Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Uwe Boll
‹Dom śmierci›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDom śmierci
Tytuł oryginalnyHouse of the Dead
Dystrybutor Monolith
ReżyseriaUwe Boll
ZdjęciaMathias Neumann
Scenariusz
ObsadaJonathan Cherry, Tyron Leitso, Clint Howard, Ona Grauer, Ellie Cornell, Will Sanderson, Enuka Okuma, Kira Clavell, Jürgen Prochnow
MuzykaReinhard Besser
Rok produkcji2003
Kraj produkcjiKanada, Niemcy, USA
Czas trwania90 min
ParametryDolby Digital 5.1; format: 2,35:1
WWW
Gatunekakcja, groza / horror
EAN5907561100055
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Bollesne eksperymenty
[Uwe Boll „Dom śmierci”, Michael Hurst „Dom śmierci II” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wbrew obiegowej opinii „Dom śmierci” nie jest kompletną klapą, mimo że reżyserował go „niszczyciel filmów” Uwe Boll. Naturalnie – jest to bardzo zły film, ale widziałem już całe mnóstwo gorszych. Podobnie sprawa przedstawia się z „Domem śmierci 2”, w powstawaniu którego Boll nie miał już żadnego udziału, a który mimo to również zebrał negatywne recenzje. Czemu oba filmy wywołują zaciekłą wręcz nienawiść wśród widzów? I czemu mimo to oba są w krajowej ofercie DVD?

Jarosław Loretz

Bollesne eksperymenty
[Uwe Boll „Dom śmierci”, Michael Hurst „Dom śmierci II” - recenzja]

Wbrew obiegowej opinii „Dom śmierci” nie jest kompletną klapą, mimo że reżyserował go „niszczyciel filmów” Uwe Boll. Naturalnie – jest to bardzo zły film, ale widziałem już całe mnóstwo gorszych. Podobnie sprawa przedstawia się z „Domem śmierci 2”, w powstawaniu którego Boll nie miał już żadnego udziału, a który mimo to również zebrał negatywne recenzje. Czemu oba filmy wywołują zaciekłą wręcz nienawiść wśród widzów? I czemu mimo to oba są w krajowej ofercie DVD?

