Zagraj to jeszcze raz Sam: Cała ta miłośćSą utwory, które stanowią skończone arcydzieła i ktokolwiek próbowałby zagrać je lepiej, skazany jest na porażkę na starcie. Do nich niewątpliwie należy „Whole Lotta Love” Led Zeppelin.
Piotr ‘Pi’ GołębiewskiZagraj to jeszcze raz Sam: Cała ta miłośćSą utwory, które stanowią skończone arcydzieła i ktokolwiek próbowałby zagrać je lepiej, skazany jest na porażkę na starcie. Do nich niewątpliwie należy „Whole Lotta Love” Led Zeppelin. Warto nadmienić, że stworzenie w studiu takiego arcydzieła jest bronią obusieczną, ponieważ sami Zeppelini mieli problem, by oddać genialność „Whole Lotta Love” w czasie koncertów. Z drugiej strony, czy na pewno o to im chodziło? Posłuchajcie ponad dwudziestominutowej wersji utworu z płyty „How the West Was Won”, toż to radość wspólnego grania, opartego na inwencji i ciągotach do improwizacji. A jednak nośność riffu i jego hardrockowa moc sprawiły, że „Whole Lotta Love” jest chętnie brany na warsztat przez innych wykonawców. Nawet tak słynnych, jak Carlos Santana, Chris Cornell, Lenny Kravitz, Chester Bennington, Slash, Joe Satriani, czy Ike & Tina Turner. Nie umniejszając wszystkim wymienionym (i całej rzeszy innych), to jednak przebija ich Beth Hart z zespołem. Nagranie można znaleźć na albumie koncertowym „Live at Paradiso” z 2005 roku. Wyjątkowo tym razem, poza wersją audio, polecam także edycję DVD, albowiem to, co na scenie wyprawia wokalistka stanowi esencję rockowego show. Przede wszystkim pozostaje sobą, nie udając maniery Roberta Planta. Hart posiada niższy i bardziej chropowaty głos, niż lider Zeppelinów, ale potrafi nim się biegle posługiwać, utrzymując jego moc, mimo, iż wydaje się, że ze zmęczenia powinno jej zabraknąć tchu. Choć muzycy jej towarzyszący doskonale wyczuli klimat, to nawet w momentach improwizowanych (w oryginale tam, gdzie był theremin), Beth kradnie cały spektakl. Najpierw w zmysłowy sposób uwodzi gitarzystę Jona Nicholsa, po czym niemal wtapia się w publiczność. Zazdroszczę osobom pod sceną, bo mogli poczuć się, jakby Hart śpiewała specjalnie dla nich. Wokalistka zachowuje się, jak w transie, miotając się po scenie. Coś wspaniałego. Kto powiedział, że po koncercie kobieta nie może być spocona, a mimo to wyglądać równie świetnie, jak Angus Young. 20 lutego 2019 |
Pierwsza nagrana po rozstaniu z wokalistą Damo Suzukim płyta Can była dla zespołu próbą tego, na co go stać. Co z tej próby wyszło? Cóż, „Soon Over Babaluma” nie jest może arcydziełem krautrocka, ale muzycy, którzy w składzie pozostali, czyli Michael Karoli, Irmin Schmidt, Holger Czukay i Jaki Liebezeit, na pewno nie musieli wstydzić się jej.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay z serii Supraphonu „Interjazz” z nagraniu dwóch czechosłowackich orkiestry pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Gustava Broma.
więcej »Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Na ulicach Babilonu gaz
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Lament zniewolonego ludu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Perwersyjna poezja miłosna
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Gruby cover
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Z sąsiedzkim pozdrowieniem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Hardkorowa terapia
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ino wpierw ciulnę ją sztachelką
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ups… tak im wyszło
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Do góry, kangury!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Który miś dla której dziewczyny
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski