Tu miejsce na labirynt…: Nerwica dla początkujących [The Spacious Mind „The No. 4 or 5 Gravy Band” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl To jeden z najdłużej istniejących i najbardziej zasłużonych dla skandynawskiego rocka zespołów psychodelicznych. Mimo że porusza się na obrzeżach show-biznesu, a swoje płyty wydaje w niszowych niezależnych wytwórniach. Parę miesięcy temu The Spacious Mind wydał właśnie oficjalną dziesiątą studyjną płytę z premierowym materiałem – „The No. 4 or 5 Gravy Band”. A gdyby doliczyć jeszcze te nieoficjalne i koncertowe…
Tu miejsce na labirynt…: Nerwica dla początkujących [The Spacious Mind „The No. 4 or 5 Gravy Band” - recenzja]To jeden z najdłużej istniejących i najbardziej zasłużonych dla skandynawskiego rocka zespołów psychodelicznych. Mimo że porusza się na obrzeżach show-biznesu, a swoje płyty wydaje w niszowych niezależnych wytwórniach. Parę miesięcy temu The Spacious Mind wydał właśnie oficjalną dziesiątą studyjną płytę z premierowym materiałem – „The No. 4 or 5 Gravy Band”. A gdyby doliczyć jeszcze te nieoficjalne i koncertowe…
The Spacious Mind ‹The No. 4 or 5 Gravy Band›Utwory | | Winyl1 | | 1) The Cinnamon Tree | 13:01 | 2) You Don’t Know It But You Are | 07:38 | 3) Creekin’ at the Goose | 19:07 |
Skellefteå to nieco ponad trzydziestotysięczne miasto położone na północy Szwecji nad, stanowiącą integralną część Morza Bałtyckiego, Zatoką Botnicką. Tam właśnie na początku lat 90. ubiegłego wieku znalazła się grupka młodych zapaleńców, zafascynowanych amerykańską psychodelią sprzed półwiecza (patrząc oczywiście z dzisiejszej perspektywy), którzy postanowili założyć zespół rockowy. Słuchali głównie płyt klasyków: od The Grateful Dead po Träd, Gräs och Stenar, od Pink Floyd po Amon Düül II. Można się więc domyślać, jaki był ich materiał szkoleniowy podczas pierwszych prób. A odbywali je we czwórkę. Ekipie przewodził gitarzysta Henrik Oja, którego wspierali drugi gitarzysta Thomas Brännström, klawiszowiec Jens Unosson oraz perkusista David Johansson. Ze swego bezpiecznego azylu wychynęli po raz pierwszy w 1993 roku, kiedy to ukazał się ich debiutancki album „Cosmic Minds at Play”. Już sam tytuł wydawnictwa oraz znajdujący się na nim materiał przekonywał jednoznacznie, że jest to produkcja skierowana głównie dla wielbicieli psychodelii i space rocka. Że dokonania Szwedów najbardziej będą cieszyć fanów takich formacji, jak Hawkwind czy Ozric Tentacles. Na kolejne longplaye The Spacious Mind nie trzeba było długo czekać; na początku kariery zespół dostarczał je bardzo regularnie: „Organic Mind Solution” w 1994 roku, a potem „Sleepy Eyes and Butterflies” (1995), na którym zadebiutował nowy basista Mårten Lundmark, „Sailing the Seagoat” (1996), „Garden of a Well Fed Head” (1997) i „The Mind of a Brother” (1999), który zamknął pierwszą dekadę działalności. Podsumowała ją koncertowa płyta „Do Your Thing But Don’t Touch Ours”, wydana wprawdzie w 2002 roku, ale zawierająca występ sprzed trzech lat (bez udziału Lundmarka). Wypełniła ona przedłużające się oczekiwanie na następne wydawnictwo Szwedów, które trafiło do sprzedaży dopiero w połowie dekady. Nosiło ono tytuł „Rotvälta” (2005), a zadebiutował na nim w składzie The Spacious Mind nowy gitarzysta Niklas Viklund. Jak się okazało, podczas tej sesji zarejestrowano tak dużo materiału (i trudno się dziwić, bo przecież muzycy weszli do studia po kilku latach przerwy, co wcześniej im się nie zdarzało), że sporą część trzeba było przy pierwszej selekcji odrzucić. Aby się jednak nie zmarnował i nie poszedł w zapomnienie, odrzuty te – w sumie dwie dwudziestominutowe suity – opublikowano rok później na nieoficjalnej płytce „Tonen” (2006). Jednocześnie muzycy postanowili wzbogacić swoją dyskografię o kilka pozycji koncertowych, co było o tyle zrozumiałe, że podczas występów na żywo ich utwory – w porównaniu z wersjami studyjnymi – mocno ewoluowały za sprawą rozbudowanych improwizacji. Tym sposobem światło dzienne ujrzały „nieoficjalne bootlegi”: zawierający spotkanie z mieszkańcami rodzinnego Skellefteå „Take That Weight Off Your Shoulders” (2005), „Pickin’ Berries ’n Playin’ Blues” (2005) oraz „Club Rothko 050905” (2006). Zwieńczeniem tego wydawniczego wzmożenia okazał się natomiast ósmy studyjny krążek – „Gentle Path Highway” (2007), po którym znów nastąpiło dłuższe milczenie, przerwane dopiero w 2014 roku