Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Passport
‹Second Passport›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSecond Passport
Wykonawca / KompozytorPassport
Data wydania1972
Wydawca Atlantic Records
NośnikWinyl
Czas trwania42:48
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Klaus Doldinger, John Mealing, Wolfgang Schmid, Bryan Spring
Utwory
Winyl1
1) Mandragora03:56
2) Nexus05:35
3) Fairy Tale07:45
4) Get Yourself a Second Passport04:11
5) Registration O09:40
6) Horizon Beyond06:58
7) The Cat from Katmandu04:46
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Nepalski kot z korzeniem mandragory

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj po raz drugi jazzrockowa formacja Passport Klausa Doldingera.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Nepalski kot z korzeniem mandragory

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj po raz drugi jazzrockowa formacja Passport Klausa Doldingera.

Passport
‹Second Passport›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSecond Passport
Wykonawca / KompozytorPassport
Data wydania1972
Wydawca Atlantic Records
NośnikWinyl
Czas trwania42:48
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Klaus Doldinger, John Mealing, Wolfgang Schmid, Bryan Spring
Utwory
Winyl1
1) Mandragora03:56
2) Nexus05:35
3) Fairy Tale07:45
4) Get Yourself a Second Passport04:11
5) Registration O09:40
6) Horizon Beyond06:58
7) The Cat from Katmandu04:46
Wyszukaj / Kup
Przez jakiś czas na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku Klausowi Doldingerowi udawało się utrzymywać zbliżony skład swoich najbliższych współpracowników. Owocowało to coraz lepszym zgraniem muzyków i coraz bardziej wartościowymi albumami, które na dodatek pozwalały dostrzec kierunek, w jakim konsekwentnie zmierza ewolucja artysty. I nie miał najmniejszego znaczenia fakt, że płyty te ukazywały się pod różnymi szyldami: czy to jako The Klaus Doldinger Quartet („Blues Happening”, 1969), czy następujący po nim projekt Doldinger’s Motherhood („I Feel so Free”, 1969; „Motherhood”, 1970), czy wreszcie Passport („Passport – Doldinger”, 1971). Wielka zmiana nadeszła jednak po publikacji debiutanckiego longplaya ostatniej z wymienionych grup. Praktycznie z dnia na dzień artyści, którzy dotąd lojalnie wspierali lidera (czyli Olaf Kübler, Jimmy Jackson, Lothar Meid oraz Udo Lindenberg) – postanowili podążyć własnymi ścieżkami.
Doldinger, pozostawiony sam, stanął przed dylematem: czy po wydaniu zaledwie jednej płyty zwijać świetnie zapowiadający się interes, czy szukać nowych wykonawców swoich niezwykłych artystycznych patentów i za wszelką cenę utrzymać firmę przy życiu? Zdecydował się na to drugie rozwiązanie, co wiązało się jednak z koniecznością wzmożonych poszukiwań na muzycznym rynku pracy. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Wkrótce u boku Klausa pojawił się młody, zaledwie dwudziestotrzyletni gitarzysta (basowy i solowy) Wolfgang Schmid (rodem ze Stuttgartu), który wcześniej udzielał się – jeszcze jako nastolatek – w zespole The Dynamites!, a potem trafił do jazzowej Seelow / Mayer Formation, z którą wydał płytę „Mr. Dynamite” (1970). W 1972 roku podziękował za udaną kooperację saksofoniście Dieterowi Seelowowi i pianiści Peterowi Mayerowi, aby przyjąć zaproszenie od Doldingera. Biorąc pod uwagę, co w następnych latach dokonał z Klausem – prawdopodobnie nigdy nie żałował tamtej decyzji. Kolejnych dwóch muzyków założyciel Passportu znalazł na Wyspach Brytyjskich.
