„Incepcja” filmem III kwartału 2010 według Stopklatki i EsensjiFantastyka naukowa zdominowała trzeci kwartał w polskich kinach w kolejnym podsumowaniu filmowych wydarzeń jakie przygotowali dziennikarze Stopklatki i Esensji.
Esensja„Incepcja” filmem III kwartału 2010 według Stopklatki i EsensjiFantastyka naukowa zdominowała trzeci kwartał w polskich kinach w kolejnym podsumowaniu filmowych wydarzeń jakie przygotowali dziennikarze Stopklatki i Esensji. Wielka szkoda, iż głównie dlatego, że nie był to kwartał filmowo rewelacyjny. Z drugiej strony nie możemy przecież „Incepcji” i „Moon” odmówić wysokiego poziomu. Dwa, jakże różne filmy, ale przecież potwierdzające, że gatunek wychodzi powoli z kryzysu. Z jednej strony „Incepcja” – wysokobudżetowe, wystawne kino z dużą dozą efektów specjalnych, ale też kapitalnymi pomysłami i inteligentnym scenariuszem. Z drugiej strony „Moon”, kino stonowane, psychologiczne, w starym stylu, ale poruszające istotne i być może już niedługo aktualne tematy. Cieszy nas, że takie dwa filmy pojawiły się na naszych ekranach, martwi, że „Moon” z ponad rocznym opóźnieniem w stosunku do światowej premiery i to dokładnie w jednej (!) kopii. Trzecie miejsce na podium zajmuje już zupełnie inne kino – opowieść jak najbardziej współczesna, jak najbardziej dotykająca poważnych tematów o – choć z pozoru film opowiada o Bośni – znaczeniu ogólnoświatowym. A przy tym „Jej droga” jest filmem osobistym, szczerym, któremu kobieca perspektywa dodaje wiarygodności. Goni tę trójkę zaskakująco udany, oryginalny, budzący kontrowersje „Zły porucznik” Wernera Herzoga i – co zawsze cieszy – ciekawe kino polskie. Dalej animowany hit, dwie komedie, czeski film…W sumie zestaw naprawdę zróżnicowany. „Incepcja” to cholernie odważny film. Mamy do czynienia z pierwszym blockbusterem, w którym cała konstrukcja jest tak złożona, że „przeciętny widz” nie ma najmniejszej szansy na objęcie całości i musi wyjść skonsternowany. A przecież miliony dolarów powinny się zwrócić właśnie dzięki „przeciętnym” widzom. Tymczasem już nawet nie trzy poziomy snu (to większość jest w stanie objąć), ale szereg drobniejszych koncepcji – śnienie świadome, wchodzenie do czyjegoś snu (odpowiecie na szybko czyim snem był każdy z poziomów), sprzężone „kicki” do wybudzenia, limbo, migracje bohaterów między poziomami po śmierci we śnie, istoty z podświadomości – to jednak wymaga cholernej koncentracji, bez której film pozostaje bezładną mieszanką pościgów i strzelanek. Nie zapomnijmy jednak o drobiazgach, które w dużym stopniu decydują o wyjątkowości filmu Nolana (senna ochrona ma za zadanie nie chronić, ale… zabić twory z podświadomości, choć ogólnie pozostają ludźmi, nie otrzymują praktycznie żadnej osobowości, akcja z pakowaniem śpiących lewitujących do windy, wyjeżdżający znienacka ogromny pociąg na środku ulicy…). Wielka musiała być wiarą w magię Nolana, skoro pozwolono mu zrobić taki film za takie pieniądze. Tym, co w „Moon” również pobudza intelekt, jest drobiazgowe podejście do szczegółów, czyli coś, na czym wielu współczesnych twórców poległo. U Jonesa czuć brak ziemskiej grawitacji; sztuczna inteligencja nie wymądrza się, operując cały czas tym samym opanowanym ludzkim głosem z mechanicznymi naleciałościami; nie ma rozmów na żywo, kontakt z ojczystą planetą odbywa się za pomocą wysyłania nagranych wcześniej wiadomości. Uleganie łatwym przyzwyczajeniom wyniesionym z typowo multipleksowej narracji na pewno nie pomoże widzowi. „Moon” przerabia ikoniczne elementy gatunku – scenografie Gigera z „Obcego – ósmego pasażera Nostromo”, sztuczną inteligencję z „2001: Odysei kosmicznej” czy flagową postać „Łowcy androidów” – w taki sposób, iż nie ujmując danemu symbolowi, pogłębia zakres jego znaczeń. Autorka znakomitej „Grbavicy” podąża drogą wyznaczoną w swoim pełnometrażowym debiucie. Tym razem mocniej wybrzmiewają tematy religijne, tak obecnie i palące wśród bałkańskiego kotła. Nick Cage nie nosi już kurtki z wężowej skóry. Zmęczony, schorowany, porusza się pokracznie jak Aguirre. Jednak dzikość serca i szaleństwo umysłu mu pozostały. W świecie, który za zło wynagradza, a za dobro karze, to przydatne cechy. Za następnym rogiem i następnym odlotem mogą czyhać znacznie bardziej oślizgłe gady niż szyderczo uśmiechnięte, ale w sumie przyjaźnie usposobione iguany. Podobne nastawienie do porucznika ma zresztą sam Herzog. Trafił swój na swego. Z rumieńcem zawstydzenia przyznam się, że bez mrugnięcia okiem dałam się złapać w sprytnie zastawioną przez reżysera pułapkę. Oglądałam ten film z niegasnącym podnieceniem oczekując sceny morderstwa, żeby na końcu stwierdzić, że dobrze „Matce Teresie od kotów” robi brak owej sceny. Zabójstwo i cofanie czasu w poszukiwaniu motywacji bohaterów to w najlepszym razie rusztowanie pod prawdopodobnie najbardziej wyczerpującą diagnozę kondycji