Uwe Boll
‹Dom śmierci›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDom śmierci
Tytuł oryginalnyHouse of the Dead
Dystrybutor Monolith
ReżyseriaUwe Boll
ZdjęciaMathias Neumann
Scenariusz
ObsadaJonathan Cherry, Tyron Leitso, Clint Howard, Ona Grauer, Ellie Cornell, Will Sanderson, Enuka Okuma, Kira Clavell, Jürgen Prochnow
MuzykaReinhard Besser
Rok produkcji2003
Kraj produkcjiKanada, Niemcy, USA
Czas trwania90 min
ParametryDolby Digital 5.1; format: 2,35:1
WWW
Gatunekakcja, groza / horror
EAN5907561100055
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Cała ta awantura z uznawaniem „Domu śmierci” za najgorszy film w historii kina wzięła się prawdopodobnie stąd, że Uwe Boll nadepnął na odcisk wszystkim tym, którzy zachowali ciepłe wspomnienia o dość antycznej już, stanowiącej podstawę filmu komputerowej grze. Bo Uwe, zamiast zrobić dokładną jej ekranizację (niby jak, skoro to w sumie zwykła strzelanka?), śmiał zaserwować widzom młodzieżową przygodówkę. Szczerze mówiąc – prócz klimatu, który gra posiadała, a film nie – oba produkty wiele się nie różnią. W końcu w obu chodzi o to samo: o wyrżnięcie jak największej liczby zombie i o dotrwanie do listy płac.
Tak naprawdę jednak owo dotrwanie do końca Bollowskiego „Domu śmierci” nie jest sprawą łatwą. Przede wszystkim film, mimo posiadania zauważalnego budżetu (7 milionów dolarów), rozczarowuje poziomem realizacji. Niby wzięte z osobna poszczególne składowe – zdjęcia, udźwiękowienie, scenografia czy efekty specjalne – są mniej lub bardziej w porządku, ale potraktowane jako całość potrafią momentami przyprawić o szczękościsk. Zupełnie jakby kucharz – czyli w tym przypadku reżyser – nie mając żadnej konkretnej potrawy na myśli, wrzucił do gara chwycone na oślep składniki, zamieszał to dwa razy chochlą w nadziei, że samo się jakoś zlepi, po czym od razu wyłożył na talerze. Nietrudno zgadnąć, że jeśli efekt takiego eksperymentu da się nawet jakoś przełknąć i utrzymać w żołądku, to klient i tak następnym razem wybierze lokal z bardziej tradycyjnym menu. W tym momencie powinien wkroczyć do akcji szef kuchni i albo natychmiast wyrzucić eksperymentatora na zbity pysk, albo przynajmniej solidnie go opieprzyć. Problem w tym, że nasz kucharz, Uwe Boll – człowiek nieposiadający ani grama reżyserskiego talentu i niemający wyczucia sztuki filmowej – sam jest sobie szefem i zwyczajnie nie ma kto naprostować mu światopoglądu. Skąd więc bierze pieniądze na kręcenie kolejnych niedobrych filmów? I kim w ogóle jest?
Początkowo Uwe Boll był jedną wielką tajemnicą. Wiadomo było tylko tyle, że pochodzi z Niemiec, a pieniądze na kręcenie filmów czerpie z działalności własnej firmy – Boll KG – zarejestrowanej w Kanadzie ze względu na preferencyjne warunki, jakie rząd tego kraju stworzył filmowcom. Z czasem informacji było jednak coraz więcej. Teraz już na przykład wiadomo, że Uwe jest doktorem literaturoznawstwa. Prócz kręcenia filmów zajmuje się również pisaniem książek związanych z tematyką filmową, aczkolwiek ciężko powiedzieć, żeby szło mu to lepiej niż reżyserka. Dba też o to, by świat o nim nie zapomniał – udziela się na forach internetowych, obrzuca błotem znacznie sprawniejszych reżyserów, a także wyzywa swoich krytyków na bokserskie pojedynki (które notabene wygrywa). Jest też najprawdopodobniej autorem dwóch kuriozalnych petycji wystawionych na www.petitiononline.com – jedna to apel o zaprzestanie kręcenia filmów przez Uwe Bolla, a druga to zachęta do dalszej pracy w zawodzie reżysera. Ponoć Uwe dostosuje się do treści tej z petycji, która zbierze milion podpisów. Jak na razie wszystko jest na dobrej (dla widzów) drodze, bowiem zaprzestania kręcenia filmów chce już ponad trzysta tysięcy internautów, podczas gdy zwolenników Bolla – nawet wliczywszy głosy z paru innych, podobnie brzmiących ankiet – jest nieco powyżej dwóch tysięcy.
Jakiś czas temu wyjaśniło się także, skąd brały się pieniądze na kręcenie kolejnych, coraz droższych i przynoszących coraz większe straty filmów. Otóż ten sprytny przedsiębiorca znalazł perfekcyjny sposób na dostanie się niskim kosztem na upragniony panteon reżyserskich sław – rozgryzł działanie niemieckiego systemu podatkowego. Przepisy mówiły, że jeśli film był realizowany na terenie Niemiec, z niemiecką obsadą lub przez niemiecką firmę, producent mógł sobie odpisać od podatku całą spożytkowaną na ten cel kwotę. Więcej – mógł sobie odpisać również koszty zaciągniętego na kręcenie filmu kredytu. Podatek płaciło się jedynie od zysków z filmu. Innymi słowy, jeśli obraz ponosił finansową klęskę, producent i tak nic na tym nie tracił, a jeszcze na dokładkę dostawał zwrot kasy z niemieckiego urzędu podatkowego. Pojawia się więc pytanie: czy Uwe Boll jest po prostu kiepskim reżyserem, czy też wyrachowanym przedsiębiorcą, który łączy przyjemne z pożytecznym i bawiąc się w kręcenie filmów (co ponoć czyni od podstawówki), unika płacenia podatków niemieckiemu fiskusowi? Jeśli w grę wchodzi ta druga opcja, to być może jesteśmy świadkami jednego z większych i bardziej oryginalnych przekrętów w historii światowej gospodarki. Tłuste lata Uwe Bolla dobiegają jednak końca, bo parlament niemiecki zaczął wreszcie demontować powyższe udogodnienia, uznając za niedopuszczalne dopłacanie z państwowej kasy do każdej hollywoodzkiej produkcji, w której występuje niemiecki aktor.

