Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Unsilence
‹A Fire on the Sea›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułA Fire on the Sea
Wykonawca / KompozytorUnsilence
Data wydania7 lipca 2014
Wydawca Nine Records
NośnikCD
Czas trwania45:11
Gatunekrock
EAN5903263618034
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
James Killmurray, Kieron Tuohey, James Moffatt, Jonathan Gibbs
Utwory
CD1
1) The Doorway06:23
2) Breaking Away06:53
3) A Fire on the Sea07:00
4) A Thousand Seasons06:47
5) On Wild Fields08:24
6) Old Tides02:48
7) Unchained06:56
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Smutni, choć niepokorni
[Unsilence „A Fire on the Sea” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wielu artystom zapewne nie starczyłoby sił w pokonywaniu tylu przeszkód, ile w ciągu dwudziestu lat działalności musieli pokonać muzycy z zespołu Unsilence. Częste zmiany składu, bankructwa wydawców, które powodowały, że profesjonalny debiut grupy oddalał się w czasie. Mimo to starczyło im samozaparcia i w lipcu tego roku ukazała się drugi „pełnometrażowy” album Brytyjczyków – „A Fire on the Sea”.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Smutni, choć niepokorni
[Unsilence „A Fire on the Sea” - recenzja]

Wielu artystom zapewne nie starczyłoby sił w pokonywaniu tylu przeszkód, ile w ciągu dwudziestu lat działalności musieli pokonać muzycy z zespołu Unsilence. Częste zmiany składu, bankructwa wydawców, które powodowały, że profesjonalny debiut grupy oddalał się w czasie. Mimo to starczyło im samozaparcia i w lipcu tego roku ukazała się drugi „pełnometrażowy” album Brytyjczyków – „A Fire on the Sea”.

Unsilence
‹A Fire on the Sea›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułA Fire on the Sea
Wykonawca / KompozytorUnsilence
Data wydania7 lipca 2014
Wydawca Nine Records
NośnikCD
Czas trwania45:11
Gatunekrock
EAN5903263618034
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
James Killmurray, Kieron Tuohey, James Moffatt, Jonathan Gibbs
Utwory
CD1
1) The Doorway06:23
2) Breaking Away06:53
3) A Fire on the Sea07:00
4) A Thousand Seasons06:47
5) On Wild Fields08:24
6) Old Tides02:48
7) Unchained06:56
Wyszukaj / Kup
Dzieje Unsilence to długa historia pokonywania przeciwieństw losu, upartego trwania na posterunku, miłości do muzyki i wewnętrznego przekonania, że to, co się robi, przedstawia jakąś wartość i że są ludzie, którzy na to czekają. Zespół powstał w grudniu 1993 roku w Manchesterze, a w jego pierwszym składzie znaleźli się: wokalista Andrew Hodson, gitarzyści Kieron Tuohey i Rick Harding, basista Mick Grundy oraz bębniarz Ric Barnes. Po zaledwie pół roku funkcjonowania nagrali pierwsze demo – „Shadows Cast in Stone” – które z miejsca zdefiniowało styl Unsilence: doom metal z elementami rocka psychodelicznego. W każdym razie była to muzyka mocno zakorzeniona w latach 70. ubiegłego wieku. W tym czasie na Wyspach Brytyjskich, przeżywających zalew brit-popu, niekoniecznie było na nią wielkie zapotrzebowanie. Nic więc dziwnego, że zainteresowanie grupą wykazała firma z Italii. Full Moon Rising postanowiła wydać materiał, który Brytyjczycy zarejestrowali w studiu pomiędzy sierpniem a październikiem 1995 roku w zmienionym już nieco składzie: bez Hardinga i Grundy’ego, za to z Darrenem Bradym (gitara) i Stevenem Scottem (bas). W ostatniej chwili jednak Włosi zrezygnowali, pozostawiając muzyków na lodzie. Ci, nie chcąc, aby nagrania przepadły w mrokach dziejów, opublikowali je własnym sumptem jako kolejne demo – „An Unfinished Chapter” (1996).
Niewypał z płytą spowodował kolejne perturbacje kadrowe. Odeszli rozżaleni Brady, Scott i Barnes, których zastąpili: Dave Greenwood (gitara), David Elliott (bas) oraz Jonathan Gibbs (perkusja). Mogło się jednak wydawać, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Do Hodsona i Tuoheya, którzy właściwie kierowali zespołem, zgłosiła się inna wytwórnia z Półwyspu Apenińskiego, Seven Art. Music, i zaproponowała wydanie debiutanckiego krążka. Unsilence znów zamknęło się w studiu (maj-czerwiec 1997 roku) i nagrało płytę zatytułowaną „Choirs of Memory”, która… nigdy się nie ukazała, ponieważ wydawca zbankrutował. Muzycy mimo wszystko nie poddali się. Zaczęli wydawać krążki za własne pieniądze: w 2000 roku światło dzienne ujrzała EP-ka „Transfiguration” (nagrana jako kwartet, już bez Greenwooda), a dwa lata później – EP-ka „A Walk Through Oceans” (ponownie jako kwintet, z nowym gitarzystą Jamesem Killmurrayem w składzie). Nie sprawiły one jednak, że Unsilence wypłynęło na szerokie wody, co miało wpływ na kolejne pożegnania: najpierw z kolegami rozstał się Gibbs (2003), a następnie – co musiało być szczególnie bolesne – współtwórca formacji, Andrew Hodson (2005). Szczęśliwym zbiegiem okoliczności w roli wokalisty mógł go zastąpić Killmurray; natomiast za bębnami zasiadł na cztery lata Andy McLachlan.
