Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

O historii nie zawsze ortodoksyjnie: Problemy z kalendarzem, czyli… kiedy naprawdę zakończyła się II wojna światowa

Esensja.pl
Esensja.pl
Sebastian Chosiński, Winicjusz Kasprzyk
1 2 »
Czy naprawdę z istotnymi datami w historii II Wojny Światowej oraz interpretacją kluczowych wydarzeń tego konfliktu jest, jak to sugeruje tytuł, aż taki problem? Na te i inne pytania starają się odpowiedzieć Winicjusz Kasprzyk i Sebastian Chosiński.

Sebastian Chosiński, Winicjusz Kasprzyk

O historii nie zawsze ortodoksyjnie: Problemy z kalendarzem, czyli… kiedy naprawdę zakończyła się II wojna światowa

Czy naprawdę z istotnymi datami w historii II Wojny Światowej oraz interpretacją kluczowych wydarzeń tego konfliktu jest, jak to sugeruje tytuł, aż taki problem? Na te i inne pytania starają się odpowiedzieć Winicjusz Kasprzyk i Sebastian Chosiński.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Winicjusz Kasprzyk: Znamienne daty są przysłowiowymi kamieniami milowymi, wyznaczającymi krytyczne momenty w dziejach ludzkości. Ja jednak uważam, że nie ma większego znaczenia, czy dane wydarzenie miało miejsce przed północą, czy po północy. Nie ma też większego sensu rzucanie datami i nazwiskami z encyklopedyczną dokładnością. Zresztą – im dalej w przeszłość, „tym więcej drzew”. Dużo ciekawsza wydaje się próba retrospektywnego spojrzenia na pewne wydarzenia. Aby nie przedłużać, zadam pytanie najprostsze z możliwych: jaką datę podałbyś jako faktyczne zakończenie II wojny światowej?
Sebastian Chosiński: To, wbrew pozorom, wcale nie jest łatwe pytanie. Jeśli miałbym być skrupulatny i drobiazgowy – musiałbym odpowiedzieć, że takiej daty nie ma. Formalnie bowiem wydarzenie ochrzczone przez historyków II wojną światową w Europie jeszcze się nie zakończyło. Owszem, w lutym 1947 podpisane zostały tzw. traktaty paryskie, które regulowały kwestie sporne z państwami Osi i sojusznikami III Rzeszy, czyli z Włochami, Finlandią, Austrią, Rumunią, Bułgarią i Węgrami, ale po dziś dzień nie podpisano takiego traktatu z sukcesorem hitlerowskich Niemiec. Było to oczywiście spowodowane „zimną wojną” i podziałem państwa niemieckiego na dwa zwalczające się i nieuznające się nawzajem kraje. Co nie zmienia faktu, że pokoju jak nie było, tak nie ma. W każdej chwili możemy więc spodziewać się ataku Bundeswehry…
WK: Od czasu do czasu nasi dzielni wojacy mają, by było ciekawiej, wspólne manewry ze wspomnianą wyżej Bundeswehrą. Rozumiem twój sarkazm – sam zresztą dostrzegam okrutny chichot historii, która dziś raczyła posadzić nas z jednym z naszych największych, tu chyba specjalnie nie przedobrzę, wrogów w jednym rzędzie. Co ciekawe: pomijając politykę dnia dzisiejszego, sytuacja tak naprawdę nie uległa zmianie. Średniej wielkości państwo w środku Europy wydaje się być nadal traktowane jak „bękart traktatu wersalskiego”. Implikacje rozumowania tego typu nie napawają mnie optymizmem, ale może futurystycznymi wizjami zajmiemy się na końcu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
SCh: Ja też pozwolę sobie na czarnowidztwo. Tym bardziej że porównując pierwsze lata istnienia II i III Rzeczypospolitej, dostrzec można mnóstwo analogii. Chociażby osławione sejmowładztwo – i to w najgorszym znaczeniu tego słowa, rozumiane jako przedsionek anarchii. Osiemdziesiąt lat temu zakończyło się ono powołaniem rządu Chjeno-Piasta, czyli koalicji narodowo-katolicko-ludowej, na czele którego stanął Wincenty Witos. Dzisiaj historia zdaje się powtarzać – znów mamy u władzy narodowców i ludowców z niebezpiecznym skrętem ku socjalizmowi. W 1926 roku przed katastrofą uratował Polskę Marszałek Piłsudski. Kto byłby w stanie uczynić to dzisiaj? Abyśmy nie zostali niebawem ochrzczeni mianem „bękarta Unii Europejskiej"…