A byli to: pianista i organista John Mealing, który miał za sobą występy w hardbopowym Don Rendell Five oraz progresywno-jazzrockowym If (w latach 1969-1972 nagrał z tą grupą cztery pierwsze płyty) i perkusista Bryan Spring, którego nazwisko widniało już w składach takich formacjach, jak Frank Ricotti Quartet, Stan Tracey Quartet czy Keith Tippett Group. Doldinger sięgnął więc po artystów wciąż jeszcze młodych (z tej trójki tylko John dobił właśnie trzydziestki), ale już doświadczonych. Choć oczywiście wiązało się to z pewnym ryzykiem. Ci, którzy odeszli, byli mu znani od lat, ci, którzy przyszli stanowili prawdziwą „białą kartę”. Nikt nie mógł przewidzieć, jak ułożył się współpraca pomiędzy nimi. Ale z drugiej strony, Schmid, Mealing i Spring zdawali sobie sprawę, jaka szansa przed nimi stanęła; występy u boku Klausa mogły stać się dla nich trampoliną do dalszej udanej kariery. A ileż mogli się przy nim nauczyć!
Po okresie przygotowawczym zespół ponownie wybrał się do Nadrenii (do miasteczka Stommeln), aby w studiu legendarnego – chociaż wtedy dopiero pracującego w pocie czoła na swoją legendę – Dietera Dierksa zarejestrować materiał na drugi longplay. Ukazał się on, tak jak i debiut, z szyldem amerykańskiej wytwórni Atlantic na okładce. Która zresztą do złudzenia przypominała motyw artystyczny wykorzystany na obwolucie pierwszego krążka (i nic dziwnego, bo za ich opracowanie odpowiadało to samo hamburskie studio graficzne, należące do Petrusa Wandreya). Longplay otrzymał prosty i zrozumiały tytuł – „Second Passport”, a trafiło na niego siedem kompozycji (tyle samo znalazło się na poprzedniku), spośród których sześć wyszło spod ręki Klausa, a siódma była dokonaną przez niego przeróbką utworu tradycyjnego. Doldinger miał więc pełną kontrolę nad całością dzieła, choć znając jego wcześniejsze podejście do pracy w studiu, zapewne pozostawił muzykom duże pole do popisu. Nie był przecież liderem, który rygorystycznie żądał wykonywania swoich poleceń, przy okazji nie dopuszczając innych do głosu i z góry odrzucając ich wszystkie sugestie.
Debiut Passportu był produktem kompletnym, który idealnie trafił w swój czas i dzięki temu przeszedł do historii, stając się fundamentem europejskiego jazz-rocka (z krautrockowym zacięciem). To był powód do radości, ale również – do dużego niepokoju. Bo jak bardzo trzeba było się teraz wysilić, aby drugi album nie okazał się znacząco gorszy! Wszak wiadomym było, że będzie porównywany z arcydziełem. Na szczęście nikt nie zawiódł – ani Doldinger jako kompozytor, ani jego koledzy (i oczywiście on sam) jako wykonawcy materiału. Na wysokości zadania stanął również Dierks i wspomagający go drugi z inżynierów dźwięku Jörg Scheuermann. Efekt ich wspólnej wytężonej pracy przeszedł oczekiwania. Wszyscy wielbiciele Klausa, którzy mieli obawy, mogli odetchnąć z ulgą – „Second Passport” to kolejna fantastyczna płyta tego artysty; stylistycznie bardzo bliska poprzedniej, ale nie powielająca bezrefleksyjnie jej pomysłów. To naturalne rozwinięcie idei debiutu, z pewnymi smaczkami (vide solowa gitara elektryczna), których na „Passport – Doldinger” nie uświadczyliśmy.
Album otwiera najkrótsza na całej płycie, bo niespełna czterominutowa, „Mandragora”. Jest to początek bardzo dynamiczny, w pełni sygnalizujący możliwości kwartetu. Po introdukcji fortepianowej pojawiają się, na tle dźwięków syntezatora Mooga (który potem zresztą wybija się nawet na krótką niepodległość), grające unisono saksofony – sopranowy i tenorowy. To, co dzieje się na planie pierwszym brzmi zaskakująco optymistycznie i zwiewnie i tym samym mocno kontrastuje z ostrą, rockową sekcją rytmiczną. Na styku tych dwóch światów rodzi się utwór klasycznie jazzrockowy, ale jednocześnie wyrastający z tradycji niemieckiego i brytyjskiego fusion. Równie żywiołowo rozpoczyna się „Nexus”, w którym jednak bardzo szybko zespół przechodzi do eksperymentowania. Doldinger zaprasza do dialogu Mealinga i tym sposobem jazzowy saksofon stylowo kooperuje z psychodelicznymi organami. W drugiej części utworu natomiast do głosu dochodzi Schmid, którego gitarowa solówka dzięki różnego rodzaju efektom przypomina zgrzytliwe brzmienie fortepianu elektrycznego. Do tego dochodzą jeszcze stylowe wtręty saksofonowe, a wszystko to sprawia, że „Nexus” skrzy się najróżniejszymi barwami, choć jest przecież bardzo konsekwentnie trzymany na fusionowej smyczy.
