Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Faruk Aksoy
‹1453. Podbój Konstantynopola›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł1453. Podbój Konstantynopola
Tytuł oryginalnyFetih 1453
ReżyseriaFaruk Aksoy
ZdjęciaHasan Gergin, Mirsad Herovic
Scenariusz
ObsadaDevrim Evin, Ibrahim Celikkol, Dilek Serbest, Cengiz Coskun, Erden Alkan, Recep Aktug, Raif Hikmet Cam, Naci Adigüzel, Sedat Mert
MuzykaBenjamin Wallfisch
Rok produkcji2012
Kraj produkcjiTurcja
Gatunekhistoryczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Orient Express: Ku pokrzepieniu serc… tureckich

Esensja.pl
Esensja.pl
Wielki triumf islamu nad światem chrześcijańskim i jednocześnie jedno z najwspanialszych – przynajmniej w wymiarze symbolicznym – zwycięstwo Imperium Ottomańskiego w dziejach nie doczekało się dotychczas odpowiednio eksponowanego miejsca w tureckiej kinematografii. Stara się to naprawić Faruk Aksoy, który oddał niedawno pod osąd widzów historyczny fresk pod tytułem „1453. Podbój Konstantynopola”.

Sebastian Chosiński

Orient Express: Ku pokrzepieniu serc… tureckich

Wielki triumf islamu nad światem chrześcijańskim i jednocześnie jedno z najwspanialszych – przynajmniej w wymiarze symbolicznym – zwycięstwo Imperium Ottomańskiego w dziejach nie doczekało się dotychczas odpowiednio eksponowanego miejsca w tureckiej kinematografii. Stara się to naprawić Faruk Aksoy, który oddał niedawno pod osąd widzów historyczny fresk pod tytułem „1453. Podbój Konstantynopola”.

Faruk Aksoy
‹1453. Podbój Konstantynopola›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł1453. Podbój Konstantynopola
Tytuł oryginalnyFetih 1453
ReżyseriaFaruk Aksoy
ZdjęciaHasan Gergin, Mirsad Herovic
Scenariusz
ObsadaDevrim Evin, Ibrahim Celikkol, Dilek Serbest, Cengiz Coskun, Erden Alkan, Recep Aktug, Raif Hikmet Cam, Naci Adigüzel, Sedat Mert
MuzykaBenjamin Wallfisch
Rok produkcji2012
Kraj produkcjiTurcja
Gatunekhistoryczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Na jesień planowana jest premiera włosko-polskiego historycznego dzieła poświęconego odsieczy wiedeńskiej, w którym Jerzy Skolimowski (jako król Jan III Sobieski) pod okiem reżysera Renza Martinelliego pogoni spod murów habsburskiej stolicy Enrica Lo Verso (wcielającego się w postać wielkiego wezyra Kara Mustafę). Film będzie oczywiście sławił wspaniały sukces żołnierzy chrześcijańskich, którzy wzięli tym samym odwet za lata wcześniejszych niepowodzeń w walkach z armiami Imperium Osmańskiego. Czy władze Republiki Turcji zdecydują się na dystrybucję obrazu opowiadającego dzieje kampanii 1683 roku, jeszcze nie wiadomo. Można się jednak domyślać, że podjęcie właściwej decyzji będzie dla nich poważnym problemem. Kto wie, być może właśnie z tego powodu kilka miesięcy wcześniej, w połowie lutego, w dużym pośpiechu do kin nad Bosforem skierowano inny wielki fresk historyczny – podpisany przez Faruka Aksoya film o zdobyciu Konstantynopola przez bohaterskie wojska padyszacha (sułtana) Mehmeda II, co miało miejsce równo dwieście trzydzieści lat przed klęską pod Wiedniem. W końcu nie od dziś wiadomo, że – nie tylko w sporcie – najlepszą obroną jest atak. Apologetyczne dzieło sławiące jeden z najbardziej chwalebnych epizodów tureckiej przeszłości może być przecież doskonałym działaniem prewencyjnym przed niezwykle gorzką pigułką, jaką niebawem zafundują mieszkańcom Ankary i Stambułu filmowcy znad Tybru i Wisły.
