Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jake West
‹Dyniogłowy: W proch się obrócisz›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDyniogłowy: W proch się obrócisz
Tytuł oryginalnyPumpkinhead: Ashes to Ashes
Dystrybutor Imperial
ReżyseriaJake West
ZdjęciaErik Wilson
Scenariusz
ObsadaDoug Bradley, Douglas Roberts, Lisa McAllister, Tess Panzer, Lance Henriksen
MuzykaRob Lord
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiRumunia, USA, Wielka Brytania
Czas trwania91 min
ParametryDolby Digital 5.1; format: 1,85:1
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Dynie z wyprzedaży
[Jake West „Dyniogłowy: W proch się obrócisz”, Michael Hurst „Dyniogłowy 4: Krwawy spór” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Rumunia działa na amerykańskich producentów niczym magnes. Tanie studia, tanie plenery, tanie efekty specjalne – istny raj dla skąpców, którzy za budżet ledwie wystarczający na jeden niezbyt wystrzałowy film chcą ich nakręcić za jednym zamachem pięć. Cóż z tego, że niskie nakłady wyłażą z każdego kadru. W końcu film jest takim samym produktem jak ogrodowe krasnale, łożyska kulkowe i sery pleśniowe – prędzej czy później i tak znajdą się frajerzy, którym się go wciśnie. Jednymi z takich tanich filmów jest bliźniacza parka: „Dyniogłowy: W proch się obrócisz” i „Dyniogłowy 4: Krwawy spór”.

Jarosław Loretz

Dynie z wyprzedaży
[Jake West „Dyniogłowy: W proch się obrócisz”, Michael Hurst „Dyniogłowy 4: Krwawy spór” - recenzja]

Rumunia działa na amerykańskich producentów niczym magnes. Tanie studia, tanie plenery, tanie efekty specjalne – istny raj dla skąpców, którzy za budżet ledwie wystarczający na jeden niezbyt wystrzałowy film chcą ich nakręcić za jednym zamachem pięć. Cóż z tego, że niskie nakłady wyłażą z każdego kadru. W końcu film jest takim samym produktem jak ogrodowe krasnale, łożyska kulkowe i sery pleśniowe – prędzej czy później i tak znajdą się frajerzy, którym się go wciśnie. Jednymi z takich tanich filmów jest bliźniacza parka: „Dyniogłowy: W proch się obrócisz” i „Dyniogłowy 4: Krwawy spór”.

