Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Pat Metheny
‹Tap: The Book of Angels, Vol. 20›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTap: The Book of Angels, Vol. 20
Wykonawca / KompozytorPat Metheny
Data wydania21 maja 2013
Wydawca Tzadik
NośnikCD
Czas trwania50:39
Gatunekfolk, jazz, rock
EAN075597958751
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Pat Metheny, Antonio Sánchez, Willow Metheny
Utwory
CD1
1) Mastema7:20
2) Albim9:07
3) Tharsis5:54
4) Sariel11:10
5) Phanuel10:56
6) Hurmiz6:13
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Metheny w świecie żydowskich aniołów
[Pat Metheny „Tap: The Book of Angels, Vol. 20” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzycy jazzowi słyną z tego, że lubią grać w przeróżnych konstelacjach. W tym kontekście aż dziwnym może wydawać się fakt, że nigdy wcześniej nie przecięły się drogi artystyczne dwóch legendarnych twórców amerykańskich – Pata Metheny’ego i Johna Zorna. Tym większym wydarzeniem jest „Tap” – najnowszy album tego pierwszego, wydany przez Tzadik Records jako dwudziesta pozycja w serii „The Book of Angels”.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Metheny w świecie żydowskich aniołów
[Pat Metheny „Tap: The Book of Angels, Vol. 20” - recenzja]

Muzycy jazzowi słyną z tego, że lubią grać w przeróżnych konstelacjach. W tym kontekście aż dziwnym może wydawać się fakt, że nigdy wcześniej nie przecięły się drogi artystyczne dwóch legendarnych twórców amerykańskich – Pata Metheny’ego i Johna Zorna. Tym większym wydarzeniem jest „Tap” – najnowszy album tego pierwszego, wydany przez Tzadik Records jako dwudziesta pozycja w serii „The Book of Angels”.

