Druga bije pierwsząMichał Chaciński, Paweł Pluta, Eryk Remiezowicz, Konrad WągrowskiDruga bije pierwsząER: Będziemy jeszcze szczegółowo znęcać się nad wyzwaniami, które przerosły twórców, ale skoro zanurzyliśmy się już w problemie rozmów, to trzeba oddać Wachowskim & Co, że nie znają swoich możliwości. W filmie dużo jest dobrych, dowcipnych dialogów i wypowiedzi i wszystkie one mają dwie wspólne cechy – są krótkie i nie służą do przekazywania głębokich treści. Jeden z tego wniosek – panowie, pozostańcie przy jednolinijkowych dowcipach i rytmicznej fabule, bo w tym udaje Wam się wiele zmieścić, ale na Boga, ręce precz od długich przemów! Czy zdarzył się ktoś, komu te przydługie gadki zesłały na kręgosłup dreszcze Iluminacji? MCh: Wyjdę oczywiście na apologetę Wachowskich, ale w swojej naiwności wyjaśniłem sobie również drętwe gadki rewolucjonistów. Mianowicie jeśli okaże się, że Zion jest tylko kolejnym fikcyjnym światem matriksa, wyjdzie na to, że rewolucjoniści są jego agentami – świadomymi albo nie. A skoro tak, wyjaśni się, dlaczego gadają takie demagogiczne pierdoły w tak nieprzekonujący sposób. Zwracam w końcu uwagę, że jak przychodzi co do czego – konwersacja z Architektem na przykład – tekst dialogu robi się nagle fantastycznie finezyjny, frazy nabierają smaczków i okazuje się, że „jak chłopcy chcą, to potrafią”. Chwilowo ciągle w nich wierzę i mam nadzieję, że trzeci film potwierdzi, że mieli w tym podejściu do dialogów master plan. KW: Mnie to zaskoczyło. I nie wierze, żeby nie miało jakiegoś sensu. Przecież przemówienie Morfeusza w Zionie to straszliwa demagogia w najgorszym stylu, zupełnie sprzeczna z dotychczasowym wizerunkiem tej postaci. Musi być jakieś jej wytłumaczenie. :-) PP: Z dowcipów zapamiętałem niestety tylko ten o „robieniu tych supermanowych rzeczy” przez Neo. Humor to zresztą dość cmentarny, bo naśmiewający się z ewidentnej słabości filmu – absurdalnych lotów bohatera służących chyba tylko do tego, żeby mógł przykucnąć z rozwianym płaszczem w chwili startu. Reszta humoru, jeżeli już, opiera się raczej na sytuacjach – dwóch mężczyzn i kobieta z kurczowo zaciśniętymi zębami w różnym otoczeniu. Tyle że to, podejrzewam, humor niezamierzony. Zwłaszcza we wzruszającej scenie wyjmowania pocisku, jako żywo sprawiającej wrażenie że Neo próbuje wykorzystać ostatnią okazję i sprawdzić, co porabia biust Trinity. MCh: Heh, no z tym trudno dyskutować. Nie rozumiem tej sceny uzdrowienia – to miało być kolejne zagęszczenie sygnałów o chrystusoidalnych cechach Neo? Kolejne pomieszanie po tym, jak w drugim filmie pojawiają się pod jego adresem sugestie raczej diabelskie (Zion prezentowany jest jako piekło zalane czerwienią i pełne rozpusty, Neo jest szóstym Wybrańcem)? Za cholerę nie potrafię tego wyjaśnić. Loty bohatera też wydawały mi się pomysłem od czapy. Tyle że dopełniają po prostu wcześniejszych supermanoidalnych sygnałów na jego temat – w pierwszym filmie skakał przez budynki i był szybszy od pocisków w locie. Tutaj jest ptakiem… nie, jest samolotem… znaczy jest Neo. Swoją drogą z rozmów z kilkoma osobami spoza „geek community” stwierdziłem, że te loty Neo najbardziej wszystkich wyalienowały i przekreśliły film. To zresztą jest zabawne – ludzie znoszą różne idiotyzmy fabuły, ale w końcu któryś wywołuje reakcję „nie, no to już naprawdę jest niemożliwe” :) ER: Neo jest mesjaszem na miarę swoich czasów. Chodzenie po wodzie, mnożenie ryby, to już nikogo nie rajcuje. Musi używać mocy, które są czytelnym sygnałem dla dzisiejszych