Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Nazywał się Lemmy i grał rock’n’roll

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 5 6 7

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Nazywał się Lemmy i grał rock’n’roll

Pomimo problemów zdrowotnych, do których dołożyły się kłopoty z oddychaniem, Lemmy nie zrezygnował z grania tras koncertowych. Z używek także nie, co najwyżej nieco je ograniczył – zamiast dwóch paczek papierosów dziennie palił jedną na tydzień. A jednak, kiedy ogląda się nagrania z tamtego okresu, widać, że nie jest już tym samym, żywiołowym gościem, co kiedyś. Znacznie schudł i zaczął się garbić. Coraz częściej przydarzała mu się niedyspozycja głosowa – weźmy chociaż dostępny na bootlegach koncert z Wacken z 2014 roku. Nie tylko okazał się wyjątkowo krótki (pół godziny), ale do tego słychać, że Lemmy strasznie się w jego trakcie męczył. Przy okazji przypomnijmy, że zespół nieoczekiwanie musiał przerwać swój występ w czasie rok wcześniejszej edycji festiwalu. Stało się to po zaledwie sześciu utworach.
Na szczęście nie zawsze było tak źle. Świadczy o tym bonusowy dysk do reedycji „Aftershock” z 2014 roku, jaka ukazała się z dopiskiem „Tour Edition”. Dodatkowe CD nosi tytuł „Best Of The West Coast Tour 2014” i zawiera przekrojowy repertuar z występów w Ameryce. Nie słychać tu śladu zmęczenia. Głos Lemmy’ego jest wciąż mocny, a Campbell i Dee grają z właściwą sobie furią. W sumie gdyby nie świadomość, że odtąd z Kilmisterem będzie tylko gorzej, nic nie wskazywało na to, aby był szczególnie chory. Można tylko narzekać, że nie otrzymaliśmy bardziej pokaźnej reprezentacji promowanego krążka i musimy się zadowolić, świetnym skądinąd, „Lost Woman Blues”.
Zanim jednak stan zdrowia Kilmistera okazał się tak poważny, że musiał podpierać się laską w czasie chodzenia, wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu. W 2014 roku Motörhead dorobił się własnego festiwalu – Motörboat – o tyle nietypowego, że zorganizowanego na ogromnej łodzi, która, wraz z fanami i zaproszonymi gośćmi (m.in. Anthrax i Zakk Wylde) wyruszyła w rejs. Bilety na tę kilkudniową zabawę kosztowały grubo ponad tysiąc dolarów, ale rozeszły się na pniu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Trio sprawnie uporało się też z nagraniem kolejnej płyty (tym razem udało się wydać ją dwa lata po poprzedniej). „Bad Magic” ukazał się 28 sierpnia 2015 roku i okazał się dziełem mocniejszym brzmieniowo od „Aftershock”. Trasa promocyjna albumu zbiegła się z obchodami czterdziestolecia działalności zespołu. Nieco wcześniej, bo 6 lipca Motörhead po raz ostatni, jak się okazało, wystąpił w naszym kraju. Koncert na Torwarze pokazał, że pod względem wykonawczym stanowi wciąż dobrze naoliwioną maszynę.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Od 28 września do 2 października ponownie w rejs wyruszyła Najgłośniejsza Rock’n’rollowa Łódź Świata pod banderą Motörboat. Tym razem gości było znacznie więcej – Slayer, Exodus, Anthrax – zaś nasi bohaterowie zagrali w jego czasie dwa pełne sety. O tym, jaką formę prezentował wówczas Lemmy, można przekonać się sięgając po zapis ostatniego profesjonalnie zarejestrowanego występu zespołu, jaki miał miejsce 20 listopada 2015 roku w Monachium. Pod tytułem „Clean Your Clock” ukazał się pół roku po śmierci Kilmistera i zakończeniu działalności Motörhead. Wtedy jednak wydawało się, że to jeszcze nie koniec. Owszem, w głosie wokalisty daje się odczuć zmęczenie i nie brzmi już tak mocno, jak kiedyś, ale pod względem muzycznym niczego nie można mu zarzucić. Co prawda repertuar nie jest już tak zabójczo szybki, jak kiedyś, ale jego urozmaicenie wpływa nawet korzystnie na odbiór całości.
