60. Sam w sobie pomysł jest już zabójczy, ale Cheese dorzuca do tego rock’n’rollową duszę. Stąd, oprócz niesamowicie pomyślanych aranży, mamy przede wszystkim frontmana o ciepłym, mocnym głosie, z którym może zrobić wszystko. Bez względu na to, czy podejmuje się zaśpiewać spokojniejszy „Creep” Radiohead, imprezowe „Girls. Girls, Girls” Mötley Crüe, czy agresywne „People = Shit” Slipknot. Nawet „Killing in the Name” Rage Against The Machine w jego interpretacji wydaje się stworzony do swingowania, a słynne skandowane „Fuck you, I won’t do what you tell me! / Motherfucker!” okazuje się mieć przyjemną dla ucha melodię.
Wracając do przeboju Metalliki, to jego pomysłową i dla prawdziwych fanów thrashu, obrazoburczą, wersję Cheese zaprezentował na swoim czwartym albumie „Aperitif for Destruction” z 2005 roku. Całość zaczyna się spokojnie, oczywiście bez wspomnianego wyżej riffu i tak różni się od oryginału, że gdyby nie tekst, utwór byłby nie do poznania. Po chwili robi się jeszcze dziwniej, ponieważ wkracza melodyjka znana z „Mr. Sandman”. Zastąpienie gitary słodkim „pam, pam, pam” to prawdziwe mistrzostwo świata. Następnie mamy już cała orkiestrę i refren, który nie pozwala nam pomylić piosenki z żadną inną. A wszystko to w niecałe dwie minuty. Nie wiem, jak będzie w Waszym przypadku, ale ja słuchałem z bananem na twarzy. Tak jak i całej płyty.
koniec
3 października 2018

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Płyń, Pavel, płyń!
Sebastian Chosiński

18 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay, tym razem wydany w RFN, na którym Orkiestra Gustava Broma wykonuje utwory Pavla Blatnego.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Średnio udane lądowanie
Sebastian Chosiński

13 V 2024

W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.

więcej »

Non omnis moriar: Jak to jest płynąć „trzecim nurtem”…
Sebastian Chosiński

11 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Na ulicach Babilonu gaz
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Lament zniewolonego ludu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Perwersyjna poezja miłosna
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Gruby cover
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Z sąsiedzkim pozdrowieniem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Hardkorowa terapia
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ino wpierw ciulnę ją sztachelką
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ups… tak im wyszło
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Do góry, kangury!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Który miś dla której dziewczyny
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Sześćdziesiąt lat minęło…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po komiks marsz: Maj 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Napoleon i jego cień
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.