WK: Sam przecież wiesz przez ile lat świętowaliśmy „zwycięstwo nad faszyzmem” 9 maja, zakładam więc, że masz swoje zdanie w kwestii świętowania 8 czy – zdarzają się i tacy – 2 maja.
SCh: Masz rację. 9 maja tak się zakorzenił w umysłach Polaków, zwłaszcza tych z roczników krótkopowojennych, że długo jeszcze zapytani o datę zakończenia wojny, wskażą właśnie ten dzień. I nawet trudno mieć do nich o to żal. Wciąż doskonale pamiętam telewizyjne transmisje rocznicy obchodów zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami, które odbywały się na Placu Czerwonym w Moskwie. W Związku Sowieckim dzień ten był zresztą świętem narodowym, dniem wolnym od pracy. Polacy już tak dobrze nie mieli. O godzinie siódmej rano włączałem telewizor (w stolicy ZSRR była już wtedy dziewiąta), przez pół godzinki napawałem się potęgą sowieckiej armii, a następnie gnałem do szkoły, żeby nie spóźnić się na pierwszą lekcję. Towarzyszyło mi jednak wtedy poczucie wielkiego bezpieczeństwa – byłem pewien, że nawet jeśli zostaniemy napadnięci przez podstępne wojska NATO, to Układ Warszawski nas wybroni.
Dzisiaj z balastem 9 maja się walczy. Z pomocą przychodzi nam zresztą Unia Europejska, tego właśnie dnia obchodząc Dzień Europejski. W szkołach podstawowych, gimnazjalnych, a nawet ponadgimnazjalnych nie mówi się już nic o zakończeniu wojny, zapędza się za to dzieci i młodzież do gloryfikowania struktur unijnych. Ale i to może się niebawem zmienić, jeśli tak zadekretuje nowy minister edukacji.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
WK: Cóż, możemy się tylko cieszyć z faktu, że przyszło nam uczyć się mocno okrojonej wersji wydarzeń, a jednocześnie czas zmian ustrojowych zastał nas jeszcze w szkole. Dzięki temu mieliśmy okazję porównania wiedzy nabytej wcześniej z jej nową wersją, również zresztą nielicho podkoloryzowaną tu i tam – zapewne „ku pokrzepieniu serc”. Kiedyś mieliśmy Lenino i Studzianki, a dziś Westerplatte, Kock, Bzurę, Arnhem…
SCh: …Tomaszów Lubelski, Krojanty, Tobruk, Monte Cassino.
WK: Zwróciłeś może uwagę, że o tych pierwszych dziś niemal się nie mówi, te drugie zaś idealizuje się, nie do końca zresztą słusznie?
SCh: O Lenino i Studziankach powinno się mówić, ale mówić prawdę. Gloryfikować tych bitew nie ma najmniejszego powodu, tym bardziej, że bitwa pod Lenino zakończyła się z góry wykoncypowaną przez Stalina rzezią Polaków. Mieliśmy dostać nauczkę, która nauczyłaby nas pokory i pokazała nam miejsce w szeregu, za plecami żołnierzy Armii Czerwonej. Studzianki, przed laty wykreowane przez Janusza Przymanowskiego na bitwę pancerną ciut tylko mniej ważną od Łuku Kurskiego, nie miały faktycznie większego znaczenia militarnego. Ale idące ze Wschodu Wojsko Polskie potrzebowało mitu i ten mit, wespół z Lenino, stworzono.
WK: Tu może warto by nadszarpnąć nieco inny nasz narodowy mit i zwrócić uwagę na zachowanie majora Sucharskiego, bodaj w piątym dniu oblężenia Westerplatte. Do dziś, gdy mówi się o Westerplatte zazwyczaj dodaje się: „Żołnierze pod dowództwem majora Sucharskiego…”. Warto chyba młodszym czy mniej zaznajomionym z tematem czytelnikom przypomnieć, że w krytycznym momencie walk dowodził kapitan Dąbrowski, ponieważ major Sucharski utracił ducha oporu. Tu wielki ukłon w stronę „szeregowych” żołnierzy tej placówki – robili co mogli, a nawet trochę więcej. I to właśnie ich powinno się wymieniać w podręcznikach imiennie, choć pewnie sami by tego nie chcieli i nigdy by się na to nie zgodzili.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