polskiego społeczeństwa od czasu „Długu”. Wszystkie obserwacje, które się tu podsuwa jako możliwe powody zachowania chłopców, działają szerszej. Jakby mimochodem Sala kontestuje wartości, którym kiedyś można było się oddać, a dziś wydają się jednakowo puste, niegotowe na wyczerpującą odpowiedź na pytanie : jak żyć? Nieformalny remake „Tego wspaniałego życia” Franka Capry. Suta dawka sentymentalizmu, ale dla przeciwwagi równie dużo posępnego klimatu niczym z braci Grimm. Ulgę przynosi większy nacisk na baśniowość i zredukowanie liczby popkulturowych gierek, która w poprzedniej odsłonie osiągnęła apogeum. Nie spodziewałem się, że za czwartym razem Shrek znów mi sprawi tak OGRomną frajdę. Film Tabakmana często nazywany jest żydowskim „Brokeback Mountain"; poniekąd zasadnie, choć autor stara się też sięgnąć poza kołnierz motywowanego konkretną czasoprzestrzenią zakłamania. Film Anga Lee, czerpiąc z lokalnego konserwatyzmu, ukazywał jednostkowy dramat w obliczu opresyjnych norm społecznych. „Oczy szeroko zamknięte” to z kolei próba obnażenia pokoleniowego rozwarstwienia w kraju motywowanym dramatyczną historią. Idiotycznie nazwany w Polsce „Heartbreaker. Licencja na uwodzenie” czyli debiut kinowy twórcy telewizyjnego, Pascala Chaumeila, okazuje się przeciwieństwem swojego tytułu: autentycznie zabawny, inteligentny oraz sprawnie balansujący na granicy przesady i autoparodii. Pozytywne wrażenia gwarantuje również znakomity Romain Duris i naturalna Vanessa Paradis. Nareszcie dobra komedia na lato. Film o błędach i obłędach. Jan Hrebejk infiltruje środowisko czeskich antykomunistycznych opozycjonistów. W swoich obserwacjach wydaje się bliższy refleksyjności „Nieznośnej lekkości bytu” Kundery niż gorzkiej ironii Rothowskiej „Praskiej orgii”. Zainteresowanie ważką także dla środkowoeuropejskiego kina tematyką prowokuje wyrozumiałe spojrzenie na małe apokalipsy, nietrafione decyzje i wizerunkowe rysy. Dość niespodziewana alternatywa dla szybko konwencjonalizujących się komedii z producenckiej stajni Judda Apatowa. Bohaterem jest tu Benjamin, młody nieudacznik, początkujący autor niskogatunkowych opowiadań fantastycznonaukowych, który przy nieco bardziej populistycznych zapędach reżysera mógłby stanowić nastoletnią zapowiedź 40-letniego prawiczka (pamiętacie? gość zbierał przecież figurki ikonicznych postaci sci-fi!) lub być młodszym bratem flejtuchów granych przez Setha Rogena. Ale nie. Jest dla nich opozycją. Dlaczego? Bo jego frajerstwo uzupełnia nieatrakcyjna dla potencjalnego odbiorcy neuroza. Nie ma nic do powiedzenia, nie jest w swym zamknięciu na świat atrakcyjny. To nie Napoleon Wybuchowiec (nawiasem, postać z pierwszego filmu Hessa) czy sypiący kąśliwymi inwektywami allenowski outsider. Benjamin jest frajerem. Po prostu. Tylko i aż. 2 października 2010 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
10 najlepszych filmów science fiction XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja
Do kina marsz: Maj 2017
— Esensja
Esensja ogląda: Grudzień 2016 (5)
— Sebastian Chosiński
Esensja ogląda: Czerwiec 2014 (2)
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski
Najlepsze filmy SF – wybór czytelników
— Esensja
100 najlepszych filmów science fiction wszech czasów
— Esensja
Najlepsze pakiety filmowe na prezent
— Esensja
Filmowy rok 2010: Porażki i sukcesy 2010
— Piotr Dobry, Ewa Drab, Karol Kućmierz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Artur Zaborski
„The Social Network” najlepszym filmem roku według Stopklatki i Esensji
— Esensja
Krótko o filmach: Amisz bez raju
— Jarosław Loretz
Chłopcy bawią się w Mad Maksy, a dziewczyny w ślub
— Konrad Wągrowski
Remanent filmowy 2017
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Grzegorz Fortuna, Adam Kordaś, Marcin Osuch, Jarosław Robak, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Esensja ogląda: Grudzień 2017 (4)
— Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Lipiec 2017 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz
Remanent filmowy 2016
— Sebastian Chosiński, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Esensja ogląda: Lipiec 2016 (3)
— Jarosław Loretz, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Luty 2015 (2)
— Sebastian Chosiński
Berlinale 2015: Kwiat pustyni
— Marta Bałaga
Esensja ogląda: Listopad 2014 (2)
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski
Zmarł Leonard Pietraszak
— Esensja
50 najlepszych filmów 2019 roku
— Esensja
50 najlepszych filmów 2018 roku
— Esensja
20 najlepszych filmów animowanych XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów dokumentalnych XXI wieku
— Esensja
20 najlepszych polskich filmów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych filmów wojennych XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych westernów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja