Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Doldinger’s Motherhood
‹I Feel so Free›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułI Feel so Free
Wykonawca / KompozytorDoldinger’s Motherhood
Data wydania1969
Wydawca United Artists Records
NośnikWinyl
Czas trwania33:09
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
Winyl1
1) Soul Tiger01:47
2) I Feel Free04:03
3) Slurpin’03:20
4) Soul Town02:08
5) Lady Madonna01:46
6) Baby Hold on to Me03:16
7) Back in the Grass02:36
8) Wade in the Water03:21
9) Cleopatho06:10
10) Yackedy Soul02:57
11) Last Beer01:45
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: O muzyku, który zrzuca skórę

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj – po raz pierwszy – Motherhood, kolejny projekt niemieckiego saksofonisty Klausa Doldingera.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: O muzyku, który zrzuca skórę

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj – po raz pierwszy – Motherhood, kolejny projekt niemieckiego saksofonisty Klausa Doldingera.

Doldinger’s Motherhood
‹I Feel so Free›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułI Feel so Free
Wykonawca / KompozytorDoldinger’s Motherhood
Data wydania1969
Wydawca United Artists Records
NośnikWinyl
Czas trwania33:09
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
Winyl1
1) Soul Tiger01:47
2) I Feel Free04:03
3) Slurpin’03:20
4) Soul Town02:08
5) Lady Madonna01:46
6) Baby Hold on to Me03:16
7) Back in the Grass02:36
8) Wade in the Water03:21
9) Cleopatho06:10
10) Yackedy Soul02:57
11) Last Beer01:45
Wyszukaj / Kup
Od mniej więcej połowy lat 60. ubiegłego wieku artystyczna działalność Klausa Doldingera rozwijała się równocześnie w dwóch kierunkach: z jednej strony była to „poważna” aktywność w ramach Kwartetu (i jego pochodnych), z drugiej – czysto rozrywkowa i komercyjna, realizowana pod pseudonimem Paul Nero. Wytyczone przez niemieckiego saksofonistę i klarnecistę ścieżki biegły równolegle do siebie, aż w końcu w 1969 roku przecięły się, doprowadzając do powstania nowej formacji – Motherhood (często nazywanej także Doldinger’s Motherhood). Z tej z kolei dwa lata później narodził się najsłynniejszy (i zarazem najwybitniejszy) projekt muzyka rodem z Berlina – Passport. Ale cofnijmy się jeszcze w czasie o kilka lat… W 1964 roku, wzorem wielu przedwojennych jazzbandów, Klaus postanowił stworzyć grupę, która grałaby ułagodzone wersje kompozycji klasycznych, soulowych, beatowych itp. itd. – z czasem repertuar znacznie się poszerzał.
Doldinger nie chciał jednak robić tego pod własnym nazwiskiem, pozostawiając je dla swoich peregrynacji hardbopowych, a potem również jazzrockowych. I tak narodził się Paul Nero – lider orkiestry jazzowej, która dosłownie zasypała rynek europejski (głównie brytyjski i zachodnioniemiecki) płytami z przeróbkami słynnych utworów innych wykonawców (choć bywało, że Klaus dorzucał do nich także swoje numery). Zaczęło się od dwóch longplayów sygnowanych nazwą The Blue Sounds Inc.: „Classics à la Twist” (1964) oraz „The Big Beat” (1965). A potem popłynęło… Do 1971 roku ukazały się jeszcze (pod szyldem The Paul Nero Sounds lub bardzo podobnymi): „Nero’s Non Stop Hits”, „Nero’s Soul Party”, „Nero’s Detroit Soul Party”, „Holiday with Paul Nero”, „Bubble Gum Party”, „El condor pasa”, „Caballero”, „Tops for Dancing”, „Golden Western Hits” oraz „Maxi Rock”. Jak widać, była to produkcja taśmowa. Orkiestra w ciągu jednej sesji była w stanie zarejestrować materiał na kilka albumów, a chłonny rynek przyjmował wszystko.
Na szczęście nadszedł moment opamiętania. Choć nie stało się to nagle, w ciągu jednego dnia czy nawet roku. Muzyka „poważnego” Kwartetu Klausa Doldingera w drugiej połowie lat 60. zaczęła stopniowo ewoluować. Na wydanym w 1969 roku przez wytwórnię Liberty krążku „Blues Happening” pojawiły się – zwłaszcza w wypełniającym całą stronę B utworze tytułowym – eksperymenty z okolic fusion. Lider grupy musiał być z nich zadowolony, ponieważ chwilę później uznał, że dobrze byłoby wpuścić trochę świeżego powietrza także do nieco już zatęchłej formuły reprezentowanej przez swoje alter ego, czyli Paula Nero. I zrobił to, mieszając wcześniejsze dokonania orkiestry z rockiem i psychodelią. Nie zawsze efekt końcowy okazywał się rewelacyjny, ale nie zmienia to faktu, że płytowy debiut Motherhood do dzisiaj pozostaje intrygującą ciekawostką niemieckiej sceny jazzowo-rockowej z przełomu lat 60. i 70. XX wieku.