lokatorów Matriksa – latania i chińskich trzasków. KW: Dla mnie źródłem humoru był agent Smith. Dużo dystansu do świata ta postać zyskała. :-) Poza tym jest parę fajnych one-linerów. Da się przeżyć. Co do Neo, to uważam, ze udało się wyjść twórcom filmu obronną ręką z jego supermanowatości. Jak wiadomo, nie ma nic nudniejszego niż wszechmocny główny bohater. A na takiego wyglądał Neo po części pierwszej. Tymczasem tu nie tylko udało się pokazać jego ograniczenia (np. nie może być w więcej niż jednym miejscu na raz i ma problemy ze sformułowaniem zdania dłuższego niż 5 słów ;->), ale i eksmitując go w góry, by nie mógł wziąć udziału w największej scenie akcji tego filmu. Piękno i piękne ER: Jeśli chodzi o coś ładnego na źrenicę, to jest to jeden z filmów zasługujących na wyświechtane przymiotniki „zachwycający”, „powalający”, czy „przepiękny”. Wiele z wad „Matrixa: Reaktywacji” gładzonych jest dzięki jego urodzie – nie ma czasu na wybrzydzanie, kiedy oko bieleje przy oglądaniu sceny na autostradzie. Mam wrażenie, że siła tego obrazu bierze się z jego dynamiki, film poraża ruchem i grą światła, a powolne, statyczne ujęcia wzmacniają jedynie, od czasu do czasu, siłę uderzenia. Czy też mylę się, czy nasi filmowi spece zaproponują inny sposób wyjaśnienia ciśnienia, z jakim spływające z ekranu fotony wgniatają widza w fotel? PP: Scena pościgu na autostradzie wydaje się być może oszałamiająca, jeżeli nie oglądało się „Taxi”. Niestety, w „Matrixie” cała energia poszła na ilość samochodów upchniętych w betonową rynnę i gdyby nie momenty spowolnienia, pełniące rolę podobną do sitcomowego śmiechu zza kadru („uważajcie, to jest ekstra moment, jak będziecie rozmawiać o filmie to pamiętajcie o tym skoku na maskę”), właściwie nic by nie zostało do zapamiętania. Sprawę pogarsza absurdalność postrzelanego jak sito samochodu, w którym jedynym defektem jest przebita opona. O nietkniętych pasażerach tego wraku lepiej nawet nie wspominać. MCh: Taa, na mnie ten pościg też nie zrobił całościowo większego wrażenia, za wyjątkiem kilku pojedynczych pomysłów (skok na maskę, harmonijka w finale). Znacznie ciekawsze było dla mnie to, że Wachowscy ładnie wykorzystali w pościgu sposób definiowania tych bliźniaków – ich możliwości jednocześnie dawały im przewagę (przenikanie) i przeszkadzały (bo można też wypaść z samochodu w fazie przenikania). Natomiast pojedynek na dachu ciężarówki był już nudnawy, nawet jeśli pamiętać, że walki w „Matriksie” mają to samo założenie, jak w filmach honkgkońskich, do których nawiązują. Czyli że nie liczy się kto kogo, tylko w jaki sposób – poezja ruchu jest ważniejsza od wyniku walki (zwykle z góry wiadomego). ER: Problemem był tu Grubeusz, który poruszał się z wdziękiem bardzo zmęczonego hipopotama. Jeśli to miała być poezja ruchu, to on się jąka. KW: Ze scenami akcji miałem problem – następowały po bardzo istotnych dla fabuły rozmowach – z Wyrocznią i Merowingiem. Przez to, do połowy jeszcze tej sceny, myślałem o tekstach wypowiedzianych, nie mogąc jeszcze odłożyć mózgu na fotel obok i rokoszować się wizualnie nawalanką. Dlatego burly brawl wzięło mnie dopiero gdy Neo chwycił za kija. :-) Początkowo zastanawiałem się, dlaczego właściwie Neo znów zatrzymywał kule w walce w zamku. Odpowiedź jest prosta – było to tłem dla zatrzymania maszyn w Zionie, przywołanie skojarzenia. A to, jak szybko udało się określić możliwości i ograniczenia dwóch klonów Roberta Leszczyńskiego to majstersztyk. ER: Scena na autostradzie oraz walka z agentami