Pat Metheny
‹Tap: The Book of Angels, Vol. 20›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTap: The Book of Angels, Vol. 20
Wykonawca / KompozytorPat Metheny
Data wydania21 maja 2013
Wydawca Tzadik
NośnikCD
Czas trwania50:39
Gatunekfolk, jazz, rock
EAN075597958751
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Pat Metheny, Antonio Sánchez, Willow Metheny
Utwory
CD1
1) Mastema7:20
2) Albim9:07
3) Tharsis5:54
4) Sariel11:10
5) Phanuel10:56
6) Hurmiz6:13
Wyszukaj / Kup
John Zorn to prawdziwa legenda jazzu awangardowego. Producent, wydawca, saksofonista i kompozytor, którego wyobraźnia artystyczna nie zna granic. Jednym z „koników” Amerykanina jest propagowanie muzyki o korzeniach żydowskich. Robi to na dwa sposoby: publikując serię albumów pod hasłem „Radical Jewish Culture” oraz samemu komponując utrzymane w podobnym klimacie utwory, które następnie, nagrywane przez różnych twórców (w tym także samego Zorna), trafiają na krążki sygnowane tytułami „Masada” (niegdyś) oraz „Masada Book Two: The Book of Angels” (obecnie). W ostatnim z wymienionych cyklów od 2005 roku ukazało się do teraz dwadzieścia płyt między innymi takich wykonawców jak Jamie Saft Trio, Koby Israelite, The Cracow Klezmer Band, Uri Caine, Marc Ribot, Erik Friedlander, Secret Chiefs 3, trio Medeski, Martin & Wood, Cyro Baptista, David Krakauer oraz Shanir Ezra Blumenkranz. Najnowsze wydawnictwo podpisane zostało natomiast nazwiskiem słynnego gitarzysty jazzowego i jazz-rockowego Pata Metheny’ego.
Metheny i Zorn są niemal rówieśnikami (John, urodzony we wrześniu 1953 roku, jest starszy od Pata o jedenaście miesięcy), od lat zaliczają się do najwybitniejszych jazzmanów świata, a jednak do tej pory nie było dane im współpracować ze sobą. Po raz pierwszy nawiązali kontakt przed pięcioma laty. Gdy okazało się, że rozumieją się całkiem nieźle, Metheny – wielbiciel publikowanej przez Tzadik Records serii „The Book of Angels” – nieśmiało zaproponował, że chętnie dorzuciłby do niej coś od siebie. Zorn odniósł się do tego z entuzjazmem, sugerując nawet koledze po fachu konkretne kompozycje, które mogłyby przypaść mu do gustu. A było z czego wybierać – w sumie w rachubę wchodziło prawie pięćset utworów. Ostatecznie Pat zdecydował się na… sześć, co oznacza, że selekcja naprawdę musiała być ostra. Powstał jeszcze tylko problem, kiedy je nagrać. Wszak Metheny zalicza się do ludzi niezwykle zapracowanych, o czym świadczą nie tylko wyprzedane trasy koncertowe na całym świecie, ale również bardzo regularnie trafiające do sklepów nowe produkcje artysty – vide „What’s It All About” (2011), „Jim Hall & Pat Metheny” (2011), „Unity Band” (2012) oraz „The Orchestrion Project” (2013), by poprzestać jedynie na tych z ostatnich lat.
Gitarzysta wyszedł jednak z założenia, że dla chcącego nic trudnego i nad kompozycjami Johna Zorna pracował w swoim domowym studiu w przerwach pomiędzy kolejnymi trasami. Wykorzystywał każdą wolną chwilę, co jednocześnie sprawiało, że nie miał możliwości zapraszać gości; w efekcie, poza perkusją, na wszystkich instrumentach – a słychać ich w sumie kilkanaście – zagrał sam (tym samym udowodnił, że jest nie tylko wirtuozem gitary jazzowej, ale również świetnym multiinstrumentalistą, radzącym sobie i z perkusjonaliami, i z dęciakami, i z najprzeróżniejszymi klawiszami). Bębny dograł później stały współpracownik Metheny’ego, Meksykanin Antonio Sánchez. Album „Tap” (odwrotność imienia „Pat”) trafił do sprzedaży w końcu maja, stając się niemal z biegu jedną z najbardziej poszukiwanych płyt z katalogu należącej do Zorna wytwórni Tzadik (gwoli ścisłości należy dodać, że swój udział w jej wydaniu miała także macierzysta firma słynnego gitarzysty, Nonesuch Records). I dzieje się tak naprawdę nie bez powodu. Sześć wybranych przez Pata utworów układa się bowiem w fascynującą, hipnotyczną podróż do świata zamieszkanego przez żydowskie demony i inne postaci z mitologii judeochrześcijańskiej.