W tym zestawieniu (Killmurray, Tuohey, Elliott i McLachlan) grupa zrealizowała kolejne (czteroutworowe) demo – „Echoes Awaken” (2006), które wreszcie otworzyło jej drogę do w pełni profesjonalnego debiutu. Pomiędzy grudniem 2008 a kwietniem 2009 Unsilence nagrało materiał, który – nakładem wytwórni PsychDOOMelic – trafił na płytę „Under a Torn Sky”. Co ciekawe, w jej nagraniu wziął udział, choć jedynie jako gość, „syn marnotrawny” Jonathan Gibbs. Płyta spotkała się z zainteresowaniem, chociaż zespół wciąż nie zdołał wychynąć poza własną niszę. Może uda się to dzięki drugiemu albumowi – dopiero co opublikowanemu „A Fire on the Sea”. Brytyjczycy zarejestrowali go w studiu Full Stack w Great Harwood w hrabstwie Lancashire w ciągu kilku sesji, które odbyły się pomiędzy lipcem a grudniem ubiegłego roku. Dokonali tego w składzie czteroosobowym; poza Killmurrayem, Tuoheyem i – ponownie – Gibbsem, na basie zagrał najnowszy nabytek formacji – James Moffatt, który po siedemnastu latach zastąpił Davida Elliotta. Płyta trafiła do sprzedaży na początku wakacji, a stało się to za sprawą – działającej zaledwie od roku – polskiej wytwórni Nine Records. Należy się więc cieszyć, że i mieliśmy udział w publikacji tak interesującego wydawnictwa.
Jedno należy jednak wyjaśnić sobie od razu: Muzyka Unsilence nie obfituje w artystyczne fajerwerki, dla wielu może wydać się wręcz monotonna. Bo to, co w niej najważniejsze – to klimat! Pełen nostalgii i zadumy, tęsknoty za tym, co bezpowrotnie minęło. Krążek zawiera siedem kompozycji, które pod względem muzycznym (zarówno instrumentalnym, jak i wokalnym) oraz brzmieniowym układają się w klasyczny concept-album. Dominują na nim klimaty doommetalowe, ale można też usłyszeć stonerrockowe gitary, jak i – w naprawdę dużych ilościach – nawiązania do psychodelii sprzed czterech (z małą dokładką) dekad. „The Doorway” zaczyna się właśnie jak kawałek spod znaku stoner rocka – powolnemu tempu towarzyszy ciężki gitarowy riff i melodyjny wokal Jamesa Killmurraya; z kolei garażowa produkcja, ze słyszalnymi „brudami” w brzmieniu gitar przywodzi na myśl wczesne produkcje Amerykanów z Saint Vitus, Pentagram, Manilla Road oraz Trouble. W podobnym klimacie, choć nieco szybszym rytmie, utrzymany jest drugi w kolejności kawałek – „Breaking Away”. W tle pojawiają się poddane modulacjom gitary, na pierwszym planie natomiast prym wiedzie wokalista, tuż za którego plecami pozostali muzycy budują potężną ścianę dźwięku. Z jednej strony jest odpowiednio majestatycznie (jak na kapelę o proweniencji doommetalowej przystało), z drugiej – nie brakuje wpadających w ucho linii melodycznych. Mimo że zakończenie tego akurat utworu sprawia wrażenie nie do końca przemyślanego.
Numer tytułowy to chyba najjaśniejszy punkt na płycie. Zaczyna się z długiego, kilkudziesięciosekundowego wyciszenia, z którego ostatecznie wyłania się przepiękna, chwytająca za serce melodia i przejmujący wokal. W części instrumentalnej zespół serwuje słuchaczom kolejną wycieczkę w lata 70., okraszając metalową podbudowę zagrywkami psychodeliczno-folkowymi. W tym samym kierunku zmierza „A Thousand Seasons”, w którym uwagę zwraca wcale nie tak częsta na płycie solówka gitary; poza tym jest wciąż tak samo – patetycznie i melodyjnie. Identyczny klimat towarzyszy nam w najdłuższej na całym krążku, liczącej sobie ponad osiem minut, kompozycji „On Wild Fields”. Po długim instrumentalnym wstępie do zespołu dołącza Killmurray w roli wokalisty i ponownie jest to występ nacechowany bezbrzeżnym smutkiem bijącym z jego głosu. Nie inaczej dzieje się w króciutkim, niespełna trzyminutowym, „Old Tides”, zaśpiewanym przez wokalistę jedynie z akompaniamentem gitary. Ta krótka ballada przywodzi na myśl, zainspirowane muzyką dawną, folkowo-progresywne utwory brytyjskich kapel sprzed kilkudziesięciu lat (vide wczesne Jethro Tull, Spirogyra, Gryphon, Tractor). Całość zamyka „Unchained” – klimatyczny, doomowy numer, który co prawda do obrazu Unsilence nie dodaje żadnego nowego elementu, ale za to utwierdza w tym, że wybór, jakiego dokonali artyści z Manchesteru, jest jak najbardziej właściwy. To droga, którą powinni podążać. A jeśli znajdą jeszcze receptę na uatrakcyjnienie swej nieco jednak zbyt monotonnej w wielu fragmentach muzyki, osiągną znacznie więcej. I pewnie na publikację kolejnego krążka nie będą musieli czekać latami.
koniec
19 sierpnia 2014
Skład:
James Killmurray – śpiew, gitara elektryczna
Kieron Tuohey – gitara elektryczna
James Moffatt – gitara basowa
Jonathan Gibbs – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.