Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

50 najlepszych płyt 2015 roku

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 5 »
Tradycyjnie prezentujemy zestawienie 50 najlepszych płyt minionego roku. Tym razem dyskusja nad jego kształtem była wyjątkowo zacięta, ale mamy nadzieję, że uzyskany kompromis dobrze podsumuje najciekawsze premiery ostatnich dwunastu miesięcy.

Esensja

50 najlepszych płyt 2015 roku

Tradycyjnie prezentujemy zestawienie 50 najlepszych płyt minionego roku. Tym razem dyskusja nad jego kształtem była wyjątkowo zacięta, ale mamy nadzieję, że uzyskany kompromis dobrze podsumuje najciekawsze premiery ostatnich dwunastu miesięcy.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Esensyjne muzyczne podsumowanie roku 2015 zaczynamy jedną z najczęściej komentowanych (i głównie chwalonych) płyt, jakie się w nim ukazały – „Sound & Color” Alabama Shakes. Nic dziwnego, albowiem zawarta na niej muzyka to bardzo świeżo brzmiąca mieszanka soulu, r’n’b i southern rocka, do tego okraszona niepospolitym głosem Brittany Howard, o której mówi się, że jest spadkobierczynią Janis Joplin. Będziemy bacznie przyglądali się karierze zespołu, bo jego wyśmienicie przyjęty występ w czasie ostatniego festiwalu Open’er jasno wskazuje, że muzycy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, a energia wręcz ich rozpiera.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wydawać by się mogło, że czasy space rocka minęły bezpowrotnie i wszystko w tym temacie zostało powiedziane. Nic bardziej mylnego, na szczęście wciąż istnieją zespoły, które nie przejmują się upływem czasu i starają się wskrzesić klimat lat 70. Jednym z nich jest Maserati. „Rehumanizer” to najlepszy album w ponad piętnastoletniej historii zespołu, na którym znajdziemy wciągającą mieszankę retro stylu w klimatach Hawkwing, czy pierwszych płyt UFO, nie zapominając jednak, że mamy XXI wiek.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
„The Book of Souls” to najbardziej monumentalne dzieło w dorobku Iron Maiden – jest nie tylko pierwszym dwukompaktowym wydawnictwem zespołu, ale jeszcze zawiera najdłuższy utwór w jego karierze. Nie będę ukrywał, że Bruce Dickinson z kolegami nieco przesadzili, gdyby obciąć kilka kawałków, całości wyszłoby to na pewno na lepsze. Niemniej słabsze momenty nadrabiają te od razu wpadające w ucho („Speed of Light”, „Death or Glory”, „Tears of a Clown”), a przede wszystkim rewelacyjny, osiemnastominutowy „Empire of the Clouds”, o którym już dziś możemy powiedzieć, że to pozycja klasyczna. Do tego dochodzi piękne wydanie w formie książeczki i kolejna okładka, która świetnie sprawdzi się na koszulkach.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Sebastian Chosiński
Dziewięć zawartych na „The Rifts” kompozycji trwa nieco ponad pięćdziesiąt minut, co – jak na album zespołu postrockowego – na pewno nie jest rezultatem rekordowym. Ale przecież nie od długości trwania tak naprawdę zależy jakość materiału. Tym bardziej że produkcję Skandynawów można rozpatrywać w kontekście concept-albumu. Jeśli więc ktoś lubuje się w długaśnych utworach, może po prostu uznać, że to jedynie podzielona na dziewięć rozdziałów suita – i od razu poczuje się lepiej. Co najistotniejsze, takie podejście do tematu wcale nie będzie nadużyciem, ponieważ od strony muzycznej i klimatycznej rzeczywiście mamy do czynienia z wydawnictwem wyjątkowo jednorodnym, mimo że momentami mocno wykraczającym poza utartą stylistykę post-rocka.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Sebastian Chosiński
„Goblin Rebirth” to zaskakująco dobra płyta. Niespodzianka jest tym większa, że przecież klonom słynnych formacji rzadko udaje się stworzyć oryginalną muzykę, która dorównywałaby pierwowzorowi. Tym razem tak właśnie jest. Takiego albumu na pewno nie powstydziłby się Goblin z lat 70.!
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wygląda na to, że „Bad Magic” zostanie ostatnim albumem w dorobku Motörhead. Po śmierci Lemmy’ego nie ma sensu kontynuowania jego działalności. W końcu to on był główną siłą napędową formacji. Smutek jest podwójny, ponieważ wraz z odejściem Niezniszczalnego Kilmistera skończyła się pewna epoka w muzyce, a także dlatego, że w XXI wieku zespół złapał ponownie wiatr w żagle, a jego poprzedni album „Aftershok” można uznać, za jeden z najlepszych w motörheadowej dyskografii. „Bad Magic” utrzymuje wysoki poziom, a zawarta na nim muzyka brzmi równie drapieżnie, jak za czasów „Overkill”. A w bonusie otrzymujemy fantastyczną, hardrockową wersję „Sympathy for the Devil” Rolling Stonesów. Trudno o lepsze pożegnanie z fanami.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Sebastian Chosiński
Osiem lat! Tyle kazali swoim fanom czekać na nowy album studyjny muzycy szwedzkiego Anekdoten. Ale wreszcie jest. Następca średnio udanego „A Time of Day” otrzymał tytuł „Until All the Ghosts are Gone” i okazał się… jednym z najlepszych wydawnictw w dyskografii Skandynawów. Jak widać, czasami warto zamilknąć na dłużej, aby później powstać i krzyknąć pełnym głosem.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Sebastian Chosiński
Dungen ma od lat swoich zaprzysięgłych fanów. Zarówno takich, którzy bez szemrania łykną każdą produkcję zespołu (nawet niższych lotów, gdyby się kiedyś trafiła), jak i takich, którzy wychodzą z założenia, że od wyśmienitych artystów wymagać należy więcej. Obie te grupy nie muszą bać się kontaktu z „Allas sak” – album na pewno ich nie zawiedzie. Choć – bez cienia wątpliwości – bardziej usatysfakcjonowani będą ci, którzy niekoniecznie przepadają za rozbudowanymi formami charakterystycznymi dla rocka progresywnego.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ostatni regularny album Armii ukazał się sześć lat temu. Do tego był to inspirowany jazzem eksperyment, który, choć należy do jak najbardziej udanych, niekoniecznie musiał przypaść do gustu wszystkim armijnym fanom, wychowanym na rockowych klasykach pokroju „Legendy” i „Triodante”. To właśnie ich najbardziej powinna ucieszyć „Toń”, albowiem album brzmi po prostu jak stara dobra Armia w metalowo-punkowym stylu. Hymnów na miarę „Niezwyciężonego” tu nie znajdziemy, ale za to otrzymujemy dziesięć równych, wciągających utworów, w tym rewelacyjny, kończący płytę, mroczny „Tam gdzie kończy się kraj”.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Na każdej kolejnej płycie Archive próbuje czegoś nowego. Po świetnym albumie „Axiom”, będący w rzeczywistości jedną długą suitą, tym razem załoga Danny’ego Griffithsa i Dariusa Keelera postawiła na bardziej przystępny materiał, proponując po prostu zestaw krótszych utworów. Nie oznacza to oczywiście, że poszli w komercję. Nic z tych rzeczy, to wciąż jest ten sam stary dobry Archive z mroczną atmosferą i elektroniką sprawnie przemieszaną z rockiem. Warto również wspomnieć o nowej wokalistce o delikatnym głosie, Holly Martin, której pozwolono wreszcie się wykazać.
1 2 3 5 »