Jake West
‹Dyniogłowy: W proch się obrócisz›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDyniogłowy: W proch się obrócisz
Tytuł oryginalnyPumpkinhead: Ashes to Ashes
Dystrybutor Imperial
ReżyseriaJake West
ZdjęciaErik Wilson
Scenariusz
ObsadaDoug Bradley, Douglas Roberts, Lisa McAllister, Tess Panzer, Lance Henriksen
MuzykaRob Lord
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiRumunia, USA, Wielka Brytania
Czas trwania91 min
ParametryDolby Digital 5.1; format: 1,85:1
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Jako że koszty kręcenia filmów poszły w dół, a portfel kinomana stał się nieco zasobniejszy, wytwórnie na wyprzódki grzebią po archiwach i reanimują dawno już zapomniane tytuły. To, co nie załapało się na kosztowny marketingowo remake, prędzej czy później pada ofiarą cudownego pączkowania – procesu, dzięki któremu niektóre cykle grozy (bo głównie horroru dotyka wzmiankowane zjawisko) potrafią dochrapać się nawet i dziesięciu części. Na drogę pączkowania wkroczył ostatnio „Dyniogłowy”, dość przeciętny horror, którego pierwsza odsłona ujrzała światło dzienne w roku 1989, a marna kontynuacja pozornie zakończyła żywot serii w roku 1994. Pozornie, bo jeśli coś miało dwie części, to jest niemal pewne, że w niedalekiej przyszłości ktoś nie wytrzyma i zapewne z litości dokręci przynajmniej jeszcze jedną. Tak też się stało i w tym wypadku – w roku 2006 światło dzienne ujrzał „Dyniogłowy: W proch się obrócisz” (kręcony chyba od razu z częścią czwartą, „Dyniogłowy 4: Krwawy spór”). Film słaby, nie wnoszący nic nowego do serii i wręcz nieodróżnialny od masy horrorów krążących po rynku.
Streszczać dokładniej fabuły poprzednich dwóch części nie ma po co, ponieważ większość kluczowych momentów jest wrzucona w formie retrospekcji w część trzecią. Mogę jedynie nadmienić, że główną osią fabuły wszystkich „Dyniogłowych” jest zemsta, z którą wiąże się grasowanie po jakiejś zapadłej okolicy dość pokracznego demona, mordującego w możliwie okrutny sposób wszystkich odpowiedzialnych za krzywdę wyrządzoną temu, który zemsty zażądał. A przynajmniej tak jest w teorii, bowiem w praktyce druga część cyklu – i tylko ona – dość znacznie odbiega od tego schematu, kłócąc się logicznie z pierwowzorem (miejsce pochówku i wiek demona) i stawiając w sumie całą koncepcję dyniogłowego na głowie (demon został tam ożywiony przypadkiem, a zemstę wywierał głównie na tych, którzy przyczynili się do... powstania demona kilka dekad wcześniej). Szczęśliwie „Dyniogłowy: W proch się obrócisz” wraca do oryginalnego zamysłu serii (demon jest ożywiany przez leśną wiedźmę na prośbę osoby żądnej zemsty), aczkolwiek nie oznacza to, że nie jest na bakier z logiką.
W prowincjonalnym miasteczku wybucha skandal, kiedy na jaw wychodzi niecna praktyka miejscowego lekarza (Doug Bradley, pamiętny Pinhead z cyklu „Hellraiser”), dorabiającego sobie na boku sprzedażą organów wycinanych z ciał zmarłych mieszkańców. Sądząc z filmu, chodzi głównie o skórę, chociaż wciąż nie rozumiem, do czego może się przydać skóra z kogoś, kto od dłuższego już czasu jest martwy (że nie wspomnę o przydatności innych elementów). Wykorzystane ciała miast w grobie, lądowały w walącej się szopie bądź w rozrzuconych w pobliskim lesie bajorach mętnej wody. Żeby było bardziej bezsensownie, cały proceder odbywał się w budynku posiadającym krematoryjny piec. A to wcale nie koniec „atrakcji”. Oto bowiem wśród mniej lub bardziej zmumifikowanych zwłok znalezione zostaje truchełko dziecka jednej z mieszkanek. Matka, na której twarzy maluje się bezbrzeżna rozpacz zdolna wycisnąć łzy nawet z kamienia (oczywiście łzy śmiechu, bo dziewczyna za grosz nie ma umiejętności aktorskich), poprzysięga lekarzowi i jego szemranym współpracownikom zemstę. Wraz z trójką znajomych (nie jest jasne, po co w ogóle znaleźli się oni w scenariuszu) przywołuje demona, by pomścił krzywdy mieszkańców.
Tutaj pojawia się kilka wątpliwości. Po pierwsze – po co demon został w ogóle wezwany, skoro sprawcy byli od początku znani i część z nich od razu znalazła się za kratkami? Po drugie – jako że ceną za wezwanie Dyniogłowego jest dusza osoby go wzywającej – czy zbezczeszczenie zwłok było na tyle straszną i okrutną zbrodnią, by warto było karać ją śmiercią w uściskach demona? I po trzecie wreszcie – skoro demon finalnie przyjmuje postać wzywającego (i w tej formie zostaje zakopany na dyniowym polu w oczekiwaniu na następne ożywienie), to co się stanie w przypadku, gdy demona przywołują aż cztery osoby?