To co wydarzyło się w 1453 roku pod murami Konstantynopola, było bezsprzecznie wydarzeniem przełomowym w dziejach świata – do tego stopnia, że wielu historyków uznało upadek stolicy Cesarstwa Bizantyjskiego za koniec epoki średniowiecza. Trudno się zresztą z nimi nie zgodzić. Wielkim sukcesem Mehmeda II i jego konsekwencjami zajmowali się między innymi badacze tej miary, co Edward Gibbon, Steven Runciman czy Roger Crowley; obojętni nie pozostawali także beletryści (vide „Czarny Anioł” Miki Waltariego) ani filmowcy. Choć akurat ci ostatni mogliby się postarać nieco bardziej… Obraz Aksoya jest dopiero drugim tureckim filmem podejmującym ten temat; poprzedni – „Istanbul’un fethi” zmarłego przed trzema dekadami Aydina Arakona – nakręcono prawie pół wieku temu, w 1954 roku, w pięćsetną rocznicę wydarzeń. Faruk Aksoy urodził się w Stambule dziesięć lat później. Po studiach uniwersyteckich został producentem, a wkrótce też reżyserem filmowym. Zadebiutował melodramatem (z elementami fantastyki) „Zielone światło” (2002), następnie nakręcił komediowo-młodzieżową dylogię „Cool School” i „Cool School Camp” (2007-2008), po czym – w kwietniu 2009 roku – zabrał się do pracy nad „Podbojem Konstantynopola”. Trzeba przyznać, że decyzja była pełna tupetu. Bo przecież nigdy wcześniej nie miał do czynienia z kinem historycznym. Ba! nigdy nawet nie pracował nad dziełem wysokobudżetowym. Ale to w końcu on był głównym producentem i to on decydował o tym, kto zasiądzie na stołku reżyserskim. Więcej nawet – sam siebie uczynił osobą odpowiedzialną za dobór aktorów. Dobrze na tym wyszedł? Niekoniecznie. Tym bardziej że, licząc zapewne na gigantyczny sukces komercyjny, w dwóch bardzo istotnych dla fabuły rolach obsadził nie zawodowych aktorów, ale bliźniaczo do siebie podobnych męskich modeli.
W materiałach promocyjnych filmu znalazła się informacja, że jego autorzy wzorowali się przede wszystkim na „Troi” (2004) Wolfganga Petersena oraz „Królestwie niebieskim” (2005) Ridleya Scotta. Można się z tym zgodzić, choć w nie mniejszym chyba stopniu Aksoy i jego współpracownicy zapożyczyli się również u Władimira Chotinienki, twórcy nie mniej widowiskowego, ale znacznie słabszego, „Roku 1612” (2007). Przynajmniej w warstwie fabularnej obraz Turka wykazuje daleko idące analogie z dziełem Rosjanina. Prace nad „Podbojem Konstantynopola” trwały do stycznia 2012 roku; zaprzęgnięto do nich masę specjalistów od efektów komputerowych, którzy otrzymali zadanie wyczarowania na ekranie murów obronnych bizantyjskiej stolicy, pałaców w Konstantynopolu i Edirne oraz twierdzy Rumeli Hisarı. Udało im się to średnio, „szwy” spajające wizje grafików komputerowych z żywym obrazem są bowiem aż nazbyt widoczne. Poza tym wybudowano drewniane repliki dwudziestu średniowiecznych wież oblężniczych oraz pięciu potężnych katapult. Jeśli do tych wydatków doliczymy jeszcze gaże aktorskie (w tym dla pojawiających się w obsadzie celebrytów), nie powinno nas dziwić, że film Aksoya kosztował siedemnaście milionów dolarów (a niektóre źródła podają kwotę jeszcze nieco wyższą). Premiera odbyła się w połowie lutego. I to nie tylko w Turcji. „Podbój Konstantynopola” trafił też między innymi do Niemiec, Austrii, Australii, Azerbejdżanu, Anglii, Belgii, Bośni i Hercegowiny, Egiptu, Francji, Gruzji, Indonezji, Japonii, Hiszpanii, Holandii, Kazachstanu, Korei Południowej, Macedonii, Malezji, Rosji, Szwajcarii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Polscy dystrybutorzy na razie się o niego nie upomnieli.