Komentarze

24 I 2016   02:46:33

Jestem wielkim fanem Waszych zestawień, dziękuję Wam za nie.

24 I 2016   14:03:57

powinniście nazwać takie zestawienia "50 najlepszych ROCKOWYCH płyt roku", przydałoby się trochę więcej różnorodności

24 I 2016   22:41:47

@jon jones: Lamar to raczej nie rock, viet cong także, do tego jamie xx, Midday Veil, Ah! Kosmos itakdalej - mało różnorodności?

25 I 2016   10:25:59

Ale za nieobecność nowej Newsom byłbym was najchętniej wybebeszył (do końca wierzyłem, że będzie na zasłużonym miejscu pierwszym).

25 I 2016   13:37:10

@forkiada

Ciągle 3/4 z tego to rock. Szanuję gusta redakcji, sam słucham również takiej muzyki, ale takie zestawienia sprawiają wrażenie, że tylko muzyka rockowa wydała z siebie coś godnego uwagi w 2015, a to przecież bzdura.

25 I 2016   14:21:27

@i_am_keyser_soze: nie da się dogodzić wszystkim, kilka rzeczy nie weszło, inne zyskały zbyt małą popularność. Ubolewam, że taki GNOD się nie załapał, podobnie Beach House, Oneohtrix Point Never a to też przecież bardzo dobre płyty.
Tak czy inaczej, jeśli coś poza rockiem było godnego uwagi, a nie zostało wymienione to strzelaj - zawsze to więcej dobrej muzyki do słuchania

29 I 2016   19:55:53

Propsy z Mgłę i Batushkę.

02 II 2016   14:54:51

---Po wiktorjańskim „The Raven That Refused...---

WiktorJańskim? Naprawdę?

Zestawienie podpowiedziało kilka ciekawych pozycji do zakolejkowania. Dzięki.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

10 Najlepszych płyt koncertowych 2015 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Największe rozczarowania muzyczne 2015 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Przemysław Pietruszewski

Najlepsze książki 2015 roku
— Esensja

Przybij piątkę – filmowe wyróżnienia roku 2015
— Esensja

40 książek z 2015 roku, które warto znać
— Esensja

Porażki i sukcesy 2015
— Piotr Dobry, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna, Krystian Fred, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski

Najlepsze komiksy 2015 roku
— Esensja

50 najlepszych filmów 2015 roku
— Esensja

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.