Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
60,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Gwiezdne wojny: Po ludzku o „Klonach”

Esensja.pl
Esensja.pl
Michał Chaciński, Artur Długosz, Leszek ’Leslie’ Karlik, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski, Grzegorz Wiśniewski
« 1 2 3 4 5 »

Michał Chaciński, Artur Długosz, Leszek ’Leslie’ Karlik, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski, Grzegorz Wiśniewski

Gwiezdne wojny: Po ludzku o „Klonach”

AD: Biorąc pod uwagę fakt, że „Gwiezdne wojny” nigdy nie grzeszyły logiką, a ich wartość brała się z umiejętnego snucia opowieści, podpartej wizjonerstwem Lucasa, ja nie mogłem zdzierżyć zwłaszcza tego wątku miłosnego. Naprawdę żenująco to przedstawiono. Lucas najwyraźniej nie miał pojęcia, jak się za to zabrać i powinien zadzwonić do wenezuelskich studiów filmowych po radę. Szkoda, że tego nie zrobił, bo drewniane dialogi, czy słaby początek filmu można wybaczyć mu, ale te miłosne pogawędki… aż szkoda pisać. Poza tym naprawdę, moim zdaniem nie ma się czego w tym filmie czepiać. Są tu sceny, które zapadają w pamięć i gdzieś w podtekście niosą ze sobą spory bagaż emocji, tak charakterystyczny dla starszych części. Można, owszem, rozkładać film na części pierwsze i zwracać uwagę na wtórność pewnych elementów, jak jeden z potworów na arenie, żywcem niemal przeniesiony z gry, bodaj Starmageddonu, ale nie o to w tym wszystkim chyba chodzi. Ważne, że film wreszcie wygląda na coś co ma wspólnego z tym, co zwykliśmy nazywać „Gwiezdnymi Wojnami”.
W odległej galaktyce fryzury enerdowskich piłkarzy uchodziły za jedną z najważniejszych zdobyczy cywilizacji.
W odległej galaktyce fryzury enerdowskich piłkarzy uchodziły za jedną z najważniejszych zdobyczy cywilizacji.
Grzegorz Wiśniewski: Mnie trailery natchnęły optymizmem, ale w miarę jak zbliżała się premiery „Ataku klonów” ten optymizm parował. Mimo wszystko żywiłem jednak przed seansem jakieś nadzieje, zatem nie było siły, żebym nie został rozczarowany. „Atak klonów” to film lepszy od „Mrocznego widma” (wielka sztuka, doprawdy), zdobędę się nawet na stwierdzenie, że to niezły film. Jednak to wciąż bardzo kiepskie Gwiezdne Wojny. Tak sobie wykoncypowałem, że tym co dotąd trzymało mnie przy Gwiezdnych Wojnach - oprócz nostalgii - była ciekawa i żywa opowieść. Może niespecjalnie mądra, może niespecjalnie oryginalna, jednak skomponowana z fabularnym wdziękiem. Nie bezpodstawnie pomawiana o mitologiczne ambicje mimo ewidentnie komiksowego rodowodu. Niestety muszę uznać, że akurat ten aspekt nowych Gwiezdnych Wojen George Lucas starannie zadźgał swoim tępym ołówkiem scenarzysty. Nowe filmy są nieodmiennie starannie zrealizowane, imponują wizualiami i stroną techniczną w ogóle - ale mówią o rzeczach oczywistych i pokazują je oklepanymi metodami, pozostając zupełnie wyprane z wieloznaczności. Niejaki Joss Whedon, twórca pewnego popularnego serialu, wygłosił bardzo celną maksymę, która wydaje mi się doskonale pasować do długich serii kinowych - "Publiczności należy dać nie to czego chce, ale to czego potrzebuje”. George Lucas postąpił całkowicie wbrew tej zasadzie. Zdawał sobie sprawę co publiczność chce zobaczyć i dokładnie to jej dał. W efekcie powstały dwa doskonałe widowiska, które zgarnęły morze kasy - i o których pamięć szybko zginie w zalewie innych, podobnych. „Nową nadzieję” grano w kinach USA - o ile dobrze pamiętam - przez dziesięć lat. Teraz, po trzech latach, o "Mrocznym widmie” przypomniano sobie bodaj tylko na okoliczność premiery „Ataku klonów”.