„Fairy Tale” to jedyny fragment albumu, który nie narodził się w głowie lidera. Tę tradycyjną brytyjską melodię Doldinger zaaranżował jednak w taki sposób, że stała się ona integralną częścią repertuaru Passport. Bez zagłębiania się w stylistykę world music (czego przecież nie brakowało na debiucie), Klaus stworzył kontemplacyjny utwór oparty na subtelnościach. Każdy z instrumentalistów ma tutaj szansę dać upust swej romantycznej i kontemplacyjnej naturze. Jest to o tyle istotne, że chwilę później – na zwieńczenie strony A longplaya – wybrzmiewa energetyczny i w niektórych momentach mocno niepokojący „Get Yourself a Second Passport”. Schmid i Spring nie oszczędzają tu nikogo; moc, z jaką grają, mogłaby zawstydzić wówczas niejedną stricte rockową formację. Soliści jednak nie do końca poddają się temu dyktatowi, budując melodyjne partie – czy to saksofonów (znów unisono), czy fortepianu elektrycznego. Jest to zatem kolejny utwór zbudowany na kontraście – i zdecydowanie na takiej formule zyskujący.
Stronę B zespół postanowił rozpocząć od prawie dziesięciominutowego – dłuższego utworu na płycie już nie znajdziemy – „Registration O”. Dzieje się tu sporo. Swoją opowieść kwartet opiera na powolnej, bluesowej narracji rytmicznej, wplatając w nią jednak i rozbudowane solo saksofonu, i zgrzytliwo-alarmistyczne partie fortepianu elektrycznego, i rockowe dźwięki gitary. Dopiero w ostatnich minutach zespół zmienia sposób opowiadania, starając się połączyć jazz z lat 60. (saksofon) z fusion nowej epoki. Nie mniej kombinowania pojawia się w „Horizon Beyond”, w którym Wolfgang i Bryan starają się budować nastrój, a pozostali z trudem się do tego przekonują, o czym świadczy chociażby dynamiczna improwizacja Klausa na saksofonie. Dopiero gdy Mealing siada przy organach, robi się spokojniej, ponownie też bardzo stylowo i bluesowo. I nie zmienia tego nawet – ba! na odwrót – pojawiający się w zakończeniu melodyjny dęciak. Zwieńczeniem tego nadzwyczaj udanego longplaya okazuje się natomiast „The Cat from Katmandu” – z pulsującym funkowym basem i freejazzową solówką saksofonu, którą z drugiego planu starają się łagodzić organy.
Opis może sugerować pewien chaos stylistyczny, ale nic bardziej mylnego. „Kot z Katmandu” ma bowiem istotny – oczywiście poza trzymającą w ryzach całość sekcją rytmiczną – wspólny mianownik, dzięki któremu nie rozpada się na kilka elementów – to bardzo emocjonalne podejście wszystkich instrumentalistów. Dają oni z siebie tak dużo, że kiedy docierają już do końca opowieści – można tylko żałować, że to już. Ale nie ma co narzekać. „Second Passport” to nie tylko – sugerowana tytułem – kontynuacja, lecz także nowe otwarcie. Zarazem dowód na to, że kolejne zmiany personalne, które było pewne, że prędzej czy później nastąpią, nie złamią ducha Doldingera. I tak właśnie się stało – jeszcze w tym samym roku Klaus przystąpił do pracy nad kolejnym albumem („Hand Made”). Znów w zmienionym składzie.
koniec
11 maja 2019
Skład:
Klaus Doldinger – saksofon sopranowy, saksofon tenorowy, fortepian elektryczny, syntezator Mooga, muzyka
John Mealing – fortepian elektryczny, organy
Wolfgang Schmid – gitara elektryczna, gitara akustyczna, gitara basowa
Bryan Spring – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.