Pod koniec XIV wieku Bizancjum chyliło się już ku upadkowi; z dawnej świetności niewiele pozostało, do czego wydatnie przyczyniła się właśnie Turcja. W tym czasie obszar Cesarstwa obejmował Konstantynopol i jego najbliższe okolice oraz dwie enklawy na terenie dzisiejszej Grecji – Saloniki oraz południową Moreę (czyli starożytny Peloponez). W porównaniu z granicami z czasów Justyniana Wielkiego było to żałośnie mało. Nic więc dziwnego, że władcy Imperium Osmańskiego planowali zdobyć wreszcie Konstantynopol i ostatecznie położyć kres istnieniu państwa chrześcijańskiego otoczonego zewsząd przez muzułmanów. Pierwszy taką próbę podjął padyszach Bajazyd I Błyskawica, który oblegał stolicę Bizancjum od 1393 (względnie 1394) do 1401 roku; nie zdobył jej, ponieważ od wschodu na jego państwo najechał krwiożerczy Tamerlan (Timur Chromy) i to przeciw niemu musiał w końcu posłać wojska. Dwie dekady później dzieło dziadka postanowił doprowadzić do szczęśliwego finału Murad II; jemu jednak na przeszkodzie stanęły waśnie i walki wewnętrzne w rodzie Osmanów. Ale co się odwlecze, to nie uciecze – syn Murada II, Mehmed II Zdobywca, naprawił błędy przodków w 1453 roku. Ale zanim do tego dochodzi, Aksoy prezentuje widzom najpierw kilka retrospekcji, które mają wprowadzić w tematykę i nastrój filmu. W pierwszej kolejności cofamy się do 627 roku, kiedy to w Medynie prorok Mahomet (na ekranie oczywiście jego twarzy nie zobaczymy) podczas spotkania ze swymi najbliższymi współpracownikami wyznacza cel na przyszłość wszystkim muzułmanom – zdobyć Konstantynopol! Chwilę później miasto zostaje pięknie pokazane z lotu ptaka. Możemy podziwiać i świątynię Hagia Sofia, i niezachowany do dzisiaj hipodrom, i potężne mury wzniesione przez cesarza Teodozjusza II w V wieku po Chrystusie. Po czym przenosimy się od razu w wiek piętnasty – do położonego zaledwie dwieście czterdzieści kilometrów od Konstantynopola Edirne (starożytnego Adrianopola), ówczesnej stolicy Turków, gdzie rezyduje padyszach Murad II. Jest 1432 rok i otrzymuje on właśnie wiadomość o narodzinach kolejnego syna – Mehmeda.
Los sprawia, że dwanaście lat później, gdy Murad najpierw pokonuje Władysława Warneńczyka pod Warną, a następnie sam zostaje rozbity przez wojska węgierskie pod dowództwem Jana Hunyadyego, możnowładcy zmuszają go do ustąpienia z tronu na rzecz Mehmeda. Ale chłopiec jest zbyt młody, by rządzić imperium, i po dwóch latach ojciec wraca do władzy; syn musi poczekać na swoją kolej do 1451 roku. Kiedy do Mehmeda dociera wieść o śmierci Murada II, porzuca on wszystkie zajęcia i czym prędzej gna do Edirne pożegnać rodziciela. Piękna i wzruszająca to scena. Ile jednak ma wspólnego z prawdą historyczną? Za odpowiedź niech posłuży przypomnienie, że po zapewnieniu sobie praw do tronu nowy padyszach starym zwyczajem podjął decyzję o wyrżnięciu wszystkich swoich braci i ich żon, aby pozbyć się potencjalnych konkurentów do władzy. Ale o tym w filmie nie ma oczywiście mowy – Mehmed II jest na ekranie obowiązkowo honorowy i sprawiedliwy, szlachetny dla wrogów i kochający dzieci (także te chrześcijańskie). Wróćmy jednak do fabuły. Wieść o przejęciu tronu przez nowego padyszacha w ekspresowym, oczywiście jak na XV wiek, tempie dociera do Bizancjum i Watykanu, gdzie wzbudza duże zaniepokojenie cesarza Konstantyna XI Dragazesa i papieża Mikołaja V. I słusznie, bo Mehmed II przystępuje wkrótce do działań mających umożliwić mu likwidację Bizancjum. Zaczyna od wybudowania nad Bosforem (po europejskiej stronie cieśniny) twierdzy Rumeli Hisarı, dzięki której Turcy chcą kontrolować drogę na Morze Czarne; ma ona być również bazą wypadową do przyszłego szturmu na Konstantynopol. Gdy wszystko zostaje w końcu dopięte na ostatni guzik, na początku kwietnia 1543 roku armia padyszacha staje pod murami miasta. Zaczyna się trwające do 29 maja oblężenie.