SCh: Owszem, to należałoby powiedzieć głośno, wprowadzając odpowiednie zmiany w podręcznikach szkolnych. I nie po to, aby „dokopywać” nieszczęsnemu Sucharskiemu, ale oddać sprawiedliwość Dąbrowskiemu. Szarych żołnierzy strażnicy na Westerplatte nobilitował już dawno temu Gałczyński, pisząc o nich płomiennie patriotyczny wiersz. Inna sprawa, że jestem daleki od oczerniania majora Sucharskiego. Najlepiej oceniać postępowanie człowieka poprzez analogie. Spójrzmy, co zrobił Stalin, gdy dowiedział się o agresji Hitlera 22 czerwca 1941 roku – zamknął się na kilka dni w swojej daczy w Kuncewie i nikogo do siebie nie dopuszczał. Jedno z największych mocarstw ówczesnego świata pozbawione zostało przywództwa. Czymże przy postępku Stalina jest załamanie nerwowe Sucharskiego?…
WK: Wiemy kiedy, przynajmniej oficjalnie, wojna się zaczęła – z pierwszą salwą pancernika “Schleswig-Holstein” (a może już pod Chałchyn-goł na Dalekim Wschodzie?) – co jednak z datą zakończenia? Widzisz, można bowiem trafić i na takie opinie, że wojna w Korei była dalszym ciągiem wojny światowej. To, moim zdaniem, ogromna przesada i mylenie pojęć; implikuje to bowiem, że wojna zakończyła się tak naprawdę z upadkiem komunizmu w Europie.
SCh: Z tymi wątpliwościami, kiedy faktycznie zakończono wojnę w Europie jest prawdziwy cyrk. Warto zatem przyjrzeć się konkretnym datom. 2 maja poddał się Berlin, co jednak wcale nie oznaczało końca walk. Hamburg alianci zdobyli następnego dnia, Festung Breslau poddało się po trzech kolejnych, a niemiecka załoga Helu złożyła broń dopiero 14 maja. 15 maja natomiast poddały się ostatnie hitlerowskie oddziały w Jugosławii, co zakończyło triumfalny pochód wtedy jeszcze partyzanta, a niebawem prezydenta i dyktatora Jugosławii Josipa Broz-Tito.
Skąd jednak to całe zamieszanie: 8 czy 9 maja? Po raz pierwszy bezwarunkową kapitulację – co prawda tylko na froncie zachodnim – Niemcy podpisały we francuskim Reims 7 maja. Na polecenie admirała Karla Doenitza, który zastąpił Hitlera, uczynił to przed generałem Dwightem Eisenhowerem Alfred Jodl. Zgodnie z postanowieniami przerwanie działań wojennych miało nastąpić następnego dnia, czyli 8 maja, o godzinie 23. Stalin nie przyjął jednak tego do wiadomości, co zresztą świadczyło nie tyle o jego megalomanii, ile trzeźwości umysłu, i zażądał powtórzenia tej „uroczystości”. Replay nastąpił więc 8 maja w godzinach późnowieczornych w Berlinie w kwaterze marszałka Gieorgija Żukowa. Tym razem zamiast Jodla kapitulację podpisał feldmarszałek Wilhelm Keitel. Problem w tym, że kiedy akt podpisywano, w Moskwie było już po północy – i stąd całe zamieszanie. Nie da się jednak ukryć, że upieranie się przy dacie 9 maja to jedynie chęć Stalina do postawienia na swoim i udowodnienia wyższości nad pozostałymi aliantami. Pytanie tylko: po co upiera się przy tym prezydent Putin?
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Inne recenzje

Zdradzeni, wyklęci, zapomniani…
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Ten okrutny XX wiek: Surowi ojcowie narodów
— Miłosz Cybowski

Ten okrutny XX wiek: Zbrodnia bez kary
— Miłosz Cybowski

Esensja czyta: Maj-czerwiec 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Joanna Słupek, Agnieszka Szady, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Wkrótce

zobacz na mapie »

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.