publikacją płyty „Greazy Green and Stoney Lonesomes, Vol. 1”. Ten czas muzycy tworzący The Spacious Mind wcale jednak nie przeznaczali na odpoczynek. Każdy z nich angażował się bowiem w poboczne projekty, które niekiedy okazywały się tylko jednopłytowymi efemerydami i dzisiaj już ślad po nich praktycznie zaginął. Bo czy mówią Wam coś takie nazwy, jak Cauldron, Holy River Family Band, Brotherhood of Eternal Love, Moon Trotskij bądź Garp? W każdym razie powrót starego dobrego składu szwedzkiego kolektywu fani przyjęli ze zrozumieniem. Trochę na takiej zasadzie, jak przyjmuje się w domu od dawna nieobecnego syna marnotrawnego, który pochyla głowę przed ojcem i solennie obiecuje poprawę. Ta poprawa nastąpiła, chociaż nieznaczna, ponieważ na kolejny longplay, jaki ukazał się z nazwą The Spacious Mind na okładce („The Drifter”), trzeba było czekać cztery lata i było to na dodatek wydawnictwo zawierające głównie starocie – utwory rzadkie, koncertowe i uprzednio niepublikowane. Na szczęście miało ono do spełnienia jeszcze jeden cel – zwiększyć zainteresowanie przygotowywanym właśnie zupełnie nowym albumem Szwedów „The No. 4 or 5 Gravy Band”, który ostatecznie trafił do sklepów w lutym 2019 roku za sprawą brazylijskiej wytwórni Essence Music (z położonego nad Atlantykiem półmilionowego miasta Juiz de Fora). Jeśli ktoś jednak liczył na to, że po pięciu latach przerwy grupa obdaruje go potężną dawką muzyki – może przeżyć rozczarowanie. To jedynie czterdziestominutowy materiał. Ale przynajmniej – w dwóch przypadkach na trzy – bardzo intensywny i emocjonalny. Granie długich, nierzadko kilkunastominutowych utworów Szwedzi mają we krwi. Nie inaczej jest więc na ich najnowszej płycie; dwie kompozycje zdecydowanie wymykają się współczesnym standardom radiowym, a i nawet ta trzecia – najkrótsza w zestawie – nie mogłaby liczyć na prezentację w zdecydowanej większości stacji. Ale też tym większa jest radość z obcowania z takimi wydawnictwami, jak „The No. 4 or 5 Gravy Band” – bo są nieosłuchane i nieoczywiste. Winylowy krążek (dotąd nie ukazał się jeszcze i nie wiadomo czy w ogóle ukaże się kompakt) otwiera „The Cinnamon Tree”, którego początek – znaczony niezidentyfikowanymi szumami i dźwiękami basu – wprowadza dużo niepokoju. Tempo jest wolne i hipnotyczne, za to w tle robi się, za sprawą gitar i syntezatorów, coraz gęściej. Śpiew Henrika Oji, pojawiający się pod koniec piątej minuty, wpisuje się w ten nastrój, sprawia bowiem wrażenie, jakby docierał naszych uszu słuchaczy, wyłaniając się z jakiejś psychodelicznej mgły. W drugiej części kwintet wprowadza natomiast coraz więcej elementów space rocka: przede wszystkim dwoi się i troi klawiszowiec, nałożone na siebie wokale Oji i Unossona przydają muzyce rozmachu, a elektroniczny smyczek – przestrzeni. Gitarzysta z kolei pozwala sobie na inspiracje stonerem, zakładając zapewne, że klimat klimatem, ale trochę czysto rockowej energii też się przyda. W „You Don’t Know It But You Are” Szwedzi całkowicie zmieniają nastrój. Ten ponad siedmiominutowy przerywnik („przerywnik”, dobre sobie!) to jeden wielki eksperyment dźwiękowy, w którym główne role grają początkowo perkusista i basista, a później jeszcze gitarzyści. Jest w tym dużo krautrockowej awangardy, ale nade wszystko służy on odwróceniu uwagi od tego, co czeka na stronie B. Chodzi o „Creekin’ at the Goose” – dziewiętnaście minut klasycznego psychodelicznego space rocka. W każdym razie włączając płytę, dobrze jest zwrócić uwagę na to, aby nie znaleźć się tuż obok głośników, ponieważ zespół wyprowadza potężny cios bez żadnego ostrzeżenia już w pierwszej sekundzie. Bębniarz przyprawia nasze serce o palpitacje, a szalejący gitarzyści dosłownie wrzynają się w mózg. Oczywiście z biegiem czasu wszystko zostaje zniuansowane; pojawiają się fragmenty subtelniejsze (z organami Hammonda), ale i tak po dotarciu do mety zapamiętujemy głównie potężne, przesterowane gitary, które są w stanie u mniej odpornych wywołać nerwicę. Ale czy tego właśnie nie oczekiwaliśmy od nowej płyty The Spacious Mind? Skład: Jens Unosson – syntezatory, organy Hammonda, głos Henrik Oja – gitara elektryczna, gitara basowa, elektryczny smyczek, śpiew, instrumenty perkusyjne Thomas Brännström – gitara elektryczna, gitara basowa, elektryczny smyczek, flet, flażolet Niklas Viklund – gitara elektryczna David Åkerlund – perkusja, instrumenty perkusyjne
|