Film Aksoya, jak wiele podobnych do niego dzieł, dzieli się wyraźnie na dwie części – w pierwszej pokazane są przygotowania do bitwy (zarówno militarne, jak i dyplomatyczne), w drugiej natomiast sama potyczka. Zazwyczaj ciekawsze dla widza jest to, co rozgrywa się w finale, i turecki obraz nie jest pod tym względem żadnym wyjątkiem. Nieco przydługi i zdecydowanie nazbyt idealistycznie przedstawiający postać sułtana wstęp (vide wspomniana już wcześniej szlachetność Mehmeda II, jego relacje z żoną i synem) nie zostaje, mimo starań o widowiskowość scen batalistycznych, zrekompensowany przez sekwencję bitwy o Konstantynopol. Uniemożliwiają to średniej jakości efekty specjalne oraz dość chaotycznie przedstawione, ciągnące się niemal dwa miesiące, walki o miasto. Chcąc ożywić fabułę, Aksoy skupił się nie tylko na kluczowych dla całego konfliktu postaciach Mehmeda II i Konstantyna XI, ale wyeksponował również bohaterów z drugiej linii zmagań – tureckiego żołnierza Ulubatlı Hasana (który zgodnie z legendą zatknął flagę ottomańską na murze bizantyjskiej stolicy) oraz genueńskiego ochotnika w służbie cesarskiej Giovanniego Giustinianiego Longo (który kierował obroną murów). Z tego duetu zdecydowanie bliższy widzowi, o co skrupulatnie zadbał reżyser, staje się Turek – głównie z powodu uczucia, jakie żywi do pięknej Ery, córki węgierskiego inżyniera Urbana (Orbana). Czy była ona postacią historyczną – nie wiadomo; wiadomo natomiast, że jej ojciec istniał naprawdę. Nie doczekawszy się finansowego uznania ze strony Konstantyna XI, Urban udał się do Edirne i oddał swe usługi padyszachowi. Zbudował dla niego dwie potężne bombardy, dzięki jednej z nich, ośmiometrowej „Bazylice”, wyznawcom islamu udało się 29 maja 1453 roku rozbić bramę świętego Romana i wkroczyć do miasta. Aksoy pozwolił też sobie na kilka odstępstw od prawdy historycznej. Przede wszystkim „doprowadził” do bezpośredniego pojedynku Ulubatlı Hasana z Giovannim Giustinianim, co w rzeczywistości nie miało miejsca. Inaczej też, niż przedstawiono to w filmie, wyglądały ostatnie chwile Konstantyna XI (inna sprawa, że moment śmierci cesarza został przez tureckiego reżysera całkowicie pominięty).
Choć na „Podbój Konstantynopola” nie pożałowano pieniędzy, w obsadzie nie znalazły się wielkie gwiazdy ani tureckiego, ani tym bardziej światowego kina. Dla wcielającego się w postać Mehmeda II trzydziestoczteroletniego Devrima Evina był to dopiero drugi występ przed kamerą; po raz pierwszy pojawił się na planie filmowym… trzynaście lat wcześniej. İbrahim Çelikkol, który wcielił się w Ulubatlı Hasana, oraz Cengiz Coşkun, czyli Giovanni Giustiniani, to przede wszystkim modele, którzy do tej pory zaliczyli jedynie kilka występów w serialach telewizyjnych. Znacznie większe doświadczenie zawodowe ma Recep Aktuğ (rocznik 1954), który podarował swą twarz cesarzowi Konstantynowi XI, ale i on pokazywał się dotychczas głównie na małym ekranie. Niezbyt porażające curriculum vitae mają również inni członkowie ekipy: operatorzy Mirsad Heroviç i Hasan Gergin oraz główny scenarzysta Atilla Engin znani są jedynie z projektów telewizyjnych. Co ciekawe, za ścieżkę dźwiękową odpowiada nie Turek, ale Europejczyk – pochodzący z Londynu Benjamin Wallfisch, wcześniej pracujący przy wielu hitach kinowych jako dyrygent i orkiestrator. „Podbój Konstantynopola” to pierwszy obraz wysokobudżetowy, do którego skomponował muzykę. Inna sprawa, że niczym szczególnym nie zachwycił. Gdy trzeba, jest romantycznie, gdy trzeba – odpowiednio patetycznie. Ale spróbujcie zapamiętać choć jeden motyw. Nie ma takiej opcji! Mimo wielu mankamentów, dzieło Aksoya spotkało się ze znakomitym przyjęciem w Turcji; pozytywnie wyraziły się o filmie nawet władze (między innymi ustami premiera Recepa Tayyipa Erdoğana), widzowie zaś zagłosowali nogami. Świata jednak „Podbój Konstantynopola” nie podbije – i to nie dlatego, że jest radykalnie islamski czy też krwiożerczo antychrześcijański (wręcz przeciwnie, reżyserowi udało się powściągnąć religijne zapędy scenarzysty), ale zwyczajnie słabszy od i tak niezbyt wysokich lotów podobnych filmów z Fabryki Snów.
koniec
10 sierpnia 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.