Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Zagraj to jeszcze raz Sam: Rockabilly dżungli

Esensja.pl
Esensja.pl
Dziś będzie o coverze piosenki, która zdecydowanie lepiej oddaje klimat dżungli, niż hit Katy Perry „Roar”. Co ciekawe jej autorką jest osoba pochodząca z Islandii, czyli miejsca, w którym drzewa wcale nie chcą rosnąć. Mówię o „Jungle Drum” Emilíany Torrini.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zagraj to jeszcze raz Sam: Rockabilly dżungli

Dziś będzie o coverze piosenki, która zdecydowanie lepiej oddaje klimat dżungli, niż hit Katy Perry „Roar”. Co ciekawe jej autorką jest osoba pochodząca z Islandii, czyli miejsca, w którym drzewa wcale nie chcą rosnąć. Mówię o „Jungle Drum” Emilíany Torrini.
Mam wewnętrzne przekonanie, że Emilíana Torrini nie zdobyła takiej popularności, na jaką zasługuje. Jej twórczość jest równie oryginalna, co Sigur Rós i Björk, a jednocześnie wydaje się bardziej przystępna. Poza tym niesprawiedliwie nie została odpowiednio wypromowana ze piosenką „Gollum’s Song” do „Władcy Pierścieni: Dwie Wieże” i przepadła między puszczaną często w radiu Enyą i Annie Lennox, która chwyciła Oscara. Ostatecznie jej największym przebojem został lekki i zabawny „Jungle Drum” z 2008 r., singel promujący album „Me and Armini”.
Utwory, które są tak nacechowaną osobowością twórcy i nierozerwalnie, wydawałoby się, związane z jego możliwościami wykonawczymi, praktycznie nie mają szans na udany cover. Czasem jednak niemożliwe się ziszcza. Tak jest w niniejszym przypadku. Wystarczy odrobina dystansu i miłość do… rockabilly. Oba te warunki spełniła węgierska grupa Surfin’ Zhiguli.
Przerobiła ona „Jungle Drum” właśnie na gitarowa jazdę w klimacie rockabilly i zagrała z odpowiednim nerwem. Może sam odgłos „bębnów dżungli” wykonywany paszczą nie jest tak imponujący jak w przypadku Emilíany, ale reszta to wspaniała zabawa konwencją i kwintesencja luzu. Znalazło się nawet miejsce na krótką solówkę gitarową. Pozostaje tylko żałować, że Surfin’ Zhiguli nie wydał płyty i ostatnio jego działalność jest znikoma.
koniec
5 grudnia 2018

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Od krautu do minimalistycznego ambientu
Sebastian Chosiński

6 V 2024

Pierwsza nagrana po rozstaniu z wokalistą Damo Suzukim płyta Can była dla zespołu próbą tego, na co go stać. Co z tej próby wyszło? Cóż, „Soon Over Babaluma” nie jest może arcydziełem krautrocka, ale muzycy, którzy w składzie pozostali, czyli Michael Karoli, Irmin Schmidt, Holger Czukay i Jaki Liebezeit, na pewno nie musieli wstydzić się jej.

więcej »

Non omnis moriar: Siła jazzowych orkiestr
Sebastian Chosiński

4 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay z serii Supraphonu „Interjazz” z nagraniu dwóch czechosłowackich orkiestry pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Na ulicach Babilonu gaz
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Lament zniewolonego ludu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Perwersyjna poezja miłosna
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Gruby cover
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Z sąsiedzkim pozdrowieniem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Hardkorowa terapia
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ino wpierw ciulnę ją sztachelką
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ups… tak im wyszło
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Do góry, kangury!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Który miś dla której dziewczyny
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.