Michael Hurst
‹Dom śmierci II›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDom śmierci II
Tytuł oryginalnyHouse of the Dead II: Dead Aim
Dystrybutor Imperial
ReżyseriaMichael Hurst
ZdjęciaRaymond Stella
Scenariusz
ObsadaEmmanuelle Vaugier, Ed Quinn, Sticky Fingaz, Ellie Cornell, Sid Haig, Mircea Monroe, Mark A. Altman
MuzykaJoe Kraemer
Rok produkcji2005
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania95 min
ParametryDolby Digital 5.1; format: 1,85:1
Gatunekakcja, groza / horror, komedia
EAN5903570119729
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Pierwszym filmem, w produkcji którego Uwe Boll wykorzystał na większą skalę system unikania podatków, był właśnie „Dom śmierci”. Był to również pierwszy jego film oparty na grze komputerowej, a zarazem jedyny, który – choć nie bez trudności – zarobił na siebie. Niestety, mimo dość solidnego budżetu, a także mimo zatrudnienia Jürgena Prochnowa w roli kapitana (tym razem kutra) film jest ewidentnie niewypałem. Choć posiada nad wyraz prostą fabułę (młodzieżowa impreza na wyspie przeradza się w jatkę, kiedy z podziemi wyłażą zombie), wypchany jest po brzegi rozmaitymi absurdami. Te bardziej rzucające się w oczy to schludne, pozbawione oznak rozkładu (czy nawet śladów ugryzień) zombie z zadbanym uzębieniem, doskonale pływające (nawet prychające po wyjściu z wody) i – co akurat wynika z gry – uwielbiające atakować rolniczymi narzędziami. Wątpliwości wzbudza też „kontrabanda” kapitana (rozmaitej maści broń, przydatna raczej kolekcjonerom niż bandytom), tempo wykrwawiania się kobiety z odrąbanymi w udach nogami (jest jeszcze czas na pogawędkę, bo przecież to ważniejsze od tamowania krwotoku) czy choćby zadziwiająco wysoki poziom wyszkolenia bojowego objawiany przez przeciętnych licealistów. Zupełnie odrębną sprawą jest fatalne aktorstwo wszystkich obecnych na planie osób. Najbardziej w tej materii zapada w pamięć scena, w której Greg (czyli Will Sanderson) – cuchnący niczym kolektor ściekowy po kąpieli w zawartości toi-toi, o czym zdaje się zapomniała cała obsada – spokojnie obserwuje zastrzelenie swojej przemienionej w zombie dziewczyny i ze skwaszoną miną pyta „Co jej się stało?”. Interesująco wygląda też ciężko ranna kobieta, która zamiast myśleć o ostrożnym stawianiu stóp, przede wszystkim dba o to, by na czoło nie opadały jej kosmyki włosów.
Od strony technicznej jednak – jak wspomniałem na początku – „Dom śmierci” jest zrealizowany całkiem przyzwoicie. Naturalnie, zdarzają się tutaj i wpadki (nieumiejętne kadrowanie, dziwne ujęcia w ziarnistej sepii, blade kolory, bezsensownie wklejone migawki z oryginalnej gry), ale kilka elementów z pewnością zasługuje na uwagę. Jednym z nich są ostatni raz zastosowane na filmowym planie zdjęcia 360 stopni, zakazane później ze względu na możliwość zranienia aktora przez okrążającą go, szybko poruszającą się kamerę. Interesujące są również niektóre ze spowalnianych sekwencji walk z zombie, scenografia (zwłaszcza polanka ze zrujnowaną chatą i omszałe truposze w podziemiach), a czasami także choreografia walk. Zadowolenie budzi też dobór żeńskiej części obsady, bo zaiste jest na czym zawiesić oko.
