WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Uciekaj! |
Tytuł oryginalny | Get Out |
Dystrybutor | UIP |
Data premiery | 28 kwietnia 2017 |
Reżyseria | Jordan Peele |
Zdjęcia | Toby Oliver |
Scenariusz | Jordan Peele |
Obsada | Daniel Kaluuya, Allison Williams, Catherine Keener, Bradley Whitford, Caleb Landry Jones, Marcus Henderson, Betty Gabriel, Keith Stanfield |
Muzyka | Michael Abels |
Rok produkcji | 2017 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 104 min |
WWW | Polska strona |
Gatunek | groza / horror, kryminał |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Dobry i Niebrzydki: Uciec, ale dokąd?Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Piotr Dobry, Konrad WągrowskiDobry i Niebrzydki: Uciec, ale dokąd?KW: Po seansie byłem szczerze zachwycony szeroką gamą interpretacji, jakie mi się cisnęły do głowy! Bo przecież nijak nie da się podsumować tego filmu prostym stwierdzeniem „biali to rasiści” (a tym tropem idzie w Polsce wielu recenzentów). Bowiem ten ich stosunek do czarnych daleko wykracza poza typową pogardę dla „niższej” rasy, czy też żal za utraconymi czasami niewolnictwa. W filmie stosunek bogatych białych ludzi do Afroamerykanów oscyluje między rasizmem i fascynacją. Bo przecież oni nie ukrywają podziwu dla czarnych – Jessego Owensa, Tigera Woodsa czy prezydenta Obamy. I są w tych zachwytach szczerzy! Gdyby rasą gardzili, nie byłoby całego programu „podmiany ciał”, bo kto chciałby żyć w ciele, którego nienawidzi? A jest w tym coś z podejścia Leni Riefenstahl, która przecież była nadworną reżyserką nazistów, ale w filmie o berlińskiej Olimpiadzie nie ukrywała fascynacji ciałami czarnych sportowców. Jest więc fascynacja, ale też chęć dominacji, układania świata według „białych” norm, strącenia czarnych do przewijającego się w filmie „The Sunken Place”. PD: Bo to jest w dużej mierze film o kulcie czarnego ciała, o wciąż nierzadkiej wśród białych wizji czarnych jako egzotycznych i uprzedmiotowionych obiektów. Peele ogrywa stereotypy dotyczące czarnych kochanków (a nawet seksualnych niewolników), sportowców. Psychopatyczny brat Rose szydzi z Chrisa, że ten nie wykorzystuje swojego potencjału fizycznego w sztukach walki typu MMA, tylko trenuje jakieś „śmieszne” jiu-jitsu – a jednak to chwyt jiu-jitsu przydaje się Chrisowi podczas ucieczki. Przewrotny jest też motyw niewidomego marszanda, który pragnie przejąć tożsamość Chrisa nie tylko po to, by widzieć, ale po to, by „widzieć więcej”, spojrzeć na świat oczami fotografa symbolizującego tu artystyczną wrażliwość czarnych, ich wyczulenie na sztukę. Ten marszand jest więc w pewnym sensie jak Elvis kradnący rock and rolla – a podobnych alegorii jest w filmie od groma. KW: Najciekawszy w tym wszystkim wydaje mi się główny zabieg „syntezy mózgu”, bo przecież on sam jest wielką metaforą. Pozostałość mózgu ofiary będzie mogła odczuwać, zachowa istotną część swojej tożsamości, ale nie będzie mogła podejmować decyzji. Z „czarnej duszy” należy więc korzystać, ale nie można dawać jej kontroli. Nowa, bardziej elegancka forma rasizmu. PD: Tak! Weźmy czarny „feeling” i czarne „opakowanie”, bo obie te rzeczy są bardzo atrakcyjne, ale zachowajmy „białą inteligencję”, zachowajmy kontrolę. Nowa eugenika. KW: Zacząłem się też zastanawiać nad metaforą związku Rose i Chrisa. Bo z pozoru mamy tu przełamywanie barier, a potem okazuje się, że wszystko to zdarzyło się tylko w celu wykorzystania czarnego bohatera. Czy to nie jest jakiś wyraz pesymizmu Peele′a w kontekście szans powodzenia związków międzyrasowych? PD: Nie wydaje mi się, żeby Peele, który zresztą ma białą żonę i białą matkę, miał tu na celu jakiś programowy katastrofizm. On raczej traktuje motyw związku Rose i Chrisa jako element satyry na zawłaszczanie kulturowe, nie tyle wychodzi z ogólnikiem o związkach międzyrasowych, ile zwraca uwagę na te sytuacje, gdzie czarny mężczyzna jest właśnie obiektem seksualnym, egzotyczną przygodą, modnym dodatkiem. Nieprzypadkowo w Ameryce odebrano film jako swoisty policzek dla sióstr Kardashian, znanych ze stylizowania się „na czarno”, z prowadzania się z czarnymi raperami. Widzę też w ekranowym układzie osobliwą grę z widzem, z tym, jakie typy postaci obligatoryjnie obdarzamy zaufaniem – nie miałeś tak, że nawet po odkryciu przez Chrisa pudełka wciąż chciałeś wierzyć, że Rose, ta sympatyczna dotąd dziewczyna, jawna sojuszniczka i obrończyni swojego chłopaka, jest niewinna? Że może matka ją zahipnotyzowała, a może nie jest do końca wtajemniczona w diabelski rodzinny interes? KW: Nie. Złowroga rola Rose wydawała mi się od pewnego momentu filmu w miarę oczywista – zgodna z konwencją, w której musi nastąpić jakiś dramatyczny zwrot w postrzeganiu danej osoby jako sojusznika, czy z konwencją, w której na pewnym etapie bohater jest sam, pozbawiony pomocy, zdany na własne siły. Zresztą było dużo przesłanek – to Rose przecież przywozi Chrisa do domu rodziców, to ona okazuje obojętność na śmierć zwierzęcia, podczas gdy Chris sprawia wrażenie, że się przejmuje. Ciekawie zresztą wypada w nowym świetle wypada scena z policjantem – najpierw myślimy, że Rose staje w obronie Chrisa, a potem okazuje się, że w jej dobrze pojętym interesie jest to, by Chris nie został wylegitymowany, by nie powiązać go z nią, gdy w razie czego dojdzie do śledztwa w sprawie zaginięcia. PD: Ja w takim razie być może idealizuję związki międzyrasowe, bo wierzyłem do końca w niewinność Rose. KW: A może moje podejrzenia wynikały po prostu z wyniesionego z „Dziewczyn” wizerunku Allison Williams jako osoby mającej atrakcyjną powierzchowność i dużo mniej atrakcyjne wnętrze? PD: Racja, ona gra tu bardziej nieprzewidywalny wariant swojej postaci z „Dziewczyn”. Podobnie „wizerunkowo” ustawiona jest też rola Catherine Keener, fantastycznej aktorki, która nawet gdy wciela się w pozytywne bohaterki, to zawsze obdarza je pewnym ładunkiem neurozy, niepokoju. W filmie najbardziej zachwycił mnie jednak Daniel Kaluuya, fenomenalnie wygrywający samym spojrzeniem konsternację, zagubienie, przerażenie swojego bohatera, ale i interakcje z innymi postaciami, niuanse przemycane między słowami. KW: Kaluuya rzeczywiście był bardzo dobry – rzekłbym, że mocno samoświadomy, niepopadający w stereotypy związane z taką rolą, czujący konwencję. Bardzo mi się też podobała Keener, bo to przecież ona jako pierwsza wnosi element niepokoju do rodzinnej sielanki, gdy zaczyna silniej, niż można by się spodziewać, naciskać na Chrisa, by poddał się hipnozie pozwalającej na rzucenie palenia. PD: Co z początku odbieramy jako przejaw matczynej troski, nadopiekuńczości, a potem okazuje się, że chodziło o to, by „dawca organów” był w jak najlepszej formie. KW: Tak czy inaczej, mimo moich delikatnych zarzutów co do chodzenia momentami na skróty w warstwie horrorowej (no właśnie, bym zapomniał – motyw z „przebudzeniem” pod wpływem flesza też był takim trochę pójściem na łatwiznę), należy przyznać, że mamy w przypadku „Get Out” z przykładem filmu należącego do zacnej grupy istotnych ociągnięć kina grozy, które nie straszą dla samego straszenia, ale wykorzystując różne lęki, próbują mówić coś ważnego o otaczającym go świecie. A przy tym w filmie obydwie warstwy – strachu i obserwacji społecznej – udaje się bardzo zgrabnie połączyć. I jeśli ktoś oczekuje po prostu horroru, dostanie go w bardzo solidnej wersji. A jeśli ktoś oczekuje czegoś więcej – cóż, warstw interpretacji w „Uciekaj!” jest tak wiele, że mogą zapewnić rozrywkę najbardziej wymagającemu umysłowi. PD: Zgadza się, jedną z największych wartości tego filmu jest to, że on nie uderza w stereotypowych rasistów, jak wiele tekstów