Wcześniej, bo 11 listopada przyszła smutna wiadomość. Po długiej chorobie, na niewydolność wątroby zmarł Phil „Philthy Animal” Taylor. Lemmy we wpisie w mediach społecznościowych dał wyraz swojej frustracji z powodu jego odejścia, ale wskazał również powód jego przedwczesnej śmierci, a mianowicie rock’n’rollowy tryb życia. Sam się z tym zmagał, będąc zmuszonym przez lekarza do pożegnania się z ulubionym Jackiem Danielsem. Inna sprawa, że w jego miejsce wprowadził czystą wódkę i czerwone wino.
Jego stan zdrowia jednak nagle się załamał. Do tego stopnia, że w połowie grudnia był zmuszony odwiesić gitarę basową na kołek i poddać się szczegółowym badaniom w szpitalu. Nim jednak do tego doszło, 13 grudnia zorganizował dla garstki fanów i zaprzyjaźnionych muzyków huczne 70. urodziny w klubie Whisky A Go-Go. Nie wystąpił tam jednak tym razem, pozostawiając scenę takim tuzom, jak Slash, Ian Scott, czy Rob Trujillo. Trzeba jednak przyznać, że na udostępnionych zdjęciach Kilmister wyglądał na bardzo schorowanego.
Wyrok zapadł 26 grudnia. Lekarz oznajmił Lemmy’emu, że ma raka prostaty, a przerzuty opanowały już jego mózg i kręgi szyjne. Bez ogródek stwierdził też, że zostały mu od dwóch do sześciu miesięcy życia. Muzyk podobno przyjął tę informację ze stoickim spokojem. Ustalono, że na razie nie będzie przenoszony do szpitala i zostanie w domu. Jego przyjaciele zadbali, aby było mu wygodnie. Na przykład Mikael Maglieri, właściciel ukochanego baru Kilmistera Rainbow Bar and Grill, sprowadził mu ulubioną konsolę do gry, jaka była na wyposażeniu lokalu.
28 grudnia 2015 roku, cztery dni po swoich właściwych 70. urodzinach, Ian „Lemmy” Kilmister zmarł we śnie. Jako bezpośrednią przyczynę zgonu podano nowotwór prostaty, a także arytmię i niewydolność serca. Phil Campbell i Mikkey Dee wkrótce zgodnie ogłosili, że Motörhead bez swojego ojca założyciela nie ma racji bytu i oficjalnie dokonali jego rozwiązania.
Choć twórczość Lemmy’ego nie spotkała się z masowym odbiorem, dla wielu wciąż pozostanie on symbolem rock’n’rollowego ducha, przejawiającego się w potrzebie wolności i życiu w zgodzie samemu ze sobą. Ci, którzy go znali, mówią, że był serdecznym i ciepłym człowiekiem, choć jego wizerunek sceniczny może mówić co innego. Motörhead ostatni raz wystąpił 11 grudnia 2015 roku w Berlinie. Na koniec zagrał „Overkill”.
koniec
« 1 5 6 7
28 grudnia 2018

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Od krautu do minimalistycznego ambientu
Sebastian Chosiński

6 V 2024

Pierwsza nagrana po rozstaniu z wokalistą Damo Suzukim płyta Can była dla zespołu próbą tego, na co go stać. Co z tej próby wyszło? Cóż, „Soon Over Babaluma” nie jest może arcydziełem krautrocka, ale muzycy, którzy w składzie pozostali, czyli Michael Karoli, Irmin Schmidt, Holger Czukay i Jaki Liebezeit, na pewno nie musieli wstydzić się jej.

więcej »

Non omnis moriar: Siła jazzowych orkiestr
Sebastian Chosiński

4 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay z serii Supraphonu „Interjazz” z nagraniu dwóch czechosłowackich orkiestry pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Pot i Kreff: Strzelając z bombowca
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po płytę marsz: Maj 2016
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

50 najlepszych płyt 2015 roku
— Esensja

Po płytę marsz: Sierpień 2015
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

50 najlepszych płyt 2013 roku
— Esensja

Po płytę marsz: Październik 2013 (2)
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.