Smithami to fragmenty, które komentowano szeroko, reklamując ich nowatorstwo i niezwykłość. Ale „Matrix: Reaktywacja” wypełniony jest urokliwymi klejnocikami filmowej sztuki, w których bracia Wachowscy dobitnie wykazali, że kino akcji nie ma przed nimi tajemnic. Na szczególną uwagę zasługują, moim zdaniem, obie sceny akcji w wykonaniu Carrie-Ann Moss, bijącej i obijanej w jednym i tym samym kompleksie budynków. Czy i Wam rzucił się w oko jakiś smakowity kawałek? MCh: Mnie w całym Matriksie najbardziej smakuje fantastyczne wykorzystanie filmowych środków wyrazu, że się tak głupawo wyrażę. Konkretnie – to, że Wachowscy nawet z pozoru nieciekawą scenę potrafią pokazać w fantastycznie wciągający sposób. Te ich ujęcia steadicamem, nagle wyłaniające się zza słupów scenografie, czy montaż, który w trakcie większych scen nagle przyciąga uwagę do zupełnego drobiazgu – to jest moim zdaniem sedno tego, dlaczego film ciekawi w sposób, który trudno do końca wyjaśnić. W pierwszym filmie była tego masa – jednym z ulubionych jest dla mnie sznureczek, jakim agent Smith obwiązuje zapięcie teczki Neo/Andersona podczas przesłuchania. W drugim filmie to z kolei takie dziwne, niewyjaśnione ujęcia, jak np. facet odprowadzany od stołu Merowinga w momencie kiedy podchodzi do niego Neo – czy to będzie miało znaczenie? Nie mam pojęcia, ale scenka intryguje. Oto przykład filmowców, którzy mają koncepcję pojedynczej sceny i zachowują pełną kontrolę nad tym co i w jaki sposób pokazują. KW: Krótkie ujęcie zamku Merowinga i scenografia wewnątrz. Scena początkowa snu Neo. Dużo lepiej niż w pierwszej części zrobione poduszkowce. Kruki wzlatujące przed agentem Smithem (ciekawe, czy to ma jakieś znaczenie). Sam pomysł Klucznika i jego realizacja. Ale przyznam, że żadna ze scen jednak mnie nie wcisnęła w fotel tak jak walka w hallu i na dachu w jedynce. |
Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.
więcej »Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.
więcej »Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Do kina marsz: Czerwiec 2018
— Esensja
Najlepsze filmy SF – wybór czytelników
— Esensja
100 najlepszych filmów science fiction wszech czasów
— Esensja
Ranking na premierę: 10 filmów postapokaliptycznych
— Kamil Witek
Film umiera?
— Paweł Piejko
DVD: Matrix: Reaktywacja
— Konrad Wągrowski
Neo Potter
— Marta Bartnicka
MATRIX has you...
— Krzysztof Karwowski
Zastrzelić sen
— Łukasz Kustrzyński
Kanon filmów fantastycznych „Framzety” – rozstrzygnięcie
— Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Styczeń 2016 (1)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Jarosław Robak, Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Luty 2013 (DVD i BR)
— Sebastian Chosiński, Jakub Gałka, Jarosław Loretz
Esensja ogląda: Styczeń 2013 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Piotr Dobry, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Alicja Kuciel, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Grudzień 2012 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Jarosław Loretz, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Połączeni na wieczność
— Ewa Drab
Prędkość to nie wszystko
— Kamil Witek
Zwycięstwo Hollywood
— Eryk Remiezowicz
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Migające światła
— Konrad Wągrowski
Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski
Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski
Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski
Kac Vegas w Zakopanem
— Konrad Wągrowski