Gwiezdne wojny: Po ludzku o „Klonach”Michał Chaciński, Artur Długosz, Leszek ’Leslie’ Karlik, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski, Grzegorz Wiśniewski
Michał Chaciński, Artur Długosz, Leszek ’Leslie’ Karlik, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski, Grzegorz WiśniewskiGwiezdne wojny: Po ludzku o „Klonach”AD: Biorąc pod uwagę fakt, że „Gwiezdne wojny” nigdy nie grzeszyły logiką, a ich wartość brała się z umiejętnego snucia opowieści, podpartej wizjonerstwem Lucasa, ja nie mogłem zdzierżyć zwłaszcza tego wątku miłosnego. Naprawdę żenująco to przedstawiono. Lucas najwyraźniej nie miał pojęcia, jak się za to zabrać i powinien zadzwonić do wenezuelskich studiów filmowych po radę. Szkoda, że tego nie zrobił, bo drewniane dialogi, czy słaby początek filmu można wybaczyć mu, ale te miłosne pogawędki… aż szkoda pisać. Poza tym naprawdę, moim zdaniem nie ma się czego w tym filmie czepiać. Są tu sceny, które zapadają w pamięć i gdzieś w podtekście niosą ze sobą spory bagaż emocji, tak charakterystyczny dla starszych części. Można, owszem, rozkładać film na części pierwsze i zwracać uwagę na wtórność pewnych elementów, jak jeden z potworów na arenie, żywcem niemal przeniesiony z gry, bodaj Starmageddonu, ale nie o to w tym wszystkim chyba chodzi. Ważne, że film wreszcie wygląda na coś co ma wspólnego z tym, co zwykliśmy nazywać „Gwiezdnymi Wojnami”. Grzegorz Wiśniewski: Mnie trailery natchnęły optymizmem, ale w miarę jak zbliżała się premiery „Ataku klonów” ten optymizm parował. Mimo wszystko żywiłem jednak przed seansem jakieś nadzieje, zatem nie było siły, żebym nie został rozczarowany. „Atak klonów” to film lepszy od „Mrocznego widma” (wielka sztuka, doprawdy), zdobędę się nawet na stwierdzenie, że to niezły film. Jednak to wciąż bardzo kiepskie Gwiezdne Wojny. Tak sobie wykoncypowałem, że tym co dotąd trzymało mnie przy Gwiezdnych Wojnach - oprócz nostalgii - była ciekawa i żywa opowieść. Może niespecjalnie mądra, może niespecjalnie oryginalna, jednak skomponowana z fabularnym wdziękiem. Nie bezpodstawnie pomawiana o mitologiczne ambicje mimo ewidentnie komiksowego rodowodu. Niestety muszę uznać, że akurat ten aspekt nowych Gwiezdnych Wojen George Lucas starannie zadźgał swoim tępym ołówkiem scenarzysty. Nowe filmy są nieodmiennie starannie zrealizowane, imponują wizualiami i stroną techniczną w ogóle - ale mówią o rzeczach oczywistych i pokazują je oklepanymi metodami, pozostając zupełnie wyprane z wieloznaczności. Niejaki Joss Whedon, twórca pewnego popularnego serialu, wygłosił bardzo celną maksymę, która wydaje mi się doskonale pasować do długich serii kinowych - "Publiczności należy dać nie to czego chce, ale to czego potrzebuje”. George Lucas postąpił całkowicie wbrew tej zasadzie. Zdawał sobie sprawę co publiczność chce zobaczyć i dokładnie to jej dał. W efekcie powstały dwa doskonałe widowiska, które zgarnęły morze kasy - i o których pamięć szybko zginie w zalewie innych, podobnych. „Nową nadzieję” grano w kinach USA - o ile dobrze pamiętam - przez dziesięć lat. Teraz, po trzech latach, o "Mrocznym widmie” przypomniano sobie bodaj tylko na okoliczność premiery „Ataku klonów”. MCh: Oj, mocno dajesz Lucasowi popalić. Nie jestem wielkim wielbicielem Lucasa jako człowieka, ale wezmę go jednak w obronę w dwóch kwestiach, które w tym przypadku są może trochę pozamerytoryczne. Po pierwsze, Gwiezdne