Z powodów oczywistych instrumentem wiodącym na płycie jest gitara (a raczej gitary); nic przecież dziwnego, że w tej właśnie konkurencji Metheny czuje się najlepiej. Nie zmienia to jednak faktu, że na drugim planie też dzieje się sporo – rozbrzmiewają dźwięki sitaru i bandoneonu, marimby i skrzydłówki (dużo lepiej znanej pod swą nazwą angielską flugelhorn). I nie są to jedynie ozdobniki, a idealnie wpisane w kompozycję komponenty. Zaserwowana na otwarcie albumu „Mastema” to ponad siedmiominutowa porcja gitarowego jazz-rocka z mocno wyeksponowanymi elementami muzyki folkowej (notabene nie tylko żydowskiej, o czym przekonuje partia sitaru). Ton temu utworowi nadaje przede wszystkim sfuzzowana gitara elektryczna, raz pojawiająca się na pierwszym planie, to znów w tle, kiedy musi przebijać się przez hipnotyczny puls nadawany przez sekcję rytmiczną. Metheny nie stroni tu także od eksperymentów z elektroniką. W zupełnie inny klimat wprowadza słuchacza kawałek drugi – „Albim”. Lider sięga w nim po gitarę akustyczną i przy jej pomocy buduje nastrój zadumy i melancholii, racząc nas przy okazji pięknymi, niemal klasycznymi melodiami. „Tharsis” z kolei sprawia wrażenie, jakby Pat chciał pogodzić dwa obecnie wcześniej żywioły muzyczne. Z jednej strony mamy tu do czynienia z dynamicznym klezmerskim motywem granym na gitarze, z drugiej – z balladowym, nostalgicznym podkładem wygrywanym na klawiszach i instrumentach perkusyjnych. Z biegiem czasu jednak napięcie rośnie, by osiągnąwszy apogeum, doprowadzić do ostatecznego wyciszenia.
Najdłuższą kompozycją na krążku jest jedenastominutowy, nastrojowy „Sariel”. Metheny udowadnia w nim, że wciąż potrafi zagrać takie solo na gitarze, iż ciarki przebiegają po plecach, a łzy same cisną się do oczu. To cudowne „łkanie” jest w stanie poruszyć chyba największego twardziela! Zaledwie o kilkanaście sekund krótszy jest utwór „Phanuel”, ale też konstrukcję ma całkiem inną. Zaczyna się długim wstępem na klawiszach, z którego później wyłania się gitara akustyczna. Wsłuchując się w nią, można odnieść wrażenie, że w rękach Metheny’ego instrument ten zamienia się w magiczną różdżkę – służy mu bowiem nade wszystko do wyczarowywania prawdziwie magicznych dźwięków. Określenie tego kawałka mianem ballady byłoby jednak godnym najsurowszej kary spłyceniem; to pełna medytacji wyprawa do najgłębszych zakamarków naszej duszy. Ale dodajmy – jej jasnej strony. Za to umieszczony na końcu płyty „Hurmiz” udanie wyrywa – i to od razu z korzeniami! – z błogiego nastroju, jaki lider fundował nam przez wcześniejsze dwadzieścia minut. Oparta głównie na dwóch instrumentach, perkusji i fortepianie, szalona improwizacja jest dowodem na to, że Metheny kapitalnie czuje się nie tylko w świecie uładzonego jazzu czy fusion, ale nieobce są mu również awangardowe eksperymenty spod znaku free jazzu, znaczonego wpływami Johna Coltrane’a bądź – co w tym przypadku nader oczywiste – Johna Zorna.
Być może „Tap” to najmniej „żydowska” płyta z serii „The Book of Angels”. Nie można jednak mieć najmniejszych wątpliwości, że jedna z najbardziej interesujących i intrygujących. Nie powinniśmy się też dziwić, jeśli za jakiś czas zostanie ogłoszone, że – z uwagi na nazwisko lidera – sprzedała się najlepiej z całej dotychczasowej dwudziestki. Namówienie Metheny’ego do udziału w tym projekcie okazałoby się wówczas, od strony komercyjnej, prawdziwym majstersztykiem Zorna. Który, miejmy nadzieję, zaowocuje kolejnymi, nie mniej udanymi, odsłonami „Księgi Aniołów”.
koniec
4 czerwca 2013
Skład:
  • Pat Metheny – dzwony orkiestrowe, marimba, instrument klawiszowe, fortepian, gitara elektryczna, gitara akustyczna, gitara barytonowa, gitara basowa, tiple, sitar, bandoneon, instrumenty perkusyjne, skrzydłówka, instrumenty elektroniczne
  • Antonio Sánchez – perkusja
Gościnnie:
  • Willow Metheny – głos

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Wpływ tykwy na rozwój światowej muzyki
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Będący wirtuozem kory Dawda Jobarteh przybył do Europy z Gambii. Duńczyk Stefan Pasborg to z kolei jazzman, którego fascynują rytmy afrykańskie. Mieszkając w Kopenhadze, prędzej czy później – musieli się spotkać. Po kilku latach od wydania albumu „Duo” odnowili współpracę, by pograć razem „na żywo”. Efektem tego stał się najnowszy krążek tego niezwykłego jazzowo-folkowo-rockowego duetu – „Live in Turku”.

więcej »

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.