kultury przed nim. To byłoby zbyt proste. Peele próbuje tymczasem objaśnić widzom złożoność świata, w jakim żyją, podsuwa im zwierciadło i każe się zastanowić, czy sam fakt, że ktoś słucha jazzu albo hip-hopu, ogląda mecze NBA i filmy z Willem Smithem, ma na „fejsie” zalajkowany fanpage Black Lives Matter, wpłaca kasę na biedne dzieci w Afryce i tak dalej – czy to wszystko wyklucza rasizm. I gdy tak o tym rozmawiamy, to być może brzmi śmiertelnie poważnie, łatwo sobie od razu wyobrazić „Uciekaj!” jako pouczającą lekcję tolerancji w nieznośnie kaznodziejskim sosie, ale sprytnie wykorzystana konwencja horroru tudzież czarnej komedii sprawia, że o żadnym dydaktycznym smrodku nie ma tu mowy. KW: I mam nadzieję, że jakoś zachęciliśmy do pójścia do kina, a jeśli się było (a podejrzewam, że osoby czytające nasze pełne spoilerów dyskusje najczęściej wcześniej film widziały), to do namawiania znajomych – bo to nie tylko film mądry, ale i świetna rozrywka. Choć nie będę ukrywał, że tej polskiej percepcji się boję. Bo rasowa bariera jest wciąż wysoko postawiona – dlatego przecież nikt u nas nie wierzył w sukces oscarowego „Moonlight”. I choć polski widz już zdaje się szczerze lubić takich aktorów jak Denzel Washington, Will Smith czy Jamie Foxx (a w latach 80. Eddie Murphy), to może to wynikać – jak zresztą zauważył w swojej recenzji Michał Oleszczyk – z jaśniejszego odcienia ich skóry. Bo przecież John Boyega w nowych „Gwiezdnych wojnach” nie był odrzucany ze względu na to, że jest czarny (polski widz nie miał przecież wcześniej problemów z Billym Dee Williamsem w roli Lando), ale dlatego, bo ma bardzo ciemny kolor skóry. Tak jak i Daniel Kaluuya, odtwórca głównej roli w „Get Out”. I, szczerze mówiąc, obawiam się, że dla polskiego widza może to być bariera. PD: Akurat Eddie Murphy ma ciemniejszy odcień skóry niż John Boyega, ale zasadniczo się zgodzę, że zjawisko koloryzmu – w Polsce praktycznie nierozpoznane, a w Ameryce, i w ogóle w niejednolitych etnicznie społeczeństwach zachodnich, od lat budzące spory i kontrowersje – może mieć tu pewne znaczenie. Polacy z pewnością przychylniej patrzą na amerykański niż afrykański typ czarnej urody. Smith czy Washington to już któreś pokolenie czarnych Amerykanów, Boyega i Kaluuya to pierwsza generacja czarnych Brytyjczyków, dzieci imigrantów z Nigerii i Ugandy. Podobnie, czy Lupita Nyong′o, aktorka o kenijskich korzeniach, zdobywczyni Oscara, zyskała u nas kiedykolwiek należny rozgłos? Status gwiazdy? Ja kojarzę głównie rasistowskie komentarze, po tym jak magazyn „People” uznał ją przed trzema laty za najpiękniejszą kobietę świata. Zdecydowanie potrzebujemy dekanonizacji standardów, nie tylko standardów piękna, ale oczywiście nie łudzę się, że przy obecnym ksenofobicznym klimacie politycznym nastąpi to prędko, o ile w ogóle. No, ale i w samym środowisku afroamerykańskim koloryzm generuje podziały; osoby o jaśniejszym pigmencie uważają się za lepsze, osoby o ciemniejszym miewają uzasadnione kompleksy. Albo na odwrót – osoby o ciemnej skórze uważają się za „prawdziwych” czarnych, podkreślają z jej pomocą swą dumę rasową, dyskryminują jaśniejszych od siebie jako „zbyt białych”. Temat rzeka, przez który nie przebrniemy. Co nie znaczy, że mamy te i inne niewygodne kwestie rasowe zamiatać pod dywan, uciekać od nich, jak to w filmie sugeruje się Chrisowi. Zresztą, nawet jeśli chciałoby się uciec, to nie bardzo jest dokąd. Trzeba się zmierzyć. Warto się zmierzyć. Choćby i w kinie. |
Akurat aktor co gra według Ciebie bezbarwnego pilota to Oscar Isaac i też robi karierę poza GW, zresztą przed GW już był znany. Nie uważam by Poe Dameron był bezbarwny w PM. Isaac to jeden z lepszych aktorów po 30, wystarczy wymienić np. takie filmy jak "Ex Machina", serial HBO "Show Me A Hero", "Co jest grane, Davis?" Coenów.