Michael Hurst
‹Dyniogłowy 4: Krwawy spór›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDyniogłowy 4: Krwawy spór
Tytuł oryginalnyPumpkinhead: Blood Feud
Dystrybutor Imperial
ReżyseriaMichael Hurst
ZdjęciaErik Wilson
Scenariusz
ObsadaAmy Manson, Bradley Taylor, Claire Lams, Rob Freeman, Lance Henriksen
MuzykaRob Lord
Rok produkcji2007
Kraj produkcjiUSA, Wielka Brytania
Czas trwania95 min
ParametryDolby Digital 5.1; format: 1,85:1
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Nie ma co jednak szukać odpowiedzi na te pytania, bo w sumie cały scenariusz przypomina ser szwajcarski – jest pełen dziur i mocno cuchnie. Wystarczy wspomnieć lekarza, który jest bogaty, ma drogie auto i wystawnie urządzoną willę, ale pracuje w walącym się, zarośniętym chaszczami krematorium, w którym wszystkie powierzchnie lepią się od brudu. Jak by tego było mało, pomocnicy lekarza są kompletnymi nieudacznikami, podobnie jak dwójka jego dorosłych już dzieci. Nie najlepiej wygląda też sprawa ducha Eda Harleya, mściciela z pierwszego „Dyniogłowego”. Pojawia się on bowiem losowo wybranym osobom, w losowo wybranych momentach i mozolnie objaśnia konsekwencje powołania do życia morderczego monstrum. Wręcz odnosi się wrażenie, że postać Harleya (obecna zresztą i w czwartej części cyklu) została umieszczona w scenariuszu wyłącznie po to, by Lance Henriksen, który pierwotnie wcielał się w tę rolę, mógł zarobić trochę grosza. Bo – ciekawa sprawa – Henriksen nad wyraz często gości w tanich filmach kręconych w Rumunii. Prócz „Dyniogłowych” można tu wymienić ósmego „Hellraisera”, trzeciego „Mutanta”, „One Point O” oraz recenzowany jakiś czas temu „Madhouse”.
Do Rumunii zresztą przeprowadziły się i inne, poza „Dyniogłowym”, cykle grozy. Tam właśnie kręcone były kolejne części „Draculi 2000” (2. i 3.), „Hellraisera” (7. i 8.), „Armii Boga” (4. i 5.), „Powrotu żywych trupów” (4. i 5.), „Władcy lalek” (7.), „Laleczki Chucky” (5.) i wspomnianego „Mutanta” (3.). W końcu kraj wciąż jest tani, a przy okazji posiada niezbędną do robienia filmów infrastrukturę i zadowalająco wyszkolony personel. Podobnie jest z Bułgarią i Czechami, które załapały się na płynące z Hollywood dolary. W tej sytuacji trochę szkoda, że kinematografia polska, która wciąż jeszcze dysponuje dobrze wyposażonymi studiami i wysoko wykwalifikowanymi specjalistami (może za wyjątkiem dźwiękowców), nie załapała się na filmowe kontrakty i do chwili obecnej kisi się we własnym sosie, bez końca powielając te same błędy i konsekwentnie mordując w coraz bardziej zniechęconych widzach zainteresowanie polskim kinem.
Trzeba jednak pamiętać o tym, że tanie kino ma swoją podstawową wadę – wynikającą z niskiej ceny niezbyt wysoką jakość. W przypadku „Dyniogłowego: W proch się obrócisz” niski budżet wyłazi głównie w niekompetencji aktorów, z których większość nawet nie udaje, że próbuje grać. Przykładowo – główna bohaterka – prócz żałosnej sceny „rozpaczy” nad mumijką dziecka – zdaje się w ogóle nie pamiętać, że kiedyś była matką. Zła gra aktorska powoduje, że miast pasji, strachu i miłości z filmu wieje obojętnością i tumiwisizmem. Sytuację pogarszają słabe dialogi, dodatkowo okaleczone przez niechlujne tłumaczenie listy dialogowej, wypaczające sens niektórych – i tak przecież nie za inteligentnych – kwestii. Zadowolenia nie budzi też licha, być może robiona na komputerze, oprawa muzyczna. Jedyną jaśniejszą stroną filmu, prócz paru ładnych plenerów i umiarkowanie atrakcyjnej czołówki, jest charakteryzacja i niektóre efekty specjalne. A to trochę mało.
Podobnie sprawa wygląda z „Dyniogłowym 4: Krwawy spór”. Film posiada wszystkie wady techniczne poprzednika, choć dysponuje ociupinę lepszym scenariuszem. Możliwe zresztą, że sprawę ratuje zręczniejszy reżyser (Michael Hurst, znany w Polsce z horroru „Room 6”), potrafiący wykrzesać z historii odrobinę dynamiki, a z aktorów chociaż cień wysiłku. Czego by jednak nie mówić, nadal jest to krążenie w dennym mule akwenu kina grozy.
Sama fabuła filmu jest prościutka. Tym razem Dyniogłowego wzywa chłopak, który chce pomścić śmierć siostry. Podejrzewa, że do jej zgonu przyczynił się ktoś ze skłóconej z nimi rodziny, będącej zakałą okolicy. Mimo przesłanek sugerujących, że dziewczyna zginęła przez przypadek (trochę szwankuje tu scenariusz, bo MY wiemy, że nikt jej de facto nie zabił), potwór zaczyna zbierać krwawe żniwo. Jedynym sposobem pokonania go jest połączenie sił obu rodów i wspólne stawienie czoła demonowi. Na przeszkodzie stoi jednak zatarg sprzed ponad pół wieku. Dość nadmienić, że bardzo głupi zatarg, a co gorsza – rozwiązany w fatalnie romantyczny, naiwny i nachalnie moralizatorski sposób. Jednak nawet jeśli fabularnie czwarta część serii o Dyniogłowym jawnie rozczarowuje, to potrafi nadrobić to dynamiką akcji, a przede wszystkim lepszą realizacją, bowiem nie czuje się tak mocno, jak w części trzeciej, budżetowych ograniczeń twórców.
Mimo wszystko jednak zamiast oglądać „Dyniogłowego: W proch się obrócisz” czy „Dyniogłowego 4: Krwawy spór” proponowałbym raczej sięgnąć po pierwowzór serii – i tylko po pierwowzór – o ile oczywiście ktoś kiedyś wyda go w Polsce na DVD. A do tego czasu lepiej zapomnieć o istnieniu wszelkich potworów z warzywnymi głowami. Zwyczajnie nie warto tracić na nie czasu i – w sumie niemałych – pieniędzy.
koniec
6 września 2008

Komentarze

22 II 2010   23:51:50

Niezła recenzja jak zwykle zresztą')

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Mam kombajn i nie zawaham się go użyć!
— Jarosław Loretz

Zarumsyksowani
— Jarosław Loretz

Bollesne eksperymenty
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.