MCh: Oj, mocno dajesz Lucasowi popalić. Nie jestem wielkim wielbicielem Lucasa jako człowieka, ale wezmę go jednak w obronę w dwóch kwestiach, które w tym przypadku są może trochę pozamerytoryczne. Po pierwsze, Gwiezdne Wojny to jeden z kluczowych kawałków kultury masowej ostatniego ćwierćwiecza. A w końcu dobrze wiemy, że kultura masowa tym różni się od tzw. kultury wysokiej, że nie stawia odbiorcom żadnych wysokich poprzeczek, tylko na zasadzie sprzężenia zwrotnego pochwala ich gusta dając to, co chcą dostać. Czyli nie kształtuje gustów według jakiegoś własnego programu, a według programu samych odbiorców. I Lucas raczej nie uciekał nigdy od przyznania się do tego - on wie, że tworzy po prostu rozrywkę dla mas. Nie oszukujmy się, oryginalna trylogia była dokładnie taką samą rozrywką dla mas, jak nowe filmy. Tyle że powstała może w trochę mniej skretyniałych czasach dla kina, a i my byliśmy 20 lat temu jakby bardziej podatni na takie kino. Po drugie, nie można dziś nawet pobocznie dawać argumentu o czasie „grania” filmów w kinach, bo branża filmowa i kinowa zmieniła się w ciągu ćwierćwiecza bardzo radykalnie. O ile kiedyś filmy potrafiły nie wychodzić z kin przez kilkanaście miesięcy, o tyle dziś kilkanaście tygodni jest już świetnym wynikiem (z różnych powodów, wśród których jednym z ważniejszych jest zalew multipleksów z ogromną ilością ekranów). Dlatego czasu grania filmów wtedy i dziś nie ma sensu porównywać. No i może jeszcze jedno - kiedyś Gwiezdne wojny były czymś wyjątkowym. Dzisiaj są po prostu częścią grupy podobnych filmów. W międzyczasie okazało się, że są ludzie, którzy potrafią podobnie spektakularną historię opowiedzieć dużo lepiej od Lucasa (choćby Peter Jackson). Może dlatego też trochę inaczej dzisiaj podchodzimy do Gwiezdnych wojen. Ale to uwaga na marginesie. Wróćmy może do samego filmu. Z recenzji z ubiegłego numeru Esensji wiemy, że Greg bardzo narzekał na scenariusz „Klonów"…
„… za pomocą Mocy potrafił rozszczepić swoje dwa pośladki na symetryczne snopy światła. Wtajemniczeni zwracali się do niego używając sekretnego imienia Anus Lumen.”
„… za pomocą Mocy potrafił rozszczepić swoje dwa pośladki na symetryczne snopy światła. Wtajemniczeni zwracali się do niego używając sekretnego imienia Anus Lumen.”
GW: Wiem, że źle widziane jest wyciąganie Gwiezdnym Wojnom klisz fabularnych, jednak „Atak klonów” bije w tym mój prywatny rekord całej sagi. Przebolałbym jakoś te zapożyczenia, gdyby były one chociaż jakoś zgrabnie spasowane razem. Mamy romans pary głównych bohaterów, ale dlaczego taki blady, pozbawiony emocji, pozbawiony życia? Mamy dramatyczny punkt zwrotny ze śmiercią matki głównego bohatera, ale dlaczego taki krótki, niewiarygodny i patetyczny - a na dodatek okrojony czasowo tak bardzo, że jedynym tego wyjaśnieniem jest niezręczność scenarzysty i nagłe przypomnienie sobie o całej sprawie. Dlaczego Obi Wan i Mace Windu, mający uchodzić za elitę Jedi są tak bezbarwni i żenująco niedomyślni? Dlaczego Yoda, który wygląda tak, że dowolnego przeciwnika rozłożyłby „siłom i godnościom osobistom”, w kulminacyjnej i w zamierzeniu dramatycznej scenie zachowuje się jak kauczukowy wyrób z Taiwanu? Mędrzec? 850-letni Jedi?
MCh: Za wyjątkiem Yody zgodzę się z każdym zarzutem. Celnie wymieniłeś akurat najsłabsze rozwiązania w filmie. Aczkolwiek mnie osobiście na szczęście nie zepsuły one doszczętnie filmu.
AD: Zgadza się. Zbyt dosłownie podchodzisz chyba do tego filmu, Greg. Zbyt dużo wymagasz. To przede wszystkim fajna, ciekawie zrealizowana opowieść bogata w fajerwerki. Nielogiczność jest poniekąd wpisana w fabułę cyklu.
GW: A dla mnie to było zbyt wiele. I na nic wysiłki Christophera Lee i sztabu animatorów z ILM. Czułem się jakbym obejrzał film z wytwórni Disneya. I jakoś niespecjalnie mam ochotę to doświadczenie powtórzyć.
ER: To ja w takim razie nie zgodzę się, bo wrażenia miałem dokładnie odwrotne. Różnica pomiędzy „Mrocznym Widmem” a "Atakiem Klonów” jest bardzo znacząca i nie zasadza się jedynie na wartościach stricte filmowych. „The Phantom Menace” było tym, co opisujesz - marketingowym produktem, za którym miała pójść sprzedaż setek tysięcy kart figurek, plastikowych mieczy, rogów Darth Maula i hamburgerów z kawałkiem Amidali w środku. „Atak klonów” jest już filmem i opowieścią. Pomimo wielu niezręczności fabularnych, celem jest już widz, a nie jego portfel.
MCh: No, tutaj Eryk dał się chyba trochę ponieść wierze w altruizm Lucasa :) W "Klonach” jest wprawdzie mniej nachalnego marketingu zabawek, ale kilka razy przyszło mi w czasie filmu do głowy, że widzę właśnie reklamówkę przyszłej gry komputerowej. Najbardziej boleśnie dało się to poczuć w tej scenie, o której wspominał już Konrad - na taśmie montażowej, która wyglądała jak nachalna reklama przyszłej platformówki (ale z uwagą, że scenariusz jest dużo ciekawszy niż w "Widmie” oczywiście się zgadzam).
AD: A jakiż głośny film w dzisiejszych czasach nie przypomina niekiedy gry komputerowej? Który z nich nie doczeka się powielenia tytułu na PC’ach czy PlayStation? Przecież to wciąż organizm rozrywki, który musi się czymś żywić.
MCh: Na pewno dałoby się zrobić to w sposób dużo mniej bezczelny. Rozumiem - synergia, te rzeczy - ale jeśli fragment filmu tak wyraźnie powoduje, że widz zaczyna drapać się w głowę, to trzeba za to jednak winić brak wyczucia reżysera.
JL: Nie gram w gry komputerowe, więc nie miałem takich skojarzeń, choć zaiste scena taśmy montażowej bardzo zastanawia. Po pierwsze - po co ona się w ogóle w filmie znalazła? Po drugie - dlaczego koniecznie Lucas uznał, że należy pokazać R2D2 wyposażonego w silniki rakietowe? No i gdzie one się potem podziały? Przecież w epizodach IV-VI robot pozbawiony jest takiego udogodnienia? Nie jedyny to zresztą dziwny moment w filmie - prócz niezrozumiałych działań Anakina (w stosunku do matki, jak i w stosunku do Amidali) zastanawia jeszcze dziwne zachowanie Yody (zarówno jeśli chodzi o niewyczucie w trakcie dyskusji z Dooku, że ten przeszedł na mroczną stronę Mocy, jak i zabawę w kangura ze świetlówką) oraz dość szybkie przetrzebienie na arenie „elyty galaktyki”, czyli Jedi (załatwiały ich pociski, które teoretycznie od małego uczyli się odbijać mieczami).
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

10 najlepszych scen nowych „Gwiezdnych wojen”
— Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Dziś Star Wars Day!
— Esensja

Wojny klonów: Gwiezdne wojny w Esensji
— Esensja

Zrób to szybciej i intensywniej!
— Marcin Osuch, Eryk Remiezowicz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Ciemna Strona Mitu
— Piotr ‘cct’ Bielatowicz

„Gwiezdne wojny” w Esensji i Framzecie

Gwiezdne wojny: Długie nocne Polaków rozmowy o epizodzie II
— Esensja

Transmisja z Wrocławia: Jediowski łeb do interesów
— Paweł Pluta

Atak krytyków
— Leszek ’Leslie’ Karlik

Klonowanie wyobraźni
— Grzegorz Wiśniewski

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Status quo
— Kamil Witek

Bardzo mroczne widmo galaktycznego Imperium
— Konrad Wągrowski

Kroniki odległej galaktyki
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.