Ahm, "good for him" w takim razie, niemniej swojej opinii o jego roli w SW nie zmienię.
Przecież John Boyega był odrzucany jeszcze przed premierą filmu, jego aktorstwo nie miało znaczenia.
Bo miał tak głupią minę w trailerze, że nie zwiastowało to nic dobrego. Ale ostatecznie się obronił.
Czy reżyser porusza także temat odwróconego, czarnego rasizmu? Filmu nie widziałem, ale z dyskusji panów wynika, że jak cała liberalno-lewicowa amerykańska elita udaje, że takie zjawisko nie występuje?
"Czarny rasizm" jest mocno dyskusyjną kwestią, ale reżyser porusza także temat uprzedzeń czarnych wobec białych.
Nadzwyczaj interesująca dyskusja. Wyłapujecie mnóstwo haczyków interpretacyjnych. Bardzo chciałem, żeby ten film podobał mi się bardziej. Niestety, w moim odczuciu położył go toporny scenariusz, na podstawowej płaszczyźnie zamieniający "Uciekaj!" w prosty prawie-slasher. A może zawinił reżyser, bądź co bądź pełnometrażowy żółtodziób?
Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »W chińskich filmach nawet latające ryby są trochę… duże.
więcej »Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.
więcej »Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
Oscary 2018: Ranking filmów oscarowych
— Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Oscary 2018: Najlepsze filmy
— Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
50 najlepszych filmów 2017 roku
— Esensja
Esensja ogląda: Grudzień 2017 (4)
— Konrad Wągrowski
Najlepsze filmy II kwartału 2017
— Esensja
Do kina marsz: Kwiecień 2017
— Esensja
Zemsta Dragów, czyli bokserska nostalgia
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Norwegia już nigdy nie będzie taka jak przedtem
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Duchy, diabły, wilkołaki i steampunkowe mechaniczne skrzaty
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Każdy kadr to Ameryka
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Rzeźnia dla dwojga
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Partia na party w czasach Brexitu
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Jak smakują Porgi?
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Chwała na wysokości?
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Podręczne z Kairu
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Atak paniki
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Runie ta chwiejna konstrukcja
— Konrad Wągrowski
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Migające światła
— Konrad Wągrowski
Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski
Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski
Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski
"Bo przecież John Boyega w nowych „Gwiezdnych wojnach” nie był odrzucany ze względu na to, że jest czarny (polski widz nie miał przecież wcześniej problemów z Billym Dee Williamsem w roli Lando), ale dlatego, bo ma bardzo ciemny kolor skóry."
Ale serio? Nie wiem, bo nie śledziłam dyskusji w tym temacie, ale jak dla mnie to on był po prostu cokolwiek drewniany (dobra - i tak lepszy od kompletnie bezbarwnego pilota, którego imienia nie pamiętam). Tak po roku to stwierdzam, że najbardziej pamiętam Kylo - i w sumie Driver zdaje się robi karierę także poza GW.
Zapomnieliście o Morganie Freemanie (szkoda tylko, że kojarzę go głównie z ról "starszego policjanta, który ma odejść na emeryturę".
Mimo wszystko wydaje mi się, że jednak te okołorasowe spory w kwestii obsady czasem są przesadzane - nie pamiętam, by ktoś się czepiał np. Morfeusza w "Matrixie" - bo to była charyzmatyczna postać.