Wojny to jeden z kluczowych kawałków kultury masowej ostatniego ćwierćwiecza. A w końcu dobrze wiemy, że kultura masowa tym różni się od tzw. kultury wysokiej, że nie stawia odbiorcom żadnych wysokich poprzeczek, tylko na zasadzie sprzężenia zwrotnego pochwala ich gusta dając to, co chcą dostać. Czyli nie kształtuje gustów według jakiegoś własnego programu, a według programu samych odbiorców. I Lucas raczej nie uciekał nigdy od przyznania się do tego - on wie, że tworzy po prostu rozrywkę dla mas. Nie oszukujmy się, oryginalna trylogia była dokładnie taką samą rozrywką dla mas, jak nowe filmy. Tyle że powstała może w trochę mniej skretyniałych czasach dla kina, a i my byliśmy 20 lat temu jakby bardziej podatni na takie kino. Po drugie, nie można dziś nawet pobocznie dawać argumentu o czasie „grania” filmów w kinach, bo branża filmowa i kinowa zmieniła się w ciągu ćwierćwiecza bardzo radykalnie. O ile kiedyś filmy potrafiły nie wychodzić z kin przez kilkanaście miesięcy, o tyle dziś kilkanaście tygodni jest już świetnym wynikiem (z różnych powodów, wśród których jednym z ważniejszych jest zalew multipleksów z ogromną ilością ekranów). Dlatego czasu grania filmów wtedy i dziś nie ma sensu porównywać. No i może jeszcze jedno - kiedyś Gwiezdne wojny były czymś wyjątkowym. Dzisiaj są po prostu częścią grupy podobnych filmów. W międzyczasie okazało się, że są ludzie, którzy potrafią podobnie spektakularną historię opowiedzieć dużo lepiej od Lucasa (choćby Peter Jackson). Może dlatego też trochę inaczej dzisiaj podchodzimy do Gwiezdnych wojen. Ale to uwaga na marginesie. Wróćmy może do samego filmu. Z recenzji z ubiegłego numeru Esensji wiemy, że Greg bardzo narzekał na scenariusz „Klonów"… GW: Wiem, że źle widziane jest wyciąganie Gwiezdnym Wojnom klisz fabularnych, jednak „Atak klonów” bije w tym mój prywatny rekord całej sagi. Przebolałbym jakoś te zapożyczenia, gdyby były one chociaż jakoś zgrabnie spasowane razem. Mamy romans pary głównych bohaterów, ale dlaczego taki blady, pozbawiony emocji, pozbawiony życia? Mamy dramatyczny punkt zwrotny ze śmiercią matki głównego bohatera, ale dlaczego taki krótki, niewiarygodny i patetyczny - a na dodatek okrojony czasowo tak bardzo, że jedynym tego wyjaśnieniem jest niezręczność scenarzysty i nagłe przypomnienie sobie o całej sprawie. Dlaczego Obi Wan i Mace Windu, mający uchodzić za elitę Jedi są tak bezbarwni i żenująco niedomyślni? Dlaczego Yoda, który wygląda tak, że dowolnego przeciwnika rozłożyłby „siłom i godnościom osobistom”, w kulminacyjnej i w zamierzeniu dramatycznej scenie zachowuje się jak kauczukowy wyrób z Taiwanu? Mędrzec? 850-letni Jedi? MCh: Za wyjątkiem Yody zgodzę się z każdym zarzutem. Celnie wymieniłeś akurat najsłabsze rozwiązania w filmie. Aczkolwiek mnie osobiście na szczęście nie zepsuły one doszczętnie filmu. AD: Zgadza się. Zbyt dosłownie podchodzisz chyba do tego filmu, Greg. Zbyt dużo wymagasz. To przede wszystkim fajna, ciekawie zrealizowana opowieść bogata w fajerwerki. Nielogiczność jest poniekąd wpisana w fabułę cyklu. GW: A dla mnie to było zbyt wiele. I na nic wysiłki Christophera Lee i sztabu animatorów z ILM. Czułem się jakbym obejrzał film z wytwórni Disneya. I jakoś niespecjalnie mam ochotę to doświadczenie powtórzyć. ER: To ja w takim razie nie zgodzę się, bo wrażenia miałem dokładnie odwrotne. Różnica pomiędzy „Mrocznym Widmem” a "Atakiem Klonów” jest