Całość jednak sprawia wrażenie amatorskiego teatrzyku, który odpycha sztywną grą, deklamowanymi dialogami i chaotycznie skleconą, niepotrafiącą wytworzyć napięcia akcją. Na to nakłada się obojętność wobec losów głównych postaci, nuda, niezamierzenie śmieszne sytuacje oraz brak konsekwencji w stosowaniu ustalonych przez reżysera lub scenarzystę chwytów. Przykładowo: po dwóch osobach, które w chwili śmierci są niejako „kasowane” z rozgrywki (oblewa je czerwone światło), reszta ginie w sposób rozczarowująco normalny. Jednak nawet mimo bezliku wad „Dom śmierci” nie zasługuje na piedestał kinowego chłamu. Są dziesiątki filmów znacznie bardziej godnych tej pozycji.
Podobnie sprawa ma się z wyszydzanym „Domem śmierci 2”, którego reżyserem jest Michael Hurst, znany u nas z dość przeciętnych horrorów „Room 6” i „Dyniogłowy 4: Krwawy spór”. Film, który oprócz tytułu nie ma nic wspólnego z pierwszym „Domem śmierci”, jest całkiem nieźle zrobiony i ma czytelną fabułę – rządowa jednostka do zwalczania ognisk zarazy żywej śmierci zostaje wysłana (tylko dlaczego akurat nocą?) na uniwersytecki campus, by rozeznać się w sytuacji i zlikwidować ewentualne źródło epidemii. I mimo że obraz nie jest niczym więcej, jak tylko jedną z dziesiątek przeciętnych, błyskawicznie przelatujących przez rynek historyjek o zombie, daje się oglądać bez zgrzytania zębami. Oczywiście nie należy go przy tym brać śmiertelnie serio, bo po prawdzie jest to komedia, co widać najlepiej na przykładzie historii z macho robiącym sobie zdjęcia z roznegliżowaną zombiówną. Nie ma co więc mieć pretensji do filmu o to, że niektóre sceny zamiast straszyć, co najwyżej śmieszą. Tak miało być. Również wiele idiotyzmów, jak choćby zombie wyczuwające żywych po prochu w broni (a czemu nie po wszach czy niklowanych guzikach?), zombie obwąchujące dla pewności kamratów, bieg przez środek stadionu czy kierunek „ewolucji” chodzących trupów, zdaje się być celowo podanych w takiej, a nie innej formie właśnie ze względu na przyjętą konwencję, a nie ze względu na brak wyobraźni.
Nie da się jednak ukryć, że „Dom śmierci 2” dobrym filmem nie jest. Znaczna część tak zwanego humoru czy dowcipnych w mniemaniu scenarzysty odniesień do klasyki kina grozy jest czerstwa. Uśmieszek politowania budzą niezgrabne próby wzorowania czołówki na remake’u „Świtu żywych trupów” i odwołanie do „28 dni później” (akcja zasadniczej części filmu dzieje się „29 dni później” w stosunku do zdarzeń sprzed napisów początkowych). Jednak najpoważniejszym zarzutem jest dychawiczna akcja, posuwana do przodu niemal wyłącznie dyskusjami. Te długie, nieciekawe zwierzenia, przekomarzanki i wręcz encyklopedyczne perory zajmują większą część filmu i potrafią skutecznie obrzydzić fabułę. Niewiele w tym momencie pomagają rozsiane z rzadka perełki humoru w rodzaju zombie-studenta ślęczącego nad książkami w bibliotece czy uciszającej hałasujących żołnierzy zombie-bibliotekarki, a także dość krwawe – nawet jeśli chaotyczne – sceny walki. Najczęściej jest po prostu nudno, nawet mimo pojawiającej się na ekranie wyjątkowo uroczej Emmanuelle Vaugier.
I choć Bollowski „Dom śmierci” rzeczywiście lepiej omijać szerszym łukiem, to jego kontynuację można od biedy obejrzeć, bo jest lepsza niż niejeden kinowy „hicior”. Aczkolwiek bez znajomości tego tytułu też da się żyć.
koniec
4 lutego 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Zarumsyksowani
— Jarosław Loretz

Jak Jaśko filma kręcił
— Jarosław Loretz

Dynie z wyprzedaży
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.