Kto – poza grającym na instrumentach dętych i odpowiadającym za wciąż jeszcze podpisane nazwiskiem Paul Nero kompozycje (z wyjątkiem dwóch) oraz aranżacje liderem – tworzył zespół? Artyści, których już przy różnych okazjach poznaliśmy: saksofonista Olaf Kübler (później w The Bridge i pokrewnym stylistycznie Das Waldemar Wunderbar Syndikat), czarnoskóry amerykański klawiszowiec Jimmy Jackson („Embryo’s Rache” i „Steig Aus” Embryo oraz „The Call”), jak również trzech instrumentalistów, z którymi Klaus pracował już przy „Blues Happening”, to jest gitarzysta Joe Quick, basista Lothar Meid („For Eva”, „Opal”) i perkusista Wolfgang Paap („Dear Prof. Leary”). Historia Motherhood zaczęła się od wydania dwóch singli, a gdy zostały one przyjęte pozytywnie przez słuchaczy – podarowano im jeszcze pełnowymiarowy krążek zatytułowany „I Feel so Free” (opublikowany przez zachodnioniemiecki oddział United Artists Records).
Co łączy dodatkowo Paula Nero i Doldinger’s Motherhood? Czas trwania utworów. Poza jednym, są to najczęściej „krótkie strzały” – dwu-, trzy-, maksymalnie czterominutowe (w efekcie na album trwający zaledwie trzydzieści trzy minuty trafiło, co jest absolutną rzadkością w świecie jazzu i jazz-rocka, aż jedenaście numerów!). Ktoś mógłby powiedzieć, że w kilku przypadkach są to zaledwie szkice kompozycji – i tak jest w rzeczywistości. O czym świadczy chociażby fakt, że w późniejszych latach Klaus niekiedy je przerabiał albo wplatał jako fragmenty do innych swoich kompozycji. Początek płyty jest bardzo dynamiczny, zagrany z wielkim rozmachem, co podkreślają głównie dwa elementy: grające unisono saksofony (altowy, tenorowy i sopranowy) oraz funkowo pulsująca, motoryczna sekcja rytmiczna. W efekcie nawet jeśli kompozycje te mają charakter taneczny, to nie brakuje im szlachetności i mocy. Dotyczy to czterech pierwszych utworów; każdy z nich – począwszy od singlowego „Soul Tiger”, poprzez „I Feel Free” (to przeróbka The Cream) i „Slurpin’” (pożyczonego z krążka „Nero’s Detroit Soul Party”), aż po „Soul Town” – ma podobną formę, rockowy zadzior i funkowy groove.
Ale dwa numery z tych czterech wybijają się ponad wysoką przeciętność albumu. To „I Feel Free” – dzięki doskonałej, bardzo emocjonalnej improwizacji saksofonu, oraz „Slurpin’”, w którym pojawia się, grany na dęciakach, motyw z okolic world music. „Lady Madonna” – z repertuaru The Beatles – tutaj podana została w wersji, w której blues miesza się z nadzwyczaj energetycznym boogie, a na plan pierwszy wybijają się klawisze – najpierw fortepian akustyczny (preparowany), a następnie nieco stonowane organy. Stronę A wydawnictwa zamyka zdecydowanie najsłabszy w całym zestawie „Baby Hold on to Me”. Gdyby kompozycja ta nie trafiła na „I Feel so Free” w ogóle, zapewne nikt by po latach nie żałował. Brzmi ona bowiem zbyt dancingowo, a solówka saksofonu jest aż do przesady „pościelowa”. Na szczęście otwarcie strony B poprawia nastrój za sprawą dwóch znacznie ciekawszych, dużo bardziej niepokojących, a momentami wręcz mrocznych numerów – „Back in the Grass” (na oryginalnym wydaniu płyty błędnie zapisano jego tytuł jako „Back in the Dark”) i „Wade in the Water”.
W obu na znacznie szerszą skalę wykorzystano organy (w „Wade in the Water” wręcz psychodeliczno-„kwasowe”) Jimmy’ego Jacksona oraz gitarę (głównie w „Back in the Grass”) Joego Quicka. Chociaż oczywiście są takie fragmenty, w których zdecydowanie nad wszystkimi instrumentami górują saksofony. Najdłuższy wśród całej jedenastki „Cleopatho” to klasyczny blues, tyle że ubrany w jazzową formę – z solowymi improwizacjami Doldingera, Jacksona i Küblera (w takiej właśnie kolejności). Końcówka albumu przypomina natomiast jego początek, to znaczy, że jest tanecznie („Yackedy Soul”), a nawet żartobliwie (tytuł „Last Beer” mówi wystarczająco dużo). I nie zmienia tego nawet partia gitary. Debiut Motherhood nie jest wydawnictwem zaliczającym się do największych osiągnięć Klausa Doldingera; portretuje on artystę w momencie przeistaczania się w muzyka stricte jazzrockowego, a jednocześnie powoli szykującego się do zrzucenia nieco mu już ciążącej skóry Paula Nero. Po „I Feel so Free” ukazał się jeszcze drugi longplay formacji – „Motherhood” (1970). Ta płyta powstała już jednak w mocno przemeblowanym składzie i zawierała zupełnie inną muzykę.
koniec
20 kwietnia 2019
Skład:
Klaus Doldinger – saksofon sopranowy, saksofon altowy, klarnet
Olaf Kübler – saksofon tenorowy
Joe Quick – gitara elektryczna
Jimmy Jackson – fortepian, organy
Lothar Meid – gitara basowa
Wolfgang Paap – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.