bardzo znacząca i nie zasadza się jedynie na wartościach stricte filmowych. „The Phantom Menace” było tym, co opisujesz - marketingowym produktem, za którym miała pójść sprzedaż setek tysięcy kart figurek, plastikowych mieczy, rogów Darth Maula i hamburgerów z kawałkiem Amidali w środku. „Atak klonów” jest już filmem i opowieścią. Pomimo wielu niezręczności fabularnych, celem jest już widz, a nie jego portfel. MCh: No, tutaj Eryk dał się chyba trochę ponieść wierze w altruizm Lucasa :) W "Klonach” jest wprawdzie mniej nachalnego marketingu zabawek, ale kilka razy przyszło mi w czasie filmu do głowy, że widzę właśnie reklamówkę przyszłej gry komputerowej. Najbardziej boleśnie dało się to poczuć w tej scenie, o której wspominał już Konrad - na taśmie montażowej, która wyglądała jak nachalna reklama przyszłej platformówki (ale z uwagą, że scenariusz jest dużo ciekawszy niż w "Widmie” oczywiście się zgadzam). AD: A jakiż głośny film w dzisiejszych czasach nie przypomina niekiedy gry komputerowej? Który z nich nie doczeka się powielenia tytułu na PC’ach czy PlayStation? Przecież to wciąż organizm rozrywki, który musi się czymś żywić. MCh: Na pewno dałoby się zrobić to w sposób dużo mniej bezczelny. Rozumiem - synergia, te rzeczy - ale jeśli fragment filmu tak wyraźnie powoduje, że widz zaczyna drapać się w głowę, to trzeba za to jednak winić brak wyczucia reżysera. JL: Nie gram w gry komputerowe, więc nie miałem takich skojarzeń, choć zaiste scena taśmy montażowej bardzo zastanawia. Po pierwsze - po co ona się w ogóle w filmie znalazła? Po drugie - dlaczego koniecznie Lucas uznał, że należy pokazać R2D2 wyposażonego w silniki rakietowe? No i gdzie one się potem podziały? Przecież w epizodach IV-VI robot pozbawiony jest takiego udogodnienia? Nie jedyny to zresztą dziwny moment w filmie - prócz niezrozumiałych działań Anakina (w stosunku do matki, jak i w stosunku do Amidali) zastanawia jeszcze dziwne zachowanie Yody (zarówno jeśli chodzi o niewyczucie w trakcie dyskusji z Dooku, że ten przeszedł na mroczną stronę Mocy, jak i zabawę w kangura ze świetlówką) oraz dość szybkie przetrzebienie na arenie „elyty galaktyki”, czyli Jedi (załatwiały ich pociski, które teoretycznie od małego uczyli się odbijać mieczami). |
Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.
więcej »Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.
więcej »Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
10 najlepszych scen nowych „Gwiezdnych wojen”
— Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Dziś Star Wars Day!
— Esensja
Wojny klonów: Gwiezdne wojny w Esensji
— Esensja
Zrób to szybciej i intensywniej!
— Marcin Osuch, Eryk Remiezowicz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Ciemna Strona Mitu
— Piotr ‘cct’ Bielatowicz
„Gwiezdne wojny” w Esensji i Framzecie
Gwiezdne wojny: Długie nocne Polaków rozmowy o epizodzie II
— Esensja
Transmisja z Wrocławia: Jediowski łeb do interesów
— Paweł Pluta
Atak krytyków
— Leszek ’Leslie’ Karlik
Klonowanie wyobraźni
— Grzegorz Wiśniewski
Druga szansa
— Magdalena Stawniak
Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Status quo
— Kamil Witek
Bardzo mroczne widmo galaktycznego Imperium
— Konrad Wągrowski
Kroniki odległej galaktyki
— Konrad Wągrowski
Z filmu wyjęte: Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Z filmu wyjęte: Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz